W galaktyce istnieje około 400 miliardów gwiazd. Zbadano lub chociaż odwiedzono dotąd mniej niż 1% z nich. Pozostałe światy oraz bogactwa, które zawierają, wciąż czekają na odnalezienie przez korporacje lub niezależnych poszukiwaczy.

Hawk
Awatar użytkownika
Administrator
Posty: 2752
Rejestracja: 14 kwie 2012, o 22:37
Miano: Jeanette Hawkins
Wiek: 35
Klasa: Żołnierz
Rasa: Człowiek
Zawód: Kapitan pirackiej łajby
Lokalizacja: Wraith
Status: Widmo-renegat, poszukiwana przez Cerberusa.
Kredyty: 107.987
Medals:

[Rozpadlina Kalestona] Quebui

29 cze 2023, o 22:47

Było tak wiele rzeczy, które przemykało gdzieś w otchłani jej podświadomości w tych kilku minutach.
Młoda asari spoglądająca z troską i niepokojem na mężczyznę, z którym pracowała. Prawdopodobnie nie był to ich pierwszy kurs razem. Ciężko było uznać współpracownika ze statku takiego jak Quebui za rodzinę, szczególnie biorąc pod uwagę przemiał załogantów w Trawersie i Terminusie, ale gdy zamykano ludzi w ciasnej przestrzeni na godziny, dni lub tygodnie razem, więzi pojawiały się prędzej czy później.
Informacje, którymi z wahaniem się z nią dzieliła. Brak zaufania był wyczuwalny w powietrzu, jakby instynkt asari nieustannie wrzeszczał w tyle jej głowy, podczas gdy racjonalne myślenie, bądź posłuszeństwo, wzięło górę. Gdy szły w stronę wyjścia, wyczuwała jej napięcie. Nie była w końcu rycerzem w lśniącej zbroi, nie była żołnierzem Przymierza czy kimś innym, komu tak łatwo byłoby zaufać, przypiąć łatkę bohatera i ruszyć w mrok pod jego dowództwem. Miała tylko karabin, sensowne argumenty i brak obciążających się dowodów. Ot, była lepszą perspektywą niż potencjalnie przekupieni ochroniarze. Nie miała tutaj nic do ugrania, Quebui było gówno warte tak jak pasażerowie na jego pokładzie. Po co więc miałaby stanowić dla nich zagrożenie?
Echo stawianych w ciasnym korytarzu kroków odbijało się w jej czaszce. Przyglądała się potylicy prowadzącej ją asari i ani jedna emocja nie pojawiła się na powierzchni jej świadomości. Wszystko to, co dostrzegała wokół siebie, kotłowało się gdzieś w upchanej na samym dole szufladzie kredensu i jedyne, co odczuwała, to mrowienie tego, co pozostało schowane, które tak łatwo było nazwać stresem, poddenerwowaniem czy adrenaliną.
Ludzie potrafią być agresywni, kiedy są przestraszeni.
Gdy fioletowa posoka skropiła jej ręce, gdy ciało spadło na ziemię z głuchym stąpnięciem, dezaktywowała swoje omni-ostrze.
Nie było w tym akcie zemsty, wyrazu wściekłości, czy wyładowania emocji. Była tylko paląca potrzeba, którą czuła w każdej tkance swojego ciała. Potrzeba tak intensywna jak wrażenie niezamknięcia drzwi do mieszkania czy zostawienia kuchenki na gazie. Potrzeba pojawiająca się w jej głowie niczym natrętna myśl i gdy tylko poświęciło się jej choćby sekundę uwagi, przezwyciężała logikę i racjonalność. Zmuszała do powrotu, do upewnienia się, zażegnania tego absurdalnego strachu, który przesiąkał przez materiał ubrań, paraliżował ciało.
W życiu nie przyznałaby przed sobą, że kierował nią strach.
Rozejrzała się i, jeśli było na to miejsce, chwyciła pod pachami asari i przeciągnęła ją w cień. Nie napędzała jej potrzeba zapewnienia jej godności, a zwykłe kupienie sobie kilku sekund na wypadek, gdyby ktoś schodził klatką schodową i miał ją dostrzec od razu. Nie zamierzała borykać się z przenoszeniem ciała jeśli oznaczałoby to pokonanie więcej, niż jednego metra i, widząc powiadomienie na swoim komunikatorze, pochyliła się jeszcze raz by zdjąć z jej nadgarstka omni-klucz.
Nie spojrzała już na jej twarz. Wiedziała, że poczułaby wtedy ukłucie w głębi siebie. Że szuflada podskoczyłaby, przypominając o swojej chaotycznej zawartości. Wolała nie pamiętać. Nie myśleć. Lubiła świat zero jedynkowy, nawet, jeśli jej emocje nigdy nie znalazłyby w nim miejsca.
Więc wyszła.
- Już jestem, Saiya - rzuciła do słuchawki, upewniając się, że może wrócić do korytarza i Sam podzielił los swojej towarzyszki. - Niewiele dało się z nich wyciągnąć, ale próbowałam. Mam jej omni-klucz. Pasażerowie powinni być wygonieni.
Zakładając, że Sam leżał już na ziemi, udała się wgłąb korytarza technicznego, z powrotem do swoich towarzyszy.
- Masz jakiś pomysł na wykorzystanie tej wewnętrznej sieci Quebui?

@Mistrz Gry
THEME⌎ ARMOR⌎ VOICE⌎ NPC⌎
ObrazekObrazek
+10%⌎ do bycia twoją starą+20%⌎ do bycia starą twojej starej+30%⌎ do bycia starym starej twojej starej

Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12234
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: [Rozpadlina Kalestona] Quebui

1 lip 2023, o 21:36

Korytarz techniczny pełny był niewielkich zakamarków, luków serwisowych i ciasnych, ale pustych przestrzeni, które tworzyły się między większymi modułami wkomponowanymi w ściany. Hawk nie potrzebowała zbyt wiele wysiłku ani czasu, żeby wepchnąć martwe ciało asari w jedną z nich; zamordowana techniczka była drobna, a jej błękitny uniform zlewał się z półmrokiem wnęk do których nie sięgało słabe światło jarzeniówek. Nawet fioletowa krew, która zabarwiła kraty na podłodze, była ledwo widoczna i z każdą kolejną chwilą coraz bardziej ciemniała.
Po upływie kilkunastu sekund korytarz z powrotem był pusty, udając jakby to co się tutaj wydarzyło, nigdy nie miało miejsca. Szuflada pozostała w bezruchu, tak długo jak umysł nie sięgał w stronę mroku skrywającego wciśnięte we wnękę ciało.
- Nie szkodzi, mamy wszystko czego potrzebujemy - odezwała się niemal od razu hakera z Wraitha, żadnym słowem nie wspominając tego co zaszło w korytarzu technicznym, nawet jeżeli się tego domyślała oraz - co bardziej prawdopodobne - zapewne nie przykładając do tego większej wagi. Każdy z Wraitha przyzwyczajony był do tego co robili, każdy miał swoją własną szufladę. W tej, którą skrywała Sayia, nie czaiły się jednak puste, oskarżające tęczówki, ani świadomość ciężaru ciała wiotczejącego w rękach - luksus kogoś dla kogo śmierć w większości przypadków oznaczała zniknięcie pojedynczej kropki z ekranu lub urwanie się sygnału radiowego. - Nasz prymitywny sonar z routerów właśnie się odświeżył. Wszyscy pasażerowie poza jednym wyszli na korytarz. Niestety trójka sygnałów z kajuty Zhou też dalej siedzi w środku. Ochroniarz przy jego drzwiach też nawet nie drgnął, ale pozostała dwójka się rozdzieliła, pewnie próbują ogarnąć nagły napływ pasażerów.
Gdy Hawk prześlizgnęła się z powrotem przez dwa wystające bloki elektroniczne, które zasłaniały dalszy widok korytarza, jej oczom ukazała się bardzo podobna scena. Stadtford nie miał jednak na tyle przezorności lub zainteresowania, żeby ukryć ciało, które leżało u jego stóp; ostatnie chwile Samuela pozostały tajemnicą, ale dziura ziejąca w jego piersi ujawniała jak zginął. Rudowłosy pirat opierał strzelbę na ramieniu, czekając ze znudzoną miną na swoją dowódczynię, a gdy tylko ją dostrzegł, skinął głową w stronę drzwi wyjściowych z tunelu.
- Ryana poszła zerknąć na górę klatki schodowej jak wygląda sytuacja - poinformował ją, po czym opuścił broń ku ziemi i ruszył wraz z nią w stronę wyjścia.
- To znaczy jakieś pomysły poza zapewnieniem nam wizji na wszystkich na pokładzie nawet pomimo braku kamer? - odrzuciła techniczka na pytanie Hawk, pozwalając sobie na cień urazy, która nie była jednak zbyt głęboko zakorzeniona. - No wiesz co? Wymagająca publika.
Sytuacja na klatce schodowej nie uległa zmianie. Dwa ciała techników leżały na ziemi, chociaż w nieco innych pozycjach, co sugerowało, że kompani piratki najpewniej poświęcili chwilę, żeby przeszukać ich kieszenie lub zasoby. Gdy skierowali się ostrożnie na górę, po minięciu dwóch półpięter natknęli się na szczycie na asari, która upierała się o ścianę przy drzwiach prowadzących na korytarz łączący maszynownię z sekcją pasażerską. Te, chociaż masywne, to miały po środku niewielkie, pionowe przeszklenie, które pozwalało wyglądać na drugą stronę; terminal po lewej stronie świecił się na
pomarańczowo, będąc zablokowanym - i zapewne czekając tylko na sygnał od Hawk, żeby udostępnić im dalszą drogę. Przez stalową powierzchnię słychać było przytłumione, ale już głośniejsze wycie alarmu.
- Po drugiej stronie jest dwóch ludzi z personelu. Kolejny technik i chyba jakiś sprzątacz - poinformowała ich Telvos, gdy tylko do niej dołączyli. - Stoją i gapią się przez uchylone drzwi do wnętrza sekcji pasażerskiej. Ciekawscy podglądacze, psia ich mać. A jak u was, udało się coś ciekawego odkryć?
Zanim jednak Hawk zdążyła odpowiedzieć, ich omni-klucze piknęły kolejną aktualizacją, a w słuchawkach rozległ się głos Sayi. Ale tym razem brzmiał nieco inaczej.
- Właśnie straciłam sygnał Zhou. - W głosie dziewczyny wkradła się niepewność i cień napięcia. - Całkiem.
Jedno zerknięcie na mapę potwierdzało jej słowa. W kajucie ich celu świeciły się teraz tylko dwa punkty, a po pozostałym nie było żadnego śladu.

