Mężczyzna wypuścił powietrze z ust w długim wydechu. Choć Fel nie napierała, nie próbowała wymusić na nim zmiany zdania, chłód pozostał w oczach mężczyzny. Wydawał się niemal naturalny dla jego tęczówek, jakby ostatnie tygodnie, miesiące, odarły go z resztek życzliwości i optymizmu, które kiedyś stanowiły jego wizytówkę.
- Pan. Ciągle kieruje pani te słowa do mnie. Myśli pani, że to wszystko jest moją inicjatywą? - spytał wprost, z nutą podejrzliwości, która wkradła się do jego głosu. - Żaden admirał nie ma takiej władzy w Przymierzu by działać na własną rękę. To decyzja całej admiralicji. Nie mojej.
Sięgnął po zapomnianą przez siebie kawę, dopijając ją jednym haustem. Pomimo tego, że Fel była gotowa porzucić swój beznamiętny ton oraz maskę oficjela, jej słowa postawiły mężczyznę w stan gotowości, z którego nie zamierzał się wycofywać. Nawet, jeśli jej słowa były zwykłą formalnością, obowiązkiem wypełnionym przez Radną Cytadeli, zmieniły charakter ich spotkania bezpowrotnie i admirał nie powracał do swobodnego tonu, którego używał wcześniej.
- Mówi Pani tak, jakby Rada mogła coś zrobić. Niech mi pani powie szczerze, kiedy ostatnio Rada prowadziła jakąś wojnę nie w obronie swojego własnego terytorium? - dodał, nie pozwalając jej od razu przejść do prywatnego zdania, którym chciała się podzielić. - Kiedy komandor Shepard poświęcił Radę Cytadeli, straciliście większość floty. Doskonale wiemy, że ledwo zdołaliście zebrać jednostki do ochrony Cytadeli i przekaźników w Przestrzeni Rady. Nie macie łajb, z którymi możecie ruszyć na wojnę z całym Terminusem. Za to my je mamy.
Odstawił kubek z brzdękiem na blat stolika.
- Przymierze było, jest i będzie w tej wojnie same - dodał zdecydowanym tonem. - Nie oszukujemy się, że tak nie jest.
Splótł dłonie ze sobą, przyglądając się Fel gdy ta podzieliła się z nim swoją opinią. Jego brew uniosła się lekko w górę, ale napięcie nie opuściło jej twarzy. Skinął jej głową, w podzięce za darowanie jednego dnia więcej, ale widziała, że nie zrobiło to na nim większego wrażenia.
- Rada tak czy inaczej nie jest w stanie nic zrobić. Jeden dzień sankcji nie robi nam żadnej różnicy - odpowiedział. - Ale dziękuję za gest.
Pytanie o Hirano Tower sprawiło, że mężczyzna umilkł na chwilę. Gdy mierzyli się spojrzeniami, dostrzegła, że nie brał nawet jej pytania pod uwagę z powodów, którymi zamierzał się z nią podzielić.
- Pyta pani, czy zaryzykuję życie moich ludzi dla uratowania garstki Terminusowskich dzieci i lekarki pracującej dla Sojuszu? - spytał wprost, zmęczonym głosem. - Nie, nie zrobię tego. Sojusz tworzy w Hirano broń. Z tej wieży nie zostanie nic poza kupką popiołu, gdy z nią skończymy.
@Iris Fel