"Pośród chaosu jest też okazja."
1500100900
MIANOLonginus Varro
DATA UR.05.01.2146
MIEJSCE UR.Omega
RASACzłowiek
PŁEĆMężczyzna
OBYWATELSTWAZiemskie
SPECJALIZACJAŻołnierz
PRZYNALEŻNOŚĆSojusz Systemów Terminusa
ZAWÓDŁowca Nagród, Zawadiaka
Brak danych |
Lokal mieszkalny B018, Dystrykt Kima, Omega |
Loginus zawsze cechował się pokaźną, byczą wręcz postawą. Spory jak na człowieka wzrost oraz konkretna waga tworzą wspólnie masywną sylwetkę, dzięki czemu - a może przez co - całkiem wyróżnia się na tle innych przedstawicieli swojego gatunku. Ramiona wyraźnie umięśnione, przywykłe do ciężkiej pracy i ćwiczeń. Kontrastują z brzuchem, który to zdaje się być lekko zaokrąglony i raczej nawykły do pochłaniania jedzenia. Wyraz twarzy Loginusa jest przede wszystkim spokojny. Nieadekwatny wręcz do miejsc, w których zwykł przebywać. Ten stoicki spokój rzadko kiedy zmącony jest przez jakieś inne, wyraźniejsze emocje. Zupełnie jakby jego pulchna - jakby nie było - facjata, wypełniona została sporą dawką botoksu, uniemożliwiając wykonywanie bardziej złożonych numer mimicznych. Tych negatywnych zwłaszcza, bowiem są udokumentowane przypadki, w których widać go, o ile nie szczerze uradowanego, to przynajmniej zadowolonego. Ubiera się w ciuch zapewniający mu przede wszystkim swobodę. Najbardziej upodobał sobie różnego typu i długości kamizele i bezrękawniki, które to posiadają szeroki kołnierz bądź stójkę. Do tego luźne spodnie cargo i wysokie wojskowe trepy, najlepiej jakby jeszcze okute były jakimś żelastwem. | Wzrost i waga: 197 cm, 135 kg Skóra/karapaks: Czarna. Oczy: Niebieskie, wszczepy cybernetyczne Włosy: Czarne, długie dredlocki Znaki szczególne: Sześć palców u lewej dłoni. |
Jak zostało już powiedziane, Loginus wykazuje się raczej stoicką postawą. Chociaż nie było tak zawsze. W młodzieńczych latach można było uznać go za typowego przedstawiciela narwanej hołoty z nieprzyjaznych dzielnic Ziemskich miast. Wtedy też cechował się agresywnym podejściem do życia i niezbyt dbał o dobro czy życie bliźniego. Te czasy ma już jednak za sobą i dziś ponad agresję wyznaje spokój, a nadmierną chaotyczność zastąpił zimnym wyrachowaniem. Nadal bywa brutalny - być może filozofia stoicyzmu nie zaszczepiła się w nim w stu procentach - ale ta brutalność z reguły wynika z konieczności niż czystej zachcianki. Zdaje się nie być zainteresowany nadmiernym zyskiem ze swojego zajęcia, czerpiąc z niego tylko tyle, ile w danej chwili potrzebuje. Dlatego też, w przeciwieństwie do większości najemników czy łowców nagród, ciężko jest jednoznacznie określić jego motywacje, którymi się kieruje. Loginus śmiało może być określany mianem człowieka prawdomównego i rzeczowego. Co w niektórych sytuacjach może i powoduje pewne komplikacje w jego zawodzie, jednocześnie jednak może sprawić, że zyska zaufanie w sytuacjach, które tego zaufania wymagają. Stara się czerpać z życia tyle, ile jest w stanie, w pełni akceptując swoje położenie czy stan konta. Jest za to całkiem wybredny jeżeli chodzi o towarzystwo, wyznając zasadę ciągłego rozwoju. Nie będzie