26 sty 2023, o 04:08
- Fakt, może próbować. Na jej korzyść działa jednak to, że chciała oferować nam dane przed całym tym fiaskiem - odpowiedziała Thescii w sposób dosyć krótki. Sama nie była jakimś gigantycznym zwolennikiem ufania nieznajomym, lecz była wśród samych takich, a Nala zdawała się być im względnie przychylna. Przynajmniej na tyle, na ile ktoś w jej położeniu może być. Albo więc faktycznie chciała ich wykiwać, albo była najlepszym sortem sojusznika, na jakiego mogli liczyć. Zresztą, nawet jeśli chciała ich oszukać, to nie mieli dużo do stracenia. Samo podążanie po torze wytyczonym przez oszusta mogłoby być opłacalne dla Emilii, której celem było odkrycie jak najwięcej.
- Nie. Jego imię to było Daro. Chyba, że to pseudonim - odpowiedziała jej krótko, ozięble i prosto. Niestety, nie mieli na tyle szczęścia w nieszczęściu. - A "szefem" mogła go nazywać dlatego, że nie chciała zdradzać, dla kogo dokładnie pracuje. Nic dziwnego. Ewentualnie jest terrorystką, co w sumie też nie zmienia za dużo - zmieniało. Jeśli jacyś Quarianie byliby terrorystami, to musiałaby to zgłosić. Sama ta myśl sprawiła, że brew delikatnie drgnęła jej pod hełmem, gdy zaczęła zastanawiać się nad taką opcją. Ostatecznie uznała, jak zawsze, że dowie się w swoim czasie.
Była gotowa, by na tym skończyć swój dialog z Thescią. Dobrze wymieniało się z nią spostrzeżeniami, bo nie rozpychała się jakoś bardzo w konwersacji i była całkiem bystra. Pomyślała, że gdyby nie była najemnikiem, to mogłyby ze sobą współpracować częściej. Derius miał jednak nad nią te parędziesiąt procent przewagi. Jej pewnym plusem było jednak to, że nie było tu żadnej "różnicy rangi", ani sporów o władzę. Z Kryikiem dochodził ten element, że przez większy czas był jej szefem, co wpływało na ich dynamikę...dosyć różnie.
Gdy doszło do ich zjednoczenia z resztą drużyny, oczywiście nie obyło się bez dodatkowych pytań czy wtrąceń do konwersacji. Część z nich była rozsądna, a część nie, jak to już bywało w zwyczaju takich składów. Pozwoliła Nali wcześniej się wypowiedzieć, lecz zamierzała dorzucić swoje trzy grosze, jako lokalna...hm, ambasador interesów tej specyficznej Quarianki. Thescia równie dobrze mogła czynić ten honor, ale Östberg wiedziała już, że ta mówi raczej mniej, niż więcej. Poza tym, jedna z wypowiedzi ostro ją wkurwiła, ale o tym za chwilę.
- Hmmm - mruknęła, gdy Longinus zadał swoje pytanie - Była zainteresowana daniem nam wszystkich potrzebnych informacji do naszego zlecenia. Zrobiłaby to za darmo, gdyby nie to, że nam to przerwaliście. Dodatkowo, NIE poinformowała swoich szefów o naszej obecności, choć mogła. Jeśli to nie jest powód, by iść na współpracę, to nie wiem na co liczymy. A jeśli chodzi o to, czego od niego chce, to chyba się przyjaźnią, lub po prostu chciałaby, by przeżył, bo "nie powinno go tu być". - choć słowami brzmiała jak największa stronniczka tej idei, tak w prawdzie po prostu korzystała z tego, co zostało jej zaoferowane. Gdyby spotkała wpierw tego Nero, to pewnie weszłaby w konszachty i z nim. Nie miała tu personalnej stawki, mogła zrobić cokolwiek - Chyba, że już macie informacje, po które przyszliśmy? Bezpośrednio te informacje, a nie domysły - zapytała nieironicznie i w pełni szczerze. Jeżeli było coś, o czym nie wiedziała, to równie dobrze mogliby już się stąd ewakuować. Chyba jednak nie mieli takiego szczęścia, dlatego też jej opcja wydawała się być taka sensowna. Jeśli chodziło o samego Nero, najwidoczniej wplątał się w coś, w co nie powinien, i Nala chciała go uchronić, lub ukarać za to własnoręcznie.
Tak jak normalnie pozostawała dosyć chłodna i spokojna, a przynajmniej z tego ją w większości znali, tak coś w zdaniach wypowiedzianych przez Lunę wzbudziło w niej pewną frustrację. Sama nie wiedziała, co to dokładnie było. Albo chodziło o tak nieoptymalne postępowanie, albo o dobór słów, albo, co było najbardziej prawdopodobne, o to, że postanowiła wznieść się swoim ego i ignorować to, co byłoby sensowne, w imię...sama nie wiedziała czego. Nie miała pełnego obrazu, bo nie wiedziała co dokładnie Nero im zrobił (poza tym, że wystrzelił, co nie było w jej percepcji wielką zbrodnią). Wydała z siebie pojedyncze, sfrustrowane cmoknięcie, po czym wystąpiła dwa kroki do przodu, przechodząc do czegoś, co w świecie męskich mężczyzn byłoby napinaniem klat.
- Nie, nikt nie będzie nikomu wyrywał kręgosłupów, dziewczynko. Nie mamy do tego żadnego powodu, więc się opanuj. Choćby z tego co nam powiedziałaś, jest bardzo użyteczny, żywy i nienaruszony, fizycznie i psychicznie - klasyczna technika psychologiczna. Tortury czy wyciąganie informacji pod presja rzadko działały. Dobry glina, lub jeszcze lepiej, podstępny glina działał skuteczniej. Wiedziała to ona, jak i każdy, kto kiedyś rzeczywiście musiał przesłuchać istotny cel. - Mam nadzieję, że wszyscy rozumiemy się na tym polu. Chyba, że ktoś ma inny pomysł? Lepszy? - uniosła brew w górę, a na koniec nawet delikatnie podwyższyła ton, jakby chcąc podkreślić, że to, co oferuje, jest najlepszą drogą, i po prostu nie ma po co postępować inaczej. Nie próbowała nawet jakoś bardzo nikogo zastraszyć (nie uważała ich bowiem za skończonych idiotów, a za [niestety] członków drużyny). Jedyne, co robiła, to mocno ustanawiała sytuację. Przyjęła troszeczkę mocniejszy ton dopiero, gdy została rozsierdzona czymś, co uznała za czysty idiotyzm. Mimo to, nie miała zamiarów się bić, czy ostrzej wykłócać. Walczenie ze swoimi ludźmi byłoby największą z ostateczności.
Logika, rezon, chłód, i wyrachowanie. Jednak Jenny była dokładnie taka sama. Udawanie najemnika było tylko śmieszną skórką. Wypadła z wprawy, jeśli chodziło o klasyczne dla S'ek wchodzenie w role.