Wyświetl wiadomość pozafabularną
Cisza, która zapadła w promie była głęboka i nieprzenikniona. Pochłaniała odgłosy zapinanych zaczepów i poprawianego sprzętu, a nawet oddech przygotowujących się żołnierzy. Napięcie było niemal namacalne - otaczało ich grubą osłoną, niczym biotyczne pole, którego obecności nie sposób było nie zauważyć.
Krwiste światło czerwonego słońca wypełniło powoli wszystkie okna pojazdu, wskazując Fel, że stacja musiała znajdować się blisko gwiazdy. W pomarańczowo-czerwonym blasku, twarze znajdujących się w środku ludzi przypominały istoty z innego świata, skąpane w kosmicznych promieniach. Daharis zmienił się, gdy prom zbliżał się do stacji. Była to zmiana subtelna, ale tak doskonale dla niej widoczna - jakakolwiek lekkość, która wcześniej znajdowała się w jego postawie, w ruchach, w Lavoisier czy na cmentarzysku statków, lekkość, która wydawała się dla niego naturalna, zniknęła bezpowrotnie. Przemienił się w tego samego, obcego wojownika, który wyciągnął ją z gruzowiska na Ilos, niechętny do dyskusji, skupiony na wykonaniu swojego zadania. Jak maszyna, która przestawiła się z jednego trybu w drugi.
Jakby jedynie odzierając się z własnego człowieczeństwa mógł przetrwać w miejscu takim, jak to.
Światło Dholen zastąpił cień stacji. Czarny moloch pogrążył prom w półmroku, nim systemy wykryły zmianę ośw
ietlenia i dostosowały jasność w środku. Większość członków oddziału miała już na głowie hełmy. Szykowali się do wyjścia, stając przy śluzie. Echo zerkała uparcie na omni-klucz, śledząc na nim coś, co wyglądało na skan świata po drugiej stronie metalowego przejścia.
Cassian zatrzymał się na chwilę przy Fel, choć złapała go w połowie ruchu założenia hełmu na głowę. Na dźwięk jej słów przez jego spojrzenie przemknął cień jakiejś emocji, zbyt ulotnej w tym wysysającym wszelkie dobro miejscu by zdołała ją zidentyfikować.
-
Następnym razem ty stawiasz - odrzucił, uśmiechając się lekko, jakby w sytuacji, w której się znajdowała, miała możliwość to zrobić. Jego uśmiech zniknął jednak szybko, schowany pod szybką hełmu, który naciągnął na głowę.
Procedura wyjścia nie była skomplikowana. Wszyscy sprawdzili swoje opancerzenie oraz uzbrojenie. Ustawili się w formacji tak, jakby był to dla nich naturalny odruch. Cassian po raz ostatni zerknął w jej stronę, upewniając się, że jest daleko, dalej na swoim miejscu.
A później ktoś odblokował drzwi. Przemknęli na zewnątrz tak szybko, że nie zdołała przyjrzeć się przedsionkowi, w którym wylądowali. Drzwi zatrzasnęły się za nimi gwałtownie, a panel zabłysnął czerwienią, zablokowany, odcinając ją w środku promu.
[t]02:00:00[/t]
Samotność nabierała nowego znaczenia w miejscu takim jak to.
Przez okna promu dostrzegała jedynie twardy, lity metal stacji, przy której byli zadokowani, lub czarną pustkę upstrzoną gwiazdami. W kokpicie dostrzegła, że większość systemów jest zablokowana, choć jeden, niemal ostentacyjny przycisk
powrotu do domu rzucił jej się w oczy. Zawsze mogła go uruchomić.
[t]01:47:12[/t]
Z zewnątrz nie docierał do niej żaden dźwięk. Nie słyszała odgłosów walki, ani strzelaniny, czy choćby krzyków walczących czy umierających. Wkrótce jej umysł zaczął wychwytywać to, w jaki sposób szumiały ciche systemy podtrzymywania życia, w jaki sposób pikał skan radaru, aktywujący się co pół minuty. Cisza nagle posiadała warstwy, głębię, której wcześniej nie zauważała. Szukając dla siebie zajęcia, hałasując przy sprawdzaniu sprzętu by poczuć, że nadal znajduje się w świecie materialnym, dostrzegła w sekcji medycznej błysk broni. Na skrzyni, jednej z tych, którą sprawdzał Cassian, mężczyzna zostawił dla niej pistolet, którego intencja była dość wymowna -
nie powinienem dawać ci broni, ale na wszelki wypadek.
[t]01:02:45[/t]
W promie było chłodno. Gdy adrenalina ustąpiła stałemu napięciu, trzymającemu jej mięśnie w ryzach, pomimo warstw pancerza odczuła na swoim ciele kąsanie zimna. Jej pancerz podawał prawidłową temperaturę aparatury, lecz tego wrażenia nie sposób było się pozbyć. Jakby miejsce, w którym się znalazła, ta zgroza skryta za metalowymi drzwiami, pochłaniała wszystko, co żywe - łącznie z ciepłotą jej ciała. Pożerała, nieograniczona metalowymi płytami, wsuwając swoje macki do wnętrza promu przez jego spoiwa. Przechadzając się tam i z powrotem, usiłując ogrzać na jakikolwiek sposób, dostrzegła przymknięty panel koło drzwi, w którym znajdowało się awaryjne otwieranie śluzy - jak w każdym promie, który potencjalnie mógł znaleźć się w niesprzyjającym środowisku i ewakuować sprawnie swoich pasażerów.
[t]00:37:01[/t]
Huk wstrząsnął promem, sprawiając, że jej ciało mimowolnie podskoczyło w miejscu. Jakikolwiek odgłos po takim czasie spędzonym w pustce, w nicości, zdawał się gromem uderzającym z nieba. Odgłos rozlał się po metalowych płytach, odbił echem od ich ścian, a jej zaniepokojony, odrętwiały od oczekiwania i stresu umysł z początku nie wiedział, skąd dokładnie dobiegł. Dopiero gdy uderzenie się powtórzyło, jej serce zamarło w odpowiedzi, zauważając, że odgłos docierał od drzwi.
Uderzenia się powtarzały. Powoli, choć nie miarowo - jedno zawsze nadciągało nieco za szybko, lub za wolno po drugim. Ktoś, lub coś uderzało w ciężkie drzwi śluzy, a wnętrze promu rezonowało z każdym ciosem.
Ktokolwiek, lub cokolwiek to było, nie ustawało. Generowało coraz więcej hałasu, jakby wiedziało, że tkwiła w środku, że prom nie był pusty - a ktoś w jego wnętrzu był.