Ojczysta planeta ludzi wkracza w złoty wiek - rozwojowi ulega przemysł, handel i sztuka. Postawiono na ekologię i lepiej zagospodarowano teren, dzięki czemu wszystkim, teoretycznie, żyje się lepiej, choć prawdę mówiąc stale rośnie przepaść między biednymi i bogatymi mieszkańcami.
LOKALIZACJA: [Gromada Lokalna > Układ Słoneczny]

Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12234
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

[LUNA] Ośrodek szkoleniowy I.L.R.C.

10 mar 2024, o 01:11

Galaktyka, w której żyli teraz, sama w sobie była już pełna dziwów i sekretów. Wyobrażanie sobie innej, do której mogłaby dotrzeć jako emisariuszka ludzkiej rasy, przypominało ogromną abstrakcję, której rozmiarów nie dało się ogarnąć umysłem.
- Jestem pewien, że jako urodzona dyplomatka zachowałabyś wszelkie zasady kurtuazji w spotkaniu z krzyżówką turiańsko-quariańską - odparł z powagą, podkreślając swoją wiarę w jej umiejętności.
Odbite światło wpadało do środka przez szybę, rozświetlając ich twarze. A jednak w półmroku, łatwiej było zachować swobodę, która zakradła się do ich relacji jakiś czas temu. Ashford nie należał do osób szczególnie śmiałych jeśli chodziło o przekraczanie tkwiących między nimi barier, ale w tym miejscu, częściowo okryty pancerzem, częściowo mrokiem, rozlewał wina ignorując dwuznaczność ich pikniku, gdyby ktoś obserwował go z boku.
- Kto wie - mruknął w odpowiedzi, z tym samym, konspiracyjnym uśmiechem na ustach. W ułamku sekundy dostrzegła jednak, że ten zbladł na chwilę, jakby pewna myśl zakradła się do jego głowy i odebrała przekonanie obietnicy, która zawisła w powietrzu.
Odchrząknął, zasłaniając swój wyraz twarzy za krawędzią kieliszka. Cokolwiek przez sekundę napełniło jego słowa zwątpieniem, odegnał je na dalszy plan, skupiając się na teraźniejszości. Teatralnym machnięciem dłoni pokłonił jej się, przyjmując pochwałę za zorganizowanie tego niecodziennego pikniku.
- Uważaj. Jeśli kucharz dowie się, że nazywasz jego kolację niekończącym się koszmarem, może się obrazić - parsknął śmiechem, nie podchwytując odniesienia do jej mało udanych nocy, bądź też celowo je ignorując by nie przenieść ich rozmowy na smutniejszy temat.
Podobnie jak ona, sięgnął do opakowania, otwierając hermetyczne zamknięcie. Korytarz zamkniętego, starego muzeum natychmiast wypełniły intensywne zapachy gorącego obiadu przygotowanego dla nich w Couloir City.
- Prawdziwe mięso - rzucił po chwili, nabijając na widelec kawałek wspomnianego mięsa. - Sojowe racje żywnościowe z początków służby do dziś śnią mi się po nocach.
Westchnął lekko, sięgając po kieliszek. Upił mały łyk wina, zerkając na nią znad krawędzi szklanki. Nocne koszmary ponownie zakradły się do ich rozmowy, tym razem przypadkiem, ale stały się niemożliwe do zignorowania.
- Jak śpisz? Lepiej? - zagadnął ciszej, odstawiając kieliszek na bok.

@Iris Fel
Iris Fel
Awatar użytkownika
Mistrz Gry
Posty: 2095
Rejestracja: 10 maja 2012, o 17:36
Miano: Iris Fel
Wiek: 35
Klasa: Adept - Bastion
Rasa: Człowiek
Zawód: Przedstawiciel Ludzkości w Radzie Cytadeli
Lokalizacja: Ksienszyc
Kredyty: 86.760
Medals:

Re: [LUNA] Ośrodek szkoleniowy I.L.R.C.

10 mar 2024, o 09:20

Jego bezdyskusyjna wiara w jej dyplomatyczne umiejętności była godna pochwały. Przyjęła ten komplement z nieco przerysowaną godnością, jednocześnie pokazując mężczyźnie, że można i jak należałoby to zrobić.
W momencie, w którym wyciągnął rękę i nieco sam pochylił się do przodu, lepiej widziała jego twarz. Cokolwiek na niej, bądź w jego oczach dostrzegła, nie skomentowała tego nawet słowem, czy innym mrugnięciem sugerującym, iż moment zawahania nie umknął jej uwadze.
- Kiedy trawa w Oxfordzie będzie wystarczająco zielona? - parsknęła cicho, pod nosem, nagle zapragnąwszy dostrzec, jak uśmiech rozwiewa pochmurny wyraz, a zaciśnięte usta puszczają. Prawdopodobieństwo, że oboje znajdą się na wiosnę, bądź letnią porę na Ziemi, poniekąd w domu, wystarczająco blisko uniwersyteckiego kampusu w tym samym czasie, mając oboje zapas kilku wolnych godzin, mniejszy był niż szansa na wygraną w nie jednej, pieniężnej loterii. A jednak, gdzie, jak nie tu - na Księżycu! - można byłoby snuć podobne, nierealne, utkane z abstrakcyjnych marzeń plany? Za rzeczy niemożliwe do ziszczenia się była skłonna wypić jeszcze jeden łyk wina, nim cała jej uwaga skupiła się na hermetycznie zapakowanym obiedzie.
Skinęła mu głową, płynnie dopełniając ceregiele.
- Byłam pewna, że użyłam sformułowania pachnie i wygląda przepysznie - wytknęła mu, po reakcji mężczyzny oceniając, czy dla efektu i podkreślenia powinna mu jeszcze dodatkowo pogrozić tym małym, elastycznym widelcem.
- Sprytnie. Soja, technicznie rzecz ujmując, nie jest mięsem, więc nie groziłoby Ci, że zobaczysz ją jeszcze kiedyś na talerzu - przeanalizowała jego odpowiedź, skubiąc większy kawałek mięsa, o którym nagle stała się mowa. Choć niespodziewane, bezpośrednie pytanie, na moment zmusiło Iris do dłuższego nabierania, w końcu podniosła oczy na Ashforda.
- I tak, i nie. Rzadko budzę się już z krzykiem, nie muszę zbierać tego, co zostało z krzeseł ze ściany. Trudno jednak przyzwyczaić mi się do powtarzanych schematów, do tego, że właściwie za każdy razem śnię o tym samym. I kiedy jestem niemalże pewna, że widziałam już jezioro z każdej perspektywy oraz pod każdym kątem, znowu nad nim jestem. Znowu w innym punkcie. Być może... - urwała, zdając sobie sprawę, że od szczerego wyzwania, przechodziła do gdybań z ust lekarza. Naukowca. Człowieka, który był zadaniowcem i drążył do odpowiedzi. Cmoknęła, decydując się najpierw dopić wino.
- ... Być może to tylko mechanizmy obronne. Próba odwiedzenia od namiętnego analizowania czegoś, czego się nie da, bo... Nie ma wzoru na wyjście jednymi wrotami, a wyjście w innym miejscu innymi wrotami. Nie ma praw fizyki, które by to ogarniały, podobnie jak naszym analitycznym umysłom do końca trudno to zaakceptować. Cóż. Zawsze mogłam śnić codziennie o mniej przyjemnym miejscu, tak więc nie narzekam - zabębniła palcami o pusty kieliszek. Wiele jeszcze musiała zrozumieć oraz przyswoić przed codziennością, która czekała na nią na Cytadeli.

