W galaktyce istnieje około 400 miliardów gwiazd. Zbadano lub chociaż odwiedzono dotąd mniej niż 1% z nich. Pozostałe światy oraz bogactwa, które zawierają, wciąż czekają na odnalezienie przez korporacje lub niezależnych poszukiwaczy.

Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12234
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

[Rozpadlina Kalestona] Quebui

12 lip 2023, o 16:32

Inicjatywa
Hawk +72, Ryana +36, Red +36, Vaal +57, Zastępca +36
Rzut kością 5d100:
22, 50, 91, 80, 71


Hawk, Vaal: przerzut kości Inicjatywy ze szkolenia wojskowego 4B i wybór lepszego wyniku
Rzut kością 2d100:
7, 12


Kolejność:
Wyświetl wiadomość pozafabularną
TURA 1 AKCJA 1
Wyświetl wiadomość pozafabularną

AKCJA 2
Wyświetl wiadomość pozafabularną

AKCJA 3
Wyświetl wiadomość pozafabularną
TURA 2 AKCJA 1
Wyświetl wiadomość pozafabularną

AKCJA 2
Wyświetl wiadomość pozafabularną

PODSUMOWANIE
Wyświetl wiadomość pozafabularną
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12234
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: [Rozpadlina Kalestona] Quebui

13 lip 2023, o 10:40

Łysy najemnik wpatrywał się w nią ze złością i determinacją, ale słuchał jej słów. Nie wiedziała co krąży po wnętrzu jego głowy, ani jakie wydarzenia sprawiły, że znalazł się tu gdzie się znalazł, wybierając legalną formę zarobku w Terminusie ponad tą, którą parała się ona sama, ale dostrzegała w jego oczach, że jej wypowiedzi oraz ostrzeżenia znajdują grunt w jego umyśle. Potrafiła wychwycić ten znajomy błysk powolnego uświadamiania sobie, że twój rozmówca ma przynajmniej częściową rację. Społeczność Systemów Terminusa oraz Trawersu Attykańskiego stanowiła wyjątkowy odłam galaktyki, wyróżniając się charakterystycznymi cechami, które łatwo było znaleźć w niemal każdym mieszkańcu - zacięcie, chęć do walki o swoje, bardzo silny instynkt przetrwania... Były to atrybuty niemal niezbędne do przeżycia w miejscu tak brutalnym i niewybaczającym, takie których wymagał każdy umysł, który musiał na co dzień żyć w trudnych warunkach na skolonizowanych planetach, odpierać nieustanne ataki piratów oraz Zbieraczy, ścierać się z ideą bycia porzuconym i walki z całą, zimną rzeczywistością. W tak surowym życiu przeważnie nie było miejsca na ideały. Na lojalność. Na honor. Złość i frustracja były częstym towarzyszem tej emocji.
Tak samo jak pycha.
Hawk miała rację, gdy wytykała mężczyźnie, że w tej części galaktyki liczą się tylko umiejętności oraz to jak bardzo groźnym skurwielem jesteś. I wiedziała, że Vaal również to wie i zaczyna sobie o tym przypominać. Mogła dostrzec to w jego powoli łamiącym się uporze, gdy chęć przeżycia oraz świadomość własnej wartości mieszała się z wściekłością oraz nietypowym oddaniem własnym zasadom.
Towarzyszący mu mężczyzna miał jednak inne priorytety. Albo może chłodniejszy, niezasnuty złością umysł.
- Vaal? - zapytał krótko, nie mówiąc nic więcej. Łysy najemnik zerknął w jego stronę, po czym zacisnął szczęki, a w jego tęczówkach ponownie pojawiła się twardość.
- I dlatego wszyscy żyjemy w tym gównie. Bo Terminus jest pełen skurwieli gotowych wbić sobie nóż w plecy za garść kredytów - wycedził na jej słowa. - Bo wszyscy tutaj za nic mają sobie lojalność i zasady. Nie mamy przyjaciół, a wrogów, którzy po prostu kiedyś zdradzą nas później od innych. To nie jest życie. To powolna degeneracja i czekanie na śmierć. Ciekawe czy twoi właśni ludzie będą mieli takie samo zdanie, gdy kiedyś znajdą się na moim miejscu.
Przez pokład przeszło znajome drżenie, gdy gdzieś pod nimi ponownie otworzyły się skrzydła hangaru, wyrywając z wnętrzności Quebui kolejną porcję powietrza. Najemnik spojrzał na ściany, a jego usta wykrzywiły się w grymasie niechęci. Najwyraźniej zdawał sobie sprawę co się dzieje, chociaż nie mógł wiedzieć, że otwarcie hangaru było spowodowane zdalną ucieczką promu przez Sayię, a nie przylotem nowych, pirackich posiłków.
- Kłamstwa. Tylko tyle mogę się od ciebie spodziewać - wypluł z siebie zimnym tonem, wracając ku niej spojrzeniem. Ponownie uniósł karabin. - Ludzie tacy jak ty nie wiedzą co to zasady. Ale przynajmniej w tym jednym masz rację. Nie zobaczymy się więcej.
Następne wydarzenia potoczyły się w mgnieniu oka. Hawk pociągnęła za spust niemal podświadomie, gdy jej instynkt wykrył koniec rozmowy jeszcze nim umysł w pełni to zarejestrował, ale Błotniak nie odezwał się znajomym terkotem. Program sabotażowy, który wślizgnął się w niego niepostrzeżenie, gdy zastępca Vaala przesłał go dyskretnie w trakcie ich wymiany zdań, sprawił, że broń kobiety zamruczała w proteście i przygasła, odmawiając współpracy. Niemal w tej samej chwili na jej własne tarcze spadł potężny pocisk nietypowego karabinu najemnika, który przebił się przez nie z wizgiem i zarysował krawędź jej naramiennika, czyniąc na nim pierwszą rysę odkąd weszła na pokład.
Na odpowiedź nie trzeba było długo czekać. Stadtford błyskawicznie odpowiedział tym samym, próbując posłać własny program na postawnego mężczyznę, ale ten napotkał niespodziewanie potężnego firewalla, rozbijając się na nim w pył. Powietrze zalśniło od pocisków oraz biotycznej smugi, gdy Ryana widząc utratę tarcz przez Hawk wystartowała do przodu, chcąc zmniejszyć dystans i zwrócić na siebie uwagę obydwu mężczyzn, ale towarzyszący Vaalowi technik odsunął się w ostatniej chwili, unikając zderzenia ze szturmującą asari. Obok Hawk pojawiła się lśniąca sonda, a kolejny wystrzał z karabinu powalił ją na ziemię, wyrywając dech z piersi i przesuwając metr do tyłu.
Wnętrze lobby wypełniło się odgłosami walki. Strzelba Hawk, która pojawiła się w jej rękach wyćwiczonym, żołnierskim ruchem wpojonych odruchów, wypaliła w zastępcę najemnika jeszcze nim dym z uderzenia w jej napierśnik zdążył się rozwiać. Wzmocnione prądami wirowymi tarcze Vaala błyskały raz za razem, gdy mężczyzna przyjmował na sobie ciosy Stadtforda oraz Ryany, tkwiąc jednak nieporuszony w miejscu niczym czołg. Dopiero, gdy ciało asari eksplodowało skumulowaną przez barierę energią, unosząc go o kilka stóp nad ziemię, wydał z siebie wściekły ryk i skierował na nią swoją broń.
Asari zwijała się jak mogła, unikając ciosów omni-ostrza, ale nic nie mogła poradzić na huk karabinu, gdy mężczyzna wpakował w nią pocisk niemal z przyłożenia. Uratował ją tylko ograniczony pochłaniacz jego broni, który zminimalizował potęgę wystrzału, nie posiadając większej ilości energii i zamiast posyłać ją w objęcia śmierci, wgniótł tylko jej napierśnik i cisnął na pobliską kolumnę.
Ta chwila odwróconej uwagi pozwoliła jednak Stadtfordowi wykończyć sondę, która uparcie trzymała się życia, smagając Hawk uderzeniami wyładowań łukowych, jak gdyby w zemście za śmierć właściciela, którego ciało upadło chwilę wcześniej na posadzkę. Błotniak czerwonowłosej wrócił do życia zaledwie kilka uderzeń serca później, a jego wskaźniki zalśniły na nowo. I to były jedyne czego potrzebowała.
Seria pocisków przeszyła powietrze, rozrywając i tak już podziurawiony napierśnik łysego najemnika i wgryzając się w jego pierś. Postawny mężczyzna cofnął się o krok, a złość na jego twarzy zniknęła, nagle zastąpiona przez niespodziewany spokój, gdy nadeszło zrozumienie tego co się stało. Karabin wypadł z jego rąk i upadł z hukiem na ziemię, wskazując czerwone zero na wypalonym do cna pochłaniaczu ciepła, a Vaal przez chwilę wpatrywał się bez słowa w Hawk.
Chwilę później postawne ciało osunęło się na ziemię, a policzek łysek głowy uderzył o posadzkę, wbijając puste, ale spokojne spojrzenie w niewidzialną przestrzeń przed sobą.
- Wytrzymały skurwiel - mruknął Stadtford, opuszczając lekko strzelbę. - Wszyscy cali?
- Chyba. - Telvos zaklęła cicho, dotykając obolałym gestem wgniecionego napierśnika. - Kurwa. Hawk?
Pancerz czerwonowłosej wciąż dymił się lekko, a na jego powierzchni pozostały głębokie, wypalone szramy łańcuchowych wyładowań. Zanim jednak zdążyła odpowiedzieć, w ich słuchawkach ponownie rozległ się głos techniczki.
- Wyprowadziłam prom na zewnątrz. Ale straciłam sygnał z drugich drzwi korytarza technicznego, od strony rufy - poinformowała ich Sayia cichym głosem.
Hawk
Awatar użytkownika
Administrator
Posty: 2752
Rejestracja: 14 kwie 2012, o 22:37
Miano: Jeanette Hawkins
Wiek: 35
Klasa: Żołnierz
Rasa: Człowiek
Zawód: Kapitan pirackiej łajby
Lokalizacja: Wraith
Status: Widmo-renegat, poszukiwana przez Cerberusa.
Kredyty: 107.987
Medals:

Re: [Rozpadlina Kalestona] Quebui

13 lip 2023, o 10:59

To, w jaki sposób potoczyła się ich rozmowa, było do przewidzenia, a jednak odczuła odrobinę irytacji, gdy ich pertraktacje zakończyły się w gwałtowny sposób. Nie spodziewała się po Vaalu, że drugi raz wdepnie w bagno oczekując innego rezultatu. Ale mimo wszystko miała nadzieję, że zaoszczędzi trochę czasu i nie będzie się musiała z nim użerać. Cóż, nadzieja umierała ostatnia.
A zaraz po niej butny przywódca z Noży Garlacka.
Vaal nie miał racji. Nawet wśród Terminusa, nawet wśród cholernych piratów, Hawkins doskonale wiedziała, czym była lojalność - i jak wiele była w stanie dla utrzymania jej poświęcić. Każda osoba, która latała, walczyła i świętowała z nią była dla niej niczym członek rodziny, za którego z chęcią skoczyłaby w stronę przepaści ani przez moment nie wysuwając własnego egoizmu na przód.
To inni ludzie nie mieli dla niej wartości. Tych, których nie znała. Jak bogu ducha winni cywile, których zostawili kilka poziomów niżej. Jak zastępca towarzyszący łysolowi, który znalazł się w złym miejscu o złym czasie.
Równie dobrze mogli być woskowymi figurami. Nie mieli żadnego znaczenia.
Dostrzegając czerwoną lampkę z boku swojego Błotniaka, nie zwlekała ani chwili dłużej. Karabin pomknął z powrotem za jej plecy i wypuściła go z rąk gdy tylko wyczuła, że zaczepy magnetyczne pochwyciły przegrzaną broń w swoje objęcia. Dobyła strzelby, którą trzymała przy pasie i wycelowała w stronę technika, który ją zaatakował, niemal nie zwracając uwagi na to, że jej generator tarcz poddał się pod jednym, celnym strzałem Vaala.
Lubiła strzelbę znalezioną lata temu na Haestromie. Lubiła specyfikę jej działania, gdy naciskała na spust. Błotniak zawsze był dla niej bardziej uniwersalną bronią, ale w sytuacji takiej jak ta, nawet odległość nie umniejszyła jej alternatywnemu uzbrojeniu, pozbawiając osłony mężczyznę w jednym, wzmocnionym strzale.
Ignorując sondę, która pomknęła w jej kierunku, wystrzeliła po raz drugi, zagryzając zęby gdy latające uzbrojenie zaatakowało jej nieodsłonięty pancerz. Dopiero gdy kolejny pocisk trafił prosto w nią, wydzierając powietrze z płuc i powalając na ziemię, zaklęła głośno i siarczyście.
- Stadtford, zabierz to gówno ode mnie - warknęła, przenosząc swoją uwagę na to, co działo się kilka metrów dalej. Nie usiłowała wstać - przynajmniej na razie. Musieli tylko zwyciężyć.
Nie postrzegała Vaala jako równego sobie, ale musiała przyznać, że był kawałem skurwysyna, który wydawał się górować nad byłą komandoską. Póki dostrzegała, że Telvos jako tako panowała nad sytuacją, nie wstawała, zamiast tego wymuszając ponowną aktywację na swoich tarczach. Nie zamierzała ryzykować kolejnych dziur, które musiałaby załatać - wciąż pamiętała o dwójce ochroniarzy, którzy towarzyszyli Zhou. Vaal nie był przystankiem końcowym i planowała oszczędzać siły na niewiadomą, która ich czekała.
Zamocowała strzelbę z powrotem przy swoim pasie, sięgając za plecy, po znajomy karabin, który idealnie leżał w jej dłoniach. Systemy broni aktywowały się na nowo i czerwona kontrolka przegrzania nie szpeciła już jego powierzchni o podrapanym lakierze. Uniosła go w górę, przesuwając palec na spust. Mężczyzna jarzył się jak choinka, podpalony przez Reda i zraniony przez Ryanę. Salwa z Błotniaka rozjarzyła pomieszczenie błyskiem wystrzału i gdzieś między buzującą w jej żyłach adrenaliną, do jej myśli przesączyła się satysfakcja.
- Mówiłam, że do brzydkich ludzi nie wypada nie strzelać - cmoknęła, powoli podnosząc się na równe nogi. Czuła się odrętwiała tam, gdzie wyładowania smagnęły jej pancerz, lecz adrenalina nie pozwalała jej odczuć tych wrażeń w nadmiarze. - Weźcie ich omni-klucze i to, co się może przydać. Broń ma niezłą - wskazała podbródkiem karabin, który zdjął jej tarcze w jednym strzale. - Zabierzcie ją. Dla siebie, albo na Wraitha.
Wyjęła omni-żel, by załatać swój pancerz w całości i, jeśli nie zrobił tego równie skutecznie Red, podeszła, by pomóc w tym Ryanie. Po tym zamierzała zabrać żele od dwójki leżących, o ile jakieś posiadali przy sobie.
- Wypadałoby się wreszcie przywitać z księżniczką, którą kradniemy z wysokiej wieży - mruknęła, odwracając się w stronę rufy. - Idą do nas, czy mamy przyjść do nich?

Wyświetl uwagę Mistrza Gry
THEME⌎ ARMOR⌎ VOICE⌎ NPC⌎
ObrazekObrazek
+10%⌎ do bycia twoją starą+20%⌎ do bycia starą twojej starej+30%⌎ do bycia starym starej twojej starej

Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12234
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: [Rozpadlina Kalestona] Quebui

13 lip 2023, o 11:42

Liczba omni-żeli przy ciałach
Vaal, Zastępca
Rzut kością 2d3:
3, 1


Hawk:
-3 omni-żele + 3 omni-żele Vaala
453 + 214x3 = 1070

Ryana
-3 omni-żele + 1 omni-żel Zastępcy + 1 omni-żel Stadtforda
457 + 160x3 = 800

Stadtford
-1 omni-żel przekazany Ryanie
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12234
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: [Rozpadlina Kalestona] Quebui

13 lip 2023, o 12:31

Być może to właśnie na tym polegał problem w zderzeniu ich charakterów. Lojalność i brak zasad, które zarzucał jej łysy mężczyzna, były tymi, którymi również kierowała się załoga Wraitha - o czym jednak nie mógł wiedzieć, dostrzegając w czerwonowłosej tylko kolejnego z piratów, kolejnego z sępów czających się na kolejny łup. Jego lojalność do własnego gangu była odzwierciedleniem tej, która napędzała ją do stawiania zdrowia swoich towarzyszy przed nią samą, ale więzy, które musiały łączyć Noże Garlacka ewidentnie były słabsze niż te, które łączyły wieloletnią rodzinę piratów - dowód tego znajdował się wszędzie dookoła w martwych ciałach ochroniarzy, których Hawk zastrzeliła zaledwie minuty wcześniej. Tamta lojalność miała swoją cenę. Cenę za którą kupił ich Zhou. Być może właśnie to było źródłem wściekłości Vaala, a nie bycie oszukanym przez czerwonowłosą piracką kapitan, która po prostu miała nieszczęście znaleźć się na jego drodze, gdy sam szedł wyrazić swoją złość i poczucie zdrady na swoich dawnych kompanach. Tak jak on miał nieszczęście znaleźć się na jej ścieżce pogoni za Zhou, będąc w jej oczach wyłącznie pozbawioną człowieczeństwa przeszkodą.
Ale tylko jedno z nich wyszło z tego spotkania lepiej.
- Nie będę protestować - mruknęła Telvos, kończąc łatanie swoich obrażeń grubymi warstwami omni-żelu. Poruszyła barkami, próbując rozruszać obolałe ciało, po czym schyliła się i podniosła karabin mężczyzny. Zważyła go w rękach i przysunęła do ramienia, próbując oswoić się z nowym nabytkiem; wyrzutnia była bardziej masywna i cięższa niż jej smukły, szybki Adept, ale oprócz siły wyrzutu cechowała się niespotykaną celnością, a także zasięgiem. Co wydawało się ostatecznie przekonać do niej asari. - Red, chcesz?
Stadtford machnął ręką, klęcząc przy ciele Zastępcy i nie przerywając szabrowania z jego ładownic kolejnych partii żeli oraz pochłaniaczy ciepła.
- Weź. Jesteś bezużyteczna, gdy nie możesz podejść na bliski zasięg - sarknął w odpowiedzi, co wywołało niebezpieczne zmrużenie oczu u Ryany. Zważyła ponownie w rękach Chakrama, po czym wzruszyła ramionami i przypięła strzelbę do biodra.
- Nie wiem. Jest coś... dziwnego w ich odczytach - odezwała się Sayia na pytanie Hawk, a jej głos był niepewny, gdy obserwowała swoje monitory lub inne cyfrowe zapisy na postawie których śledziła poczynania towarzyszy na Quebui. - Ten z kajuty Zhou nie poruszył się nawet o centymetr przez ten cały czas. A ten którego ścigacie bardzo szybko się porusza, nie powinien tak szybko znaleźć się tam gdzie jest teraz. Nawet bez czasu, który musi poświęcać na zdejmowanie moich zabezpieczeń na drzwiach.
Nowa aktualizacja mapy ujawniła, że niezidentyfikowany sygnał turianina pojawił się ponownie - tym razem na klatce schodowej z której nie tak dawno sami wyszli, tam gdzie wciąż leżały ciała zamordowanych techników. Ich sygnały omni-kluczy - podobnie jak te Vaala oraz jego zastępcy - wciąż zdobiły interfejs mapy, nieświadomie tworząc echo rzeczywistości w której ich właściciele wciąż żyli.
- To biotyk, Sayia - powiedziała Ryana. Rudowłosy podniósł się na nogi i podał jej część znalezionych omni-żeli, a drugą część wcisnął w ręce Hawk. - Najgorszy typ. Taki jak ja. Nie musisz hakować drzwi, gdy możesz po prostu się przez nie przebić.
- To nie fair. Ale może wyjaśniać jego prędkość - przyznała hakerka po chwili wahania. - Ale nie wiem gdzie idzie. Dowiemy się pewnie za minutę czy próbuje was zajść od tyłu.
- A jak reszta personelu? - Stadtford zerknął w stronę drzwi przez które przeszedł Vaal.
- Dalej na mostku. Niewielu ich już zostało. Nie mam identyfikatorów załogi, które mogłabym zestawić z ich serialami omni-kluczy, ale szacując na podstawie lokalizacji, to zostało zaledwie parę osób na mostku, jedna osoba w maszynowni i dwie gdzieś indziej. Pewnie w mesie wraz z resztą pasażerów. Dane od Kestrel jasno określają ich ilość, więc tutaj żadnych zaskoczeń. Za to ta część ludzi, która przeżyła pogrom w sekcji pasażerskiej, teraz przeniosła się na korytarz prowadzący do maszynowni, tam gdzie zabiliście dwóch techników przy drzwiach. Pewnie skorzystali z okazji i uciekli przed środkami gaśniczymi.
Hawk
Awatar użytkownika
Administrator
Posty: 2752
Rejestracja: 14 kwie 2012, o 22:37
Miano: Jeanette Hawkins
Wiek: 35
Klasa: Żołnierz
Rasa: Człowiek
Zawód: Kapitan pirackiej łajby
Lokalizacja: Wraith
Status: Widmo-renegat, poszukiwana przez Cerberusa.
Kredyty: 107.987
Medals:

