Wyświetl wiadomość pozafabularną
Następne kilka sekund potoczyło się w zastraszającym tempie.
Seria z pistoletu maszynowego Tori przecięła pancerz pędzącego w jej stronę vorchy, zdobiąc jego napierśnik oraz część twarzy dymiącymi dziurami. Krew która trysnęła z rozszarpanego policzka żołnierza była zupełnie jak prawdziwa, podobnie jak jego wycie pełne bólu i wściekłości; odruchy przejmowały kontrolę nad logiką, gdy ciało pełne adrenaliny i umysł skupiony na wyszczerzonych kłach odrzucał świadomość brania udziału w symulacji, szczególnie tak rzeczywistej. W lśniących ślepiach vorchy widać było ból, wściekłość i szaleństwo, gdy wyrwał się z bagniska, porzucając karabin i skacząc w stronę asari. Ładunek rozgrzanej plazmy, którym wystrzelił omni-klucz Skaxa, minął rozpędzonego przeciwnika o centymetry i zniknął w zielonkawej mgle.
Tori poczuła na sobie ciężar vorchy, gdy istota w bardzo zwierzęcy sposób wskoczyła na nią i zaczęła drapać. Jego dłonie rozjaśniły się pomarańczową barwą, gdy plazmowe pazury zaczęły rozdrapywać jej napierśnik, zostawiając na nim głębokie szramy o żarzących się krawędziach tam gdzie wysoka temperatura stopiła pancerz. Jej umysł zmarł na chwilę, oczekując na nadejście palącego cierpienia, które nieuchronnie musiało nadejść.
A jednak nic takiego się nie stało.
Sensory na jej opancerzeniu, które wszyscy uczestnicy musieli podłączyć przed wejściem na arenę, wciąż działały, ale jej twórcy oszczędzili graczom prawdziwych doznań bólu - z oczywistych względów. A przynajmniej w większej części. Rany były symulowane i w rzeczywistości napierśnik Tori wciąż był nietknięty, co mogła sprawdzić w wolnej chwili dotykając poszarpanych krawędzi i odkrywając pod holograficzną nakładką iluzji gładki metal, ale efekty trafienia wciąż były wyczuwalne. Przez jej pancerz co jakiś czas przechodziły niewidoczne wyładowania, niegroźnie spinające jej mięśnie oraz utrudniające swobodne operowanie kończynami, imitując odniesione obrażenia bez potrzeby dźgania końcówek nerwowych kobiety rozżarzonym omni-ostrzem, natomiast tam gdzie obracała głowę, tam przed jej wizjerem obraz lekko pulsował na krawędziach, zniekształcając widok.
Ciężko było jednak przekazać to własnemu umysłowi, gdy ten miał tuż przed sobą ostre kły vorchy, próbujące chwycić ją za gardło oraz gdy spadały na nią lśniące energią pazury.
Żołnierz nie zdążył jednak zadać kobiecie kolejnego ciosu. Uniósł łapę, wyjąc triumfalnie i chcąc zostawić na jej pancerzu kolejną szramę, ale wystrzał karabinu Xairany dokończył to co zaczęła asari. Seria pocisków zrzuciła go z lekarki, ucinając jego warczenie w połowie; martwe ciało upadło w bagnisko, rozchlapując błoto i barwiąc zieleń czerwienią, a do Tori dopiero po chwili dotarło, że część pocisków jej towarzyszki rozbiła się na jej własnych tarczach, kradnąc kolejne procenty z mocy generatora. Na korzeniu za którym chowała się para najemniczek, wciąż strzelała iskrami siatka, którą kilka chwil wcześniej wystrzelił w ich stronę kroganin. Energetyczna pajęczyna minęła Xairanę dosłownie o włos, a kto wie jak potoczyłyby się ostatnie sekundy, gdyby zamiast pomóc asari, leżała splątana w błocie.
Nie było jednak czasu na zastanawianie się nad "co by było gdyby". Kolejna seria z pistoletu Tori trafiła unoszącego się w powietrzu drugiego vorchę, który w panice odpowiedział strzelając w jej stronę potężnym ładunkiem wstrząsowym. Obydwa pociski minęły się w powietrzu, rozbijając nieskutecznie na tarczach swoich właścicieli - nawet pomimo faktu, że żołnierz w tej chwili lewitował do góry nogami, machając nimi szaleńczo. Ich przeciwnik nie mógł się jednak nacieszyć swoim zwycięstwem, bo pocisk klasy Rzeź, który posłała w jego stronę Xairana z rykiem huknął w jego napierśnik, obracając go o sto osiemdziesiąt stopni; podziurawiony poprzednimi pociskami materiał poddał się pod siłą uderzenia, wyrywając w jego klatce piersiowej dziurę wielkości pięści, masakrując organy oraz tworząc wygniecione wybrzuszenie po drugiej stronie pancerza. Ciało pozbawione życia wciąż obracało się w powietrzu, by parę sekund później upaść z trzaskiem na platformę, gdy pole biotyczne zniknęło. Tori niemal w tej samej chwili dotarła za kolejny korzeń, odnajdując chwilę bezpieczeństwa za niską osłoną.
Po drugiej stronie areny kroganin zmienił pozycję, w trakcie trwania potyczki nieuchronnie przesuwając się bliżej, ale w przeciwieństwie do swoich dzikich kompanów, kryjąc się w trakcie ruchu za wysoki, pokrytymi mchem kolumnami. Jego technologiczny pancerz lśnił tylko w mgle od czasu do czasu, gdy łowca się przemieszczał.
Wyświetl wiadomość pozafabularną