@Mistrz Gry
theme ~ voice ~ armor~
ObrazekObrazek

Wyświetl wiadomość pozafabularną
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12234
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: [LUNA] Ośrodek szkoleniowy I.L.R.C.

11 mar 2024, o 19:37

Odkąd postawiła swoją stopę w ośrodku, mijały już prawie trzy tygodnie. Każdy ten dzień dzieliła zarówno na testowanie kolejnych terapii wymyślanych przez specjalistów, własne treningi, ale i pracę, którą wykonywała jako radna Cytadeli. Nie dało się jednak zaprzeczyć, że w tym czasie nawet do tak szczególnego, innego życie, jakie wiodła, zakradła się pewna rutyna. Ośrodek przestał być obcą, surową strukturą wypełnioną szpitalnym personelem - stał się przechodnim domem. Nieco ciasnym, mało wygodnym, ale niemal jak po miesięcznym pobycie na urlopie człowiek przywiązuje się do swojego hotelu, także do przebywania w I.L.R.C. z czasem dało się przyzwyczaić.
Prawdziwy świat, który oboje zostawili za sobą decydując się na ten intensywny okres spędzony w większości w odizolowanym zamknięciu, wydawał się w tej chwili odrealniony. A jednak oboje musieli do niego niedługo wrócić - zarówno on do aktywnej służby, jak i ona na korytarze stacji, na których nie będzie już czuła się zagrożeniem dla innych, jak i dla siebie.
- Rozumiem - westchnął, z uwagą wpatrując się w jej oblicze gdy odpowiedziała mu ze szczerością na zadane przez niego pytanie. W świetle wpadającym przez przeszkloną ścianę, refleksy tańczyły na jego jasnych, zmierzwionych od założonego wcześniej hełmu włosach. - Czy pocieszy cię, że nie jesteś w tym sama? Czy jesteś z rodzaju tych, którym innych niewygody nie poprawiają humoru?
Uśmiechnął się lekko, nabijając kawałek prawdziwego mięsa na widelec. Jedzenie powoli ostygło, wymuszając na nich pośpieszenie się z konsumpcją zanim stanie się całkowicie zimne. Choć było domowe i swojskie, dość dobrze wpisywało się w profil smakowy wina, które przyniósł ze sobą.
- Ciężko jest wyznaczyć granicę między tym, co jest prawdziwe, a co jest tylko urojeniami mózgu próbującego poradzić sobie z przyswojeniem tego, co się stało - przyznał, kończąc własną porcję obiadową. Gdy w środku pudełka nie zostało już nic, wrzucił do niego widelec i zamknął szczelnie wieczko. - Rzadko kiedy miewam koszmary. Ale znam innych, którzy mają je często. Z czasem to zmieni się na lepsze. Jestem tego pewien.

@Iris Fel
Iris Fel
Awatar użytkownika
Mistrz Gry
Posty: 2095
Rejestracja: 10 maja 2012, o 17:36
Miano: Iris Fel
Wiek: 35
Klasa: Adept - Bastion
Rasa: Człowiek
Zawód: Przedstawiciel Ludzkości w Radzie Cytadeli
Lokalizacja: Ksienszyc
Kredyty: 86.760
Medals:

Re: [LUNA] Ośrodek szkoleniowy I.L.R.C.

11 mar 2024, o 22:56

Nie myślała jeszcze o powrocie. Na ten moment, wizja rozstania się z ośrodkiem i jego codziennością, wydawała się Fel zbyt nierealna, a nawet w pewnym sensie przerażająca. Przywykła do nowej rutyny, udowodniła sobie, a także Cytadeli, iż mogła godzić obowiązki z pracą nad czarną materią. To miało być chwilowe rozwiązanie, wojna, w którą zostali wplątani, upominała się o nią na każdym kroku. Nie mogła nadszarpywać cierpliwości innych Radnych, uprzejmości Przymierza, w tym samego Ashforda. Czuła się przy nim bezpiecznie. Gdyby rzeczywistość zmusiła ją do natychmiastowego wylotu na Cytadele, prawdopodobnie spakowałaby porucznika do jednej z walizek, pewna, że bez jego wsparcia, nie poradzi sobie.
Już od dłuższego czasu zastanawiała się nad pewnym rozwiązaniem. Nie była jednak do końca przekonana, czy to właściwa, odpowiednia ścieżka. Siedząc teraz obok Jamesa, obserwując go, słuchając i wspólnie z nim się śmiejąc, szukała potwierdzenia, bądź zaprzeczenia a propos jednego, śmiałego pomysłu, który uczepił się jej nie mniej uparcie, co powracającej każdej nocy koszmary, bądź wszechobecny chłód.
Co ciekawe, dopiero, kiedy o nim pomyślała, zdała sobie sprawę, iż ma zimne ręce. Wcześniej, jej myśli uciekały do kogoś czegoś innego. Nie oglądały się na mankamenty tak nieważne.
Szczerość była ciężka do przetrawienia. Dłubała widelcem w posiłku, nie naciskając, ani też nie pospieszając zbierającego myśli mężczyznę. Ponoć, kiedy coś się otwarcie nazwie, przestaje być tak straszne oraz przytłaczające. Czy to prawda, przekona się dzisiejszej nocy. Najwyżej podzieli się z nim swoimi milczącymi jak zaklęte myślami, kiedy po postawieniu pierwszych kroków nad brzegiem jeziora, zda sobie sprawę, że tym razem to Ashford skubie stokrotki siedząc na piasku, nie mogąc się do końca zdecydować, czy kocha, czy jednak nie kocha.
- Zależy o kim mowa - odparła, a kąciki jej ust drgnęły. Miała w zanadrzu kilka nazwisk, których krzywda, niepowodzenie, absolutnie nie wywołałoby u niej współczucia.
Wędrowała po jego profilu, cieniach, które rzucało przytłumione światło. Fakt, że doświadczył tego, co ona na własnej skórze, czyniły słowa Ashforda wiarygodnym. Tak bardzo chciała móc mu zaufać.
- To bez znaczenia. Naprawdę. Przyzwyczaję się i do koszmarów, i do uczucia zimna nawet na słonecznej Pinii pod warunkiem, że zapanuje nad swoją biotyką. To cena, która jestem w stanie zapłacić za spokojną głowę - po tym, jak dokończyła obiad, również zamknęła pudełko i lekko zgniecione odłożyła na bok. Wyprzedziła mężczyznę - dolała jemu, jak i sobie wina, nim zdrowy rozsądek jego lub jej głośno by co do tego zaprotestował.
- Jak dobrze znasz Admirała Konstantina Stovorei? - zataczała koło, małymi krokami zbliżając się do najważniejszego pytania.