Wyświetl wiadomość pozafabularną
Hawk
Awatar użytkownika
Administrator
Posty: 2752
Rejestracja: 14 kwie 2012, o 22:37
Miano: Jeanette Hawkins
Wiek: 35
Klasa: Żołnierz
Rasa: Człowiek
Zawód: Kapitan pirackiej łajby
Lokalizacja: Wraith
Status: Widmo-renegat, poszukiwana przez Cerberusa.
Kredyty: 107.987
Medals:

Re: [Rozpadlina Kalestona] Quebui

2 lip 2023, o 14:46

Nie wątpiła, że chowanie ciała asari mogło nie przynieść jej żadnych, wymiernych korzyści. Ale jeśli nie kosztowało jej to zbyt wiele wysiłku, oraz czasu, wolała minimalizować ryzyko.
Althea prawdopodobnie nie uznałaby tego za godny pochówek.
- Nasz prymitywny sonar jest całkiem przydatny - zauważyła, z powrotem wsuwając się do środka korytarza technicznego by spotkać z pozostałą dwójką.
Lub, jak się okazało, jedynką.
Zerknęła na leżące na ziemi ciało Samuela bez większego zainteresowania. Ani przez chwilę nie przeszło jej przez myśl, że Stadtford mógłby nie podołać temu prostemu zadaniu i zgodnie z jej założeniem, dziura w klatce piersiowej ofiary wskazywała, że nie zajęło mu to zbyt wiele czasu. Broń i generatory tarcz, które kazał im ubrać szef ochrony na niewiele się zdały ale przynajmniej wiedzieli, czego się spodziewać po innych technikach.
- Czyli nie masz jeszcze pięciu innych asów w rekawie? - westchnęła do słuchawki, przestępując nad ciałem Sama i wskazując ruchem podbródka Redowi, by ruszył za nią w stronę klatki schodowej. - Łamiesz mi serce, Saiya.
Mandarynka już podarowała im znacznie więcej, niż mogłaby zakładać. Wirus wykonał swoją robotę i w tej chwili reszta pozostała w ich rękach.
Hawkins straciła ochotę na konwersowanie z technikami. Idąc ostrożnie po schodach w górę trzymała w dłoniach karabin, skłonna w każdej chwili go użyć. Gdy napotkała wzrokiem stojąca przy ścianie asari, opuściła lekko broń i przesunęła się do drzwi. Zerknęła przez przeszklony panel na drugą stronę.
- Technik może mieć generator tarcz i broń ze sobą. Wątpię, żeby łysol uzbroił sprzątacza - rzuciła, przypominając to, czego się dowiedzieli od tamtej dwójki. Nie było to wiele, ale broń przy pasie była tylko potwierdzeniem tego, że powinni strzelać najpierw, pytania zadawać później.
Informacja od Saiyi sprawiła, ze uniosła lekko brwi, zerkając na pozostałych. Niepokój pojawił się w tyle jej głowy choć wiedziała, że mężczyzna był tuż tuż. Rozwalił swój omni-klucz?
- Tak na przyszłość, Saiya, pilnujesz naszego promu? - spytała lekko, uśmiechając się pod nosem na samą myśl o tej furtce, którą mógłby chcieć wykorzystać Zhou, lub jeden z pasażerów. - Wchodzimy do środka. Każdy, kto ma broń, jest celem. Pamiętajcie, że jeśli wyeliminujemy zbuntowanych ochroniarzy, łysy pewnie opuści mostek.
Zerknęła na pozostałych, upewniając się, że rozumieją, po czym dała sygnał by otworzyć drzwi.
THEME⌎ ARMOR⌎ VOICE⌎ NPC⌎
ObrazekObrazek
+10%⌎ do bycia twoją starą+20%⌎ do bycia starą twojej starej+30%⌎ do bycia starym starej twojej starej

Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12234
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: [Rozpadlina Kalestona] Quebui

2 lip 2023, o 18:46

Wyświetl wiadomość pozafabularną
Dwójka piratów skinęła głowami, gdy Hawk przekazała im nowe szczegóły odnośnie potencjalnego uzbrojenia personelu Quebui. Red zerknął na zawartość swojego pochłaniacza ciepła przy strzelbie, ale bardziej z przyzwyczajenia niż rzeczywistej potrzeby, bo ten wskazywał pełną wartość, najpewniej będąc wymieniony jeszcze w korytarzu technicznym.
- Ten na dole miał zwykły, najtańszy szajs - przekazał, wzruszając ramionami. - Wygląda na to, że fundusze korporacji poszły w całości w usprawnienia medialne, zamiast w bezpieczeństwo swojej załogi.
- Udam, że jestem zaskoczona.
Asari uniosła lekko własną broń, gotowa do przekroczenia progu, a w jej spojrzeniu błyszczała niecierpliwość. Słowa hakerki, które rozległy się jednak w ich słuchawkach, sprawiły, że kobieta również zerknęła w stronę Hawk - podobnie jak Stadtford. Wyglądało na to, że wszyscy pomyśleli to samo, bo szaroskóra wzruszyła po chwili bezradnie ramionami, dając znać, że też nie wie co może to oznaczać.
- Daleko nie ucieknie. Z omni-kluczem czy bez - rzuciła, pozwalając sobie na krótkie parsknięcie.
- Zablokowałam drzwi do hangaru z obydwu stron. Musiałby otworzyć je manualnie, tak jak wy wcześniej. Robię to z każdymi drzwiami przez które przechodzicie i zostawiacie za plecami. Nie widzę was, ale widzę jak się zamykają i otwierają drzwi - padła niemal od razu pospieszna odpowiedź Sayi, gdy Hawk wyraziła swoje pytanie odnośnie promu, którym przylecieli na pokład. - Nawet jak Zhou otworzy je ręcznie, to to zobaczę, więc was ostrzegę. Jestem gotowa znowu wystrzelić w kosmos cały luk bagażowy, jeżeli ktoś spróbuje sprzątnąć wam brykę - dodała uspokajająco, a słuchawka wychwyciła kilka kolejnych kliknięć na jej klawiaturze, jakby dziewczyna dodatkowo upewniała się nad bezpieczeństwem ich promu, gdy Hawk teraz o tym wspomniała.
Stadtford oraz Telvos ustawili się po obydwu stronach przejścia prowadzącego na najwyższy poziom okrętu, czekając na jej sygnał. Kiedy go wydała, terminal obok drzwi zmienił kolor na zielony, a te rozsunęły się następnie z sykiem. Na klatkę schodową niemal od razu wtargnęło wycie alarmu, które wgryzało się pod czaszkę i zagłuszało większość myśli. Miało to jednak swoje plusy - głośny, modulowany sygnał zagłuszył również nadejście trójki piratów, sprawiając że dwójka mężczyzn, którzy obserwowali to co się działo na korytarzu sekcji pasażerskiej, nie zauważyli ich dopóki było za późno. Gdy Hawk wysunęła się na korytarz, a wraz z nią jej towarzysze, technik i sprzątacz wciąż stali zwróceni do nich plecami. I tak też zginęli. Echo wystrzałów dwóch strzelb oraz karabinu maszynowego ledwo przebiło się ponad zawodzenie alarmu, a szkarłatna posoka zbryzgała drzwi oraz ścianę przejścia. Wbrew podejrzeniom czerwonowłosej, obydwaj mężczyźni posiadali generatory tarcz - czy to dostarczone przez szefostwo Quebui czy też własne - ale żaden z nich nie wytrzymał uderzeń pocisków z broni o wiele większego kalibru oraz lepszej jakości, odwlekając śmierć ich właścicieli o zaledwie nanosekundy. Oprócz nich korytarz był pusty - kierując wzrok w przeciwną stronę, mogli dostrzec tylko przejście ciągnące się przez kilkanaście metrów, a następnie opadające lekko schodami w dół, do maszynowni.
- Prosto do Zhou? - zapytała krótko Ryana, dopadając jako pierwsza do drzwi. W jej oczach błyszczało podekscytowanie i adrenalina, które pulsowały w miarę biotycznych fal przesuwających się po jej barierze, gdy szkolenie komandoski oraz drapieżne doświadczenie nabyte latami pirackiego życia przebudziło się w miarę zacieśniania się pętli polowania na ich cel.