przesiadywał z ludźmi, którzy nie stanowią dla niego żadnej wartości czy też umiejętności, których mogliby go nauczyć. A przynajmniej pokazać. Zdecydowanie nie lubi być najmądrzejszą osobą w pomieszczeniu. | Zainteresowania: ○ Filozofia starożytnych ziemskich uczonych, generałów i watażków. ○ Planszowe gry strategiczne ○ Garncarstwo Lęki: : ○ Lęk przed byciem uwięzionym w małych, zamkniętych pomieszczeniach ○ Strach przed głębokością Przyzwyczajenia/zwyczaje: ○ Słuchanie nagrań książek, mądrości oraz cytatów filozofów starożytnej Grecji, Rzymu czy Chin. Uzależnienia: ○ Słabość do słodyczy, szczególnie batonów o smaku kokosowym Znaki szczególne: ○ Czasem próbuje wciągnąć drugą osobę w dyskusję bez wyraźniego powodu, na tematy co najmniej prowokacyjne. |
[ LONGINUS ] Dobrze mamy trochę czasu, zanim się tutaj wszystko wgra. Może wywiad? [ REPRTERKA ] Wywiad? [ LONGINUS ] Czemu nie, nigdy nie udzielałem żadnego. A oglądałem kiedyś taki, gdzie człowiek siedział i opowiadał o swoim życiu. To było ciekawie. Pytali go o to kim jest, co robi, czemu się tak zachowuje, co wpłynęło na jego życia i tak dalej. [ REPRTERKA ] Chcesz taki wywiad teraz? Mam cię pytać o te rzeczy? [ LONGINUS ] Możemy spróbować, tylko zacznijmy od nowa, dobra? - CIĘCIE - [ REPRTERKA ] Może zaczniemy od tego kim jesteś i jak się nazywasz? [ LONGINUS ] Dawno temu oglądałem taki wid, też jakiś wywiad, tak myślę. No i tam starszy gość ubrany w garnitur siedział na krześle i powiedział coś w stylu: “Nazywam się Bobby i ludzie nazywali mnie gangsterem. Nie podobało mi się to. Raz pewien człowiek nazwał mnie gangsterem, więc wsadziłem mu lufę pistoletu w usta. Musiałem go wyedukować, więc mówię mu, że nie jestem gangsterem, tylko biznesmenem, a mój biznes to zbrodnia.” A ja siedzę przed ekranem i myślę sobie, że kurde koleś… [śmiech] To była najbardziej gangsterska zagrywka, o jakiej ostatnio usłyszałem. Spodobało mi się to tak bardzo, że chciałbym móc powiedzieć to samo. [ REPRTERKA ] To powiedz. [ LONGINUS ] Nie, nie. U mnie to nie zadziała w ten sam sposób. Ale gdybym już miał mu ukraść tekst, to powiedziałbym tak: Nazywam się Longinus i zabijanie ludzi za pieniądze to mój biznes. A biznes się kręci… Widzisz, nie brzmi to tak dobrze. I nie jest to też do końca prawda. Chociaż daje jakiś wydźwięk. [ REPRTERKA ] A...Aha. Dobrze. A zdarza ci się robić coś dla zabawy? Poza swoim czasem pracy, o ile w ogóle jakiś czas wolny od pracy posaidasz. [ LONGINUS ] Garncarstwo. [ REPRTERKA ] Garncarstwo... Dobra, to się wytnie. - CIĘCIE - [ REPRTERKA ] Jak wspominasz swoje dzieciństwo? [ LONGINUS ] Byłem wychowywany przez wujka. Problem w Afryce zawsze jest ten sam. Ile masz lat? Wiesz w ogóle co to jest Afryka? [ REPRTERKA ] Urodziłam się na Ziemi. [ LONGINUS ] Matka zmarła przy porodzie, bo nie stać jej było na dobrego lekarza. Ojca nigdy nie było, z tego co mówił Leshi, mój wujek. Szybko wyszło, że nie był on nazbyt pracowitym człowiekiem i gdy tylko podrosłem na tyle, by móc przynosić jakieś pieniądze, ruszyłem na ulicę. Miałem jakieś siedem