@Mistrz Gry
theme ~ voice ~ armor~
ObrazekObrazek

Wyświetl wiadomość pozafabularną
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12234
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: [LUNA] Ośrodek szkoleniowy I.L.R.C.

13 mar 2024, o 00:34

Jej przypadłość była trudna w ocenie. Było wielu, którzy zabiliby za posiadane przez nią możliwości - za to, czego mogła dokonać, balansując na granicy między znanymi prawami fizyki a czystą, kosmiczną magią.
Ale było też wielu, którzy nie chcieliby zapłacić ceny, która się z tym wiązała. Odczuwany przez nią chłód był tylko symptomem, przypominającym o procesach toczących się w jej ciele. Węzły piezo namnażały się z każdą chwilą, nie tylko zwiększając jej już potężne umiejętności, ale też trawiąc jej tkanki w tym czasie. Leki przepisane jej przez naukowców z Ilercu spowolniły ten proces w sposób bardzo widoczny, ale wiedziała, że go nie zatrzymały.
Nie były w stanie zatrzymać tego, co rozpoczęło Cicero.
Mogła tylko mieć nadzieję, że znajdą inny sposób - znajdą terapię, znajdą lek, zanim skończy jej się czas. Siedzący obok niej Ashford był poniekąd symbolem nadziei - choć prognozy wielu furii były niepokojące, mężczyzna nie zdawał się mieć widocznych symptomów zbliżania się do kresu swojego terminu ważności a żył z tymi umiejętnościami dłużej od niej - dłużej od wielu innych.
- W Vancouver dają nam ocieplany sprzęt, który pomaga - przyznał, gdy jej słowa wzbudziły zamyślenie na jego twarzy. Od razu zaczął poszukiwać rozwiązania na problem, który jej doskwierał - z tą przewagą, że sam również się z nim borykał. - Przywiozę ci kiedy wrócę. Rozmiar... - odchylił się, mierząc ją wzrokiem z rozbawieniem. W porównaniu do żołnierza siedzącego obok, nawet w pancerzu wydawała się drobna. - Iks iks iks iks S?
Żołnierze aktywni w służbie wojskowej, czy kobiety, czy mężczyźni, zawsze posiadali odpowiednią dozę tkanki mięśniowej. Korlus i choroba pozbawiła Fel wielu kilogramów tkanki tłuszczowej, które z trudem odrabiała powracając do zdrowia - nie było jednak możliwości, by pomylić ją z aktywnym w służbie żołnierzem.
Znajome nazwisko natychmiast zabłysło odpowiedzią w oczach mężczyzny. Zamyślił się, upijając łyk. Jego wzrok stał się lekko nieobecny, jakby sięgał nim w stronę rzeczy, które wiedział na jego temat.
- Zanim został admirałem, służyłem w jego operacjach dwa razy. Powiedziałbym, że jest jednym z tych dobrych - westchnął, odstawiając kieliszek na ziemię. - Ale nie daj się zwieźć jego aparycją. Jedna z moich misji skończyła się mało przyjemnie i miałem okazję z nim porozmawiać. Zgrywa potulnego i głupawego, ale to przebiegła, stara żmija. Planuje o trzy kroki do przodu. Z tego co wiem, jest mocno zaangażowany w działania Przymierza w Terminusie.
Urwał, jakby tak ostre słowa o swoim przełożonym zmroziły go na chwilę - nawet w miejscu takim jak to.
- Dlaczego pytasz?
@Iris Fel
Iris Fel
Awatar użytkownika
Mistrz Gry
Posty: 2095
Rejestracja: 10 maja 2012, o 17:36
Miano: Iris Fel
Wiek: 35
Klasa: Adept - Bastion
Rasa: Człowiek
Zawód: Przedstawiciel Ludzkości w Radzie Cytadeli
Lokalizacja: Ksienszyc
Kredyty: 86.760
Medals:

Re: [LUNA] Ośrodek szkoleniowy I.L.R.C.

13 mar 2024, o 09:12

Oddałaby bez większemu zawahaniu każdemu, odważnemu, który tylko chciałby zabrać od niej czarną materię. Dostała ją z dobrodziejstwem inwentarza, absolutnie nie widziała w niej nagrody za dobre serce i ostatnie, o czym myślała, przeciskając się przez tunel serwisowy do rdzenia Cicero było przekonanie, że akurat ona, zapanuje nad nią, okiełzna, podporządkuje swojej woli.
Szła tam z myślą, aby ocalić życie innych. Zwłaszcza jego. Drugi raz zrobiłaby to samo, choć płaciła za to i płacić będzie już każdego dnia najwyższa cenę.
Świadomość, jakie zmiany zachodzą w jej organizmie i jak to rzutowało na pracę poszczególnych układów, sprawność struktur, absolutnie nie pomagało. Fel miała jednak w sobie coś, co nabyła z czasem odkąd dołączyła do Rady. Umiejętność patrzenia wybiórczo. Odsuwanie od siebie czarnych scenariuszy, miażdżących faktów. Gdyby zawsze była taka do bólu analityczna, rzeczowa, twardo stąpająca po ziemi, nie wygrałaby wielu negocjacji. Przeraziłaby się też potęgi Sojuszu już na samym początku wojny.
A przecież ta, formalnie, z ich strony nigdy w pełni się nie rozkręciła.
Musiała zaufać losowi, nie tracić nadziei. Kontynuować podjęte w ośrodku działania, ta myśl była siłą napędową do kolejnych działań, które poniekąd już podjęła, a pozostałe dopiero miała zamiar wcielić w życie.
Roześmiała się, przysłaniając usta dłonią. Jego słowa, nie tak do końca absurdalne, gdyby obiektywnie spojrzeć na jej wychudzone, mizerne ciało, mimo wszystko wyrwały szczery śmiech z dotąd raczej zaciśniętych warg.
- Bardzo zabawne, James. Trzymajmy się lepiej standardowej rozmiarówki, inaczej za punkt honoru wezmę sobie osiągnięcie tego, który mi sugerujesz - cmoknęła.
Patrzyła na niego, słuchając, gdy mówił o admirale. Podświadomie, szukała w mowie ciała mężczyzny sygnałów, których pomijał. Urwanych myśli, zawahań. Na co dzień, starała się nie czytać Ashforda i być fair w ich relacji, teraz jednak, sprawa wykraczała poza ich dwójkę. Dała sobie więc ciche przyzwolenie na wykorzystanie przewagi.
- Pan Admirał będzie moim jutrzejszym gościem. Kazał na siebie czekać... dwadzieścia dziewięć dni i jeszcze nie wiem, czy powinnam mu pogratulować brawury, czy uznać to ciągłe przekładanie za afront. Nasza gra w kotka i myszkę rozpoczęła się jeszcze na Cytadeli - odparła lekko, nie wiedziała do końca, jaką pozycje zajmował tu Ashford i czy jego także poinformowano, o przybyciu admirała. Założyła, że byłoby to logiczne, służył w Przymierzu, z kolei Stovorei autoryzował całe przedsięwzięcie z jej pobytem na Księżycu po stronie admiralicji. Jeżeli się myliła, już miał tego świadomość.
- Są rzeczy, o których musimy się rozmówić oficjalnie i które nie mogą czekać. Jednocześnie, chciałabym poruszyć z Admirałem jedną, prywatną sprawę. Zamierzam wystąpić o Twoje przeniesienie na Cytadelę i zanim cokolwiek powiesz, pozwól, że dokończę - automatycznie podniosła rękę, dając mu znak, iż nie pozwoli sobie przerwać, a głosu udzieli mu dopiero, kiedy powie to, co ma do powiedzenia. Nie wcześniej, nie tu i teraz.
- Chciałabym kontynuować trening po powrocie do codzienności na Cytadeli, a także mieć obok siebie kogoś, komu ufam. Kto nie zawaha się, jeżeli z jakiś powodów, które na ten moment mi nie przychodzą do głowy, stracę kontrolę nad biotyką, wszystko trafi szlag, zainterweniuje i zapewni innym bezpieczeństwo. Nie zamierzam dać Przymierzu możliwości odmówienia, decyzja jednak będzie Twoja. Oczywiście, nie oczekuje, że podejmujesz ją teraz. Właściwie nie musisz w jakikolwiek sposób tego komentować. Chciałam jednak, abyś usłyszał to ode mnie i nie był zaskoczony, jak Przymierze wezwie Cię na dywanik, oczekując wyjaśnień. Rzadko o cokolwiek proszę - a po tonie jej głosu, sformułowanych zdaniach, mógł się domyślać, iż to nie będzie uprzejma prośba, a żądanie. Aby jednak niczego nie sugerować, pominęła fakt, iż posiada przysługi, którymi w ostateczności mogła przekupić najbardziej zacietrzewionego admirała. Zamiast tego, uśmiechnęła się do Jamesa, wskazując na butelkę, gdyby nagle zapragnął wypić resztę duszkiem.