Obrazek
Kiedy dłoń któregoś z nich dotknęła panelu przy kolejnych drzwiach, te rozsunęły się do końca, ujawniając wnętrze sekcji pasażerskiej. Na korytarz na którym stali niemal od razu wypłynęła gęsta, biała mgła środka gaśniczego, wijąc się między ich kostkami oraz kolanami - mgła, która niemal w całości wypełniała główny korytarz prowadzący wzdłuż kajut pasażerów. Gęsty opar poruszał się niespokojnie, co jakiś czas ujawniając kształty ludzi stojących w przejściu; szkarłatne, migające światła, którym towarzyszyło wycie alarmu, rzucało na powierzchnię tych mlecznych wyziewów dziwne cienie oraz refleksy.
Stadtford i Ryana ruszyli do przodu, trzymając się boków Hawk i podążając za jej rozkazami. Lokalizacja pasażerów niewiele różniła się od tej, którą otrzymali niecałe czterdzieści sekund wcześniej - czwórka z nich, która znajdowała się w korytarzu najbliżej piratów, szła w ich stronę szybkim krokiem, kaszląc i osłaniając usta ramionami lub krawędzią kurtki. Trzech ludzi oraz jeden salarianin, wszyscy ubrani w proste, attykańskie ubiory kasty pracującej, na ich twarzach gościła mieszanina dezorientacji oraz napięcia, a w gestach pośpiech, którego źródło chwilę później ujawniło się odległym echem krótkiej, karabinowej serii, dobiegającej gdzieś z głębi mgły, z przeciwległego krańca korytarza, która ledwo przebiła się ponad zawodzenie alarmu.
Jeden z ludzi dostrzegł ich pierwszy, zatrzymując się gwałtownie. Na ogorzałej twarzy pojawiło się zaskoczenie, ale gdy jego wzrok napotkał broń w rękach trójki nieznajomych, z gardła wyrwało się coś co mogło być tylko przekleństwem.
To, czego nie dostrzegła w oczach bardziej pokojowo nastawionego Samuela czy Althei, tutaj pojawiło się niemal od razu. Być może górnicy z Trawersu Attykańskiego ulepieni byli z innej gliny, być może bliżej im było do mieszkańców Terminusa przyzwyczajonych do dbania o własną skórę oraz zakładania zawsze najgorszej opcji, a być może po prostu ich działania napędzał strach agresywnej ochrony za plecami, nieznajomość sytuacji w jakiej nagle się znaleźli oraz nagłe pojawienie się kolejnych, uzbrojonych agresorów, bo w przeciwieństwie do techników, zamiast po słowa, od razu unieśli pistolety, które trzymali w rękach.

Wyświetl wiadomość pozafabularną
Hawk
Awatar użytkownika
Administrator
Posty: 2752
Rejestracja: 14 kwie 2012, o 22:37
Miano: Jeanette Hawkins
Wiek: 35
Klasa: Żołnierz
Rasa: Człowiek
Zawód: Kapitan pirackiej łajby
Lokalizacja: Wraith
Status: Widmo-renegat, poszukiwana przez Cerberusa.
Kredyty: 107.987
Medals:

Re: [Rozpadlina Kalestona] Quebui

2 lip 2023, o 19:26

Nie było nic więcej, co mogli zrobić, bądź lepiej się przygotować. Quebui było pod ich kontrolą i gdy ostatnie jej wątpliwości zostały rozwiane przez szybkie wyeliminowanie chętnych do rozmowy techników, poczuła, jak jej wcześniej stłumiona nerwami adrenalina na powrót przejmuje władzę nad jej ciałem.
Rozumiała Telvos. Rozumiała ekscytację wymalowaną na jej twarzy. Zhou oznaczał nie tylko wykonane zlecenie, nie tylko zwycięstwo, którego smak uzależniał niczym każdy narkotyk, ale tez obietnicę początku czegoś większego. Zaledwie pierwszy krok na drodze wytyczonej im przez Kestrel, na końcu której czekały ich same nagrody.
Gdy tylko Saiya rozwiała jej wątpliwości dotyczące możliwej ucieczki z fregaty na ich własnym promie, Hawkins ruszyła naprzód świadoma, że nie pozostało im nic innego do odhaczenia.
Prosto do Zhou.
- Pamiętajcie, że jest więcej dla nas żywy, niż martwy - przytaknęła, nim ciało, w którego plecach zagnieździły się kule, opadło na ziemię. Mieli broń, mieli generatory tarcz, byli ciekawscy. Hawkins nie widziała ani jednego powodu dla którego mieliby marnować czas, bądź ryzykować zostawiajac ich przy życiu.
Jeśli wszystko pójdzie zgodnie z planem, choć w najśmielszymi snach nie zakładała tak dobrego obrotu spraw, z Quebui i tak nic nie pozostanie. Fregata była łakomym kąskiem i gdyby tylko udało im się przejąć nad nim kontrolę, Jean nie widziałaby żadnego powodu, by nie spróbować na tym zarobić.
W oparach mgły, stworzonej przez środek gaśniczy, broń iskrzyła w powietrzu niemniej, jak determinacja w spojrzeniach górników. Hawkins nie potrzebowała niczego. Nie potrzebowała nawet ich zdecydowanego ruchu sięgnięcia po pistolet. Wycelowała karabin w korpus pierwszego z nich i nacisnęła na spust, wyczekując komfortu odrzutu na swoim ramieniu.
Prosto do celu.

Wyświetl wiadomość pozafabularną
THEME⌎ ARMOR⌎ VOICE⌎ NPC⌎
ObrazekObrazek
+10%⌎ do bycia twoją starą+20%⌎ do bycia starą twojej starej+30%⌎ do bycia starym starej twojej starej

Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12234
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: [Rozpadlina Kalestona] Quebui

2 lip 2023, o 19:37

TURA 1
Inicjatywa
Hawk +72, Ryana +36, Red +36, Pasażer 1 +9, Pasażer 2 +9, Pasażer 3 +9, Pasażer 4 +9
Rzut kością 7d100:
80, 67, 77, 9, 83, 82, 49


Kolejność:
Wyświetl wiadomość pozafabularną

AKCJA 1
Wyświetl wiadomość pozafabularną

AKCJA 2
Wyświetl wiadomość pozafabularną
RIP
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12234
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: [Rozpadlina Kalestona] Quebui

