Wyświetl wiadomość pozafabularną
[h3]Longinus, Mila, Luna[/h3]
Po podjęciu przez nich decyzji o rozdzieleniu się, główny, trzyosobowy trzon ich zespołu ruszył na wprost. Kierując się wskazówkami przekazanymi im przez Thescię, jak i dość łopatologicznym rozkładem pomieszczeń na pokładzie, widocznym na mapie nakreślonej im przez Sheelę, szybko pojęli, że na ich drodze nie miało być szczególnych komplikacji. Okręt był w końcu przystosowany do warunków mieszkalnych - nie przypominał surowej, ułożonej zgodnie z wojskowym kodeksem struktury, ani też chaotycznych wnętrz pirackich łajb. Choć na ścianach często brakowało oznaczeń, rozkład wydawał się dość naturalny.
Jedynym problemem miało być pozostanie niewykrytym.
Ich okute pancerzem buty stukały lekko w metalową podłogę, niosąc się echem po przeraźliwie cichym wnętrzu Innari. Pomieszczenia sanitarne i stacja medyczna znajdowały się po drugiej stronie statku, zmuszając ich do ryzykownej i długiej drogi na otwartej przestrzeni. Nie dysponowali kamuflażem taktycznym jak Jennifer, pozwalającym im na przemykanie swobodnie bez obaw o dostrzeżenie. Jednak mimo tego, gdy zatrzymali się przy pierwszym ze skrzyżowań, łypiąc w inne odnogi zza rogu, nie dostrzegli niczego.
Innari było puste. Jak skorupa, niegdyś tętniąca zamieszkiwanym przez nią życiem. Nie pozostało po mieszkańcach nic, co mogłoby pomóc im rozwikłać zagadkę o ich położeniu - nie było zabawek rozrzuconych po ziemi czy skrzynek z narzędziami porzuconych przez pracujących przy okręcie mechaników. Ściany były gładkie, czyste, tak samo jak metalowe podłogi. Niekiedy wiek fregaty przemawiał do nich w wizualny sposób, ukazując zespawane ze sobą płyty różnego pochodzenia, ale gdyby nie powietrze dalekie do sterylnego i brud, który dostrzegali w niektórych miejscach, statek nie odbiegałby za bardzo od przeciętnych, quariańskich wnętrz. Rodacy Sheeli słynęli ze swojej zaradności i dbali o statki, które nazywali swym domem. Innari może i było nieco zaniedbane, ale prawdopodobnie nadal było czystsze niż jakiekolwiek statki Przymierza, jakie oglądali odwiedzający w swoim życiu - a już z pewnością czystsze niż łajby Terminusa.
Inne odnogi prowadziły gabinetów administracyjnych, pomieszczeń sanitarnych i składzików. Po niespełna dziesięciu minutach drogi, odnaleźli świecący, neonowy znak stacji medycznej, wystający jako jedyny z gładkiej ściany, do której był zamocowany. Szpital zajmował duże pomieszczenie na rogu kolejnego skrzyżowania, w którym korytarz, którym podążali, rozdzielał się na dwie odnogi. Gdy zbliżali się powoli do wyjścia, z oddali zauważyli w zielonym blasku lampy smar, którym obklejona była podłoga. Dopiero po pokonaniu większości dystansu, jaki dzielił ich od wejścia do szpitalu, dostrzegli zakłamaną przez neon, doskonale sobie znaną, brunatną barwę.
Krew oblepiała zablokowany, czerwony panel drzwi prowadzących do wnętrza szpitala. Obficie skąpała podłogę, tworząc na niej ślady, które prowadziły do jednej z odnóg korytarza. Ślady były zaschnięte, ale nie wyglądały na stare. Wodząc za nimi spojrzeniem, dostrzegli blizny wyryte w ścianach wokół skrzyżowania - wypalone draśnięcia, w których okolicy znaleźli leżące na ziemi kule. Szybko dotarli do wniosku, że napotkali miejsce walki.
Gdy Longinus jako pierwszy ruszył w stronę zablokowanych drzwi, rozglądając się wokół, pozostałe kobiety dostrzegły obok wyraźnie odbity ślad buta. Zwrócony był w stronę odnogi korytarza, sugerując, że albo krwawiąca osoba, albo ktoś za nią podążający, wyszła ze szpitala i ruszyła korytarzem dalej, a nie na odwrót.
Z początku nie dostrzegli, jak sygnał między ich omni-kluczami robi się słabszy. Dopiero napotykając jakiś rozwój sytuacji, sięgając do komunikatora, dostrzegli, że ich urządzenia wypełniał szum. Zakłócanie musiało działać lokalnie, uniemożliwiając im normalną komunikację. Uzyskanie sygnału było trudne, ale nie niemożliwe - to utrzymanie go okazało się wyzwaniem. Gdy nawiązali kontakt, mieli zaledwie dwie sekundy na wypowiedzenie komunikatu do drugiego zespołu. Musieli więc dobierać swoje słowa mądrze.
[h3]Jenny from the block, Thescia[/h3]
Podczas gdy ich towarzysze ruszyli na wprost, pozostałe kobiety uformowały własny, dwuosobowy oddział. Mając przewodniczkę w zespole, Jenny mogła ruszyć pierwsza, skryta pod falującą lekko powierzchnią kamuflażu. Ich odnoga, prowadząca w prawo, skończyła się dość szybko - śluza, którą weszli na pokład, umieszczona była blisko dziobu Innari. Praktycznie cały czas poruszały się korytarzem idącym wzdłuż wewnętrznej warstwy pancerza fregaty.