@Mistrz Gry
theme ~ voice ~ armor~
ObrazekObrazek

Wyświetl wiadomość pozafabularną
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12234
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: [LUNA] Ośrodek szkoleniowy I.L.R.C.

13 mar 2024, o 18:44

Scena po drugiej stronie szyby wydawała się na swój sposób surrealistyczna. Nie było wiatru, który mógłby poruszać zatkniętą na kiju flagą, pozostała więc ona w bezruchu choć na jej materiale widoczne były zagięcia i fałdy. Z daleka, wydawałoby się, że lata nie odcisnęły na niej żadnego piętna, konserwując ten moment w czasie i przestrzeni, zamrażając kawałek historii, od którego oddzielała ich teraz gruba szyba.
- Nie wydawał mi się typem, który lubiłby bawić się w kotka i myszkę - przyznał, marszcząc brwi. Nie dostrzegała na jego twarzy kłamstwa, a jedynie zdziwienie zachowaniem admirała. - Z tego co wiem, mocno zaangażował się w działania wojenne Przymierza po tym, co stało się na Mindoirze.
Być może Stovorei nie przebywał w systemie, a może tkwił na Ziemi zagrzebany w biurokracji. Spotkanie, o które poprosił, przeciągało się i przeciągało, choć poprosił o nie szybko po tym, jak powróciła z Korlusu. O tym, czego chciał, miała dowiedzieć się dopiero następnego dnia - być może razem z informacjami, których poszukiwała na temat sukcesu lub porażki powodzenia operacji wojska, wysłanej do wskazanej przez jej pilotkę koordynat.
Śmiała propozycja Fel sprawiła, że dłoń mężczyzny zamarła w połowie drogi do ust. Uniósł spojrzenie znad ściskanego w palcach kieliszka, z szokiem patrząc na swoją rozmówczynię. Zauważyła, że napiął się lekko - jakby ich swobodny moment prysł niczym bańka, uświadamiając mu, kim byli tak naprawdę - żołnierzem Przymierza i radną Cytadeli, która wkrótce powróci do siebie. Na stację.
Odchrząknął, odstawiając kieliszek na ziemię. Widziała, że intensywnie zastanawia się nad implikacją jej słów. Nie była w stanie określić, czy propozycja mu się spodobała, czy też go odrzuciła - jego mimika wyrażała przede wszystkim zaskoczenie. Z pewnością była to ostatnia rzecz, której się spodziewał.
- Ja... Rozumiem, że chciałabyś kontynuować szkolenie na Cytadeli. Czuję się zaszczycony, że chciałabyś mieć mnie obok w roli trenera nawet, gdy opuścimy ośrodek - zaczął, ostrożnie dobierając słowa. Wyczuwała zbliżające się ale, przecinało powietrze jak ozon przed zbliżającą się burzą. Wyprostował się nieco, cień przemknął po jego twarzy. - Ale nie jestem pewien, czy to będzie możliwe.
Powiódł wzrokiem do butelki, którą nieśmiało mu wskazała w półżarcie. Nie sięgnął po naczynie, najwyraźniej nie kuszony impulsem wyzerowania szklanej zawartości wbrew temu, co mogła sugerować sytuacja.
- Ten... piknik, to między innymi pożegnanie - dodał, znacznie ciszej niż wcześniej. Jego zielone spojrzenie uniosło się z powrotem ku jej twarzy, spotykając z jej własnym. - Dostałem nowy przydział. Wzywają mnie na front. - puścił kieliszek pozostawiony na ziemi, jakby nagle stracił ochotę na picie. - Lecę do Terminusa.

@Iris Fel
Iris Fel
Awatar użytkownika
Mistrz Gry
Posty: 2095
Rejestracja: 10 maja 2012, o 17:36
Miano: Iris Fel
Wiek: 35
Klasa: Adept - Bastion
Rasa: Człowiek
Zawód: Przedstawiciel Ludzkości w Radzie Cytadeli
Lokalizacja: Ksienszyc
Kredyty: 86.760
Medals:

Re: [LUNA] Ośrodek szkoleniowy I.L.R.C.