2 lip 2023, o 21:35

Wyświetl wiadomość pozafabularną
Jej towarzysze skinęli bezgłośnie głowami, dając znać, że zdają sobie z tego sprawę. Rządza krwi oraz adrenalina mogły płynąć w ich żyłach, popędzając ich do przodu, ale nie było to uczucie, które mogłoby ich zaślepić - a przynajmniej nie w pełni. Odbyli razem zbyt wiele walk i zakończyli razem zbyt wiele żyć, które stanęły na ich drodze, by poddać się takiemu prostemu łaknieniu. I tym razem też nie było inaczej. Oboje ruszyli obok niej, trzymając się zaledwie krok z tyłu i zabezpieczając jej flanki, gdy wchodzili do korytarza otoczonego drzwiami pasażerskich kajut.
Górnicy, którzy dostrzegli ich po wejściu do środka, popełnili ostatni błąd w ich życiach, gdy zaczęli unosić broń - chociaż może biorąc pod uwagę intencje trójki piratów, nie był to do końca błąd, a raczej ostatni, nieświadomy zryw przed nadejściem nieuniknionego. Ostatni gambit losu, który ustawił ich na nierównej, niesprawiedliwej szali, prowadząc ścieżkę ich życia do tego miejsca i ani kroku dalej. Wyznaczając granicę ich dalszej egzystencji poprzez postawienie naprzeciwko nich upadłego Widma, stanowiącego barierę śmierci, której nie mogli przekroczyć.
Cichy, elegancki terkot Błotniaka przeszył powietrze jako pierwszy zanim którykolwiek z mężczyzn zdołałby w ogóle drgnąć. Mężczyzna, który miał pecha stać najbliżej Hawk, padł bez jednego dźwięku, gdy seria pocisków przeszła przez jego tarcze jakby te nie były nawet włączone, trafiając go dwa razy w klatkę piersiową i dwa razy w głowę. Stojący obok niego kompan zdążył unieść swój pistolet - zwykły, tani Predator, którego można było spotkać niemal w każdym zakątku Terminusa i Trawersu - ale plazmowy pocisk Stadtforda rozbił się na jego tarczach, pochłaniając je w pierwszym uderzeniu, a w drugim zalewając ciało rozżarzoną masą, która od razu sprawiła, że to, nie chronione już przez bezpieczne bariery, błyskawicznie zajęło się ogniem, wyrywając z gardła mężczyzny wrzask bólu.
Ryana - czy to poddając się w końcu wewnętrznemu zewowi, gdy dostrzegła że ich przeciwnicy nie sprawiają żadnego zagrożenia, czy też po prostu przyzwyczajona do własnej taktyki - wystrzeliła do przodu w otoczeniu błękitnych płomieni, wyrywając się ze swojego miejsca w szyku. Biotyczna szarża uderzyła w trzeciego z górników, ciskając nim na ścianę, a potem na ziemię; Stadtford skierował w jego stronę swoją strzelbę, ale nie pociągnął za spust. Nie musiał. Bojowy okrzyk asari poprzedził nadejście biotycznej nowy, która rozeszła się dookoła niej błękitną falą, wgniatając leżącego mężczyznę bardziej w ścianę i łamiąc kości, a także odrzucając ciało salarianina, którego uderzenie serca wcześniej dobiła Hawk, rysując mu pociskami śmiertelną szramę na wątłej piersi.
Walka zakończyła się jeszcze nim na dobre się zaczęła.
- Widzę was na mandarynkowym sonarze! Routery musiały wyłapać sygnały z waszych omni-kluczy i... Hej, jeden z niezidentyfikowanych sygnałów z kajuty Zhou się przemieścił! Jest... - Głos Sayi w słuchawkach przebił się przez echo pulsującej w uszach Hawk krwi wypełnionej adrenaliną oraz zawodzącego alarmu. - W zasadzie powinniście go już widzieć. Jest przed wami?
Ryana i Stadtford niemal od razu obrócili się w stronę dalszej części korytarza, unosząc broń. Asari wciąż jeszcze dymiła się lekko od biotycznych oparów towarzyszących eksplozji nowej.
Mężczyzna, który stał na skrzyżowaniu korytarzy, przyglądał się im w bezruchu z lekko przekrzywioną głową. Turiańską sylwetkę skrywał ciemny, pozbawiony oznaczeń pancerz, zupełnie odmienny od tych, które widzieli wcześniej na nagraniach ochrony i pozbawiony insygniów zarówno personelu Quebui, jak i Noży Garlacka, a przy jego pasie swobodnie w kaburze tkwił smukły pistolet. W lustrzanej masce hełmu odbijały się szkarłatne światła alarmu przeciwpożarowego oraz oddalone o kilkanaście metrów sylwetki trójki piratów, stojące pośród czterech ciał; mlecznobiałe opary niemal całkowicie zaczęły pochłaniać martwych górników, wijąc się również dookoła nieznajomego.
Asari, stojąca niemal w połowie drogi między Hawk i Stadtfordem, a skrzyżowaniem korytarzy, zareagowała jako pierwsza, unosząc broń - bez zadawania zbędnych pytań, działając instynktownie. Nim jednak zdążyła pociągnąć za spust, turianin poruszył się błyskawicznie, przełamując swój wcześniejszy bezruch - błękitne płomienie biotyki otoczyły jego ciało, które uderzenie serca później wystrzeliło gwałtownie do tyłu, znikając pośród alabastrowej mgły. Z dala od trójki piratów, w stronę frontowej części statku.
- Ki chuj? - mruknął obok czerwonowłosej Red, nie opuszczając jednak strzelby skierowanej w głąb korytarza, chociaż ten znowu stał się pusty.

Wyświetl wiadomość pozafabularną
Hawk
Awatar użytkownika
Administrator
Posty: 2752
Rejestracja: 14 kwie 2012, o 22:37
Miano: Jeanette Hawkins
Wiek: 35
Klasa: Żołnierz
Rasa: Człowiek
Zawód: Kapitan pirackiej łajby
Lokalizacja: Wraith
Status: Widmo-renegat, poszukiwana przez Cerberusa.
Kredyty: 107.987
Medals:

Re: [Rozpadlina Kalestona] Quebui

2 lip 2023, o 23:04

Terkot karabinu szturmowego wypełnił korytarz a ogień wylotowy rozświetlił mgłę wytworzoną przez systemy antypożarowe, gdy parli naprzód - powoli, konsekwentnie. Nie poświęcała górnikom zbyt wielkiej uwagi. Póki poruszali się w jej polu widzenia, nadal dzierżąc w dłoniach pistolety, nadal wodziła za nimi lufą karabinu oraz własnym wzrokiem, nadal naciskała na spust. Znaleźli się w złym miejscu, złym czasie, ale życie nigdy nie było sprawiedliwe. Gdyby odwrócili się i uciekli, biegnąc w innym kierunku, może nawet uszliby z życiem, bo niezbyt zależało jej na gonitwie za cywilami.
Zaklęła, dostrzegając nieoznakowany pancerz turianina. Niezidentyfikowany sygnał niepokojąco wyglądał na wynajętą przez niego ochronę, która prawdopodobnie miała więcej do zaoferowania na polu bitwy niż Noże Garlacka.
- Za nim, ale w szyku - warknęła do pozostałych, głównie do Ryany, która tkwiła na przodzie. Zerknęła na swój omni-klucz i wszystkie informacje, jakie podała im Saiya. Rozwidlenie oznaczało potencjalnych przeciwników, którzy mogli wejść im na plecy - nieidealne rozwiązanie. Ale zaczynała wątpić w to, że Zhou grzecznie czekał na nich w swojej kajucie, podczas gdy ludzie, którzy chcieli go dopaść, sukcesywnie parli do przodu i zbliżali się, przejmując systemy Quebui. - Na miejscu Zhou nie tkwiłabym w swoim pokoju pośród tego całego rozpierdolu. Obstawiam, że jest na przodzie, bez swojego omni-klucza.
A jeśli nie, dla nich lepiej. Będą mogli zawsze wrócić i odebrać go z miejsca, jak niezbyt wygodną i nieco problematyczną paczuszkę, chronioną przez tylko dwójkę ludzi, a nie trójkę. Pamiętała jednak o łysolu, który nadal tkwił na mostku, zapewne już nie czekając na ratunek ze strony Aite.
- Jeśli zobaczymy jakiegoś ochroniarza w rozwidleniu, przy kajucie Zhou, strzelamy z daleka. Ale nasz główny cel jest z przodu - dodała, kierując się ostrożnie naprzód. - Tak czy inaczej, ci, którzy zostaną po prawej, mogą wejść nam na tyły. Miejcie oczy z tyłu głowy.
Drugi, niezidentyfikowany sygnał ją niepokoił znacznie bardziej niż przedstawiciele tutejszej firmy ochroniarskiej. Wolała więc wyeliminować uciekającego im turianina szybko i sprawnie, nie dając im możliwości połączenia sił.
- Biorę turianina na siebie. Zajmijcie się Nożami Garlacka - dodała do towarzyszącej jej dwójki. - Jednego po drugim, bez rozproszonego ognia. Może jeśli jeden padnie, drugi spierdoli.
Co prawdopodobnie tylko odsuwało w czasie nadciągający problem.
THEME⌎ ARMOR⌎ VOICE⌎ NPC⌎
ObrazekObrazek
+10%⌎ do bycia twoją starą+20%⌎ do bycia starą twojej starej+30%⌎ do bycia starym starej twojej starej

Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12234
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: [Rozpadlina Kalestona] Quebui

3 lip 2023, o 17:37

SPOSTRZEGAWCZOŚĆ
Hawk, Stadtford, Telvos
<30
Rzut kością 3d100:
30, 59, 42
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12234
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: [Rozpadlina Kalestona] Quebui

