— Broń służy nie tylko do zadawania śmierci — odparła cicho, stając na chwilę za mężczyzną i słuchając jego słów. Za jego plecami, nawet jeśli i on mógł sobie wtedy pozwalać na strojenie min, także i Lihua mogła krzywić się i rzucać piorunami z oczu, a także robić marsowe miny, jeśli padnie słowo, które jej się nie spodoba. Te zaś faktycznie pojawiły się wyjątkowo szybko, gdy jedna z niewielu rzeczy, która faktycznie uderza w jej ego, została wypowiedziana przez mężczyznę. Druga, najważniejsza osoba Przymierza brzmiało na tyle prześmiewczo i na tyle prawdziwie, że nieomal kobieta nie fuknęła urażona.
Nigdy w życiu nie przyznałaby tego przed sobą wprost, ale bolało ją traktowanie jej oraz tajemnic, które powinna znać. Wiecznie poza zasięgiem wiadomości, bez uprawnień i faktycznej władzy. Miała siatkę znajomości i obietnic, czy nawet gróźb, które mogłaby realizować, aby dowiedzieć się czegoś, powinno to jednak wchodzić w zakres jej obowiązków... co nie wchodziło oczywiście. Zdrajca nie mógł o tym jednak wiedzieć.
— Nie byłeś nawet blisko realizacji tego planu, o twojej biednej koleżance po fachu nie wspominając — stając na boku, rzuciła tak nonszalancko, jak tylko potrafiła, słuchając kolejnej paplaniny o tym, jak bardzo nic nie znaczyła. Nieświadomie wcisnęła jeszcze bardziej pistolet w ledwo zasklepioną ranę, przyglądając się martwo dawnemu żołnierzowi. Słysząc kroki na korytarzu i słowo przekupstwo drgnęła, ale nie ruszyła się z miejsca, jeszcze mocniej napierając. Kusiło ją pociągnąć za spust... ale nie chciało jej się słuchać mamrotania oficerów, którym nadepnęłaby na dumę. Zamiast tego uśmiechnęła się zjadliwie, mrużąc lekko te wspomniane skośne oczy.
— Pusta nienawiść jest narzędziem samodestrukcji, jak zresztą widać na załączonym obrazku. Możesz mówić, ile chcesz o mojej karierze i pozycji, ale słowa prostaka, któremu wcisnęli w rękę pistolet i kazano strzelać, nie wyrządzą mi więcej krzywdy niż mucha koło ucha — unosząc lufą jego podbródek, cmoknęła. — Tak jak zresztą cała twoja organizacja. I takie małe przypomnienie, to nie ja siedzę przykuta do krzesła z postrzelonym ramieniem, a ty.
Odwracając się, pozwoliła sobie na mały grymas złości, zanim przyjmując obojętną minę, zablokowała broń, nie chowając jej jeszcze do kabury, tylko wychodząc z nią na zewnątrz.