Re: [Rozpadlina Kalestona] Quebui

13 lip 2023, o 12:59

Pośpiesznie zalepiła ubytki w swoim pancerzu, pamiętając, by później zająć się tym na porządnie, gdy powrócą na Wraitha. Wielokrotnie wychodziła znacznie gorzej z potyczek, więc ślady pozostawione przez sondę bojową były co najwyżej piekącą niedogodnością, którą była w stanie w pełni zignorować. Gdy skończyła, pochyliła się, zabierając omni-żele od Vaala, bądź Reda, który zdjął je wcześniej z ciała ochroniarza i uzupełniła swoje zapasy.
- Nie podoba mi się to - burknęła, mimo tego, że wyjaśnienie Ryany było całkiem sensowne. - Był szybki, to prawda. Ale po cholerę biega właśnie tam?
Nie było innych ucieczek z Quebui - a przynajmniej nie takich, o jakich wiedzieli oni, oraz cywilni pracownicy na pokładzie statku. Prom już wyleciał w pustkę, a obok tkwił Wraith, gotowy zestrzelić to, czemu udałoby się opuścić hangar. Nie wiedzieli jednak, gdzie był Zhou, a samo to nawet bez irracjonalnego zachowania jego tajemniczego ochroniarza sprawiało, że czuła się nieswojo.
- Nie wiemy, gdzie jest nasz cel, więc skupmy się na turianinie - zadecydowała, gdy wszyscy byli już gotowi do drogi. Zerknęła na swojego Błotniaka, sprawdzając, czy nie wymagał przeładowania, ale cztery salwy ją satysfakcjonowały, nim będzie zmuszona wymienić pochłaniacz. - Saiya, miej oko na układ. Nie zdziwiłabym się, jakby Zhou wezwał sobie kogoś do pomocy.
Szczególnie, jeśli w to wszystko wplątany był Handlarz Cieni. Jeśli Zhou, Wei Lin, czy jakkolwiek się nazywał, pracował bezpośrednio dla niego, to Hawkins nie tylko odmówiła współpracy z mało czarującym Garretem, ale też otwarcie wypowiedziała wojnę Handlarzowi.
Świetnie.
- Idziemy do maszynowni, Saiya. Za turiańcem - zadecydowała, gdy aktualizacja mapki pokazała im, że przeniósł się do maszynowni, z dala od nich. Odwróciła głowę, zerkając na pozostałych. - Oczy wokół głowy. Nie wiemy, kim są, co potrafią, ani co planują. Nie spłoszmy ich i nie wpierdolmy się w pułapkę.
Nawet, jeśli właśnie planowali wpierdolić się w nią świadomie.
- Mamy jakąś możliwość przekazania informacji pasażerom z daleka? - dodała, jako pierwsza ruszając w stronę sekcji pasażerskiej. - Masz jak otworzyć z nimi komunikację, z pomocą tych systemów rozrywkowych, czy czegokolwiek na pokładzie Quebui?
Dobrze było mieć opcje.
THEME⌎ ARMOR⌎ VOICE⌎ NPC⌎
ObrazekObrazek
+10%⌎ do bycia twoją starą+20%⌎ do bycia starą twojej starej+30%⌎ do bycia starym starej twojej starej

Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12234
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: [Rozpadlina Kalestona] Quebui

13 lip 2023, o 19:14

Wzruszenie ramion Stadtforda oraz zamyślone spojrzenie Ryany powiedziało jej, że jej towarzysze mają tyle samo podejrzeń co ona. Turianin stanowił niewiadomą, która pojawiła się przypadkiem na ich ścieżce i jego zachowanie było zagadką. Nie próbował wesprzeć ochrony w korytarzu sekcji pasażerskiej w walce z piratami ani z pasażerami, nie próbował walczyć ramię w ramię z Vaalem, dokładając kolejnego przeciwnika, który być może mógłby przechylić szalę ich potyczki.
- Przynajmniej wiemy, że Zhou z nim nie ma - zauważył Red, gdy czekali jak nieubłagalne sekundy upływały, obserwując mapę na swoich omni-kluczu. - Nie było go z nim na korytarzu, gdy go spotkaliśmy i z pewnością nie przejął go w mesie, bo inaczej by tak nie zapierdalał. Chyba, że nasz cel również jest jebanym sprintującym biotykiem. Może prześlizgnął się do maszynowni, gdy pieprzyliśmy się z mechanikami w korytarzu technicznym i turianin teraz leci go wesprzeć? - podsunął.
- To dlaczego drugi nie ruszył się z miejsca? Jaki jest cel pilnowania pustej kajuty? - Ryana zmarszczyła ciemne brwi. Hawk znała ją wystarczająco długo, by wiedzieć, że kobieta podziela jej podejrzliwość oraz złe przeczucia. - Na pewno jesteśmy pewni, że Zhou tam nie ma?
- Może to pułapka. Może drugi ochroniarz został tam i czeka aż ktoś postanowi wejść do środka. Może zaminowali drzwi i trzyma wejście na muszce. Może jest nastawiony na walkę w ciasnym pomieszczeniu - zaczął wyliczać rudowłosy obojętnym tonem. - Po co Zhou wyłączyłby swój omni-klucz, gdyby tam był? Naprawdę uprawiałby szachy 4d, licząc że widzimy jego pozycję i licząc, że pomyślimy, że stamtąd uciekł? Naciągane w chuj.
- Nie wiem, Red - warknęła asari nieco ostrzej. - A po co miałby być w maszynowni? Przymocuje sobie napęd Quebui do pleców i w odleci dal?
Stadtford ponownie wzruszył ramionami, też nie mając na to odpowiedzi.
- Może lepiej się tam bronić. A może wcale nie idzie do maszynowni, tylko próbuje nas zajść od tyłu - mruknął bez większego przekonania. Niemal w tej samej chwili ich omni-klucze mignęły po raz kolejny, pokazując jak znacznik przedstawiający turianina minął punkty przedstawiające ludzi zgromadzonych w korytarzu, a następnie skierował się w stronę rufy, potwierdzając ich wcześniejsze domysły. - I chuj, jednak nie.
Sam statek wydawał się teraz niemal pusty. Ciało Vaala i jego zastępcy powoli stygło, ale jeżeli nie liczyć tylko szumu wentylacji oraz odległego wycia alarmu, nie docierały do ich uszu żadne dźwięki ludzkiego życia. Wszyscy pasażerowie uciekli albo do mesy, albo w stronę maszynowni, trzymając się jednak blisko klatki schodowej, jakby zapuszczenie się do niedostępnych pomieszczeń pracowników wciąż było zakazane - nawet gdy ich zdecydowana większość nie żyła.
- Dobrze. Ale uważajcie na siebie - poprosiła cicho hakerka, nie mogąc ukryć niepokoju w głosie. - W maszynowni nie ma routerów systemu rozrywki. Nie będę w stanie śledzić ani waszej pozycji, ani pozycji turianina.
Gdy ruszyli z powrotem, ponownie zagłębiając się w korytarz sekcji pasażerskiej, przywitała ich znajoma mgła systemu gaśniczego. Minuty, które upłynęły, sprawiły jednak, że mleczny opar zaczął opadać i nie przesłaniał już tak widoczności. Biały nalot pokrywał teraz za to absolutnie wszystko - leżące na podłodze ciała pasażerów oraz ochrony, ściany, pozrywane od wystrzałów panele techniczne, drzwi prowadzące do kajut. Resztki wyziewów plątały się na wysokości ich kostek, wsysane z trudem przez rzężący system klimatyzacji Quebui, który niezbyt sobie z tym radził.
- Bez problemu - odpowiedziała za to na pytanie o system nagłośnienia, ożywiając się lekko. - Quebui ma system głośników rozmieszczonych po wszystkich sekcjach. Zablokowałam je niemal na samym początku, żeby ochrona nie mogła z nich korzystać, ale mogę je przywrócić i dać ci dostęp - dodała. Kilka sekund później na omni-klucz Hawk przyszła wiadomość z numerem do połączenia się, gdyby chciała nadać coś przez system nagłośnienia.
Kiedy mijali skrzyżowanie prowadzące do kajuty Zhou, Ryana zawahała się i zerknęła na swoją dowódczynię.
- Może polecę i sprawdzę na szybko czy faktycznie go tam nie ma, skoro już tu jesteśmy? - zaproponowała. - Wy idźcie dalej, a ja was dogonię zanim dotrzecie do maszynowni. Też umiem być szybka.
Wykonała nawet krok w stronę odbiegającego w bok korytarza, ale zatrzymała się, oczekując na słowa czerwonowłosej. Najwyraźniej jej własna potrzeba działania ustępowała pod świadomością dowództwa Hawk.

Wyświetl wiadomość pozafabularną
Hawk
Awatar użytkownika
Administrator
Posty: 2752
Rejestracja: 14 kwie 2012, o 22:37
Miano: Jeanette Hawkins
Wiek: 35
Klasa: Żołnierz
Rasa: Człowiek
Zawód: Kapitan pirackiej łajby
Lokalizacja: Wraith
Status: Widmo-renegat, poszukiwana przez Cerberusa.
Kredyty: 107.987
Medals:

Re: [Rozpadlina Kalestona] Quebui

13 lip 2023, o 19:52

Nienawidziła takich dylematów.
Coś jej śmierdziało od samego początku z Zhou, ale nie potrafiła określić, skąd wydobywał się fetor. Jego powiązanie z Handlarzem Cieni jedynie wzmocniło jej przekonanie, że sprawa być może nie będzie tak łatwa, jak się zapowiadało. Vaal okazał się przeszkodą na drodze do nagrody, ale zaczynała mieć wrażenie, że ta droga nie będzie linią prostą.
Będzie kurewską serpentyną.
Nie miała pojęcia, kim był turianin, którego widzieli przez ułamek sekundy, ani co planował. Kółko, które zatoczył, doprowadziło go do maszynowni, do której prawdopodobnie zmierzał od samego początku - póki nie natknął się na nich. Oznaczało to, że Zhou z nim nie było, ale zwiastowało też, że mężczyzna miał jakiś cel. Plan, który próbował zrealizować, a w którym mogli mu przeszkodzić.
Plan, który, jak czuła w kościach, zupełnie jej się nie spodoba.
- Nie - warknęła, nie pozwalając, by Ryana poszła do kajuty. Ich argumenty po obu stronach były sensowne i z grubsza sprowadzały tę kwestię do rzutu monetą. Mogła wyłącznie kierować się przeczuciem - i to zrobiła, ruszając przyśpieszonym krokiem w stronę maszynowni i zgarniając ich ze sobą. - Jeżeli Zhou czeka w kajucie, to może poczekać sobie jeszcze pół godziny. Niczego tam nie może zrobić, ani nie ma gdzie spierdolić. Ten turianin za to gnał do maszynowni, a może się mylę, ale w maszynowni ma znacznie więcej możliwości niż w zamkniętym pokoju.
Szczególnie na statku kosmicznym. Nawet, jeśli z jakiegoś absurdalnego powodu chciałby rozpierdolić całe Quebui tylko po to, by dysk nie wpadł w ręce Kestrel, była to ewentualność, na którą znalazło się miejsce w jej paranoicznych myślach. Lubiła mówić, że była pewna zaleta w zakładaniu najgorszego.
W ostateczności wyjdą na debili, uganiających się za kimś, kto odwracał ich uwagę i kupował sobie czas. W najlepszym wypadku, nie wlezą w pułapkę zastawioną w kajucie i powstrzymają coś istotnego.
- Saiya, daj mi Freda na łącze. Czy z poziomu maszynowni ktoś, kto utknął na statku z psami gończymi na swoim karku, mógłby coś konkretnego osiągnąć? - westchnęła, nie zatrzymując się ani na chwilę. - Poza wysadzeniem wszystkiego w cholerę.
Niemal biegnąc, parła naprzód, kierując się za kropką.
- Gdzie znajduje się rdzeń Quebui? U góry, czy na dole? - dodała, obojętna na to, kto ją dokładnie słuchał. - Jest coś w tym starociu, co można wykorzystać?
THEME⌎ ARMOR⌎ VOICE⌎ NPC⌎
ObrazekObrazek
+10%⌎ do bycia twoją starą+20%⌎ do bycia starą twojej starej+30%⌎ do bycia starym starej twojej starej

Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12234
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: [Rozpadlina Kalestona] Quebui

13 lip 2023, o 21:31

Asari przez chwilę sprawiała wrażenie jakby chciała zaprotestować, a w jej spojrzeniu błysnęła ta dobrze znana Hawk nuta niemożliwego do zatrzymania uporu, gdy kobieta sobie coś postanowiła, ale zniknęła równie szybko co się pojawiła, ustępując miejsca zaufaniu w decyzje czerwonowłosej. Posłała ostatnie spojrzenie w stronę odległych drzwi oraz leżącego pod rozbitą ścianą ciała ochroniarza, który zginął zanim do niego dotarli, po czym skinęła głową i ruszyła szybkim krokiem za Hawk, doganiając ich w paru susach.
- Zaczynam rozumieć złość łysego na Zhou - rzuciła pod nosem, przeskakując nad znajomymi ciałami górników.
Sayia potwierdziła prośbę Hawk, rozłączając się na krótką chwilę, żeby namierzyć jednego z inżynierów w maszynowni Wraitha. Czerwonowłosa zdążyła przejść przez całą długość sekcji pasażerskiej oraz wejść do korytarza maszynowni, gdy łącze ponownie się odezwało - tym razem jednak nowym, męskim głosem.
- Chciałaś ze mną rozmawiać, szefowo? - Jeden z głównych techników Wraitha był potężnie zbudowanym, niskim i ciemnowłosym mężczyzną, którego obfity, finezyjnie zawinięty wąs był charakterystyczną cechą, z której inni załoganci śmieli się, że szybciej można go po nich wypatrzeć w tłumie, niż jakby zawołało się jego imię. Friedrich - Fred - oczywiście nic sobie z tego nie robił, przyjmując te uwagi ze stoickim spokojem lub wręcz oznaką zadowolenia. Jego żywe dyskusje z Q też były niemal legendarne na pokładzie okrętu, do tego stopnia, że niektórzy podejrzewali, że lubujący się w cygarach Niemiec traktuje kłótnie z bosmanem jako swojego rodzaju sport lub nie daj Boże przyjemność. - Młoda Sayia podesłała mi schematy statku na którym jesteście, ale potrzebuję czasu żeby je przejrzeć.
- Młoda Sayia wyjaśniła ci już czego szefowa potrzebuje - wtrąciła się techniczka lekko naburmuszonym tonem. - Nie ma czasu na oglądanie schematów.
- Możliwości danego statku zależą od rodzaju danego statku, moja droga.
Na korytarzu prowadzącym do maszynowni znajdowała się piątka pasażerów, którym udało się uciec z pełnej oparów sekcji. Ich twarze były wymizerowane i niezdrowo blade, a gdy drzwi rozsunęły się przed Hawk oraz jej załogą, podskoczyli zaskoczeni i przestraszeni. Stadtford uniósł wymownie strzelbę, ale nie pociągnął za spust - już samo to wystarczyło, żeby mężczyźni i kobiety pierzchli na boki. Dwójka z nich rzuciła się do ucieczki przez drzwi prowadzące na klatkę schodową - obecnie leżące na ziemi, wyrwane ze swoich szyn i powyginane jakby uderzyła w nie ogromna siła, znikając w niej w panice. Pozostała trójka odsunęła się pod ścianę, unosząc ręce w przerażeniu. Żaden z nich nie miał broni, a sądząc po ich przytrutym stanie oraz strachu w oczach, nie zamierzaliby jej wykorzystać nawet, gdyby ją mieli.
- Nie strzelajcie! Nie stanowimy zagr...! - zaczął ze strachem jeden z nich, dość młody mężczyzna, ale przerwał gwałtownie, gdy Ryana zdzieliła go kolbą karabinu, nawet nie zwalniając. Pozostała dwójka jęknęła z przerażenia, gdy ich kompan osunął się na ziemię bez przytomności i z rozbitym nosem, po czym też rzuciła się do ucieczki w głąb klatki schodowej.
- Widzę, że Quebui wyposażony jest w stary rdzeń NS-D 37SE i silnik fuzyjny klasy Sleipnir - kontynuował Fred zamyślonym głosem. - Stara produkcja, jeszcze zanim Nashan Stellar Dynamics wydało nową serię. Poprzednia miała za mało zabezpieczeń i duży potencjał do niekontrolowanego, dodatniego sprzężenia zwrotnego przy fluktuacjach energii w reaktorze. Był bardzo wydajny i tani w obsłudze, ale dość szybko wycofany przez to z rynku.
- Bo mógł wybuchnąć? - Stadtford jako pierwszy wyłapał sugestię mechanika, będąc jedyną chociaż trochę techniczną osobą w tym towarzystwie, a jego wzrok padł przelotnie na Hawk jakby mógł dostrzec jej wcześniejsze myśli, które teraz pojawiły się również i w jego głowie.
- Bo mógł wybuchnąć - potwierdził uprzejmie inżynier.
- Świetnie - skwitował rudowłosy tonem, który mówił, że wcale nie było świetnie.
- Ale to nie jedyna możliwość. Jeżeli wie co robi, to może próbować zresetować manualnie systemy zasilania okrętu. Stare statki trzymają długotrwałe dane oprogramowania w chipach DX, które przy dużych skokach napięcia czyszczą swoją zawartość. Twardy reset mógłby wypłukać z systemów Quebui wirusa naszej niezwykle utalentowanej techniczki elektronicznej, a to umożliwić manualny restart napędu i dalszy ruch okrętu. Jeżeli fizycznie rozpiąłby zasilanie odbiorników anten komunikacji, a... - Fred przerwał na chwilę, zapewne czegoś szukając. - ...a ma taką możliwość, to odciąłby Quebui od Wraitha i uniemożliwił ponowny atak cybernetyczny. Ale to dość zaawansowana wiedza. Czy wasz zbieg jest inżynierem?
Red zerknął na Ryanę, a Ryana na Hawk, po czym oboje pokręcili głowami.
- Raczej nie - rzuciła asari.
- No to pierwsza opcja jest bardziej prawdopodobna.
Ostatnio zmieniony 16 lip 2023, o 12:15 przez Mistrz Gry, łącznie zmieniany 1 raz.
Hawk
Awatar użytkownika
Administrator
Posty: 2752
Rejestracja: 14 kwie 2012, o 22:37
Miano: Jeanette Hawkins
Wiek: 35
Klasa: Żołnierz
Rasa: Człowiek
Zawód: Kapitan pirackiej łajby
Lokalizacja: Wraith
Status: Widmo-renegat, poszukiwana przez Cerberusa.
Kredyty: 107.987
Medals:

Re: [Rozpadlina Kalestona] Quebui

13 lip 2023, o 21:55

Łysego nie było tak trudno zrozumieć, choć Hawkins postrzegała go jako odrębny gatunek od siebie. Na jego miejscu prawdopodobnie też nie poddałaby się argumentacji napastników, którzy wdarli się na jej okręt. Ba! Prawdopodobnie prędzej wysadziłaby fregatę, niż pozwoliła, by wpadła w czyjeś ręce, gdy nikt z jej załogi nie zostałby przy życiu. W każdej choćby trochę analogicznej sytuacji, zareagowałaby prawdopodobnie jeszcze gorzej, niż zrobił to Vaal.
Nie zmieniało to faktu, że poczuła irytację, gdy po prostu nie usunął się im z drogi.
W końcu reprezentował inny gatunek.
- Szybko i zwięźle, Fred - warknęła do słuchawki, gdy wchodzili do korytarza prowadzącego do maszynowni.
Omiotła spojrzeniem spłoszonych cywili, a tam, gdzie padał jej wzrok, podążała lufa karabinu. Szybko zlustrowała wszystkich znajdujących się w środku i, nie dostrzegając nikogo, kto mógłby ją zainteresować, ruszyła do przodu. Nie mieli przy sobie broni, nie mieli też żadnej wartości.
Nie zamierzała spędzać ani minuty w tym pomieszczeniu, po prostu ruszyła dalej.
- Przechodził tędy turianin? - krzyknęła do grupki, przechodząc w stronę dalszych drzwi. - Sam? Z kimś?
Żadna z opcji, które przedstawił jej Fred, jej się nie podobała. Destrukcja wydawała się gorsza - w końcu póki byli na Quebui, mogli ręcznie zapanować nad statkiem i wymazanie Mandarynki byłoby zaledwie przeszkodą.
- Nie wiemy, czy ochroniarze Zhou nie mają umiejętności inżynieryjnych - dodała do pozostałych, nie chcąc jednak za długo nad tym dywagować. - Fred, czy jeśli spróbują wysadzić rdzeń, da się to zatrzymać?
Z palcem blisko spustu, wtargnęła do następnego pomieszczenia i jeśli dostrzegła kogokolwiek przy konsoli, kto nie odsunął się od niej na ich widok, strzelała najpierw.
Pytania zarezerwowała sobie na później.
THEME⌎ ARMOR⌎ VOICE⌎ NPC⌎
ObrazekObrazek
+10%⌎ do bycia twoją starą+20%⌎ do bycia starą twojej starej+30%⌎ do bycia starym starej twojej starej

Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12234
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: [Rozpadlina Kalestona] Quebui