3 lip 2023, o 22:24

Ryana skinęła głową, czujnie obserwując białe opary wijące się w głębi korytarza i czekając aż pozostała dwójka do niej dołączy. Martwi górnicy niemal w całości już zniknęli pod lotną substancją gaśniczą, oszczędzając tym razem widoku swoich pustych tęczówek i twarzy wykrzywionych złością oraz zaskoczeniem, stając się zaledwie drobną, leżącą na ziemi przeszkodą, nad którą trzeba było przekroczyć.
- Kestrel mogła wspomnieć, że Zhou nie jest sam - mruknął Stadtford, gdy cała trójka znowu zbliżyła się do siebie, wracając do szyku. - I tyle kurwa wyszło z rzetelnych informacji.
Echo ich kroków niknęło zagłuszane wyjącym alarmem, ale gdy przeszli kolejne parę metrów, ponad monotonne zawodzenie po raz kolejny przebił się odległy terkot karabinu, a potem kolejny. Gdy zaczęli zbliżać się do skrzyżowania, z lewej strony wyszła kaszląca kobieta, która osłaniała twarz przedramieniem, ale widząc zbliżającą się trójkę opancerzonych piratów, rzuciła się gwałtownie z powrotem do korytarza, ledwo ratując się przed wystrzałem strzelby Telvos, która ukruszyła fragment ściany zaledwie paręnaście centrymetrów od jej twarzy. W przeciwieństwie do poprzednich mężczyzn, nie była jednak zainteresowana walką; już gdy zbliżali się do rozwidlenia, usłyszeli jak zamykają się za nią jedne z bocznych drzwi, gdy wskoczyła z powrotem do jednego z pokoi.
Stadtford dopadł do załomu z prawej strony, przyciskając strzelbę do ramienia i dając znać swoim towarzyszkom, że je osłania; gdy Hawk przemknęła przez środek skrzyżowania, omiatając czujnie końcówką lufy korytarz na którego końcu czaił się ochroniarz oraz gdzie znajdowała się kajuta Zhou, za jej plecami prześlizgnęła się Ryana, robiąc to samo, ale zabezpieczając przejście na wprost.
Alabastrowa mgła miejscami była bardziej gęsta niż gdzie indziej, tam gdzie jej wyziewy zlewały się z kilku różnych źródeł lub gdzie nie sięgała tania wentylacja Quebui, tworząc nieruchome komórki oparów. Wzrok czerwonowłosej próbował się przebić przez tą przeszkodę, a palec na spuście jej broni był o włos od posłania kolejnej, śmiertelnej serii, gdy tylko mgła odsłoni czającego się na nich przeciwnika, gotowego zaatakować ich od pleców, gdy tylko popełnią błąd i w pośpiechu zostawią go za swoimi plecami. Zza zakrętu nie nadchodził jednak atak - ani wtedy gdy na skrzyżowaniu pojawiła się Hawk, ani gdy przemknęła przez nie Ryana, ani gdy chwilę później ruszył na drugą stronę Red, klepiąc głównodowodzącą piratkę po ramieniu w wojskowym geście, dając znać że jej kolej.
Kiedy czerwonowłosa już miała porzucić swój cel i ruszyć za pozostałymi w stronę mostka, mgła poruszyła się pod wpływem powiewu powietrza, na krótką chwilę tworząc tunel, który odsłonił resztę korytarza.
Ochroniarz był dokładnie tam gdzie wskazywał na to sygnał jego omni-klucza. Nie chował się jednak za kolumną podtrzymującą sufit, jak widzieli to na kamerach, a leżał pod przeciwległą ścianą, opierając się o nią plecami, z głową opuszczoną na klatkę piersiową. Panele za nim były wgniecione i połamane, odsłaniając elektronikę skrytą w ścianie; zanim biały opar ponownie przesłonił jego sylwetkę, Hawk zdążyła dostrzec podłużne rany na jego wgniecionym, rozszarpanym napierśniku, nienaturalnie wygięte jedno ramię oraz leżący na podłodze, porzucony karabin. Uderzenie serca później ten widok ponownie przykryła mleczna zasłona.
Przed nimi rozległy się nowe wystrzały, tym razem jednak pojedyncze, krótkie. Z korytarza na przeciwko nich wypadło dwóch nowych ludzi - obaj kaszlący, ale skupiający swoją uwagę w drugim kierunku, oddając strzały w stronę innych przeciwników, którzy mogli być tylko ochroną Quebui. Pierwszy z górników nie zdążył nawet zauważyć piratów, niemal wpadając na strzelbę Stadtforda, która plunęła ogniem z bliska i powaliła go na ziemię, drugi zdążył tylko zakląć i wskoczyć w bok, do najbliższego pokoju.
- Szef ochrony opuszcza mostek! - Komunikat Sayi przebił się przez sygnał alarmu oraz odgłosy wystrzałów. - Jest z nim jeszcze jeden ochroniarz!
Jak na zawołanie, przed nimi wyłoniła się pozostała dwójka z Noży Garlacka, najwyraźniej zwabiona odgłosami wystrzałów lub czymś zupełnie innym. Obydwaj mężczyźni trzymali w rękach ciężkie karabiny, z początku mierząc nimi w uciekających pozostałych pasażerów, ale gdy tylko dostrzegli nową grupę, z przekleństwami na ustach przenosząc swoją uwagę na bardziej opancerzonych przeciwników. Ich tarcze migotały co jakiś czas, uszczuplone nieco trwającą wcześniej potyczką ze stawiającymi opór górnikami.
Turiańskiego nieznajomego nie było między nimi.

Wyświetl wiadomość pozafabularną
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12234
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: [Rozpadlina Kalestona] Quebui

4 lip 2023, o 19:13

Inicjatywa
Hawk +72, Ryana +36, Red +36, Ochroniarz 1 +46, Ochroniarz 2 +46
Rzut kością 5d100:
87, 50, 70, 4, 40

Ochroniarz 1, Ochroniarz 2: przerzut kości Inicjatywy ze szkolenia wojskowego 4B
Rzut kością 2d100:
89, 74


Kolejność:
Wyświetl wiadomość pozafabularną
TURA 1 Tarcze ochrony -200 (udział w bitwie z pasażerami)

AKCJA 1
Wyświetl wiadomość pozafabularną

AKCJA 2
Wyświetl wiadomość pozafabularną

AKCJA 3
Wyświetl wiadomość pozafabularną

PODSUMOWANIE
Wyświetl wiadomość pozafabularną
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12234
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: [Rozpadlina Kalestona] Quebui