lat, gdy dołączyłem do młodocianej szajki. Nie umiałem pisać ani czytać, ale z łatwością kradłem portfele i odcinałem paski od torebek nieuważnych ludzi. [ REPRTERKA ] Jak długo to trwało? [ LONGINUS ] Pierwszym przełomem był konflikt z Turianami. To było naprawdę coś, obca cywilizacja, kosmos. To wtedy właśnie zapragnąłem czegoś w życiu, wiesz? I musiałem się z tym bujać przez następne kilka lat nim nadarzyła się okazja. A okazja ta nazywała się kapitan Jackson, typ, który odszedł z Przymierza, zanim jeszcze zdążyło się konkretnie rozkręcić. Pojawił się znikąd i zrobił sobie z nas swoje małe komando. Tylko że zamiast okradać ludzi na bazarach, zajęliśmy się poważniejszymi sprawami. [ REPRTERKA ] Ex-żołnierz Przymierza przyjechał do Afryki i założył tam gang? Trochę naciągana historia. [ LONGINUS ] Nie sądzę aby faktycznie był w Przymierzu. Ale to nie ma znaczenia. Pojawił się w naszym życiu ktoś, kogo interesowaliśmy. Zajął się nami, wyszkolił tak jak umiał. A cholera, potrafił zobaczyć ukryte talenty w każdym z nas. [ REPRTERKA ] Jaki był twój? [ LONGINUS ] U mnie nie trzeba było szukać. Ja po prostu byłem duży i miałem łapsko jak imadło. Widzisz… Kapitan Jackson był przede wszystkim praktyczny. Gdy inni uczyli się na czym polega infiltracja i podstaw taktyk, ja napieprzałem w worek i wyginałem pręty. Bo moja robota polegała na przemocy. Nie potrzebowałem niczego innego. I do pewnego czasu wszystko się zgadzało w tej kwestii i było w porządku. Ale potem przestało. [ REPRTERKA ] Co takiego się wydarzyło? [ REPRTERKA ] Ostatecznie opuściłeś kapitana Jacksona. Kryje się za tym jakiś szczególny powód? [ LONGINUS ] Ignorancja jest błogosławieństwem. Przynajmniej była przez kilka lat dla kapitana. Widzisz, kiedy byliśmy młodzi i trzymał nas w niewiedzy, dzieląc się tylko tym, co było dla niego w danej chwili konieczne, mógł nas kontrolować. Problem zaczął się, gdy zaczęliśmy dorastać i zadawać pytania. Oglądaliśmy widy, słuchaliśmy wiadomości. Cholera, nawet nauczyliśmy się czytać i pisać. Byliśmy po prostu ciekawi świata. Okazało się, że jest coś więcej niż nasza Nora, kurwa. Coś więcej niż Ziemia. Cały pieprzony kosmos na wyciągnięcie ręki. Kto by tego nie chciał? [ REPRTERKA ] Kapitan Jackson? [ LONGINUS ] Tak… pieprzony dureń. Szkolił nas do walki, chciał stworzyć swój własny zbrodniczy syndykat, wiesz. Może, jakieś dwadzieścia - trzydzieści lat wcześniej by mu to wyszło. Ale już wtedy był zbył mały, aby cokolwiek zrobić. Nie, kiedy za konkurencję miał całą galaktykę. Gdy wybuchła afera z Batarianami, chcieliśmy lecieć się bić. Nie, nie bić. Myśmy chcieli się napierdalać. Pokazać im kto rządzi, rozwalić ich na miazgę i ogłosić hegemonię. Kapitan był przeciwny, ale on był sam, a nas było już wtedy ze dwudziestu, o ile dobrze pamiętam. Dwudziestu naćpanych i wypełnionych testosteronem, agresją i chuj wie czym jeszcze młodocianych zabijaków zagrzebanych gdzieś w dupie Ziemi, chcących robić rozróbę gdzieś w kosmosie. Nie miał szans. [ REPRTERKA ] O… Och.. czyli wy go…? [ LONGINUS ] Nie rób z nas takich