Wyświetl wiadomość pozafabularną
Bjorn nie był typowym handlarzem niewolników. Na dźwięk wypowiedzianych przez Ishę słów, wydął usta w grymasie wściekłości. Jego urażona duma sprawiła, że niemal natychmiast ruszył w ich kierunku, z dłońmi zwiniętymi w pięści, gotów na pokazanie obojgu asari gdzie dokładnie jest ich miejsce na tym statku - poziom niżej, na zimnej podłodze obskurnej celi.
Dłoń D'veve musnęła powietrze, a pomiędzy palcami zaiskrzyły małe wyładowania, gdy w reakcji na jego agresję, posłała ku niemu pocisk Osobliwości. Kula unosiła się leniwie nad ziemią, jak mały pulsar, odrywając nogi przeciwników od ziemi. Zaklęli wściekle, rzucając się do kontrataku.
Krzyk Shii przeszył powietrze - wybijając się z miejsca, zaklęła, gdy rana na jej boku sparaliżowała połowę jej ciała. Biotyka uniosła ją na swojej fali przez całe pomieszczenie, zbyt szybko, by zdążyła przygotować się do lądowania. Uderzyła w stanowisko pracy nawigatora, który krzyknął z przerażeniem, spadając ze swojego krzesła i czołgając się po ziemi w dół. Korzystając z momentu, w którym asari usiłowała stanąć na równe nogi, mężczyzna wystrzelił w jej kierunku elektryzującą siatkę, która owinęła się wokół jej ciała, rażąc jej tarcze wyładowaniem elektrycznym.
Isha czuła odrzut karabinu na swoim ramieniu. Phaeston był celny, smukły i elegancki w swojej budowie, co nie ujmowało skali obrażeń, jakie był w stanie zadać. Część wystrzelonej przez asari serii odbiła się od tarcz mężczyzny wywołując jego zaskoczony krzyk, przerywając w połowie sekwencję, którą usiłował w
ywołać na swoim omni-kluczu. Dało to kilka, cennych sekund jej siostrze, która z trudem wydostała się z oplatającej jej siatki i teraz, z żądzą mordu w oczach, ruszyła prosto na Chaleta.
-
Niebieskie suki, zapłacicie za to swoim... - w eksplozji falującego wokół ciała Shii pola, Bjorn na moment zniknął, wraz z drugą połową swojego zdania. Uniesieni nad ziemię przeciwnicy odrzuceni zostali w dal, dryfując żałośnie, wprawieni w ruch obrotowy, który dodatkowo utrudniał im kontratak. Asari jednak się udało - z determinacją cisnęła biotycznym pociskiem w stronę szturmowca, a zaskoczona D'veve nie zdążyła mu umknąć. Rzut pchnął jej ciałem w tył, sprawiając, że straciła grunt pod nogami.
Nagłe wyładowanie elektryczne dostało się do obwodów generatora tarcz Ishy ku głośnemu odgłosowi jego sprzeciwu. Dostrzegła trzeciego przeciwnika - wciśniętego w drugi kąt pomieszczenia turianina. Był lekko skulony, nie chciał zwracać na siebie uwagi, a już na pewno nie chciał podchodzić do agresywnych D'veve. Zamiast tego trzymał się z dala, oferując Bjornowi swoje wsparcie.
Wsparcie, którego potrzebował. Gdy wypadł z biotycznego pola, a kula na środku pomieszczenia wytraciła swoje momentum, natychmiast skierował swój wzrok na Ishę.
-
Zatańczysz dla nas teraz, gówniaro? - prychnął, nie dostrzegając Shii, która w furii rzuciła się w jego kierunku, napędzana czystą biotyką. Ciało Chaleta opadło na ziemię jak szmaciana lalka, ale mężczyzna przewrócił się na brzuch, natychmiast wystrzeliwując w stronę D'veve elektryczną siatkę.
Nieochroniona przez tarcze, natychmiast opadła na ziemię gdy jej ciało przes
zył prąd wysokiego napięcia. Ból przypominający oparzenie, siatka ograniczająca jej ruchy - wszystko to sprawiło, że przez chwilę nie wiedziała, czy nie może się ruszyć przez krępujące ją więzy siatki, czy przez sam efekt wyładowania. Adrenalina pomogła jej się otrzeźwić, a dłonie odnalazły wyjście z uwięzi. Nad jej głową przelatywały sporadycznie biotyczne pola efektu masy posyłane przez asari, która, po odniesionych obrażeniach, z trudem odnajdywała się w walce.
-
Zasługujesz na to, jebany gnojku - warknęła druga D'veve, gdy turianin ukradkiem posłał ku niej wyładowanie elektryczne, pozbawiając ją tarcz. Wzrok Shii był tunelowy - nie widziała niczego poza swoim celem, którym był ranny, kaszlący krwią Bjorn. Pomimo swoich obrażeń, nadal kierowała nim wściekłość, a urażona duma nie pozwalała błagać o litość.