6 lip 2023, o 11:35

Cicha seria wystrzałów z Błotniaka niemal utonęła w głośnym terkocie dwóch Zjaw, gdy obie strony wymieniły się ogniem, za nic mając sobie cywilów stojących między nimi. Pasażerowie niemal od razu zorientowali się, że znaleźli się w bardzo niekorzystnym położeniu między dwoma opancerzonymi grupami i uciekli do pobliskich pomieszczeń, nie próbując nawet odwzajemniać ataków i nie zastanawiając się czy obie strony nastawione są agresywnie do siebie wzajemnie, czy zamierzają wystrzelać ich w krzyżowym ogniu. Potencjalne uduszenie się w wypełnionych oparami kajutach w tamtym momencie wydawało się bardziej akceptowalnym losem od pewnej śmierci lecącej wraz z gradem pocisków.
Wymiana ognia poskutkowała stratami po obydwu stronach, chociaż ochroniarze wyszli na tym zdecydowanie gorzej. Seria z karabinu Hawk zastukała na pancerzu jednego z nich, przebijając wcześniej tarcze i zdobiąc jego napierśnik niewielkimi otworami, a obok niej Ryana zachwiała się i odruchowo osłoniła oczy przedramieniem, gdy pociski żarzące się dysrupcyjną energią rozbłysnęły na jej tarczach, chwilowo ją oślepiając błyskami małych eksplozji. Jej generator tarcz zawył z protestem, niemal całkowicie wyczerpany, co sprawiło że Red przesunął się do przodu przed nią, oferując własną osłonę wzmocnioną lśnieniem pancerza technologicznego oraz zaczynając zmniejszać odległość przeciwnikami, żeby zrobić użytek ze swojej strzelby.
Kiedy kolejna seria Hawk powaliła drugiego z ochroniarzy, jej towarzysze dopadli pierwszego z nich. Patroszyciel rudowłosego ryknął z bliska, gdy udało mu się w końcu podbiec wystarczająco blisko, przebijając płonące tarcze mężczyzny i aktywując tym samym eksplozję jego generatora, która w odpowiedzi niemal zmiotła jego własne osłony i odrzuciła go na bok, na ścianę. Uderzenie serca później między nimi przemknęła błękitna smuga, która uderzyła w ochroniarza z hukiem, dodatkowo wgniatając jego poszarpany szrapnelem napierśnik i posyłając go kilka kroków do tyłu.
To - w połączeniu ze śmiercią towarzysza - wystarczyło, żeby najemnik porzucił swoje ideały lub wizję jakiejkolwiek nagrody, którą mu obiecano. W jego oczach osłoniętych wizjerem można było dostrzec jak złość i adrenalina zamienia się w rosnącą panikę i ból odniesionych obrażeń, które chwilę później sprawiły, że mężczyzna zaklął i odwrócił się na pięcie, rzucając się biegiem z powrotem w mlecznobiałą toń. Zdążył ubiec jednak zaledwie kilka kolejnych kroków nim ostatnia seria z Błotniaka Hawk powaliła go na ziemię, gdzie znieruchomiał bez życia.
- Gnoje - mruknęła wściekle Telvos, rzucając krótkie spojrzenie na ciała i mrugając parę razy, żeby pozbyć się powidoków ostatniego ogłuszenia, które skakały po jej siatkówkach. Stadtford bez słowa poruszył ramieniem, które musiał sobie obić ostatnim uderzeniem o ścianę i zerknął na wyświetlacz swojej broni. Kontemplował przez chwilę pojedynczy numer, po czym skierował strzelbę w głąb najbliższego pomieszczenia i wypalił do czegoś, co chwilę wcześniej poruszyło się w środku, otrzymując w odpowiedzi śmiertelny jęk jakiegoś cywila, a także równe 0 na wskaźniku dostępnych pocisków.
- Ile mamy czasu przed nadejściem łysego? - rzucił do słuchawki, odrzucając całkowicie zużyty pochłaniacz ciepła i przeładowując Patroszyciela, którego lufa dymiła się lekko.
- Niewiele. Pół minuty, może więcej - padła natychmiast odpowiedź Sayi. - Blokuję mu wszystkie drzwi przed nosem, więc trochę go to spowalnia.
Telvos zerknęła na Hawkins, a potem za jej plecy, w stronę skrzyżowania.
- Rozkazy? Dobijamy trzeciego?
Ostatnio zmieniony 7 lip 2023, o 22:41 przez Mistrz Gry, łącznie zmieniany 1 raz.
Hawk
Awatar użytkownika
Administrator
Posty: 2752
Rejestracja: 14 kwie 2012, o 22:37
Miano: Jeanette Hawkins
Wiek: 35
Klasa: Żołnierz
Rasa: Człowiek
Zawód: Kapitan pirackiej łajby
Lokalizacja: Wraith
Status: Widmo-renegat, poszukiwana przez Cerberusa.
Kredyty: 107.987
Medals:

Re: [Rozpadlina Kalestona] Quebui

7 lip 2023, o 20:30

W terkocie karabinu szturmowego ginęły zaskoczone okrzyki pasażerów, wrogie polecenia przeciwników, a także jej własne myśli. W oparach środka gaśniczego, wypełniającego korytarz mgłą, stosunkowo trudniej było dojrzeć cel, lecz korytarz był wąski, a tych, którzy nie uciekali na ich widok, było niewielu.
Noże Garlacka nie okazały się zbyt wielkim wyzwaniem dla ich trójki. Hawkins poruszała się metodycznie do przodu i cofała, gdy tylko któryś usiłował skrócić dystans. Podobnie jak reszta, zaklęła pod nosem, gdy mężczyzna ruszył w ich stronę by wysadzić swój generator tarcz lecz szybkie spojrzenie w stronę Ryany i Reda utwierdziło ją w przekonaniu, że wybuch nie przedarł się przez żadne z ich tarcz.
Koniec końców, nie miało to znaczenia.
- Idziemy do sekcji przejściowej, im szybciej, tym lepiej, ale z zachowaniem ostrożności - odrzekła, przeładowując swojego Błotniaka i upewniając się, że jej tarcze będą miały czas, oraz możliwość, się zregenerować nim ruszy w pościg. - Trzecim nie musimy się przejmować. Cokolwiek się stało przed kwaterą Zhou, odjęło nam jeden z problemów. Nie wyglądał na żywego.
Zerknęła na pozostałych i, widząc ich gotowość, ruszyła do przodu.
- Spróbuję porozmawiać z łysolem, jeśli będzie taka możliwość. Miejcie na uwadze nasze tyły, jeśli dojdzie do walki - westchnęła, pod skórą czując, że prawdopodobnie ten, który czekał w kajucie Zhou, postanowi z niej wyjść gdy tylko dotrą do turianina, uciekającego przed nimi gdzieś na wprost. - Saiya, zwracaj uwagę na wszystkie drzwi. Turianina nie widać, gdzieś nam spierdolił. Zhou prawdopodobnie nie ma ze sobą omni-klucza.
THEME⌎ ARMOR⌎ VOICE⌎ NPC⌎
ObrazekObrazek
+10%⌎ do bycia twoją starą+20%⌎ do bycia starą twojej starej+30%⌎ do bycia starym starej twojej starej

Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12234
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: [Rozpadlina Kalestona] Quebui

7 lip 2023, o 23:28

tajny rzut MG
A < 30 < B < 60 < C
Rzut kością 1d100:
87
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12234
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: [Rozpadlina Kalestona] Quebui

7 lip 2023, o 23:43

Asari skinęła głową na słowa Hawk, a jej spojrzenie prześlizgnęło się ostatni raz po skrzyżowaniu, które opuszczali, by od razu przenieść się z powrotem ku dalszej drodze prowadzącej w stronę mostka, tracąc zainteresowanie niedoszłym, trzecim przeciwnikiem, który wcześniej pilnował kajutę ich celu, a obecnie leżał pod nią martwy.
- Ciekawe skąd się dowiedział jak śledzimy jego lokalizację - rzuciła z niesmakiem, mając na myśli Zhou, a jej tęczówki przesunęły się po parach drzwi, które co kilka metrów znajdowały się po obydwu stronach przejścia, prowadząc do pasażerskich kajut. - Myślicie, że może być w którymś z innych pokoi?
- W tych lub każdych innych, jeżeli faktycznie to prawda. Ale naprawdę mam nadzieję, że nie będziemy musieli bawić się z nim w szukanego i sprawdzać każdego zakamarka na tym okręcie - odparł z przekąsem Stadtford, gdy mijali kolejne kajuty, idąc w stronę lobby. W miarę jak zbliżali się do pierwszej lokalizacji ochroniarzy, z czasów gdy widzieli ich po raz pierwszy na nagraniach kamer, tym więcej szczegółów odsłaniała mgła. Oprócz tych pasażerów, którzy uciekli przed nimi do wnętrza najbliższych kajut oraz tych, których ochroniarze Quebui zabili na ich oczach, natknęli się jeszcze na trzy inne ciała, które musiały dołączyć do grona zamordowanych wcześniej, jeszcze gdy Jean oraz jej załoga przebijali się przez wcześniejsze fragmenty korytarza, walcząc z górnikami. O ile z początku ochroniarze tylko przepędzali pasażerów, tak nagła ucieczka cywili na korytarz przed oparami gaśnic, musiała sprawić, że stracili cierpliwość lub zmienili zdanie.
Przez usta Telvos przemknął łobuzerski uśmieszek.
- Nie lubisz małego polowania? - rzuciła zaczepnie, przeskakując nad ciałem jednego z górników, którego twarz szpeciły ślady po pociskach ze Zjawy.
- Nie. Ale Hawk lubi najwyraźniej teatr - odrzucił rudowłosy, parsknąwszy nieprzyjemnie i spoglądając przelotnie na swoją kapitan. - Czego mamy się spodziewać po twojej rozmowie? Kogo tym razem mamy udawać?
Ciche wibrowanie ich omni-kluczy przerwało ich rozmowę, oznajmiając nadejście nowej aktualizacji mapy, którą ustawiła im techniczka z Wraitha - akurat gdy dotarli do przewróconego automatu ze słodyczami, który najemnicy wykorzystali do zrobienia prowizorycznej osłony skierowanej w stronę, z której spodziewali się nadejścia przeciwników. Ostatnia pozycja turiańskiego omni-klucza wskazywała na jego lokalizację na klatce schodowej. Vaal natomiast znajdował się tuż przed nią, oddzielony zaledwie jednymi drzwiami od turianina.
Gdy Hawk przeskoczyła sprawnie przez przewaloną barykadę i przeszła przez kolejne skrzyżowanie, po zaledwie kilkunastu kolejnych metrach znalazła się rozległym pomieszczeniu służącym za lobby sekcji pasażerskiej. Do tej części pokładu nie sięgały już wyziewy systemu przeciwogniowego. Ostatnie języki mgły przelewały się przez krawędź korytarza, ale sięgały nie dalej niż do kostek, by potem całkowicie zniknąć. Dzięki temu można było podziwiać przestronny, wysoki pokój, którego sklepienie podtrzymywały cztery stalowe kolumny udekorowane błękitnym materiałem z wyszytym logiem Quebui, a podłogę zdobiła jaśniejsza posadzka. Pomieszczenie było eleganckie i nieco odstawało od reszty okrętu, przynajmniej jeżeli nie zaczęło się mu uważniej przyglądać - bo to właśnie wtedy zaczynały wychodzić na jaw wszystkie niedoskonałości. Tani, przedziurawiony w wielu miejscach materiał wiszących draperii, wytartą skórę na oparciach i siedzeniach długich kanap ustawionych pod ścianami oraz po bokach pomieszczenia, zabrudzenia i patynę na niskich stolikach przyśrubowanych do podłogi, poprzepalane niektóre żarówki w zwykłych jarzeniówkach na suficie, obluzowane panele na ścianach, odsłaniające elektroniczne wnętrzności statku.
Ledwo przekroczyli próg lobby, a w ich słuchawkach od razu odezwała się Sayia.
- Uwaga, Vaal jest tuż przed wami.
Jej ostrzeżenie przyszło na kilka sekund przed tym, jak drzwi po drugiej stronie lobby rozsunęły się na boki, wpuszczając do środka wysokiego, muskularnego mężczyznę o znajomej, łysej głowie. Najemnik nosił potężny pancerz, który sprawiał że wyglądał na jeszcze bardziej postawnego, a w rękach trzymał ciężki, dość nietypowy karabin. Jego twarz wykrzywiał grymas wściekłości, który od razu zmienił się w zaskoczenie oraz frustrację, gdy jego wzrok napotkał niespodziewany widok trzech uzbrojonych postaci.
- Wiedziałem kurwa, że coś jest nie tak z tymi żołnierzykami z Aite - wycedził przez zaciśnięte szczęki, wściekle podnosząc broń i mierząc nią w Hawk. Zza jego pleców wyszedł drugi, ludzki ochroniarz, który wcześniej klęczał po drugiej stronie przejścia, grzebiąc w panelu przy drzwiach i najpewniej stanowiąc powód dla którego mężczyzna był w stanie przebić się przez blokady stawiane przed nim przez Sayię, a który teraz również uniósł nieco karabin w ich stronę. Obydwaj mężczyźni nosili barwy Quebui, chociaż w przypadku Vaala była to raczej sugestia pod postacią logo na jednym z naramienników. - Miałem przeczucie, ale nie, musiałem je zignorować. I co dostałem za bycie kurwa posłusznym legalem? Dwa zniszczone myśliwce, bunt na pokładzie i desant jebanych piratów na mój okręt. Wasza szefowa ma gadane, ale wy macie ogromny tupet, żeby szturmować statek we trzy osoby.
Hawk
Awatar użytkownika
Administrator
Posty: 2752
Rejestracja: 14 kwie 2012, o 22:37
Miano: Jeanette Hawkins
Wiek: 35
Klasa: Żołnierz
Rasa: Człowiek
Zawód: Kapitan pirackiej łajby
Lokalizacja: Wraith
Status: Widmo-renegat, poszukiwana przez Cerberusa.
Kredyty: 107.987
Medals:

Re: [Rozpadlina Kalestona] Quebui

8 lip 2023, o 19:28

Również nie uśmiechało jej się przeszukiwanie Quebui po pokojach, ale szczerze wątpiła, by Zhou chował się w szafie - przynajmniej na razie, póki miał jakiekolwiek wsparcie. Nie wiedzieli, kim był turianin, ani drugi sygnał pozostały w kwaterze ich zbiega. Nie wiedzieli, czego się po nim spodziewać ale było to całkiem możliwe, że reprezentowali znacznie wyższą klasę od ochroniarzy Quebui.
- Wystarczy, że poudajesz siebie, Red - cmoknęła słodko, przestępując nad trupem odzianym w cywilne ubrania. - Nie widzę powodu, dla którego Vaal nie miałby cię pokochać.
Myśli mknęły w jej głowie, jedna wyprzedzając drugą. Szansa na to, że uda jej się znowu wkręcić Vaala, była minimalna - ale czy to znaczyło, że nie zamierzała z niej skorzystać?
Oczywiście, że nie.
- Saiya, odkryj naszego sojusznika z pasa asteroid, gdy nadejdzie pora - poleciła techniczce, pozostawiając z nią otwarte łącze. - Zakładając, że nasz kolega da się przekonać do niestrzelania nam w pysk na wstępie.
Szczerze wątpiła, by łysol wziął ich za żołnierzy Aite. Nie sądziła też, by pracował z Zhou - jego odcięcie się od mostku i pogłoski o buncie części ochroniarzy rysowały z goła inny obraz. Choć miała dość dobry wgląd w sytuację dzięki Mandarynce, nie zamierzała odkrywać wszystkich swoich kart. Nieświadomość potrafiła być najskuteczniejszym kłamstwem w odpowiednich sytuacjach.
Dlatego też gdy stanęli naprzeciw mężczyzny w nieco obskurnym pomieszczeniu, uniosła swój karabin w stronę jego połyskującej, łysej głowy i zmarszczyła brwi, wyginając usta wściekle.
- Myślisz, że mamy taki tupet, Vaal? - spytała, świadoma tego, że z pewnością rozpozna jej głos. - Szturmowanie okrętu w trójkę byłoby debilne. Nawet ja to wiem.
Uśmiechnęła się pod nosem, jak ktoś chowający istotną informację przed swoim rozmówcom. Jej palec spoczął w okolicach spustu, gotowy do kontrataku gdyby w jakiejkolwiek chwili mężczyzna stracił cierpliwość. Na Quebui nie było ani jednej osoby, która mogłaby ich wspomóc i choć nie zamierzała potwierdzać jego domysłów, nie zamierzała też wprost kłamać. Wolała, by dopowiedział sobie to, co martwił się, że usłyszy.
- Czy to, co zaoferował wam Wei Lin, było tego, kurwa, warte? - prychnęła z drwiną, spoglądając na niego jak na kolejnego ze zbuntowanych ochroniarzy. - Warto było tracić cały statek i bezpowrotnie rujnować sobie reputację, strzelając do własnych pasażerów?
Może i strzelili do paru, ale nie poczynili przecież wszystkich strat. Część zmarła przez ochronę. W jej oczach było to wystarczające do posłużenia się tym jako argumentem.
- Przemyśl to, Vaal. Lokalizacja tego typa jest nadawana w całym Terminusie. Rozejrzyj się. Myślisz, że chociaż przez chwilę uwierzyłam w twoją bajeczkę o bogatych klientach? Nie wozicie nic wartościowego. Gówno mnie obchodzi ten statek - pokręciła głową. - Cóż, nic wartościowego dla mnie. Jestem pewna, że inni piraci, widząc ten rozpierdol, poza Wei Linem skuszą się na części, które oferuje Quebui. I żywy towar, który sprzedadzą batarianom.
Przekrzywiła głowę, wpatrując się w mężczyznę i kątem oka lustrując też towarzyszącego im ochroniarza.
- Chcesz sprawdzić ze mną radar? - cmoknęła, zerkając na swój omni-klucz. - Wydaj mi Wei Lina. Niczego więcej moim ludziom nie trzeba.
THEME⌎ ARMOR⌎ VOICE⌎ NPC⌎
ObrazekObrazek
+10%⌎ do bycia twoją starą+20%⌎ do bycia starą twojej starej+30%⌎ do bycia starym starej twojej starej

Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12234
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: [Rozpadlina Kalestona] Quebui

9 lip 2023, o 14:43

perswazja
50 + 25 [bo świadomość że przegrana pozycja] - 20 [fool me once] < 55
Rzut kością 1d100:
60
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12234
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: [Rozpadlina Kalestona] Quebui