psycholi. Nie zabiliśmy go. Bądź co bądź był dla nas niczym ojciec. Ojczym może bardziej. Wychował nas, chujowo bo chujowo, ale nas wychował. Jedyna osoba, która kiedykolwiek się nami zainteresowała. Oczywiście stawiał nam opór, więc paru chłopaków trochę go poturbowało. Ale tylko po to, aby nie stawał nam na drodze. Bo myśmy chcieli lecieć w kosmos. I napierdalać kosmitów. Wtedy jeszcze nie rozumiałem większości tego, czego słuchałem w tych nagraniach. Wybierałem z mądrych słów Seneki czy Sun Tzu to, co mi się podobało i naciągałem do własnych ideologii, tworząc pokrętną wizję świata. Ale czułem się dobrze, niepokonany. [ REPRTERKA ] Więc walczyliście z Batarianami? [ LONGINUS ] Ta… walczyliśmy. Byliśmy zgrają patologicznych obszczymurów, którym ledwo udało się ogarnąć jakiś sprzęt i opłacić prom, by dolecieć na pierwszą lepszą kolonię. Nie mieliśmy planu, wyposażenia i po raz pierwszy opuszczaliśmy orbitę. Zajęło nam parę miesięcy, by się zorganizować na tyle, by w ogóle myśleć o sobie jak o grupie kosmicznych najemników amatorów. Część z nas się wykruszyła. Jakimś cudem udało im się załapać do Przymierza i wrócili na Ziemię, by przejść szkolenia i ruszyć w kosmos jako faktyczni żołnierze. Podobno było też paru, którzy zahaczyli się o statek piracki i dołączyli do załogi. Ale ja w to nie wierzę. Tak czy inaczej, zostało nas może z dziesięciu. Najwierniejsi. Najlepsi. Niepokonani. No i w końcu ruszyliśmy. Bić Batarian, wdeptać w ziemię i wbić naszą flagę w ich dupska. Sun Tzu powiedział kiedyś “Jeżeli znasz swojego wroga i znasz siebie, nie musisz obawiać się wyniku setek bitew”. Myśmy wtedy nie wiedzieli nic. [ REPRTERKA ] Nie poszło po waszej myśli? [ LONGINUS ] Paniusiu… [śmiech] Nawet nie wiesz jak bardzo. Po wielu, a gdy mówię wielu mam na myśli naprawdę wielu tropach, w końcu udało nam się trafić na niewielki zwiad Batarian, na jakieś nieznaczącej skale. Nawet nie wiem, czy była tam jakaś kolonia, czy zwykła placówka badawcza. Wiem tylko, że było ich kilku. A puścili nam taki łomot, że żaden z nas nigdy wcześniej czegoś takiego nie przeżył. To, że udało nam się stamtąd uciec było zasługą pilota, którego mój druh, Derek zdołał namówić albo przekupić, by leciał z nami i był wsparciem. Po tej naszej krucjacie przy życiu zostało nas pięciu. Ale wkrótce zostaliśmy tylko we dwoje, Derek i ja. Reszta, być może słusznie z resztą, stwierdziła, że był to jednak chujowy pomysł i wracają do domu [śmiech]. [ REPRTERKA ] Porozmawiajmy o twoim byłym partnerze, Dereku. [ LONGINUS ] Co z nim? [ REPRTERKA ] Jeżeli dobrze rozumiem to twoja cybernetyka oczu jest jego sprawką? [ LONGINUS ] O tak [śmiech], sukinsyn dobrze to sobie wymyślił. To było już jakiś czas po naszym rozłamie. Na początku brałem to za objaw rywalizacji u konkurencji. Widzisz, problem z nami polegał na tym, że oboje znaliśmy się za dobrze. Wiedzieliśmy jak działamy, więc gdy jeden wyczaił drugiego na jakimś zleceniu, mogliśmy całkiem sprawnie określić co ten drugi będzie robił. I tak właśnie mnie dorwał. Po wykonaniu zadania, podstawił mi