Odnalezienie implantu w ramieniu Zhou nie było łatwe, ale na jej omni-klucz po chwili przyszła kopia zdjęcia ze skanera na Aite, gdy Sayia zrozumiała co planują zrobić. Manewrując ostrożnie wojskowym nożem Hawk udało się oddzielić większość ciała złodzieja od kompozytowego modułu wielkości kciuka, który skrywał się pod splotami mięśni jego bicepsu, uzupełniając fragment kości ramienia, ale widok nie był zbyt przyjemny. Gdy skończyła i podniosła wzrok, zorientowała się, że Ryana wyciąga szyję, przyglądając się jej pracy w połączeniu niezdrowej fascynacji i obrzydzenia, a Stadtford zdążył wyciągnąć papierosa i pali go w milczeniu, stukając coś na swoim omni-kluczu.
- Na pewno nie. Jego sygnał jest słaby nawet jak na standardy omni-kluczy - zaprzeczyła od razu techniczka jeszcze nim Hawk zdążyła przeskanować urządzenie. Implant miał cylindryczny kształt i przypominał nieco baterię lub pocisk, nie wyróżniając się niczym szczególnym. Miał jednak częściowy numer fabryczny, który piratka znalazła, gdy przetarła zakrwawioną powierzchnię modułu kciukiem. - Nie wysyła go nawet poza obręb tego pomieszczenia, a co dopiero ze statku. Myślę, że to sygnał do połączenia się z omni-kluczem właściciela.
Red odebrał z jej rąk zakrwawione dzieło, gdy wcisnęła mu je w dłonie, przyglądając się małemu przedmiotowi z powątpiewaniem. W końcu jednak wsunął implant do ładownicy przy pasku, upewniając się, że będzie tam bezpieczny. Asari natomiast podniosła się z łóżka, porzucając swoje tymczasowe legowisko.
- To co, wracamy na Wraitha? - zapytała, ważąc w dłoniach karabin. - Koniec zabawy na dzisiaj?
Wezwanie promu trwało zaledwie kilka minut, podczas których trójka piratów mogła swobodnie wrócić do hangaru. Nikt nie stanął na ich drodze, nikt ich nie zatrzymywał. Jedyne żywe dusze, które pozostały na pokładzie Quebui, chowały się w mesie gdzie zamknęła ich techniczka lub na mostku, który zabarykadował się w oczekiwaniu na nadejście nieprzyjaciół lub na cud, który by ich uratował. Nie wyglądało jednak, żeby to drugie miało mieć miejsce w najbliższym czasie.
Gdy stali w hangarze, którego skrzydła ponownie zostały otwarte na bezdenną pustkę, oczekując przylotu pierwszej grupy ich towarzyszy, ich komunikatory ponownie odezwały się głosami z Wraitha. Wnętrze pomieszczenia niemal całkowicie opustoszało przez wcześniejsze wprowadzanie i wyprowadzanie z niego promu w warunkach kosmicznych, a po bagażach pozostały zaledwie pojedyncze torby oraz pakunki; nawet ciała techników zniknęły, oddane w objęcia lodowego grobowca poza granicami statku.
- Red miał rację, to zdalna pamięć cyfrowa. - Głos Sayi był podekscytowany, gdy odezwała się w ich słuchawkach. - Ten implant Zhou. Sygnał, który nadaje, służy do sparowania z omni-kluczem właściciela, a ten który odbiera - do transferu danych. Nie mogę połączyć się z nim zdalnie i muszę go najpierw obejrzeć oraz nad nim popracować, żeby sprawdzić jakie ma zabezpieczenia, ale jestem dobrej myśli. Przynieście mi go na Wraitha. Jest całkowicie bezpieczny.
Kilka chwil później pod ich butami przeszło delikatne drżenie, gdy do wnętrza hangaru wleciał znajomy Kodiak. Drzwi uniosły się do góry, wypuszczając ze środka kolejnych piratów, na czele których stał Kirył. Ryana podeszła do nich, żeby przekazać im całą wiedzę, która mogła im się przydać na pokładzie statku pasażerskiego, a w tym czasie do komunikatora Hawk włączył się ponownie Nephiett.
- Części Quebui są niewiele warte - poinformował ją na wstępie, nie owijając w bawełnę. - W Terminusie na szczęście nieco więcej niż w bardziej cywilizowanej części galaktyki, bo większość komponentów z których się składa, nie jest już produkowana lub jest zbyt stara na obecne standardy, więc jeżeli ktoś będzie chciał je kupić, to raczej na własne potrzeby. Friedrich jest pewien, że znajdą się na nim jakieś pojedyncze perełki i dał naszym ludziom wskazówki jak ich poszukać, żeby się co do tego upewnić, ale jestem zdania, że szkoda na to zachodu oraz czasu. Więcej zyskamy za cały statek oraz oddanie go w ręce kogoś, kto się zajmuje takimi rzeczami. Bierzemy go ze sobą.
Piraci z Wraitha rozeszli się po pokładzie Quebui, w małych grupkach sprawdzając pomieszczenia jedno po drugim, zabezpieczając do końca stary okręt, a także upewniając się, że problem na mostku zostanie rozwiązany.
- Fred wraz z Sayą już czekają z instrukcjami, żeby przekodować transponder Quebui. Nie chcemy kusić losu oraz zemsty korporacji, które go opłacały, więc dobrze będzie pozbyć się go jak najszybciej, ale uważam, że to ryzyko warte zachodu. Rozmawiałem również z jego kapitanem i wyraził chęć kooperacji, rozumiejąc... sytuację w której się znalazł. - Chociaż dzieliły ich setki metrów, Hawk mogła być pewna, że jej zastępca uśmiechnął się nieco przy swoich ostatnich słowach. - Zostawimy kilku naszych na mostku, żeby dopilnowali porządku i zabierzemy go na Omegę, bo i tak jej Przekaźnik jest w drodze na Korlus. Pytanie tylko co chcesz żebyśmy zrobili z pasażerami oraz resztą niepotrzebnej załogi Quebui - dodał już poważniejszym tonem. - Ale o tym możemy już porozmawiać na miejscu. Wraith stęsknił się za swoją kapitan, Jean.