Wyświetl wiadomość pozafabularną
Bardzo szybko drużyny podzieliły się – dwójka dzielnych kompanów, która przybyła im oczywiście docelowo na ratunek, postanowiła ruszyć w swoje strony, z całkiem innymi kompanami... jednymi bardziej tolerowanymi, drugimi znacznie mniej. Oczywiście Paeti na wieści o dzieleniu się obowiązkami zareagowała cichym westchnieniem ulgi – prawdopodobnie dlatego, że nie musiała użerać się w przeciwieństwie do Strikera z nieprzewidywalną Jutą i jej pomysłami, które ona najprawdopodobniej wiedziała, jak bardzo potrafią być niecodzienne. Z drugiej strony świeżo mianowana liderka po krótkim akcie niezadowolenia z faktu, że ambasador nie ruszy z nią na pewną śmierć, rozpogodziła się i weszła w swoisty trans, śpiewając coś pod nosem, gdy zaciągała nieświadomych jeszcze chwilę temu
ochotników do niezwykle ważnych misji.
Kallus w miarę szybko załatwił Charlesowi mapę obiektu, natomiast górnik, z którym się komunikował, tuż przed wyjściem dogonił go, by stwierdzić, że są w trakcie nakreślania na szybko map, więc powinny być gotowe, jak mężczyzna wróci z wyprawy. W tym czasie dozbrojeni członkowie SST pojawili się przy ciężarówce, nerwowo się rozglądając na boki. Na pace siedziała jedna asari i turianin – oboje uzbrojeni po zęby. Razem z Jutą i Charlesem załadowali się, siadając pod ścianami, podczas gdy jedna z dziewczyn usiadła za kierownicą, a druga na miejscu pasażera. Pojazd po chwili zatrząsł się, a muzyka uruchomiona wcześniej przez Strikera zaczęła grać w kabinie, lekko przebijając się do paki.
Podróż w stronę portu była całkiem bezpieczna. Znając już drogę, obie asari mogły śmiało lawirować między ciasnymi ulicami i wyjechać na obwodnicę, z której szybko przedostały się w stronę portu. Na razie na horyzoncie nie było widać żadnego ze statków, co mogło być jednocześnie dobrą i złą wiadomością; z jednej strony możliwe, że statek Ishy został nieszczęśliwie zestrzelony, ale równie dobrze Sozika mogła się przyczaić i próbować kontaktować. Łączność na razie milczała, aż cała drużyna dojechała do zjazdu, który wskazała Paeti – zatrzymała się tam, a po otworzeniu paki wysiadła i stając naprzeciwko pasażerów, wskazała na drogę. —
Tamtędy dotrzecie do systemów obronnych. Zatrzymałam się przy parkingu, jak się wam uda, to może nawet nie będziecie musieli zasuwać na nogach — wskazała przy tym podbródkiem na budynek stojący kilkaset metrów w głąb miasta, wokół którego stało kilka pojazdów. Na zewnątrz oprócz Charlesa i Juty wyszedł również turianin, który wcześniej zdążył się przedstawić jako Cosso, mrucząc coś o tym, że powinien sobie poradzić z tym. Asari, która jak się okazało, nazywała się Via, została na miejscu, kiwając tylko autostopowiczom na pożegnanie. Po chwili ciężarówka ruszyła w stronę portu, a oddział Beta potuptał na parking.
[h3]Oddział Beta[/h3]
Cosso jak się okazało, gdy dotarli na miejsce, był niezły we włamywanie się. Podczas gdy Juta nadal mrucząc i rozglądając się na boki, dreptała wokół, jej podwładny zdołał znaleźć jakiś samochód, do którego w miarę szybko się zabrał, otwierając drzwi i siadając na miejscu kierowcy, gdzie hackując systemy, zdołał odpalić pojazd. Pięć minut później i zapewne kilka wypalonych papierosów drużyna była gotowa do odjazdu i oddając stery Strikerowi, Juta załadowała się na przód, a Cosso na tył.
Droga, już pusta, dla miłośnika kierownicy, jakim był Charlie, była dobrą okazją do rozluźnienia się, zanim dotrą na miejsce. Puszczając coś z głośników, mijali kolejne jałowe wzgórza i przyciemnione przez rzadką atmosferę niebo. Po jakimś czasie na horyzoncie zaczął pojawiać się kompleks budynków, który zbliżając się, rozrósł się do piętrowego kloca z dobudowanym systemem obrony
planetarnej. Przystając w bezpiecznej odległości, Striker łatwo mógł ujrzeć słabo zarysowany pojazd, który nie przypominał niczego ogólnie dostępnego. Wychodząc na zewnątrz i ostrożnie się zbliżając, zobaczył, że jest musi to być jakiś środek transportu najeźdźców, wystarczająco kompaktowy mini-prom, by przemieścić po planecie kilku załogantów. Na zewnątrz nikogo nie było. Plany, które przesłał mu ambasador, były byle jak nakreślone, ale wynikało z nich, że na piętrze znajduje się główne centrum obrony, które albo będą musieli naprawić, albo przeprogramować... zależnie, co SST i Zbieracze tutaj narobili.