13 mar 2024, o 19:32

Pożegnanie.
Wyprostowała się nagle, jak na komendę, jeszcze nie przeczuwając, że właściwy cios dopiero nastąpi. Spoglądała na Ashforda wyjątkowo w sposób nieprzenikniony. Ale, które zawisło w powietrzu, jak tylko otworzył usta i zaczął składać pierwsze zdanie, w sposób oczywisty okrążając właściwy temat, sprawiło, że ta momentalnie zdystansowała się oraz ukryła za murem swoje prawdziwe emocje oraz myśli. Dała mu dokończyć, a intensywność jej spojrzenia, błękit tak łudząco podobny do promieniowania Czerenkowa, nie odstępował go nawet na ułamek sekund. Na najcichsze bicie serca.
Podobnie jak u niego, na twarzy Fel również odbił się cień zaskoczenia. Nie słyszała o mobilizacji w Przymierzu. Nie dotarły do nie wieści o powołaniu, roszadach i ruchu wśród jednostek. Przez moment, z niezrozumieniem wwiercała się wzrokiem w twarz mężczyzny, oczekując, że powie coś więcej, wytłumaczy się, lecz końcem końców odpuściła. Nie była pewna, czy chce wiedzieć, od jak dawna ma świadomość, że ich szkolenie oraz pobyt na Księżycu w ośrodku ma rzeczywisty deadline.
Miała tego świadomość. To było rozwiązanie chwilowe. A jednak, łudziła się, że jeszcze przez chwilę uda się jej egzystować w zawieszeniu. Nabrać większej pewności siebie oraz samodzielności. Odwiedzić w międzyczasie te wszystkie miejsca, o których mimochodem wspominał James, kiedy spotykali się na stołówce, bądź wracali bez pośpiechu, dłuższą drogą z sali treningowej.
Te wszystkie kiedyś i może, a także inne jeżeli nabierało dla Fel nowego znaczenia.
Nagle, bez najmniejszego ostrzeżenia, chwyciła jego dłoń. Przyciągnęła mężczyznę do siebie zdecydowanie i mocno, zmuszając, aby pochylił się nad nią. Byli tu sami. Nikt nie był świadkiem ich swobodnej konwersacji, chwili szczerości ukrytej w szkle podobnym do tego, za którym tkwiła amerykańska flaga oraz świadectwo historii. A jednak, zawsze istniało prawdopodobieństwo, iż nie są tu tylko we dwoje. Że ktoś dowie się o ich odwiedzeniu ośrodka, a na kamerze odnajdzie obraz z tego momentu i tej chwili. Nie mogło być żadnego świadka. Żadnego dowodu.
Oparła czoło o jego czoło. Jej długie, jasne pukle, opadły kaskadą na ich twarze, zasłaniając ich jak kurtyna. Dla potencjalnych nagrań, zastygli w dość jednoznacznej pozie. Celowo.
- Rada nakazuje admirałowi zaprzestać jakichkolwiek działań w Systemach Termiusa - szepnęła, była tuż obok, tylko dlatego słyszał jej głos.
- Nie pochwala i nie będzie pochwalała tego, co robi. Jeżeli nie odpuści, Rada nie udzieli żadnego wsparcia. Rozumiesz, James? Zostaniecie, my zostaniemy, w tej walce sami. Przymierze przeciwko Terminusowi - wbiła spojrzenie w jego oczy. Chciała w nich zobaczyć, że rozumie. Że ma świadomość na co się pisze.
Że to naprawdę może być pożegnanie.

@Mistrz Gry
theme ~ voice ~ armor~
ObrazekObrazek

Wyświetl wiadomość pozafabularną
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12234
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: [LUNA] Ośrodek szkoleniowy I.L.R.C.

14 mar 2024, o 15:41

Wahanie, z którym podzielił się z nią tą informacją sugerowało jej, że być może nie powinna tego wiedzieć - nie teraz, nie z jego ust. Być może Ashford sam dowiedział się tego dziś, a może wiedział o tym od dłuższego czasu, ale bez oficjalnych rozkazów mógł zrzucić to na karb pogłosek. Ośrodek, choć oryginalnie należący do Przymierza, nie był w ogóle powiązany z tym, co działo się na zewnątrz. Lekarze opiekujący się nią nie poruszali tematu wojny i nie wydawali się zaznajomieni z sytuacją bardziej, niż inni oglądający wiadomości każdego dnia. James był jedynym żołnierzem stacjonującym w ośrodku i nawet on przez cały ten czas był rzekomo wysłany na inną misję, tak naprawdę zajmując się przypadkiem Fel.
Nagłe poderwanie się radnej zmroziło go w miejscu. Zamarł, podążając za nią spojrzeniem. Mogłaby przysiąc, że jego klatka piersiowa zatrzymała się wraz z nim, a gdy usta kobiety znalazły się tak blisko jego twarzy, wstrzymał oddech. Zielone tęczówki śledziły rysy jej twarzy, odwzajemniły jej wzrok i podążały niżej, zatrzymując się na ustach.
Jasna kurtyna włosów odgrodziła ich od reszty świata, przysłaniając widok na wnętrze zapomnianego muzeum i na uchwyconą w bańce nieskończoności historię. Piżmowy zapach mieszał się z damskimi perfumami i wyrazistym winem. Ciepło jego skóry uświadamiało, jaki chłód panował w pomieszczeniu.
Bezwiednie odsunął kieliszek leżący obok, na wypadek, gdyby mieli go potrącić. Gdy to zrobił, poczuła, że jego ręka spoczęła w okolicach jej talii, przytrzymując ją w miejscu jakby nie chciał, by odsunęła się zbyt szybko - jakby, pomimo swojego zaskoczenia, nie potrafił przejść do ich poprzedniej swobody po tym, co powiedziała.
W jego oczach dostrzegała mętlik emocji. Procesy decyzyjne malowały się refleksami na zielonej powierzchni, gdy porucznik podejmował kolejną decyzję.
- Przymierze szykuje coś dużego w Terminusie. Nazywają to odwetem - szepnął, a w jego słowach zabrzmiała powaga. - Po cichu mobilizują siły w Trawersie. Nie wiem, czy decyzja Rady będzie miała na to jakikolwiek wpływ. Chciałbym wierzyć, że będzie. Ale admiralicja chce krwi. Ludzkość chce krwi, po Mindoirze.
Jego dłoń zacisnęła się lekko na jej obitym pancerzem ciele. Ceramika skutecznie tłumiła ten uścisk, ale doskonale go czuła - gdy oddzieliła ich falą włosów od reszty świata, wszystko inne zniknęło, a umysł wyczulił się na subtelne sygnały.
- Stovorei jest w to zamieszany - dodał ciszej. Jego wzrok stał się lekko nieobecny, zawiesił się gdzieś na jej policzku, jakby spoglądał w tej chwili w inne miejsce. - Jutro wieczorem mam stawić się w Vancouver.

@Iris Fel
Iris Fel
Awatar użytkownika
Mistrz Gry
Posty: 2095
Rejestracja: 10 maja 2012, o 17:36
Miano: Iris Fel
Wiek: 35
Klasa: Adept - Bastion
Rasa: Człowiek
Zawód: Przedstawiciel Ludzkości w Radzie Cytadeli
Lokalizacja: Ksienszyc
Kredyty: 86.760
Medals:

Re: [LUNA] Ośrodek szkoleniowy I.L.R.C.