9 lip 2023, o 16:14

Łysy mężczyzna z pewnością rozpoznał jej głos, bo jego pobliźniona twarz wykrzywiła się w grymasie frustracji i zrozumienia, a mięśnie szczęki zacisnęły ze złością. Uniósł karabin nieco wyżej, jakby same jej słowa wywołały w nim większą niechęć.
- No proszę, urzędas z Aite we własnej osobie - sarknął, ignorując jej słowa, chociaż dostrzegła, że w jego oczach pojawiło się większe skupienie i ostrożna kalkulacja. O ile widać po nim było, że nie obawiał się walki z trzecia osobami przeciwko im dwóm, tak z pewnością miał świadomość tego, że Hawk nie jest sama. Mógł nie mieć wglądu w piracki okręt, którzy unosił się tuż przy Quebui, ale nie trzeba było bardzo się domyślać, żeby wiedzieć, że piraci latają w większej liczbie. - Pierwszy raz ktoś mi wykręcił taki numer, to ci muszę przyznać. Po tylu latach życia w Trawersie nie spodziewałem się, że którakolwiek z band sępów będzie miała na tyle finezji, żeby spróbować przejąć statek samym gadaniem. Ale zawsze jest pora na jakiś pierwszy raz, jak widać.
- Straciłam sygnał dochodzący z drzwi do korytarza technicznego - szepnęła w jej uchu Sayia, która przysłuchiwała się ich rozmowie. Najwyraźniej nie chciała przeszkadzać, ale uznała, że to wystarczająco ważne, skoro wcześniej Hawk specjalnie poprosiła ją o raportowanie, gdyby dokładnie coś takiego miało miejsce. - Tych od strony mesy i sekcji przejściowej.
Towarzyszący łysemu najemnikowi ochroniarz nie odzywał się, lustrując uważnie trójkę piratów. W jego dłoniach znajdował się smuklejszy pistolet, którym również mierzył w Hawk, ale jego wzrok przesuwał się od czerwonowłosej do jej towarzyszy, którzy odwzajemniali tą bitwę spojrzeń własnymi, również nie opuszczając wycelowanej broni. Jego pancerz niewiele różnił się od tych, które mieli pozostali członkowie ochrony, których Hawk napotkała wcześniej, ale sprawiał nieco lepsze wrażenie, sugerując kogoś w rodzaju zastępcy Vaala lub kogoś nieco lepiej wyekwipowanego.
- Wei Lin. - Fałszywe imię Zhou zabrzmiało w ustach łysego jak przekleństwo. - Cała ta szarada niemal by ci się to udała, gdyby nie ten gnój. Chciałem wam go oddać, kurwa mać. Nic z tego nie miałoby miejsca, gdyby nie przekupił ludzi, których po niego wysłałem. Ale gdybym wiedział wcześniej kim jest... - Opancerzone dłonie zacisnęły się silniej na uchwycie karabinu, niewerbalnie wyrażając wściekłość łysego, ale przez jego twarz przemknęła ponura determinacja. Jego ramiona wyprostowały się lekko, gdy jej słowa trafiły na podatny grunt, posyłając jego myśli jednak nie tam gdzie chciała.
- Moja reputacja i tak już jest zniszczona. Straciłem większość ludzi i nawet jak to przeżyję, to albo korporacje dojebią mnie za utratę Quebui, albo zrobią to moi przełożeni z Noży za utratę dwóch myśliwców oraz trzech żołnierzy - powiedział zimno. - Myślisz, że znowu uwierzę w twoją dobrą wolę? Żyję wystarczająco długo na Trawersie, żeby znać chciwość takich jak ty. Nie. Powiem ci co zrobię.
W oczach Vaala błysnęła złość pomieszana z chłodnym pogodzeniem się ze swoim losem. Musiał mieć świadomość jak bardzo jest zagoniony w sytuację bez wyjścia - jeżeli dane Kestrel były prawdziwe, to na całym okręcie został już tylko on i towarzyszący mu mężczyzna. Mógł spróbować pokonać Hawk, ale musiał wiedzieć, że nawet jakby mu się to udało, nie istniało rozwiązanie, które pomogłoby mu wygrać z całym pirackim okrętem czającym się na zewnątrz Quebui. Nawet jeżeli jakimś cudem udałoby mu się utrzymać pozycję i odpierać kolejne fale piratów, to Wraith mógł przecież zwyczajnie ostrzelać cały okręt i roznieść go w rój wirujących, metalowych drzazg i ludzkich ciał. Czerwonowłosa widziała zrozumienie tego faktu w jego oczach, gdy podejmował decyzję między zaufaniem jej, poddaniem się i zrzuceniem swojego życia na karb losu, a między walką i odejściem na własnych warunkach.
Był blisko, ale coś musiało go przekonać, by objął inną drogę. Może jakieś wewnętrzne zasady i nietypowa dla Trawersu uczciwość, które zmusiły go do legalnej pracy oraz odrzucenia oferty przekupstwa, a może po prostu niechęć do samej piratki, która zaatakowała jego okręt i stanowiła jedną z dwóch osób odpowiedzialnych za zniszczenie mu życia.
- Zabiję ciebie i twoich kompanów, a potem znajdę Lina i własnoręcznie skręcę mu kark - powiedział lodowato, unosząc karabin. - Handlarz Cieni czy nie, nikt nie będzie bezkarnie rozpierdalał mi mojej załogi i żył żeby o tym opowiadać.
Hawk
Awatar użytkownika
Administrator
Posty: 2752
Rejestracja: 14 kwie 2012, o 22:37
Miano: Jeanette Hawkins
Wiek: 35
Klasa: Żołnierz
Rasa: Człowiek
Zawód: Kapitan pirackiej łajby
Lokalizacja: Wraith
Status: Widmo-renegat, poszukiwana przez Cerberusa.
Kredyty: 107.987
Medals:

Re: [Rozpadlina Kalestona] Quebui

10 lip 2023, o 23:39

Było tak wiele powodów, dla którego nienawidziła Vaala.
Zaczynając od jego facjaty, wygiętej w tym samym, przemądrzałym wyrazie, który w zasadzie być może nie był wcale tak przemądrzały, ale gdy na niego patrzyła, jakaś prymitywna cząstka w jej umyśle inspirowała ją do naciśnięcia na spust. Od jego gównianej roboty, przez którą w jakiś sposób poczuwał się do okazywania wyższości, na którą nie zasługiwał. Aż po jego głupią brawurę, która była bezsensowna i która kosztowała ich czas, który był dla Hawkins cenny i istotny - w przeciwieństwie do niego.
Nienawidziła Vaala bo ośmielał się myśleć, że jego życie było czymś więcej, niż durnym potknięciem na drodze, którą widziała przed sobą.
- Saiya, startuj promem - powiedziała do słuchawki, ignorując to, że mężczyzna prawdopodobnie ją słuchał. Liczyła, że uzna, że Saiya była jedną z osób, które były na Quebui fizycznie, bądź też w najbliższym zasięgu. Nie mówiła też, którym promem, więc równie dobrze mogła wołać o posiłki.
Tak czy siak, nie mogła pozwolić Zhou uciec, a w kościach czuła, że właśnie to usiłuje zrobić.
W końcu to by zrobiła na jego miejscu.
- Co jest zniszczone, Vaal? Twoja gówniana, chujowo płatna posada w Trawersie, w której przewodzisz bandzie debili, których większość wyrżnęła się nawzajem na oczach pasażerów? - prychnęła, czepiając się ostatniego zalążka idei, jaki jej pozostał. Naprawdę wolałaby, by mężczyzna po prostu usunął się jej z drogi. Stał jej ulubionym rodzajem problemu - tym, który mogła odłożyć na później. - Tak bardzo brakowało by ci tej roboty, gdybyś miał z niej wyjście? Oboje wiemy, że byłbyś pożądanym towarem w Terminusie. Chroniąc VIPów, którzy cenią sobie skuteczność bardziej, niż jakieś pieprzone zasady i prawa, przez które zatrzymałeś statek dla Sprawiedliwości Aite.
Jej palec drgnął lekko, przesuwając się w stronę spustu, lecz nadal na nim nie spoczął.
- Osoba, dla której pracuję, przewyższa Handlarza Cieni. Myślisz, że dlaczego informacja o Wei Linie, jak go nazywasz, wydostała się tak szybko na zewnątrz? Kurwa, ledwo co wszedł na pokład Quebui a ja miałam informację o tym, gdzie go szukać - westchnęła. - Nie płacą mi za Quebui, ani nie płacą mi za ciebie. W Terminusie nie liczy się twoje nazwisko, ani twoje pieprzone CV. Liczą się umiejętności, które możesz zmarnować teraz, albo wykorzystać później.
Wystarczyłoby, by drgnął, ruszając na atak, a nacisnęłaby na spust.
- Chen Zhou, czy tam Wei Lin, wynajął dwójkę wyszkolonych ochroniarzy, którzy weszli na pokład incognito. W tej chwili usiłuje spierdolić z Quebui hangarem - dodała. - Złap tego typa ze mną, a dorzucę ci dwadzieścia tysięcy kredytów. Z Quebui zrobisz, co chcesz, a nas więcej na oczy nie zobaczysz. - dodała, unosząc brwi w wyczekującym geście.
THEME⌎ ARMOR⌎ VOICE⌎ NPC⌎
ObrazekObrazek
+10%⌎ do bycia twoją starą+20%⌎ do bycia starą twojej starej+30%⌎ do bycia starym starej twojej starej

Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12234
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: [Rozpadlina Kalestona] Quebui

12 lip 2023, o 06:54

perswazja 1
<50
Rzut kością 1d100:
94


perswazja vaal
Jak wyżej ale -20 < 35
Rzut kością 1d100:
74

Wróć do „Galaktyka”