Czas zdecydowanie nie działał na ich korzyść, kiedy tylko Annabelle zapytała Rebeccę o niego, na interfejsie Dagan dostrzegła już 669... 668 i tak dalej. W przeciągu około czterdziestu, może pięćdziesięciu minut zniknęło ponad trzy setki orbów. Na szczęście ten, do którego zmierzały wciąż wyświetlał się na mapie złotej maski porucznik.
O przebiciu się do skycara nie było mowy i cała trójka doszła do tego samego wniosku, co pozwoliło szybko podjąć kolejne działania. Ledeia nie sprzeczała się w żadnej z powyższych kwestii i dopiero kiedy ruszyły w ciemność, a Annabelle podsunęła jej swój pomysł turianka najpierw prawie się zatrzymała, a potem przyśpieszyła kroku.
-
Myślę, że Najwyższy nie zakładał, że sieć zacznie znikać. Twój pomysł jest dobry - pochwaliła dziennikarkę i sięgnęła do własnego omni-klucza. Faktycznie potrzebowały pomocy przy dostaniu się do orba, a to mógł zapewnić im starzec. Przez dłuższą chwilę kluczyły po lesie próbując przebyć zarośla i gęste poszycie. Wkrótce jednak Rebecca dostrzegła w oddali majaczące przez liście światła przedmieścia.
-
Nie sądzę, że będą ryzykować pościg przez miasto - odezwała się Ledeia, kiedy ruszyły oświetlonymi, aczkolwiek pustymi chodnikami. Dookoła panowała cisza, ale gdzieniegdzie w oknach wciąż paliły się światła. Nikt nie zwracał na idącą trójkę żadnej uwagi a kiedy obracały się za siebie aby sprawdzić czy Przeskakiwacz i jego ludzi nie ruszyli za nimi, nikogo nie widziały. Marsz ulicami był mniej męczący niż przedzieranie się przez las, toteż wkrótce zabudowania zaczynały gęstnieć i stawać się coraz wyższe. Odliczanie w interfejsie ciągle malało niebezpiecznie zbliżając się już do liczby 500.
Omni-klucz Ledei piknął cicho.
-
Będą na miejscu - potwierdziła turianka.-
Tevario i Najwyższy będą czekać przy orbie. Rebecca, kula jest w ratuszu w piwnicach budynku. Powinno ci się to zgadzać z mapą.
Rzeczywiście, biorąc pod uwagę współrzędnie i kierunek bez zastanowienia Ledeia i Annabelle mogły stwierdzić, że kierują się w stronę ścisłego centrum. Tuż niedaleko olbrzymiego, białego posągu, który był punktem charakterystycznym Uranosa.
Wreszcie do godzinie marszu cała trójka stanęła przed ogromnymi drzwiami wejściowymi do ratusza. Kiedy tylko się pod nimi znalazły, drzwi uchyliły się z cichym syknięciem, a w progu stanął Dominic Tevario.
-
Szybko - rzucił mężczyzna. -
Ledeia wspomniała o znikającej sieci. Orb jest w podziemiach, Najwyższy już na was czeka.
Dominic pokierował ich za sobą przechodząc przez główny hall, prosto do windy. Zjechali kilkanaście pięter w dół, aż dotarli do miejsca, gdzie mężczyzna musiał podać specjalny klucz dostępu aby widna przed nimi się otworzyła. Znalazły się w długim, lekko oświetlonym białym korytarzu. Rebecca od razu rozpoznała to miejsce. Była już tutaj wcześniej, a właściwie należało użyć określenia - później. Był to dokładnie ten sam korytarz, w którym znalazła się podczas wizyty na Uranosie po wojnie. Tevario niemal popędził w jego głąb, co jak na mężczyznę jego gabarytów okazało się wcale nie takim prostym przedsięwzięciem. Dotarli do kolejnych drzwi gdzie Domnic znów wprowadził kod dostępu. Interfejs maski Rebeki pokazywał, że do kuli jest mniej około dwa metry. Drzwi otworzyły się, a przed nimi pojawił się wiszący w powietrzu, połyskujący zielonkawym blaskiem orb.