14 mar 2024, o 17:52

Za mniej więcej dwadzieścia cztery będzie już w Vancouver. On i setki, jeżeli nie tysiące, innych żołnierzy. Każdy wezwany niezwłocznym rozkazem, mniej lub bardziej świadomy nadchodzących wydarzeń. Twierdził, że Admiralicja pała zemstą. Że Przymierze chce wziąć sprawę w swoje ręce i nie czekać na roszady na politycznej arenie. Nie słyszała o odwecie. I szczerze wątpiła, aby jej obecne miejsce pobytu było za to odpowiedzialne. Miała się nie dowiedzieć, nie od niego, być może nawet nie od samego admirała. Istniało prawdopodobieństwo, że ten będzie milczał jak zaklęty. Nie zająknie się słowem na temat krwawych planów jego i innych na szczycie wojskowej hierarchii. Równie dobrze mogą się jutro rozstać jak gdyby nigdy nic. Każdy w swoją stronę. A kiedy na Cytadelę nadejdą wieści, będzie już za późno, aby powstrzymać machinę, której nadano tempo. Miała całą noc, aby zastanowić się, jak rozegrać jutrzejsze spotkanie z Konstantinem. I choć powinna zacząć już teraz, chwilowo jej myśli krążyły po zupełnie innej orbicie. Uciekały do kogoś innego. Drgnęła, kiedy ją objął. Absolutnie nie zamierzała się stąd ruszać, choć nagle poczuła nieodpartą chęć, aby przysunąć się jeszcze bliżej, gdyby tylko było to możliwe.
Powinna się nie zgodzić. Zabronić mu, nakazać wsiąść jutro na swój statek i zmusić, aby udał się z nią na Cytadelę. Zignorować procedury, jak nigdy uderzyć pięścią i powiedzieć głośne, bezdyskusyjne nie. Sęk w tym, że nie była taka. Nie wymuszała na nikim, nie nadużywała władzy, choć pokusa była zawsze. Widziała w jego postawie, w spojrzeniu wlepionym w jej oczy, iż pogodził się z wezwaniem. I bez względu na nią, na to co powie, co się zadzieje, stawi się jutro w Vancouver.
Najprawdopodobniej, będzie tego żałować, gdy za dwa dni wspomni ciepło bijące się od jego jadowicie zielonych tęczówek.
Chciała zapytać, kiedy zmaterializowały się plany, lecz to pytanie nigdy nie wybrzmiało. Co, gdyby zbieżność z przekazanymi koordynatami była aż nadto oczywista? Czy to znaczyłoby, że byłaby odpowiedzialna za wiszącą w powietrzu śmierć? Przymknęła oczy. Milczała jak zaklęta już od dłuższego momentu, podobnie jak on, walcząc wewnętrzne z ostatnim podrygiem oporów przed powiedzeniem czegoś, czego nigdy nie powinni od siebie usłyszeć.
- To wielki zaszczyt, że admirał przylatuje tutaj po Ciebie osobiście - odparła z przekąsem, a kiedy otworzyła oczy, złapała jego wzrok i przytrzymała. Oboje doskonale wiedzieli, że nie chodziło w tym wszystkim o niego, lecz przecież miała nie wiedzieć.
- Dziesięć dni temu na Cytadeli pojawił się członek mojej dawnej załogi. Ktoś pomógł mu wydostać się z kolonii karnej i wrócić. Nakazał mu przekazać tylko mi koordynaty, pod którymi rzekomo znajdują się w Terminusie inni. Przeżyła garstka, jeżeli wierzyć w jego zapewnienia, ale wciąż są ponoć żywi. Podzieliłam się koordynatami z admirałem Stovorei, wysłano tam zbrojny oddział. Nie wiem z jakim skutkiem - szepnęła. Ciepły oddech rozbijał się o jego usta.
Jutro już go tu nie będzie.
Jej najprawdopodobniej też nie.
Pozostanie tylko ta flaga wetknięta w kawałek skały. A skoro jutra tak naprawdę może nawet nie być...
Dotknęła do jego policzka. Przesunęła po nim opuszkami palców, gładząc szorstki kawałek skóry. Zatrzymała się tak blisko, a zarazem daleko od kącika ust. Obrysowywała jego twarz, na gwałt ucząc się jej na pamięć. Chciała wyznać, że wierzy, iż to nie było faktyczne pożegnanie, lecz nikt nie mógł jej tego obiecać.

@Mistrz Gry
theme ~ voice ~ armor~
ObrazekObrazek

Wyświetl wiadomość pozafabularną
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12234
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: [LUNA] Ośrodek szkoleniowy I.L.R.C.