—
Nie byłem tu jeszcze, ale nie wydaje mi się, żeby to było zbyt skomplikowane — odezwał się Cosso, stając obok i nerwowo rozglądając się po okolicy. Za bramą było cicho, ale nagle Juta drgnęła, przed chwilą gapiąc się gdzieś na okna.
—
ZAMKNIJ... zamknij mordę Cosso, bo ktoś łazi w środku — warcząc i samej na sekundę się wydzierając, Juta wyciągnęła strzelbę z zaczepu, odbezpieczając. Odwróciła twarz do Strikera, a przez jej wizjer mężczyzna ujrzał dosyć niezdrowe podekscytowanie. —
Lecimy z kurwami, nie? Na pełnej pecie, totalny rozpierdol, skrzydła na ścianie.
[h3]Oddział Alfa[/h3]
W tym czasie Isha i Paeti z kopyta ruszyły w stronę portu. Siedząca wcześniej lekko na szpilkach i milcząca asari wyraźnie się rozluźniła, gdy wypuściła na zewnątrz Jutę. Gapiła się jeszcze chwilę, jak ona i Striker wraz z trzecim turianinem idą na parking, po czym westchnęła. —
Ojeju. Niech ta szmata zdechnie tam. Myślisz, że dasz radę skontaktować się z twoim kumplem, żeby jej przypadkiem strzelił w łeb? Przynajmniej byłoby po problemie — niemal szczebiotając, osunęła się na fotelu i podgłośniła muzykę, nucąc do niej i obserwując migający, monotonny krajobraz.
Do portu dziewczyny dotarły prędko. Wysiadając, Isha natychmiast zauważyła, że brakuje jednej ciężarówki. Jeśli zaglądnęła do magazynu, to zniknęły również ciała zamordowanych Zbieraczy oraz kilka składowanych skrzynek. Jeśli zaś podzieliła się tą wiadomością z resztą, Via i Paeti natychmiast z broniami na wierzchu zrobiły patrol, ale nigdzie już nie było widać wrogów, nawet na horyzoncie. Wiedziona zaś ukłutym serduszkiem bądź ciągle niezaspkojoną ciekawością D'veve ponownie znalazła się w pokoju ochrony, raz jeszcze próbujac swoich sił w hackowaniu kamer. I tym razem, wiedząc trochę, czego się spodziewać, całkiem spsrawnie i prędko znalazła obejście zabezpieczeń, logując się do systemów.
Już po chwili, mając za plecami Paeti i w przejściu Vię, Isha zaczęła przeglądać logi magazynu. W ujęciach widziała na początku turian i jakiegoś jednego człowieka, którzy w pocie czoła jeździli wózkami widłowymi i rozpakowywali dostawę ciężkich skrzyń. Przewijając do przodu, widziała migające światła i nagłe poruszenie wśród pracowników, którzy najpierw zdezorientowani patrzyli na siebie, zanim porzucali swoje prace. Część zdążyła wybiec, a część kryła się między półkami. Niedługo po tym cała chmara Zbieraczy wpadła do magazynu z karabinami w dłoniach, strzelając do wszystkiego, co się rusza. Za nimi niewielka chmura małych insektów rozpierzchła się, znajdując szybko człowieka i go paraliżując. Gdy zaś wymordowano już każdego, wszystkie ciała zostały zabrane poza krąg kamer; pozostała garstka Zbieraczy zaczęła się za to krzątać po budynku. Kolejne godziny były za to migotaniem pustej przestrzeni i insektoidów, które zabierały kolejne, wypełnione towarem skrzynie, ładowały nieporadnie na paki i odjeżdżały.
To, co przykuło jeszcze jej uwagę, to kamery wypadające na przód portu. Tam na krótką chwilę mignął jej znajomy statek – Conestoga, który dawno po tym, jak zniknęli stamtąd Zbieracze, na chwilę wylądował. Ekipa zwiadowcza pokręciła się chwilę, zanim wróciła na pokład i odleciała. Innym, nieco dalszym w czasie wydarzeniem było samo lądowanie – ten słynny statek-matka wielkością przewyższający wszystkie krążowniki Republiki Asari wylądował w porcie, wypuszczając z siebie całe zastępy Zbieraczy. Stając tam chwilę, kilku sparaliżowanych ludzi zostało zaciągniętych do środka, zanim jednostka opuściła kadr kamer.
—
Im dłużej tu będziemy stać, tym większa szansa, że coś się zepsuje. Musimy się streszczać — mówiąc to, Via wskazała na drzwi. I jeśli Isha nie była przykuta do komputera, razem z dziewczynami ruszyły do ciężarówek, biorąc łącznie po jednej na głowę. Ruszając w drogę powrotną, widziała przy tym, że jej towarzyszki z SST wydają się mieć mimo wszystko polepszone humory – wstępnie wszystko miało układać się dobrze. I tak było podejrzanie aż do samego domu kultury, gdzie nie przywitały ich żadne nieprzyjemne niespodzianki.
—
Dziwne, nie? Cisza — mruknęła na krótkiej łączności Paeti, gdy próbowała niezgrabnie tyłem parkować, by ułatwić dostęp do załadunku. —
To co, ładujemy wszystkich jak leci, czy masz jakiś głębszy plan, Isha?