Uczucie przywoływania, niedoparte wrażenie przymusu dotknięcia kuli znów ogarnęło zarówno Ledeię jak i Annabelle. To było silniejsze, bez maski, bez ochrony przyciąganie orba było wręcz nieuniknione.
Najwyższy nie odezwał się ani słowem, stał obok, odwrócony plecami do kuli. Rebecca zauważyła, że Tevario nie wszedł razem z nimi do pomieszczenia, a kiedy porucznik się odwróciła Ledeia i Annabelle już dotykały kuli i... zniknęły.
-
Nie martw się, twoje przyjaciółki już są w domu - powiedział stary mężczyzna, jednocześnie zakładając na twarz złotą maskę. -
Ostatni orb zniknie za dwie, może trzy godziny i tajemnice Uranosa oraz jego kontakt ze światem zewnętrznym przestaną istnieć na zawsze. Moi ludzie będą bezpieczni, ale nie będą mieli już możliwości powrotu. Każdy z nich mógł w dowolnym momencie opuścić planetę i wrócić do siebie, teraz nie będą już mogli. Na szczęście większość z nich nie pragnie tego, chociaż mój syn usiłował już kilku nowych przekonać, że jest inaczej
Najwyższy stanął obok Dagan i wpatrywał się w połyskującą zielenią kulę.
-
Kiedy byłem chłopcem, mój ojciec znalazł pierwszego orba w kolonii gdzie mieszkaliśmy. Pewnego dnia przypadkowo go uruchomił i zniknął, a ja zostałem sam. Poświęciłem prawie całe życie na studiowanie cech orbów, aż wreszcie skonstruowałem to -tutaj postukał się w złotą maskę. -
Początkowo takie nie były, najpierw był to zwykły program wpisywany w omni-klucz, ale on nie zabezpieczał przez chęcią dotknięcia orba, dopiero stop złota zabezpieczał człowieka przed wpływem kuli. Wtedy zdobyłem się na odwagę i dotknąłem go
Mężczyzna odwrócił się w stronę Rebeki, zdjął maskę i uśmiechnął się najcieplejszym uśmiechem jaki Dagan w życiu widziała.
-
Ale nie ma czasu teraz na mo...
Orb zaczął dziwnie buczeć i wydawać z siebie niepokojące dźwięki. Zawirował, coś błysnęło i przed Najwyższym i Dagan wylądował nieznajomy mężczyzna.
-
Ty, skurwysynu - burknął ze wściekłością w głosie. Wyjął z magnetycznego zaczepu przy biodrze pistolet i ruszył w stronę Najwyższego.
-
Myśl o początku swojej podróży tutaj - powiedział ze spokojem w głosie starzec, a potem z szybkością, której się nie można było po niej spodziewać pchnął Rebeccę tak, że ta zatoczyła się przed siebie przewracając mężczyznę z pistoletem w dłoni. Straciła równowagę, stracił ją również napastnik, uderzyła barkiem o coś metalowego, a potem świat zaczął wirować.
Mdłości przeszły jej dopiero kiedy poczuła, że uderza o miękką trawę. Obok niej z oszołomienia ocknęły się już i Annabelle i Ledeia. Ta druga momentalnie poderwała się na równe nogi.
-
Nie, błagam nie, ja muszę tam wrócić. Muszę - minęła Dagan, dopadła do mężczyzny w czarnym kombinezonie, w którym Reguera rozpoznała Przeskakiwacza i wyrwała mu z dłoni broń mierząc do niego. -
To twoja wina! Wszystko twoja wina!
Wyświetl wiadomość pozafabularnąDeadline: 01.11 (wtorek)