pułapkę dokładnie tam, gdzie się udałem. A pułapka była wiele wyszukana, bowiem w postaci gromady vorchów. Szczerze przyznam, że wolałbym już mieć kroganina [śmiech]. Te skurwiele są potężne, ale przynajmniej przewidywalne. vorche z kolei to agresywny i złośliwy chaos. Obskoczyły mnie zanim zdążyłem się odezwać. Szybkie, małe chujki. [ REPRTERKA ] Napuścił na ciebie grupę vorchy? [ LONGINUS ] Musiał je przedtem głodować, bo rzuciły się na mnie od razu. Wgryzły się we mnie jak w pieczeń. No i jeden wydłubał mi oczy, to było wyjątkowo nieprzyjemne doświadzcenie. [ REPRTERKA ] O kurwa… [ LONGINUS ] Tak, miałbym przesrane, gdyby nie pewien szkopuł. Otóż Derek nie wziął pod uwagę faktu, że wtedy już współpracowałem z Norem Dexem, Wolnym Strzelcem Galaktyki, jak to lubi się określać, może go kojarzysz. Więc udało mi się puścić mu umówiony wcześniej sygnał, gdyby coś było nie tak, a potem już odpłynąłem i liczyłem, że jakoś to będzie. Obudziłem się pokryty rurkami, wenflonami i innymi duperelami, w klinice na Omedze. Pamiętam to jakby to było wczoraj. Rozglądam się po pomieszczeniu i widzę kaprawą gębę Dexa, który uśmiecha się i wita mnie słowami: “Wisisz mi osiemdziesiąt tysięcy kredytów, ciulu.” [ REPRTERKA ] Przynajmniej przeżyłeś. Zastanawia mnie jednak co takiego zrobiłeś temu Derekowi, że zdecydował się cię zabić w tak brutalny sposób, jakby nie było. [ LONGINUS ] Znajdzie się jedna rzecz, czy dwie. [ REPRTERKA ] Myślę, że powoli zbliżamy się do końca naszej rozmowy. [ LONGINUS ] Tak? [zerka na datapad] Faktycznie przesył zaraz dobiegnie końca. [ REPRTERKA ] Co teraz się z nami stanie? [ LONGINUS ] A co ma się stać? Dzięki waszej sieci to, co mamy do przekazania pójdzie w eter. I tyle. Będziecie mogli wrócić do waszej codzienności. No, chyba, że postanowicie zdjąć nasz manifest zaraz po tym, jak stąd znikniemy. To wtedy pojawi się tu ktoś inny i będzie was uświadamiał w tym, jak zły to był pomysł. [ REPRTERKA ] I.. i tyle? Żadnych bomb? Żadnego mordowania? Nie obawiasz się konsekwencji? [ LONGINUS ] Mówisz tak, jakbyśmy byli jakimiś terrorystami. I o jakie konsekwencje ci chodzi? [ REPRTERKA ] No przecież… wcześniej wspomniałeś, że wysadziłeś w powietrze kilka innych magazynów i fabryk na granicy Systemów. I powiedziałeś, że jeżeli trzeba będzie to wysadzisz następne. Nie obawiasz się tego, że ktoś się o tym dowie, że to ty? [ LONGINUS ] No właśnie się dowiedziałaś, i co? [ REPRTERKA ] A..Ale… [ LONGINUS ] Posłuchaj. To co ja zrobiłem to jest pistolet na wodę przy tym co wyczyniał i wyczynia nadal Maelstrom. Przy nich wychodzę na całkiem w porządku gościa. Więc nie zaprzątaj sobie tym swojej ślicznej główki, co? Rób po prostu to, co do ciebie należy i już. A po wszystkim może pomyśl o zmianie roboty? Poleć gdzieś, gdzie nie byłaś? Zrób coś, co ma znaczenie? W końcu, jak powiedział Marek Aureliusz: “Nasze czyny za życia, rozbrzmiewają echem w wieczności.” - KONIEC NAGRANIA - |
Standardowy generator tarcz ◄ Omni-klucz "Primo" ◄ 20 tysięcy kredytów ◄ Odtwarzacz audio z bezprzewodowymi słuchawkami ◄ |