16 lip 2023, o 13:47

Cywile nie byli skłonni do rozmowy, kuląc się pod widokiem luf skierowanych w ich stronę. Jedna z kobiet, która próbowała wcisnąć się w ścianę korytarza, pokręciła tylko z przerażeniem głową, gdy Hawk wykrzyknęła swoje pytanie. Inny z mężczyzn odsunął się ze strachem, gdy Telvos podsunęła mu pod nos swój nowy karabin, próbując umotywować do udzielenia odpowiedzi.
- T-tak - wydukał gapiąc się na nich, ale zbierając w sobie resztki odwagi, żeby się odezwać. Jego twarz była wymizerowana, ubranie oraz włosy pokrywał cienki, biały nalot proszka gaśniczego, a głos był ochrypły zarówno z targających nim emocji, jak i wdychania szkodliwych oparów przez zbyt długą chwilę. - Wysadził t-tamte drzwi, a potem pobiegł dalej. Sam.
Poskręcane, metalowe skrzydło drzwi rzeczywiście leżało na podłodze, osmalone z jednej strony czarną naleciałością oraz wygięte na zewnątrz jakby ktoś uderzył je taranem. Stadtford przeskoczył nad nimi, gdy ruszyli dalej korytarzem, zostawiając za plecami przestraszonych cywilów - a przynajmniej tych, którzy nie mieli na tyle rozumu w głowie, by czmychnąć do klatki schodowej.
Przejście prowadzące do maszynowni było niemal dwa razy szersze niż to, które przechodziło przez środek sekcji pasażerskiej, a po kilkunastu metrach zamieniło się w szerokie, schodzące w dół schody przedzielone rampą do przewożenia ciężkich towarów. Lekko przydymione światła mrugały nad ich głowami, pracując na najniższych poziomach energii tak jak i reszta okrętu, a ściany zdobiły liczne rury oraz okablowania, wijące się między mniejszymi, lokalnymi modułami. Odgłos syren zniknął za ich plecami, gdy zagłębili się w stronę rufy Quebui, schodząc coraz niżej.
- Tak sądzę. - Freidrich zamilkł na chwilę, najpewniej przeglądając dostarczone mu schematy. - Jeżeli reaktor rzeczywiście wpadnie w pętlę sprzężenia zwrotnego, to dopóki nie osiągnie punktu krytycznego w natężeniu fluktuacji, powinniście mieć szansę go zatrzymać. Ale będziecie potrzebowali z tym mojej zdalnej pomocy lub kogoś z mechaników okrętu.
- Ile czasu, Fred? - wtrącił się Stadtford, gdy dochodzili do grodzi oddzielającej korytarz od pierwszego pomieszczenia maszynowni.
- Minutę, może nieco dłużej do osiągnięcia stanu krytycznego. Nie więcej niż dziesięć do eksplozji. - Mężczyzna wydał z siebie krótkie chrząknięcie, jakby coś znalazł. - Ale jeżeli manualnie włączycie system ostrzegania pożarowego, systemy statku automatycznie odetną wszystkie potencjalne źródła zapłonu na pokładzie, pośrednio zmniejszając amplitudę pobieranego zasilania z generatora. Powinno to wam kupić dodatkową minutę lub dwie na próbę powstrzymania rdzenia przed przekroczeniem punktu bez odwrotu oraz kilka więcej do eksplozji.
Ryana zerknęła przelotnie na Hawk, po czym zajęła pozycję przy drzwiach.
- Myślę, że mamy to już załatwione - rzuciła do słuchawki, wspominając ryk alarmów, które wypełniały wcześniej sekcję pasażerską.
- Wspaniale. W takim razie szukajcie konsoli bezpośrednio pod samym rdzeniem oraz terminalu centralnego sterowania, który znajduje się na wyższym poziomie maszynowni, tuż nad silnikiem. Proces jest dwuetapowy i dość długi, ale powinniście się wyrobić.

Wyświetl wiadomość pozafabularną
Drzwi otworzyły się pod dotykiem dłoni czerwonowłosej piratki. Gdy wtargnęli do środka, mierząc bronią dookoła i szukając potencjalnych przeciwników, ich oczom ukazało się ogromne, rozległe pomieszczenie na bazie sześcianu, rozciągające się na niemal trzydzieści metrów wszerz i co najmniej piętnaście w górę, gdzie można było dostrzec stalowe kładki wyższego poziomu. Po środku stał masywny, pulsujący energią rdzeń generatora piezo, przypominający masywny cylinder i otoczony skomplikowaną maszynerią. Jego dolna połowa była zakryta przez stalowe, wzmocnione grodzie, a górna rozkładała się nieco na podobieństwo ogromnego, kompozytowego tulipana; w pionowych wycięciach konstrukcji, które otaczały wyższą część w równomiernych odstępach, migotała błękitna, wirująca energia, której głośny szum wypełniał wnętrze pomieszczenia.
Nawet osoby nie posiadające smykałki do technologii, mogły wychwycić, że jego buczenie jest nierównomierne, chaotyczne.
- Sayia udostępniła mi wgląd do statusu systemów Quebui - odezwał się po chwili Fred. - Dobra wiadomość jest taka, że rdzeń rozkręca się dłużej, niż sądziłem.
Konsole bezpośrednio pod rdzeniem generatora okazały się być puste - prawie. Gdy Hawk omiatała lufą widoczne wnętrze pomieszczenia, a Ryana wodziła celownikiem karabinu po umieszczonych nad nimi kładkami, Stadtford podszedł do ciała, które opierało się plecami o jeden z terminali u podstawy masywnego cylindra. Mężczyzna miał na sobie ubiór roboczy w barwach Quebui, ale jasnego błękitu niemal nie było widać pod warstwą krwi, która barwiła materiał z licznych, szarpanych ran na jego klatce piersiowej.
- Natomiast zła jest taka, że proces rzeczywiście już się rozpoczął. Dajcie znać, gdy będziecie przy obydwu konsolach, poinstruuję was co robić.
- Gnój najpewniej jest przy drugim terminalu. - Ryana nie oderwała wzroku od celownika nawet na chwilę, ale jej pytanie było skierowane w stronę swojej kapitan. - Co robimy?
- Wypadałoby, żeby ktoś został przy konsoli i rozpoczął pierwszy etap, jeżeli nie chcemy, żeby cały okręt poszedł się jebać - mruknął Stadtford, patrząc na panel wypełniony dziesiątkami pokręteł i przełączników oraz migającym słabo holograficznym ekranem oczekującym na komendy.
Hawk
Awatar użytkownika
Administrator
Posty: 2752
Rejestracja: 14 kwie 2012, o 22:37
Miano: Jeanette Hawkins
Wiek: 35
Klasa: Żołnierz
Rasa: Człowiek
Zawód: Kapitan pirackiej łajby
Lokalizacja: Wraith
Status: Widmo-renegat, poszukiwana przez Cerberusa.
Kredyty: 107.987
Medals:

Re: [Rozpadlina Kalestona] Quebui

17 lip 2023, o 22:19

Choć zwykle lubiła mieć rację, dzisiejszego dnia wolałaby się mylić, przewidując najgorsze. Zhou nie był na tyle istotnym towarem, by jego ochroniarze - czy też ludzie Handlarza Cieni - ryzykowali w z góry przegranej pozycji by spróbować wyciągnąć go z Quebui pomimo niskich szans na powodzenie. Zdecydowanie lepiej było minimalizować szkody, które mogłaby wyrządzić piracka łajba, wpadając w posiadanie tego jednego, cholernego dysku, jaki chciała Kestrel.
- Ciekawe co zastaniemy w kajucie Zhou, gdy już do niej dotrzemy - mruknęła pod nosem, nie komentując słów Freda głośno, bo nie czuła takiej potrzeby. Każde z nich wiedziało, na czym stali.
Jej umysł prześlizgiwał się przez plejadę różnych, mniej lub bardziej prawdopodobnych scenariuszy. Dotarł nawet do możliwości, że był to wyłącznie blef, który miał zmusić ich do wezwania z powrotem promu do hangaru, z którego skorzystaliby ich przeciwnicy. Wątpiła jednak, żeby świat był w istocie tak zawiły, a to, co przygotował im los, tak skomplikowane.
Na razie zakładała, że robota, którą dostali, musiała być co najmniej trochę spierdolona i trudniejsza, niż zakładali. Przygotowywała się na małą apokalipsę, nie na wielką.
- Fred, liczę na to, że pomożesz nam nie zdechnąć na tej kupie złomu - westchnęła, szybkim wzrokiem oceniając zagrożenia w pomieszczeniu, w którym się znaleźli. Jej spojrzenie przemknęło po zabitym techniku i, nie dostrzegając w nim oznak życia, przeniosło się na stojących obok towarzyszy. - Red, zacznij pierwszy proces. Ja i Ryana znajdziemy naszą sprintującą owieczkę.
Wskazała podbródkiem terminal, nie chcąc, by choćby chwilę zwlekał z wcieleniem jej rozkazu w życie.
- Ryana, bierzesz lewą klatkę schodową, ja prawą. Jeśli go zobaczysz, wal pierwsza, ale nie ryzykuj zanadto. Daj mi z sekundę czy dwie, żeby cię nie dojebał zanim dobiegnę - zadecydowała, ruszając w stronę jednej z klatek schodowych. - Jeśli wyminie nas w przejściu i poleci do Reda, zajmij się drugą konsolą, a ty Stadtford drzyj mordę. Przyjdę i zajmę się nim sama.
Skinęła głową i, ostrożnie, sprawdzając drzwi przed sobą, ruszyła na wyższy poziom. Wątpiła, by mężczyzna miał czas minować drzwi, ale nie można było poczuć się tu zbyt pewnie.
THEME⌎ ARMOR⌎ VOICE⌎ NPC⌎
ObrazekObrazek
+10%⌎ do bycia twoją starą+20%⌎ do bycia starą twojej starej+30%⌎ do bycia starym starej twojej starej

Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12234
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: [Rozpadlina Kalestona] Quebui

20 lip 2023, o 08:51

Wyświetl wiadomość pozafabularną
Rdzeń generatora pulsował niejednostajnie, a błękitne światło wydobywające się przez szczeliny osłon termalnych krążyło po ścianach sześciokątnego pomieszczenia, co i rusz to oświetlając twarze trójki piratów, to skrywając je w półmroku. Jego prędkość wydawała się być stała, ale umysł i wyobraźnia podpowiadały co innego, z każdym obrotem wewnętrznego cylindra dopowiadając mu coraz to krótszy i krótszy okres, jak gdyby maszyna z każdym uderzeniem serca coraz bardziej się rozpędzała. Stadtford uniósł brodę, obserwując przez chwilę niebieskie lśnienie, a Hawk mogłaby przysiąść, że podobne myśli przemykają mu przez głowę.
- Odpowiedzi? - odparł w końcu obojętnie na jej z pozoru retoryczne pytanie, wzruszając ramionami.
- Problem na później - rzuciła w odpowiedzi Telvos, najwyraźniej biorąc sobie do serca jej wcześniejszy rozkaz i całkowicie skupiając się teraz na tym celu, który sobie obrali. Jej karabin nie przestawał wodzić po kładkach nad ich głowami, szukając widoku czarnego pancerza. Rudowłosy natomiast bez słowa oparł masywną strzelbę o terminal i od razu aktywował swój omni-klucz, zaczynając łączyć się z panelem, gdy tylko Hawk podjęła decyzję.
- To byłby najmniej pożądany efekt, szefowo - odparł mechanik uprzejmym, chociaż zamyślonym tonem. Prawdopodobnie wciąż przeglądał schematy, próbując nadrobić brakującą wiedzę w jak najkrótszym czasie. - Przyznam się, że nie lubię szukać nowych pracodawców.
- Cudownie, Fred. Więc skup się i daj mi jakieś instrukcje, bo niezbyt wiem czego szukam - przerwał mu Stadtford, błądząc wzrokiem po nagłych dziesiątkach danych, które pojawiły się przed nim na holograficznych wyświetlaczach. Machnął niecierpliwie ręką w stronę Hawk oraz Ryany, dając im znać, żeby szły - lub być może życząc im tak na swój sposób powodzenia.
Asari skinęła tylko oszczędnie głową na rozkaz czerwonowłosej, znikając zaraz w lewej klatce schodowej, podczas gdy Hawk ruszyła do prawej. W środku podłużnego pomieszczenia znalazła wyłącznie kolejne konsole, które musiały służyć do zarządzania pozostałymi systemami Quebui oraz wijące się do góry schody otoczone zwykłą, stalową siatką dla bezpieczeństwa wchodzącego. Jej opancerzone buty stukały cicho po stalowych stopniach, ale był to dźwięk, który niemal od razu ginął we wszechobecnym szumie pracujących urządzeń oraz przytłumionego warkotu generatora.
Nie napotkała żadnego przeciwnika. Na samym szczycie schodów było równie pusto co i na dole, a gdy wyszła z powrotem na kładkę bezpośrednio nad pomieszczeniem rdzenia, dostrzegła po drugiej stronie Ryanę, która wyłoniła się ze swojej klatki schodowej niemal w tym samym czasie. Krótkim, wojskowym gestem przekazała jej na odległość, że u niej było czysto, po czym ruszyła do przodu, w stronę przejścia prowadzącego do głównego pomieszczenia napędu okrętu. Kilkanaście metrów dalej ponownie spotkały się tuż przy zwężeniu, ramię w ramię przechodząc na kładkę nad drugą salą.
Pomieszczenie napędu było niemal trzy razy większe niż pomieszczenie rdzenia. Na dolnym poziomie znajdował się gąszcz urządzeń oraz terminali, upchanych tak ciasno jakby projektanci Quebui chcieli jak najbardziej zaoszczędzić miejsca, a tam gdzie między blokami modułów szły równoległe ścieżki, tam zalegały przewody oraz liczne rury odprowadzające i doprowadzające Bóg wie co. Niemal czwartą część zajmowała ogromna bryła zespołu napędowego - masywny, pojedynczy silnik stanowił jedyne źródło głównego ciągu promu, zdolny wygenerować ogromną moc, żeby móc poruszyć archaicznego giganta.
Górny poziom był nieco bardziej przestrzenny, jeżeli nie liczyć rur oraz kabli, które zwieszały się z sufitu pomieszczenia. Trzy stalowe kładki przecinały go wzdłuż pod ścianami oraz przez środek, zbiegając się na głównej platformie na końcu sali, tam gdzie znajdowały się terminale centralnego sterowania oraz skąd był widok z góry na cichy, wygaszony silnik.
Tam też znalazły turianina.
Opancerzony mężczyzna stał z dłońmi zaplecionymi za plecami przy głównej konsoli, obserwując wskazania zmieniające się na wyświetlonym przed nim holograficznym ekranie. Gdy kobiety weszły na kładkę nad pomieszczeniem, jego lustrzany hełm od razu zwrócił się w ich stronę, ale on sam nie wykonał żadnego ruchu ani nie sięgnął po broń, po prostu je obserwując w ciszy.
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12234
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: [Rozpadlina Kalestona] Quebui

