Wyświetl wiadomość pozafabularną
Duchy albo nie chciały wysłuchać próśb Crassusa, albo miały swoje własne poczucie humoru.
Nim program kamuflażowy zdążył załadować się w pełni, turianin dostrzegł jak Tori wyskakuje zza osłony, a dookoła niej gromadzi się biotyka. Skumulowana energia eksplodowała w mgnieniu oka, przenikając przez tarcze Karajeva oraz wgniatając jego pancerz potężnym uderzeniem, ale spowolniło go to tylko na chwilę - jego własne omni-ostrze zalśniło wewnętrznym żarem, gdy ciął na odlew, odpowiadając na atak asari własnym i zostawiając na jej napierśniku podłużną, czerwoną bruzdę. Crassus, chcąc nie chcąc, musiał podjąć decyzję między jednym uderzeniem własnego serca, a drugim. Na polu bitwy czasami tylko tyle oddzielało życie od śmierci.
Pasek postępu aktywacji kamuflażu był o milimetry od końca, gdy Curio przerwał wgrywanie i samemu uruchomił plazmowe ostrze, a następnie ruszył do ataku. Jego broń przecięła powietrze, przechwytując pulsujący energią brzeszczot Rosjanina nim ten po raz drugi spadł na Tori i wywołując eksplozję iskier. Walka na omni-ostrza była czymś brutalnym i pierwotnym; pomimo nowoczesnych pancerzy zdolnych wytrzymać uderzenia wielu pocisków, pomimo technologii pozwalającej na generowanie ogromnych impulsów elektrycznych, twardych w dotyku hologramów oraz wybuchów roztopionego metalu, pomimo biotyki potrafiącej łamać prawa fizyki, gdy w grę wchodziła broń omni-kluczy, wszystko zaczynało sprowadzać się do niemal starożytnych instynktów. Nie było tu pojedynków, które mogły trwać całe minuty, nie było tu zwinnej szermierki lub eleganckiego fechtunku. Gdy w walce ścierały się dwie osoby wyposażone w omni-ostrza, ta walka kończyła się w ułamki sekund. Gwałtownie, brutalnie i bezkrwawo, ale za to z zapachem przypalonego mięsa wypełniającego powietrze.
Atak Crassusa pozwolił Tori uzyskać trochę dystansu od napierającego Karajeva, który teraz zaczął zbijać na boki ciosy turianina, tymczasowo przenosząc na niego swoją uwagę. Kątem oka dostrzegła Milę wybiegającą zza swojej osłony, wolną od jej biotyki; po ciele Chorwatki przeszły błękitne wyładowania, gdy cienka warstwa ochronnej bariery rozmyła się w nicość, pozbawiając ją osłony, ale przestając też krępować ruchy. Kobieta zaczęła zmniejszać dystans między nimi, sprawnie przeskakując przez przeszkody, zbliżając się ku nim. I zbliżała się szybko.
Jedno machnięcie dłoni asari sprawiło, że znajome pole osobliwości otworzyło się nad jej przeciwniczką. Biotyczne macki pochwyciły Milę w pół kroku, zatrzymując w miejscu i unosząc w powietrze w bezwładnym, pozbawionym grawitacji tańcu. Pozbawione gruntu nogi nie były wstanie prowadzić ją dalej, nie pozwalały dalej zmniejszać dzielącej ich odległości.
Ale zmniejszyły ją wystarczająco.
Kokon energii otoczył Chorwatkę ponownie, ale tym razem nie przypominał bariery, a zbierającą się burzę. Pomimo braku oparcia, jej ciało wystrzeliło gwałtownie w stronę Tori, napędzane wyłącznie wolą kobiety. Biotyczna, ludzka błyskawica nie była jednak w stanie znaleźć swojego celu - nie gdy próbująca ją pochwycić energia piezo asari wciąż z nią walczyła, usiłując utrzymać w swoich objęciach. Mila przecięła z wizgiem pół areny swoją szarżą biotyczną, wciąż siłując się z trzymającą ją grawitacją i wyhamowała swój pęd z hukiem na osłonie niemal metr ponad głową lekarki; jej napierśnik wykrzesał iskry na stalowej powierzchni, gdy Chorwatka obróciła się niekontrolowanie pod wpływem siły uderzenia, docierając na miejsce, ale wciąż w objęciach Osobliwości.
Chaos, który wkradł się nagle w ich szeregi, pozwolił Tori prześlizgnąć się między Karajevem wymieniającym ciosy z Crassusem i odsunąć na względnie bezpieczny dystans po drugiej stronie osłony niemal w tej samej chwili, gdy platforma na której wszyscy stali, zadrżała od znajomych wibracji. Ziemia pod ich stopami poruszyła się, a następnie drgnęła, gdy znajoma siła uniosła ich pole walki. Nawet to nie przerwało jednak spadających ciosów. Mili udało się znaleźć względne oparcie stóp na pionowej osłonie przy której wisiała, wystarczająco żeby odbić się od niej i zmniejszyć tą niewielką odległość, która dzieliła ją od jej turiańskiego towarzysza. Jej własne omni-ostrze zamigotało z energetycznym buczeniem, gotowe ciąć Curio... ale zawahało się na uderzenie serca.
Na polu bitwy czasami tylko tyle oddzielało życie od śmierci.
Chwila minęła, pozwalając dostrzec Crassusowi zagrożenie zbliżające się z niespodziewanej strony i uchylić się przed nim w ostatniej chwili, podczas gdy pęd przeniósł Milę obok. Po drugiej strony areny, Lunie udało się po raz kolejny aktywować tarcze i przywrócić ich pełną moc. Meksykanka czuła na sobie efekt symulowanych ran, dostrzegała zaciemniające się brzegi wizjera, który ograniczały jej widok niemal w takim samym stopniu, jak gdyby była na granicy zemdlenia. Strzeliła serią w kogoś kto wydawał jej się być asari z przeciwnej drużyny, ale nie była pewna czy w ogóle trafiła. Wydarzenia dziejące się po przeciwnej stronie docierały do niej z opóźnieniem, ale wciąż żyła. I chociaż oczekiwała ostatecznego ciosu kata spadającego na jej kark, to ten nigdy nie nadszedł.
Wyświetl wiadomość pozafabularnąDeadline do 20.02 23:59.