Ten niewielki hotelik prowadzony jest przez sympatyczną, otwartą na wszystkie rasy asari imieniem Roela, która przejęła ten przybytek już dobry czas temu. Sama nie wie, skąd wzięła się ta dziwna nazwa, ale postanowiła jej nie zmieniać ze względu na dobrą renomę, którą "U Uśmiechniętego Elcora" cieszyło się wśród odwiedzających Cytadelę, ale nie grzeszących ilością posiadanych na koncie kredytów.
Hotelik zapewnia czyste, choć malutkie, pokoje, wyposażone w wygodne łóżko, szafkę nocną i stolik z krzesłem. Na korytarzu znajduje się wspólna łazienka z prysznicem do ogólnego użytku oraz jadalnia z kuchnią, z której każdy może skorzystać za niewielką opłatą, używając jej dóbr łącznie z produktami spożywczymi (choć turianie czy quarianie są raczej poszkodowani w tej kwestii). Jest to najlepsze miejsce do poznania nowych osób - zazwyczaj młodych ludzi, których nie stać na lepszy standard.
Chociaż samo "U Uśmiechniętego Elcora" jest środowiskiem bezpiecznym i niezwykle tolerancyjnym, a właścicielka potrafi zapewnić tam spokój choćby biotyką, to okolice bywają trochę mniej godne zaufania, szczególnie nocą. Trzymając jednak swoje rzeczy blisko siebie, nie epatując bogactwem, nie zatrzymując się bez potrzeby i nie wdając się w rozmowy z nieznajomymi - czyli, ogólnie rzecz biorąc, zachowując podstawowe zasady zdrowego rozsądku - raczej nie ma się czym przejmować.
_________________________________________________________________________________
Lillian prychnęła wyniośle na słowa Scorpiona, a na jej twarzy zagościł drwiący uśmieszek. - Taniec po pijaku? Łatwizna - i rzeczywiście w tych słowach nie było czczych przechwałek. O ile chodziło o taniec w parze po za dużej ilości wypitego alkoholu, to nie miała sobie równych, idealnie znajdując punkt podparcia w postaci partnera, ale trzeba przyznać, że sama radziła sobie również niczego sobie.
Na widok drella paradującego z jej torbą zaśmiała się w głos, dziękując w duchu, że nie trafiła na żadnego sztywniaka, tylko kogoś, kto utrzymał ją przytomną przez cały wieczór, właśnie za sprawą humoru między innymi. - Podejrzewam, że tobie ze wszystkim do twarzy.
Nie kazała się prosić i wsunęła rękę pod ramię drella, tym samym nieco spoczywając na jego boku. Znowu ucieszyła się, że nie jest to napakowany dwumetrowy kolos, z którym wyglądałaby co najmniej śmiesznie (choć czego to w życiu się nie uświadczało).
Szli tak, tym razem nieśpiesznym krokiem, od czasu do czasu wymieniając między sobą jakieś uwagi. Po dłuższym spacerze i lekkim kluczeniu uliczkami, spowodowanym nie największą trzeźwością umysłu Lily, a przez to szwankującą pamięcią, doszli do hoteliku "U Uśmiechniętego Elcora". Lillian od razu rozpoznała budynek, który budził w niej tyle dobrych wspomnień. Zauważając go, prawie że pociągnęła za sobą drella, a kiedy doszli pod szyld, odezwała się:
- Uwierzysz w tą głupią nazwę? Uśmiechnięty elcor? W dodatku nie wiadomo nawet, czy to miejsce kiedykolwiek miało cokolwiek wspólnego z jakimkolwiek elcorem - uśmiechnęła się na to stwierdzenie, jak i nieświadomie użytą grę słów. Spojrzała ciepło na drella, stając naprzeciwko niego.
- Hermesie, mój zacny tragarzu, nadszedł moment rozstania z moją torbą - pokazała zęby w szerokim uśmiechu i zdjęła swoją własność z ramienia Scorpiona. - Mam nadzieję, że nie jest za późno i właścicielka nie wścieknie się, że stawiam ją na nogi o tej porze - powiedziała, patrząc na drzwi. Zaraz jednak wróciła spojrzeniem na drella i zlustrowała go praktycznie od głów do stóp. - A tobie jestem winna podziękowania. Myślałam, że padnę z nudów w Neo Flux, ale wyratowałeś mnie z opresji i dzielnie towarzyszyłeś aż do tej chwili - odezwała się ciepło.