20 lip 2023, o 21:28

Inicjatywa
Hawk +72
Rzut kością 2d100:
47, 94

Ryana +36, Turianin +55
Rzut kością 2d100:
48, 74


Kolejność:
Wyświetl wiadomość pozafabularną
TURA 1 AKCJA 1
Wyświetl wiadomość pozafabularną

AKCJA 2
Wyświetl wiadomość pozafabularną

Powstrzymanie eksplozji Quebui Potrzebna liczba sukcesów
Rzut kością 1d2:
1

Liczba rzutów: 1 x 2 [liczba ocalałych terminali] + 2 [za włączenie alarmu przeciwpożarowego] = 4
Poziom trudności: 50 - 10 x 0 [liczba odwleczonych tur do rozpoczęcia procesu na obydwu konsolach] = 50

<50
Rzut kością 4d100:
51, 81, 36, 5
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12234
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: [Rozpadlina Kalestona] Quebui

20 lip 2023, o 23:09

Między tym, gdy ich sylwetki odbiły się na powierzchni turiańskiego hełmu, a pierwszym odgłosem wystrzału, upłynęło nie więcej niż pojedyncze uderzenie serca. To Hawk była tą, która błyskawicznie zareagowała przed wszystkimi innymi, pociągając za spust w odruchu wyuczonym przez lata praktyki oraz walki o przetrwanie. Ryana skierowała swój nowy karabin na przeciwnika niemal w tej samej chwili, ale zawahała się na ułamek sekundy, być może dostrzegając za plecami mężczyzny konsolę, której tak potrzebowali do uratowania Quebui - a której uszkodzenie niefortunnym, nietrafionym pociskiem mogło mieć tak katastrofalne skutki jak bycie różnicą między możliwością zatrzymania odmierzanego czasu, a pewnym zniszczeniem okrętu. Może nieznajomy napastnik też na to liczył, a może nie wiedział, że ścigający go piraci zdają sobie sprawę z tego co zainicjował i nie spodziewał się ich tak szybkiego nadejścia po swoich śladach. Może nawet nie wiedział, że odliczanie da się zatrzymać.
Ale Hawk nie chybiła.
Pociski z Błotniaka pomknęły przez pomieszczenie, trafiając w cel - przynajmniej teoretycznie. Uderzenie serca przed sięgnięciem ciała, przed mężczyzną wykwitła lśniąca szmaragdem tarcza, która przyjęła na siebie całą siłę wystrzału. W odpowiedzi jego dłoń uniosła się lekko do góry, wykonując delikatny, krótki gest...
...po którym jednak nic się nie stało.
Nie pojawiły się ogniki biotyki, grawitacja nie została odwrócona pod stopami obydwu kobiet, ich ciał nie zaczęły trawić rozrywające siły miniaturowych eksplozji piezo. Turianin oderwał od nich wzrok, spoglądając na swoją rękawicę i przekrzywiając lekko głowę w geście niemal uprzejmego zdziwienia. I było to ostatnie co zrobił w życiu.
Pocisk Ryany rozbił się na jego tarczach, niemal całkowicie je rozrywając, a sekundę później na jego ciało spadła kolejna seria Błotniaka. Czarny pancerz poddał się pod naporem pocisków, które przeorały jego napierśnik i przebiły się przez lustrzany hełm, tworząc na gładkiej powierzchni pojedynczy otwór otoczony pajęczyną pęknięć. Siła uderzeń rzuciła nieznajomego do tyłu, na konsolę, a potem i za nią. Bezwładne ciało przechyliło się przez barierkę, po czym zniknęło za krawędzią, a pół sekundy później rozległo się najpierw pojedyncze uderzenie metalu o metal, a potem drugie, gdy zwłoki nieznajomego najpierw uderzyły o powierzchnię osłony napędu Quebui, a potem spadły niżej, między mruczące urządzenia na dolnym poziomie.
Ryana nie napawała się zwycięstwem, od razu rzucając się do biegu, gdy tylko ciało mężczyzny zniknęło za barierką. Przebiegła z Hawk przez stalową kładkę, dopadając do konsoli na której wciąż świeciło się pełno informacji na temat systemów Quebui oraz która obecnie pokazywała status krzywej napięcia generowanego przez rdzeń pulsujący w sąsiednim pomieszczeniu. Gdy tylko czerwonowłosa potwierdziła Friedrichowi, że znajdują się przy konsoli, mechanik od razu zaczął przekazywać im wskazówki co należy zrobić, żeby zatrzymać cały proces. Co jakiś czas prosił je, żeby sprawdziły któreś odczyty albo powiedziały mu jak wygląda jakaś zakładka panelu obsługowego, gdy próbował się obeznać w częściowo nieznanej mu architekturze starego systemu, ale w miarę upływu kolejnych minut nieregularny szum generatora zaczął przygasać i się uspokajać; groźnie warczący gigant, który dotychczas niespokojnie przewracał się z boku na bok, teraz ponownie zaczynał się rozluźniać i zapadać w głęboki, równomierny sen. Z każdą minutą coraz więcej lampek kontrolnych świeciło się na zielono, aż w końcu ostatnie ze wskazań pokazało nominalny, właściwy poziom odczytów rdzenia.
Fred odchrząknął w słuchawce i dało się słyszeć szelest czegoś przy mikrofonie, a potem dźwięk kółka iskrowego zapalniczki.
- Gratulację, moi drodzy. Możecie po powrocie na pokład zgłosić się do mnie po certyfikat początkującego mechanika pokładowego. Widzę na wskazaniach, że rdzeń został ustabilizowany. Wzorowa robota.
Stojąca obok Hawk asari wypuściła z siebie powietrze i zaśmiała się mimowolnie, dając ujście napięciu krążącemu w jej żyłach.
Hawk
Awatar użytkownika
Administrator
Posty: 2752
Rejestracja: 14 kwie 2012, o 22:37
Miano: Jeanette Hawkins
Wiek: 35
Klasa: Żołnierz
Rasa: Człowiek
Zawód: Kapitan pirackiej łajby
Lokalizacja: Wraith
Status: Widmo-renegat, poszukiwana przez Cerberusa.
Kredyty: 107.987
Medals:

Re: [Rozpadlina Kalestona] Quebui

22 lip 2023, o 16:35

Było tak wiele pytań, które mogła mu zadać, które przyszły jej na myśl gdy tylko dostrzegła obcą, turiańską sylwetkę stojącą przy potrzebnej im konsoli. Dostrzegła, że mężczyzna zawahał się - czy w zaskoczeniu, że udało im się go znaleźć, czy w zadumie, zastanawiając się, po co w ogóle tutaj przyszli, skoro proces został już przez niego rozpoczęty, czy... w czymkolwiek innym. Wiedziała przynajmniej, że nie dla potencjalnych pertraktacji pokojowych. Turianin umknął wcześniej, zauważając ich jak przeszkodę na korytarzu, rezygnując z okazji na potencjalną rozmowę więc podejrzewała, że nie miał na nią ochotę teraz. No, chyba, żeby kupić sobie trochę czasu.
Kim był?
Znajomy uścisk odrzutu szarżował na jej napięte mięśnie. Błotniak był nieprzyzwoicie wręcz lekki, a jego odrzut zawsze wydawał jej się zaledwie muśnięciem w porównaniu do broni, których używała w swojej wojskowej karierze. Nie zatrzymała się, by zwerbalizować swoje domysły, by nawiązać kontakt. Nie dała mu nawet sekundy, dostrzegając mężczyznę przy konsoli. Jej brwi zmarszczyły się nieco, dostrzegając tarczę, która zablokowała całą serię, jaką w niego posłała. Niezrażona jednak, przesunęła z powrotem palec na spust, gotowa ponowić swój atak - sprawdzić, czy i tym razem powstrzyma ją bariera.
Dla kogo pracował?
Gdy tarcze domniemanego cyngla Handlarza Cieni eksplodowały pod naporem ostrzału, terkot karabinu był jedynym, co słyszała. W huku odnajdywała spokój, w którym jej myśli swobodnie podążały w różnych kierunkach. Założyli, że Handlarz jest w to w jakiś sposób uwikłany, ale dwójka dziwnych sygnałów - lub dziwnych wynajętych ludzi - wcale nie musiała być na Quebui, by obronić Zhou. Jeśli Kestrel udało się dostać informacje na temat tego chipu, komuś innemu również mogło się to udać. Turianin mógł być tutaj po to samo, co ona, lub odwrotnie - mógł być tutaj specjalnie dlatego, by w jej ręce nie dostały się informacje.
Gdzie jest ten pierdolony chip?
Zaklęła pod nosem, dobiegając do konsoli nieco wolniej, niż zrobiła to Ryana. Musnęła omni-klucz, wywołując Freda na linii i włączając głośnomówiący. Nie pchała się do przełączania czegokolwiek, jeśli Telvos radziła sobie z tym dobrze. Wolała nawet nie spoglądać na czerwone ikonki na holograficznym wyświetlaczu, nie chcąc, by ciśnienie skakało jej jeszcze bardziej, niż wcześniej. Co z oczu, to z serca. W głowie obracała już plan awaryjny. Zerknęła za barierkę, sprawdzając, gdzie spadło cielsko turianina. Powinni je sprawdzić. Potem? Do kajuty tego azjaty. Przywołać prom. Czy zdążą, jeśli nie uda im się ustabilizować rdzenia?
Przyjemna zieleń w kontrolkach ostudziła nieco jej emocje, lecz nie wyzbyła się napięcia w jej plecach. Wrażenie tego, że mieli niewiele czasu, w niej pozostało, a gdy jedno, główne zagrożenie zniknęło, natychmiast zaczęła szukać następnych. Pasażerowie pozostali. Druga sygnatura, nawet, jeśli zaczęła podejrzewać, że jej nieruszający się właściciel był martwy. Tkwili wciąż na Quebui, nie na Wraithcie.
Nadal odliczała w głowie.
- Dobra robota - rzuciła bezwiednie, ruszając w drogę powrotną na dolny poziom, nie czekając przy konsoli zbyt długo. - Musimy znaleźć ten chip. Przeszukajmy ciało turianina, a później do kajuty Zhou - dodała, już do Telvos i Stadtforda, gdy wróciły po schodach na dół. - Saiya, czy możesz pasażerom przekazać przez interkom, żeby udali się z powrotem do swoich kajut i czekali na ratunek służb porządkowych, które są w drodze? - mruknęła do słuchawki, niechętna do przekazywania tego orędzia w tej chwili. - Bądź przekonująca. Strzelę do każdego skurwiela, który nie posłucha.
Przeładowała Błotniaka, ruszając do miejsca, w które spadł turianin. Adrenalina buzowała jej w żyłach, objawiając się złością, którą czuła pod skórą jak nadciągającą burzę.
- Jak sytuacja w systemie? Ktoś się nam naprzykrza? - dodała. - Pozycja omni-klucza w kajucie Zhou się zmieniła?
THEME⌎ ARMOR⌎ VOICE⌎ NPC⌎
ObrazekObrazek
+10%⌎ do bycia twoją starą+20%⌎ do bycia starą twojej starej+30%⌎ do bycia starym starej twojej starej

Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12234
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: [Rozpadlina Kalestona] Quebui

22 lip 2023, o 18:00

Odpowiedzi na niezadane pytania zostały zastąpione przez terkot dwóch karabinów oraz odgłos upadającego ciała, ginąc pośród echa wystrzałów niosących się głucho we wnętrzu ogromnego pomieszczenia. Jeżeli turianin posiadał lub był chętny na udzielenie chociaż części z nich, to szansa na to umarła wraz z chwilą, w której dwie serie pocisków przebiły się przez jego napierśnik, trafiając w ciało skryte pod spodem. Ale ceną za nie było coś bardziej ulotnego - czas. Brak zawahania kupił im cenne, długie sekundy dzięki którym Quebui nie podzielił losu martwego mężczyzny, stając się częścią ich potencjalnej zdobyczy i oszczędzając im pospiesznej ewakuacji czy uszkodzenia Wraitha, gdyby ten nie odsunął się w porę od eksplodującego, starego promu.
- Jasne. Ale... czy poziom pasażerski nie jest teraz trochę toksyczny? - Techniczka zawahała się w słuchawce, stukając po klawiaturze w poszukiwaniu ustawień, które umożliwiłyby jej zdalne połączenie się z systemem nagłośnienia. - No wiecie, przez te wszystkie opary środka gaśniczego? Mogą nie chcieć tam wrócić.
- Skoro większość i tak siedzi w mesie, to może kazać tam udać się również reszcie? - zaproponowała Ryana, opierając się o barierkę obok Hawk i również wyglądając poza nią, na ciało leżące poziom niżej. Turiańskie zwłoki były niezdrowo wykręcone, a pod pancerzem zbierała się niebieska, rosnąca plama krwi. - Szkoda pochłaniaczy ciepła. Sayia może zablokować drzwi i niech siedzą w środku.
- Na pokładzie nie został już ani jeden ochroniarz, a większość personelu zabarykadowała się na mostku. Zakładam, że w sekcji pasażerskiej też już nikogo nie ma - dodała techniczka z ociąganiem, zapewne próbując rozróżnić, które sygnały omni-kluczy należały do żywych osób, a które wciąż nadawały swój sygnał leżąc przy zwłokach, które trójka piratów oraz zbuntowana ochrona zostawili na korytarzu sekcji pasażerskiej. - W kajucie Zhou żadnych zmian.
Gdy wraz z Ryaną wrócili do pomieszczenia z rdzeniem, zastali tam Stadtforda, który siedział na krawędzi konsoli, opierając się o nią biodrami. Rudowłosy oderwał się od niej na ich widok, opierając strzelbę na ramieniu.
- Żadnych problemów? - rzucił ze znudzeniem odmalowanym na twarzy, dołączając do nich, gdy ruszyli w stronę przejścia do sali z głównym napędem Quebui.
Ogromne pomieszczenie sprawiało o wiele bardziej ciasne wrażenie niż gdy znajdowali się na kładkach zamieszczonym pod sufitem. Wąskie przejścia pełne przewodów i rur oferowały labirynt ścieżek, po których musieli iść pojedynczo. Gdy w końcu dotarli pod masywny, wyłączony silnik Quebui, znaleźli ciało turianina leżące na zniszczonym generatorze zapasowym, którego cylindryczna osłona została wgnieciona do wewnątrz pod ciężarem ceramicznego pancerza. Red chwycił je za ramiona i ze stęknięciem ściągnął na podłogę z metalicznym brzdękiem, pozwalając Hawk czynić honory w przeszukiwaniu zwłok.
- Na krawędzi systemu znajdują się obecnie dwa okręty - poinformował ich w międzyczasie Nephiett, włączając się na linię. - Lecą w kierunku Shir z różnych trajektorii, ale sądząc po identyfikatorach oraz tym, że znacząco zwolniły na nasz widok, przypuszczam że to jakieś cywilne korwety, inne promy transportowe albo barki przewozowe. Nasze dwa nieruchome okręty pośrodku głównego szlaku między systemami to raczej dość oczywisty widok, więc pewnie wyciągnęli właściwe wnioski i nie chcą się w to mieszać. - W głosie jej zastępcy przebrzmiewał spokój, który podpowiedział jej, że jednak pomimo tego raczej nie mają się czym jeszcze martwić. Pośród cywilów Terminusa i Trawersu rzadko kiedy znajdowali się bohaterowie chętni do pomocy w przypadku najazdu piratów. - W obecnym tempie będą tu za kilka godzin, więc podjąłem decyzję, żeby nie zawracać ci tym głowy póki byliście zajęci na pokładzie Quebui.
Ryana uniosła smukły pistolet klasy Akolita, który turianin miał przy pasie i podała go Redowi, ale ten nie wyglądał na wniebowziętego z tego powodu. Omni-klucz martwego mężczyzny był ciemny i wygaszony, a gdy któreś z nich spróbowało go włączyć, okazało się, że zupełnie nie reaguje na zewnętrzne bodźce. Oprócz tego ich przeciwnik nie miał przy sobie zupełnie nic, co by mogło się do czegoś nadawać lub przynieść jakieś odpowiedzi - w ładownicach nie było żadnych rzeczy osobistych ani niczego co mogłoby wzbudzić ich ciekawość.
Nie było też chipu, którego szukali.
Chcąc nie chcąc, cała trójka opuściła w końcu maszynownię, w której nie pozostała już ani jedna żywa dusza. W drodze na pokład pasażerski nikt nie stanął im na drodze, a nieuzbrojeni górnicy, których spotkali wcześniej, gdzieś zniknęli - albo zaszywając się w swoich kajutach, albo udając się do mesy, w zależności od tego jaką decyzję ostatecznie podjęła. Kiedy dotarli pod drzwi pokoju Zhou, powitał ich ten sam widok co wcześniej - ochroniarz, którego czerwonowłosa dostrzegła pod ścianą, wciąż leżał w tym samym miejscu, a krew wydobywająca się z jego pancerza zdążyła już dawno zaschnąć i zmieszać się z białym proszkiem środka gaśniczego, przypominając szkarłatne plamy na śniegu.
Wewnątrz kajuty Zhou znaleźli za to pierwsze odpowiedzi.
Gdy wtargnęli we trójkę do pomieszczenia, gotowi zastrzelić ostatniego z prywatnych ochroniarzy złodzieja lub kogokolwiek kto był źródłem wciąż pingującego sygnału, szybko okazało się, że nie napotkają tam oporu, którego się spodziewali. W niewielkim pokoju znajdowała się wyłącznie pojedyncza, prosta prycza, zwykłe stalowe biurko oraz szafa na bagaże lub prywatne rzeczy.
A także ciało Azjaty, leżące w rogu kajuty w rozległej kałuży krwi, która wiele minut temu wypłynęła z rozerwanych ran na piersi oraz gardle.
Ryana opuściła gotowy do strzału karabin i wydała z siebie ciche przekleństwo, dostrzegając dwa urządzenia leżące pośród plamy czerwieni. Zniszczony, poskręcany i poczerniały omni-klucz mężczyzny oraz fragmenty roztrzaskanego chipu informacyjnego.
Hawk
Awatar użytkownika
Administrator
Posty: 2752
Rejestracja: 14 kwie 2012, o 22:37
Miano: Jeanette Hawkins
Wiek: 35
Klasa: Żołnierz
Rasa: Człowiek
Zawód: Kapitan pirackiej łajby
Lokalizacja: Wraith
Status: Widmo-renegat, poszukiwana przez Cerberusa.
Kredyty: 107.987
Medals:

Re: [Rozpadlina Kalestona] Quebui

22 lip 2023, o 18:39

Niezbyt interesował ją dobrobyt pasażerów. Quebui i tak było spisane na straty. Kestrel zależało na dyskrecji w nie mniejszym stopniu, niż Hawkins, jeśli w to wszystko miał być wpieprzony Handlarz Cieni. Z pewnością Garrett poinformował już swojego pracodawcę o tym, że nie postanowiła sprzedać informacji do Kestrel, co mogło oznaczać tylko jedno - zamierzała z niej skorzystać. Choć nie podjęła jeszcze decyzji odnośnie tego, co z cywilami zrobić, to gdyby część z jej problemów usunęła się sama, nie narzekałaby zanadto.
- Zrób mu zdjęcie - zadecydowała, o ile twarz mężczyzny nie była zbyt pokiereszowana. - Wątpię, żeby udało nam się go zidentyfikować, ale nie zaszkodzi spróbować.
Zabrała też jego omni-klucz. Nie mogli się do niego dostać, ale zanim uzna, że urządzenie jest niesprawne czy zniszczyło się w chwili jego śmierci, podrzuci je komuś, kto się na tym znał. W przeciwieństwie od niej.
Powrót do skąpanego w oparach korytarza znów wyostrzył jej zmysły. Mieli już tylko jeden cel przed sobą i cichy statek, którego duchy zabarykadowały się w odmętach w różnych końcach fregaty. Powinno zostać to, co było najprostsze.
Powinno.
Zaklęła siarczyście, dostrzegając leżącego na ziemi, azjatę i scenę masakry, która odbyła się w środku. Jej pierwszą myślą było proste, krótkie i po bonusie. Zaraz po tym zauważyła strzaskany chip.
- Kurwa mać - warknęła pod nosem, podchodząc do leżącego na ziemi ciała, którego zdjęcie też, przy okazji, postanowiła zrobić. Ot, z pewnością nie na pamiątkę. Zaraz po tym sięgnęła po omni-klucz oraz strzaskany chip. - Znaleźliśmy nasz niezidentyfikowany sygnał. I rozwalony chip.
Rozejrzała się po kajucie. Zamordowanie agenta i zniszczenie chipu wydawało się pasować do kiełkującej jej w głowie wersji o czyszczeniu domu. Pozbywaniu się luźnych końców, świadków, informacji i wysadzenie Quebui na samym końcu. Gdyby zależało jej na tym, by chip nie wpadł w niepowołane ręce i gdyby znalazła się w sytuacji, w której ucieczka jest niemożliwe, pewnie zrobiłaby tak samo.
- Tak na oko, ile warte jest Quebui? - zagadnęła, pozornie luźno, przyglądając się zniszczonym urządzeniom i zbierając je do swojej ładownicy. Podejrzewała, że niewiele - ale w kategoriach statków kosmicznych, niewiele to wciąż mogło być więcej, niż części zamienne i zasoby, które mieli otrzymać od Kestrel. - Bo od naszego zleceniodawcy kredytów nie ujrzymy na oczy.
Rozejrzała się po kajucie, nie dostrzegając tego, czego się tutaj spodziewała - sygnatury, którą ukazywała im Mandarynka.
- Saiya, ten niezidentyfikowany sygnał, który widzisz w tej kajucie... - zaczęła. - Nie widzę tu nic, co mogłoby go wywoływać.
THEME⌎ ARMOR⌎ VOICE⌎ NPC⌎
ObrazekObrazek
+10%⌎ do bycia twoją starą+20%⌎ do bycia starą twojej starej+30%⌎ do bycia starym starej twojej starej

Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12234
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: [Rozpadlina Kalestona] Quebui

22 lip 2023, o 19:25

Twarz turianina skryta pod lustrzaną maską była pozbawiona jakichkolwiek oznaczeń i tatuaży, nieruchoma i obca. Pocisk, który zakończył jego żywot, utworzył niewielki otwór tuż nad jego lewym łukiem brwiowym, barwiąc wnętrze hełmu błękitem. Stadtford bez zbędnych pytań zrobił mu zdjęcie swoim omni-kluczem, przesyłając jej kopię w drodze do kajuty Zhou oraz do masakry, którą znaleźli w jej wnętrzu.
- Po prostu zajebiście - mruknął rudowłosy, stając obok Hawk i przykucając przy ciele. Podniósł dwoma palcami fragment chipu, wycierając go z krwi i oglądając uważnie; na powierzchni urządzenia również widać było czarne smugi spalenizny jakby przed jego zniszczeniem przez chwilę trawił go ogień. Red oglądał przez chwilę zgliszcza, po czym oddał fragment swojej kapitan, ale jego twarz była pełna jawnego sceptycyzmu odnośnie szansy na odzyskanie z niego czegokolwiek.
Ryana w międzyczasie obeszła całe pomieszczenie, zaglądając nawet do szafy i szturchając butem łóżko, jakby spodziewała się tam znaleźć nie wiadomo co. W końcu jednak z frustracją przysiadła na jego krawędzi, wbijając wzrok w swoich towarzyszy.
- Wszystko jest warte tylko tyle, ile w stanie jest ktoś za nie zapłacić - odpowiedziała z westchnięciem. Uniosła wzrok, przesuwając nim po ścianach pomieszczenia jakby próbowała ocenić wnętrze pasażerskiego molocha. - Normalnie pewnie kilkaset tysięcy, może milion. Ale musielibyśmy go przetransportować do jakiegoś doku, a potem pewnie wyczyścić mu komputery oraz numery seryjne z niektórych części. Albo zapłacić komuś żeby zrobił to za nas. Możliwe, że znaleźlibyśmy jakiegoś kupca w Terminusie - jak nie na okręt, to na części zamienne, więc może to niegłupi pomysł. Nie wiem, pewnie Fred lub Q będą w stanie udzielić na to odpowiedzi.
- Nie rozumiem. - Mruknięcie techniczki było pełne zwątpienia. - Sygnał na pewno znajduje się w tej kajucie. To nie musi być omni-klucz, może być dowolne urządzenie, które jest w stanie komunikować się z innymi urządzeniami - dodała. - Znajduje się gdzieś w rogu kajuty. Przepraszam, że nie mogę pomóc nic więcej i że wprowadziłam was w błąd. Myślałam, że...
- Ciało Zhou jest w rogu pomieszczenia - zauważyła Ryana, zerkając w stronę zabitego Azjaty.
Stadtford przekrzywił lekko głowę, wpatrując się w nieboszczyka.
- Sayia, czy Kestrel nie wspomniała, że skaner w porcie wykrył u Zhou jakiś niezidentyfikowany implant? - rzucił w eter.
Tym razem odpowiedź nadeszła po chwili niepewnego milczenia, gdy techniczka szukała czegoś w przesłanych plikach.
- Tak, w prawym ramieniu. A dlaczego...
Wzrok mężczyzny padł na Hawk.
- Kurierzy przewożący wrażliwe dane często chowają je w różnych miejscach - rzucił, patrząc z powrotem na ciało, a potem ku Hawk. - Pani kapitan ma pierwszeństwo.
Wydobycie źródła sygnału z ręki Zhou okazało się być nie lada zadaniem, jeżeli ktoś nie chciał po prostu uciąć mu ręki i zostawić tego problemu na później. Bez względu jednak na to które z piratów się tego podjęło, wkrótce okazało się, że uwaga dawnego łowcy nagród okazała się być trafiona. We wnętrzu ramienia złodzieja rzeczywiście znajdował się ukryty moduł, który chociaż transmitował zaszyfrowany sygnał, to również go odbierał, a po kolejnej minucie Sayia potwierdziła, że niezidentyfikowany sygnał się przemieścił - ostatecznie potwierdzając, że implant był jego źródłem. Które musieli jednak rozszyfrować już na pokładzie Wraitha.
- Lepsze to niż nic - podsumowała Ryana. - To co teraz robimy?
- Jeżeli uważacie, że wszystko macie już pod kontrolą, możemy zadokować do Quebui i wpuścić na pokład część załogi, żeby zebrać wszystko co wartościowe i stłumić resztki oporu - odezwał się w słuchawce Nephiett, robiąc krótką przerwę. - Lub przydzielić po wszystkim kogoś na mostek Quebui, jeżeli faktycznie rozważamy tymczasowe poszerzenie naszej floty.
Hawk
Awatar użytkownika
Administrator
Posty: 2752
Rejestracja: 14 kwie 2012, o 22:37
Miano: Jeanette Hawkins
Wiek: 35
Klasa: Żołnierz
Rasa: Człowiek
Zawód: Kapitan pirackiej łajby
Lokalizacja: Wraith
Status: Widmo-renegat, poszukiwana przez Cerberusa.
Kredyty: 107.987
Medals:

Re: [Rozpadlina Kalestona] Quebui

22 lip 2023, o 20:06

Chwilowe rozważania na temat przetransportowania i sprzedania całej Quebui przerwała jej świadomość tego, że gdzieś tutaj znajdowało się jeszcze jedno urządzenie - źródło ich niezidentyfikowanego sygnału. Rozbudziła okruchy czającej się w niej nadziei na to, że być może ich zlecenie nie okaże się całkowitym fiaskiem. Może chip był tylko zmyłką, mającą na celu odwieźć poszukujących go od poszukiwań i może prawda chowała się gdzieś zupełnie indziej.
Z powątpiewaniem spojrzała na to zupełnie indziej. Kucnęła obok martwego ciała azjaty, przyglądając mu się z uwagą podczas gdy jej towarzysze dywagowali w tle. Początkowo implant w ramieniu potraktowała jako coś standardowego - w obecnym czasie mało kto ich nie posiadał. Nie spodziewała się, że okaże się czymś wartościowym nie tylko dla użytkownika, ale i ich - osób postronnych.
- Mama zawsze chciała, żebym została lekarzem - westchnęła z ironią, nie wypowiadając ani jednego słowa prawdy. Sięgnęła do swojego pasa, wyjmując z kabury przytroczonej do zaczepu magnetycznego zwykły, wojskowy nóż. Stal błysnęła w powietrzu, gdy ostrożnie skierowała ją w stronę ramienia, w poszukiwaniu zaginionego implantu.
Jeżeli zadanie okazałoby się zbyt trudne lub czasochłonne bez ryzykowania jego uszkodzeniem, zabrałaby rękę. Hawkins nie była wybredna i choć obrzydzenie nigdy jej hamowało, wolałaby wyciągnąć z jego ramienia samo urządzenie z minimalną ilością mięsa nadal do niego przyklejonego.
- Póki to urządzenie nadaje i odbiera, nie wiem, czy chcę je zabierać na Wraitha - mruknęła do komunikatora. Wyjęła swój omni-klucz, by zeskanować implant na tyle, na ile była w stanie. - Saiya, jesteś w stanie powiedzieć mi, co to może być i czy podążając za tego sygnałem, ktoś będzie mógł dobrać nam się do dupy?
Wyprostowała się, podając urządzenie, bądź bezceremonialnie wręczając łapsko Stadtfordowi. Prawdopodobnie niewiele więcej od niej był w stanie w warunkach polowych zdziałać, ale lepsze to niż nic.
Potrzebowała minuty na przemyślenie następnego kroku. Nie byłby to pierwszy raz, kiedy cały statek znikał po ataku piratów, ale wiedziała, że będzie to potencjalny balast, który będą musieli za sobą taszczyć. Prościej było wysadzić Quebui w powietrze po rozebraniu statku z wszystkiego wartościowego, co mogło się na nim znajdować.
- Nie dokujmy na razie, Nephiett. Prom wystarczy, skoro mamy kilka godzin do przybycia tamtych jednostek - odrzuciła do słuchawki. - Zbierz ludzi, niech wyczyszczą fregatę do zera. Fred pomoże ci w oszacowaniu, ile jest warta. Sprawdźcie, czy mamy kontakt, który mógłby ją od nas przejąć po niższej cenie i samemu pierdolić się w wymazywanie rejestrów. Ewentualnie ile by nas kosztowało czasu rozebranie jej i sprzedaż na Korlusie.
Czuła w nosie smród krwi, którymi umorusane były jej dłonie - dosłownie i w przenośni. Nie miała najmniejszej ochoty, ani siły, na szacowanie tego, która z opcji była dla nich bardziej w tej chwili wartościowa.
- Zostawiam wam decyzję, Nephiett - dodała, mając tez na myśli kilka innych osób z CIB, które mogłyby dodać coś od siebie. - Nastawmy się na to, że żadnych kredytów ani za chip, ani za ciało Zhou nie dostaniemy, więc wyciśnijmy z Quebui tyle, ile się da bez zbędnego ryzykowania.
Nie lubiła hazardu, gdy chodziło o nich wszystkich. Wolała obstawiać to, co była gotowa stracić.
THEME⌎ ARMOR⌎ VOICE⌎ NPC⌎
ObrazekObrazek
+10%⌎ do bycia twoją starą+20%⌎ do bycia starą twojej starej+30%⌎ do bycia starym starej twojej starej

Wróć do „Galaktyka”