Był przygotowany. Gdy pomknęła ku niemu niczym biotyczny pocisk, przetoczył się po ziemi. Znikąd, w jego dłoniach znalazła się strzelba a gdy Shia wyminęła go w miejscu, nacisnął na spust. W huku wystrzału, śrut trafił w jej plecy, rysując piękny pancerz, przerywając łączenia między płytkami i tworząc płytkie rany pod spodem.
Bjorn wiedział, że był martwym człowiekiem. Jego celem nie było przeżycie, a zemsta. Tak samo zaślepiony nią jak Shia, miał tylko jeden cel, który gotów był spełnić każdym kosztem. Oboje stanęli naprzeciw siebie, D'veve butnie spoglądająca w lufę wycelowanej w nią strzelby, gotowa rzucić się naprzód pomimo ryzyka, które jej czyn niósł ze sobą.
Czasem, zemsta miała zbyt wielką cenę.
Wiedząc to, Isha musiała zareagować. Nim Bjorn nacisnął na spust, odsłaniając się, musiała zwieńczyć dzieło swojej siostry, ratując ją przed kolejną falą śrutu, której jej ranne ciało mogło nie przeżyć. Czuła, jak salwa turiańskiego karabinu odbija się boleśnie od jej pancerza, pozostawiając pod ceramicznymi płytkami siniaki. Kątem oka widziała, jak asari szykuje się do powalenia jej tą samą biotyką, którą posługiwała się D'veve. Ale musiała zareagować.
Chalet krzyczał, gdy biotyczne iskry roznieciły w jego otwartych ranach pożar. Wypuścił strzelbę z dłoni, wijąc się na ziemi we własnym cierpieniu, na krótką, ulotną chwilę przerywając całą walkę. Jego towarzysze spoglądali na niego z przerażeniem, podczas gdy Shia splunęła z pogardą na jego ciało, gdy tylko zabrakło w nim życia by zaczerpnąć następny oddech.
Reszta walki była krótka, rozpaczliwa. D'veve nie brakowało napędzającej ją wściekłości, ale handlarzom niewolników powoli brakowało motywacji. Gdy obrała za swój cel asari, ta próbowała walczyć, zamykając swoją przeciwniczkę w biotycznym kokonie, z którego musiała wyciągnąć ją stojąca nieopodal Isha, jednocześnie wymuszając na swoim generatorze natychmiastową regenerację. W tej szamotaninie, w której działania pozostałych stawały się coraz bardziej desperackie, przez dłuższą chwilę ścierali się ze sobą nim zgromadzona przez Shię potęga pola efektu masy nie została skierowana na zewnątrz, odrzucając martwe ciało asari na ziemię obok.
Turianin, dostrzegając, jak kolejny z jego towarzyszy pada, w przerażeniu rzucił karabin na ziemię, podnosząc wysoko ręce.
Shia dyszała ciężko, obolała od walki, zmęczona od wypełniającej jej serce goryczy. Grymas na jej twarzy utrzymywał się przez krótką chwilę, gdy jastrzębim spojrzeniem przyglądała się reszcie załogi Conestogi, szukając znaków oporu. Wszyscy odsunęli się od swoich stanowisk, spoglądając na nią ze strachem.
Nikt nie walczył.
-
Jeśli ktoś z was sięgnie po broń, spotka was ten sam los - krzyknęła ostrzegawczo. Turianin, wcześniej walczący, jakby na wszelki wypadek kopnął karabin na ziemi w ich stronę i opadł na swoje kolana. -
Mają doświadczenie w poddawaniu się, jebańce. W końcu robią to samo z niewolnikami.
Prychnęła przekleństwo pod nosem, podchodząc bliżej Ishy. Ciało D'veve również był odrętwiałe, a adrenalina nie dopuszczała jeszcze do jej umysłu wszystkich wrażeń bólowych. Widziała, że jeden, zabłąkany pocisk dostał się do jej uda, a pancerz krzyczał, domagając się aplikacji medi-żelu. Skutki tej walki poczuje dopiero, gdy jej mięśnie rozluźnią się, a z ciała zdjęty zostanie pancerz.
Shia położyła dłoń na jej ramieniu, uśmiechając się lekko, z wahaniem. Po chwili ten uśmiech się poszerzył.
-
Cholera, Isha, czemu nam za to nie płacą? Jesteśmy w tym zajebiste - zaśmiała się, podając jej medi-żel - ot, gest, bliźniaczy do tego, który Isha wykonała w jej stronę na poziomie hangaru. -
Dziękuję, siostrzyczko. Uratowałaś mi życie, wiesz?