Korytarz był szeroki i nie niósł ze sobą wielu niespodzianek. Ewidentnie był jedną z głównych dróg przemieszczania się w górę i w dół pokładu, którą swobodnie mogli poruszać się mieszkańcy w grupach. Tutaj, daleko od trzewi statku, sporadycznie dostrzegały wojskowe pozostałości po karierze w Flocie Patrolowej Innari. Statek bardziej przypominał te, do których przywykły i które miały okazję kiedyś odwiedzać. Minęły nawet jeden z szybów mechanicznych, prowadzących w dół, w stronę maszynowni, zamknięty i zablokowany - dla statków wojennych w aktywnej służbie tego typu przejścia były witalne, umożliwiając technikom szybkie przemieszczanie się w miejsca, w których byli potrzebni. Tutaj część z nich była zablokowana, by nikt nieopatrznie do nich nie wpadł, nie zgubił się, lub wścibskie dzieciaki i ich pies nie pałętały się w miejscach niedozwolonych.
W ich drodze towarzyszyła im wyłącznie przeraźliwa cisza.
Innari było puste. Jak skorupa, niegdyś tętniąca zamieszkiwanym przez nią życiem. Nie pozostało po mieszkańcach nic, co mogłoby pomóc im rozwikłać zagadkę o ich położeniu - nie było zabawek rozrzuconych po ziemi czy skrzynek z narzędziami porzuconych przez pracujących przy okręcie mechaników. Ściany były gładkie, czyste, tak samo jak metalowe podłogi. Niekiedy wiek fregaty przemawiał do nich w wizualny sposób, ukazując zespawane ze sobą płyty różnego pochodzenia, ale gdyby nie powietrze dalekie do sterylnego i brud, który dostrzegali w niektórych miejscach, statek nie odbiegałby za bardzo od przeciętnych, quariańskich wnętrz. Rodacy Sheeli słynęli ze swojej zaradności i dbali o statki, które nazywali swym domem. Innari może i było nieco zaniedbane, ale prawdopodobnie nadal było czystsze niż jakiekolwiek statki Przymierza, jakie oglądali odwiedzający w swoim życiu - a już z pewnością czystsze niż łajby Terminusa.
Gdy mijali rozwidlenia, Jennie wyglądała do różnych odnóg, upewniając się, że pozostaną niezauważone. Szybko okazało się, że wokół nie było ani jednego ducha, który mógłby zdemaskować niespodziewanych gości.
Do czasu.
Gdy dotarły do ostatniego rozwidlenia, niedaleko drzwi prowadzących do centrum komunikacji, Jennie z początku dostrzegła trzy skrzynie stojące w korytarzu przed wejściem. Dopiero podchodząc bliżej dostrzegła, że skrzynie były nieco nieforemne, jak trzy kupki złomu, o których ktoś zapomniał wychodząc. Za nimi, panel centrum komunikacyjnego błyszczał czerwienią, zablokowany. Dopiero gdy z Thescią znalazły się na samym rogu, dostrzegły, że kawałki złomu były morzem mechanicznych kończyn, spośród których spoglądały ku nim ciemne, wygaszone oczy. Złożone mechy typu LOKI czekały, nasłuchując, strzegąc wejścia do pomieszczenia, do którego mogły się dostać.
Walka z nimi była jedną z opcji. Turianka przejrzała mapy im dostępne, dostrzegając, że centrum komunikacji miało dwa wyjścia. Drugie, umieszczone na przeciwległej stronie, wychodziło z pomieszczenia technicznego, które nie było dobrze oznakowane na mapce Sheeli, która najwyraźniej nie miała nigdy dostępu do tego rejonu statku. Thescia jednak nie potrzebowała szczegółów, by wydedukować alternatywę - obok nich znajdowała się kolejna śluza awaryjna. Patrząc po schematach statku, turianka szybko zauważyła, że śluzy awaryjne, łącznie z tą, którą weszli do środka, rozmieszczone były w pewnym wzorze po pokładzie statku. Według tego wzoru, analogiczna śluza musiała wypadać w korytarzu między centrum komunikacji a kokpitem. Mogły wyminąć mechy - decydując się na kosmiczny spacer. Przez zabrudzony wizjer, który w międzyczasie odkurzyła rękawicą Jenny, dostrzegły jakąś konstrukcję wyrastającą z pancerza, wykorzystywaną w remoncie, która mogła ułatwić im drogę.
Z początku nie dostrzegli, jak sygnał między ich omni-kluczami robi się słabszy. Dopiero napotykając jakiś rozwój sytuacji, sięgając do komunikatora, dostrzegli, że ich urządzenia wypełniał szum. Zakłócanie musiało działać lokalnie, uniemożliwiając im normalną komunikację. Uzyskanie sygnału było trudne, ale nie niemożliwe - to utrzymanie go okazało się wyzwaniem. Gdy nawiązali kontakt, mieli zaledwie dwie sekundy na wypowiedzenie komunikatu do drugiego zespołu. Musieli więc dobierać swoje słowa mądrze.
Wyświetl uwagę Mistrza GryW komunikacji między zespołami występują zakłócenia. Możecie przesłać maksymalnie 3 słowa do drugiego zespołu. Słowa możecie uzgodnić między sobą, lub kto pierwszy ten lepszy - kto pierwszy w poście dorwie się do komunikatora i wykorzysta wolne pasmo, tego wiadomość przeleci.
Kody do ukrycia postów:
Longinus, Mila, Luna
Dżeni, Thescia
Dedlajn: Nie ma mnie 18-20.11. Jeśli wyrobicie się do 17.11, dem pościk. W innym razie dedlajn to 20.11, eod