15 mar 2024, o 15:42

Dwadzieścia cztery godziny.
Czas spędzony przez nich w I.L.R.C. z wolna zaczął przypominać nową, specyficzną codzienność zarówno dla niej, jak i dla niego. Dni zlewały się ze sobą, kąty ośrodka stawały się własne, znajome i choć to miejsce nigdy nie miało stać się jej domem, znalazła w nim opiekę, zrozumienie i poczucie bezpieczeństwa. Podczas gdy siły Rady i Przymierza dwoiły się i troiły by podtrzymać jej złudną obecność na Ziemi, po kilku dniach napięcie z jej karku dyskretnie, powoli mogło zacząć się zmniejszać. Nikt nie wiedział o tym, że tutaj była. W Ilercu nikt nie miał względem niej oczekiwań, a poza urządzeniem monitorującym jej serce nikt nie śledził jej poczynań czy każdego kroku. Spacerując korytarzami czy nawet wychodząc na nieprzyjazną powierzchnię Księżyca, nie musiała obawiać się, że zamachowiec będzie czekał w pobliskich krzewach czy na szczycie wieżowca kilkaset metrów dalej, z karabinem snajperskim w dłoni.
Na swój sposób, przypominało to wakacje. W miejscu takim jak to, samotność była odczuwalna - nikt im nie towarzyszył, wnętrze muzeum było równie puste, jak pusty wydawał się Księżyc w porównaniu do gęsto zaludnionej Ziemi. Ale Ashford od początku towarzyszył jej w tej samotności. Był cierpliwym nauczycielem, gdy jej wyrwana z okowów biotyka niosła śmierć tym, który odważyli się do niej zbliżyć, oraz chętnym towarzyszem gdy na koniec dnia pozostawała tylko sobą - nie Furią, nie radną, nie pacjentem i nie lekarzem.
A teraz ten czas otrzymał datę ważności. Dwadzieścia cztery godziny, po których, znając rotacje Przymierza, nieprzewidywalność i brutalność wojny, być może nigdy więcej się nie zobaczą. Jak ludzie, którzy zbliżyli się ku sobie na końcu świata podczas wspólnych wakacji, a teraz pozostało im wrócić do rzeczywistości - swojego miejsca zamieszkania, swojej pracy, swoich obowiązków.
- Wątpię, żeby wiedział jak mam na imię - uśmiechnął się lekko, nie dostrzegając tego potencjalnego zaszczytu. - Raczej przylatuje tutaj dla ciebie. Ja nawet nie polecę tym samym transportem.
Flaga wetknięta w wulkaniczną, Księżycową glebę była tutaj na setki lat przed tym, gdy usiedli na ich prowizorycznym pikniku, z butelką już zapomnianego wina i będzie tutaj długo po tym, gdy rozejdą się w dwa, inne kierunki świata.
Lekkie zmarszczenie jego brwi powiedziało jej, że nie wiedział nic o koordynatach, którymi podzieliła się z admirałem. Ale choć mogło to być jakoś związane z tym, co czekało ich niedługo, choć mogło być elementem układanki, którą mogli spróbować rozwikłać, jego zainteresowanie wojną ustąpiło miejsce innej emocji, malującej się w zielonym spojrzeniu. Uścisk jego dłoni wzmógł się, gdy kobiecy opuszek palca przemknął po jego gładko ogolonym policzku. Wzrok mężczyzny oderwał się od jej oczu, zatrzymał na jej pełnych ustach, od których dzieliły go tylko centymetry.
Dostrzegła w jego oczach chęć działania. Chęć zrobienia czegoś bardzo głupiego, czego nie powinien robić żołnierz w jego położeniu, co zmieniłoby łączącą ich swobodę w coś innego, zmieniając charakter pożegnania. I widziała też, że powstrzymywał się z trudem, jakby do samego końca jego umysł analizował możliwości, zastanawiał się nad konsekwencjami, nad tym, czy również tego chciała, czy w jej ruchach była wyłącznie przyjacielska czułość, którą oferowała każdej, bliższej osobie.
- Słyszałem, że Cytadela jest piękna o tej porze roku - powiedział cicho i choć jego słowa były zabarwione żartem - a na stacji kosmicznej warunki pozostawały niezmienne niezależnie od czasu - na jego twarzy widniała powaga. - Po tym przydziale, chętnie dołączę do ciebie na stacji, jeśli mi na to pozwolą.

@Iris Fel
Iris Fel
Awatar użytkownika
Mistrz Gry
Posty: 2095
Rejestracja: 10 maja 2012, o 17:36
Miano: Iris Fel
Wiek: 35
Klasa: Adept - Bastion
Rasa: Człowiek
Zawód: Przedstawiciel Ludzkości w Radzie Cytadeli
Lokalizacja: Ksienszyc
Kredyty: 86.760
Medals:

Re: [LUNA] Ośrodek szkoleniowy I.L.R.C.

15 mar 2024, o 17:10

Zatęskni za ośrodkiem szybciej, niż mogłaby to zakładać. Za poznanymi ludźmi, lekarzami, specjalistami i laborantami, pracownikami stołówki, personelem sprzątającym, który nie komentował stanu jej pokoju po kilku, pierwszych dniach treningów i który nigdy nie wyganiał jej spod gwieździstego nieba w obserwatorium. Za wiecznie perfekcyjną, młodą lekarką, za doktor Shaw, dzięki której dostała swoją szansę. Także za labiryntem korytarzy, po których już od dłuższego czasu poruszała się na pamięć, a większość kątów budynku nie miało przed nią tajemnic. Za ogromną salą treningową, muralem, który nie zdążyła odrestaurować, choć zapragnęła to zrobić widząc zdrapaną farbę pierwszego wieczoru. Za obserwatorium, ukrytą w tajnej skrytce herbacie, skałą i pobliskim wzgórzem, na które wbiegali podczas każdego, sprawnościowego treningu.
Za swoim trenerem. Przewodnikiem. Kimś, kto nie pozwolił się jej w tym wszystkim pogubić, kto pokazał, że zdoła zapanować nad biotyką i trzymać ją w ryzach.
Za tą samą osobą, która zabrała ją na popołudnie do miasteczka, choć nie powinna i musiała być świadoma konsekwencja, gdyby tylko coś poszło nie tak. Kto zorganizował piknik dosłownie na księżycu.
Nie patrzyła na Ashforda jak na przyjaciela, które chciała wesprzeć. Podnieść na duchu. Nie widziała w nim również żołnierza lada moment wylatującego na front, dla którego jutra może nie być, dlatego powinien brać pełnymi garściami. Był dla niej kimś, kogo nawet nie próbowała wepchnąć w sztywne ramy. Nie zastanawiała się w jakikolwiek sposób go określić, zdefiniować.
Był po prostu kimś bliskim. Komu zaufała.
Kogo nie chciała stracić.
Parsknęła cicho, pod nosem, mimo emocji ściskających gardło ulegając chwili rozbawienia. Tak, jak wcześniej rozwiewał mrok czarnej materii, tak teraz próbował odwieść ją od nieuchronnego końca.
- Zawsze możesz się zgubić i przypadkiem wsiąść na mój statek - w tym momencie, w którym świat przysłonił jej postawny mężczyzna, wszystko - absolutnie i bezdyskusyjnie - wydawało się możliwe. Czuła na sobie jego spojrzenie, czuła rozdarcie, które nawet nie próbował na gwałt łatać. Mogła żałować za dobę wielu rzeczy, wyrzucać sobie to, że nie postawiła na swoim, że nie przełamała się i nie zażądała tego, co powinna, ale nie chciała żałować jednej rzeczy.
- Pozwolą - pewność w jej głosie brzmiała jak obietnica, która mógł - jeżeli tylko chciał - zabrać ze sobą do Terminusa.
- Moja propozycja nie ma terminu ważności. Teraz ja będę miała szansę pokazać Ci na Cytadeli moje ulubione miejsca. Trochę ich jest - dodała, chwytając jego rękę. Przyłożyła swoje drobne palce do jego dłoni, kątem oka przyglądała się ich złączonym dłoniom. To, o czym pomyślała dokładnie w tym momencie, zdecydowanie wybiegało gdzieś dalej.
- Nie powinnam. Wysyłają Cię na front, gdzie musisz skupić się na tym, aby przeżyć, gdzie nie ma miejsca i czasu na nic innego. Na kogoś innego. A mimo to, mam tak wielką ochotę zrobić coś egoistycznego, co... - urwała. Nie dokończyła. Nie musiała. Przycisnęła swoje usta do jego. To pożegnanie skomplikowało się już dużo wcześniej. Cokolwiek by nie zrobiła, jakby się nie zachowała, nie będzie łatwiej.

@Mistrz Gry
theme ~ voice ~ armor~
ObrazekObrazek

Wyświetl wiadomość pozafabularną
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12234
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: [LUNA] Ośrodek szkoleniowy I.L.R.C.

15 mar 2024, o 19:06

Wyświetl wiadomość pozafabularną Cicero zmieniło wszystko. Budząc się w szpitalu na Cytadeli, Fel natychmiast stanęła przed ostrzałem zarówno ludzi sobie znanych, jak i nieznanych. Radni spoglądali na nią z mieszanką poczucia winy i nieufności. Lekarze załamywali ręce, starając się przekazać jej złe informacje w sposób możliwie delikatny. Prasa dociekała, zastanawiając się gdzie zniknęła przedstawicielka ludzkości w tej krytycznej dla galaktyki chwili. Niepewność, ból i krwawiące wspomnienia wypełniły jej rzeczywistość gdy stanęła po raz pierwszy w ośrodku, nie wiedząc, czy kiedykolwiek uda jej się na powrót zapanować nad mocą, która nagle zawładnęła jej ciałem.
James nie był wyłącznie nauczycielem. Nauczyciel trzymałby się wytyczonego przez ośrodek programu, obiektywnie oceniając potencjał podopiecznego i zgodnie z nim wymagając od niego mniej lub więcej. Fel była dziką kartą - Furią, która zyskała swoje moce w sposób obcy, nagły, a te rosły szybciej niż kiedykolwiek, próbując przy tym pochłonąć jej duszę. Mężczyzna od pierwszego dnia nie trzymał się protokołu bezpieczeństwa, nie widział w niej niebezpiecznej broni, którą w istocie była - widział w niej osobę, która, pomimo przeciwności losu i głębokości wody, na którą została rzucona, mogła znów zapanować nad swoim losem. Wierzył w to nawet wtedy, gdy jeszcze ona nie wierzyła - nie mówiąc o wszystkich innych, spoglądających na jej stan z przestrachem.
Nie był też wyłącznie jej przyjacielem. Choć to ograniczona przestrzeń i codzienne, wspólne zajęcia pchnęły ich w swoim kierunku, od samego początku mężczyzna poświęcał jej więcej czasu, niż powinien. Jego rozkazy były jasne, proste i konkretne - a jednak zabierał ją do sali obserwacyjnej, zaprosił na kilkugodzinny wypad do miasta, a nawet teraz, wbrew obowiązkom, które oboje nosili na swoich barkach, zorganizował ten piknik na samym Księżycu. Jakby nic nie było w stanie powstrzymać go przed uszczknięciem jeszcze kilku dodatkowych minut z napiętego grafika radnej czy pacjentki I.L.R.C. Już od wielu dni nie postrzegał jej jako żadnej z tych.
Widział . Po prostu.
- Nie powinniśmy - zgodził się, jakby nie słysząc innych słów, które wypowiadała. Gdy znalazła się tak blisko, słowa zlewały się w jeden, przyjemny mruk kobiecego głosu, który ginął już kilka centymetrów od jej ust w szumie systemów podtrzymywania życia. Blond włosy oddzielały ich twarze od reszty świata, gęsta kurtyna ograniczająca pole widzenia do zielonych tęczówek ubarwionych pragnieniem, którego nie był w stanie zatrzymać żaden, racjonalny argument.
Nie powinni. Księżyc od początku był tymczasowy. Ich ścieżki nigdy wcześniej się nie przecięły i teraz, gdy to się stało, nie miało to pozostać długotrwałe, a tym bardziej permanentne. Miał to być jeden miesiąc, niecodzienny miesiąc wyjęty z jego służby i jej pracy. Cokolwiek zaczynało ich łączyć, co było zbyt trudne do zdefiniowania, nie miało przyszłości.
Ale gdy jej usta dotknęły jego, w pożegnaniu, które pozostawiło po sobie namacalny, fizyczny ślad, nie potrzebował niczego więcej. Odwzajemnił jej pocałunek szybko, intensywnie, jakby myśl o tym nie odpuszczała go odkąd dostrzegł, z jaką fascynacją ogląda otaczającą ich historię. Męska dłoń przyciągnęła ją bliżej, w objęcia, które wydawały się tym ciaśniejsze, im grubsza ceramika pokrywała ich ciała. Nie liczył się następny dzień, dwadzieścia cztery godziny, wulkaniczna ziemia za szklaną ścianą, ani nawet Ziemia połyskująca wysoko na niebie. Nie liczyły się zapomniane kieliszki z winem, hełmy leżące obok, przypominające o potrzebnej drodze powrotnej do ośrodka.
W tej chwili nie liczyło się nic.
Nawet piknięcie jej komunikatora, przedzierające się przez głuchą ciszę. Piknięcie, które z początku trudno było zauważyć, póki nie powtórzyło się drugi raz, trzeci, kolejny. Mężczyzna z trudem oderwał swoje usta od niej, ale nie odsunął się ani na chwilę, zerkając na jej rozjarzone urządzenie, które domagało się jej uwagi.
- Musisz zwolnić swoją asystentkę - zadecydował, uśmiechając się lekko. Choć to było niemądre, widziała w jego rozbawionych oczach, że nie żałował absolutnie niczego.

@Iris Fel
Iris Fel
Awatar użytkownika
Mistrz Gry
Posty: 2095
Rejestracja: 10 maja 2012, o 17:36
Miano: Iris Fel
Wiek: 35
Klasa: Adept - Bastion
Rasa: Człowiek
Zawód: Przedstawiciel Ludzkości w Radzie Cytadeli
Lokalizacja: Ksienszyc
Kredyty: 86.760
Medals:

Re: [LUNA] Ośrodek szkoleniowy I.L.R.C.

15 mar 2024, o 19:57

Wyświetl wiadomość pozafabularną

Cicero sprawiło też, że już nic nie było trwałe. Pewne. Na zawsze.
Miała tego świadomość. Liczyła się z tym faktem. Nie ważne, jakich nie podejmie działań, jakich leków nie będzie zażywać, jak bardzo będzie się starać i pilnować, reagować na najmniejsze, niepokojące sygnały płynące z organizmu, ograniczać użycie biotyki, czerpać z czarnej materii wyłącznie drobnymi garściami, a jeszcze lepiej, najpierw to, co pochwyciła, przepuścić przez palce, a dopiero następnie zmaterializować oraz użyć, bez względu na implant, inne fizyczne ograniczenia, od momentu zetknięcia się z rdzeniem oraz skumulowaną, wirującą w powietrzu, najczystszą energią, w której na Aeris widzieli najprawdopodobniej jakieś cechy boskie, Fel także zyskała datę przydatności.
Miesiąc równie dobrze mógł być tygodniem, dwoma, dwudziestoma czterema dniami. Nie miała przed sobą jasnej, zdefiniowanej przyszłości. Już nie. Efekty wypracowane w ośrodku równie dobrze mogły się rozmyć, zniknąć, ulotnić szybciej, niż on dotrze do Vancouver. To była loteria. Trzymała w ręku los, nie wiedząc, czy był on szczęśliwy, dawał jej wygraną, chociaż nagrodę pocieszenia, czy wręcz przeciwnie.
Codzienność wydawała się toczyć w miarę normalnie. Uczestniczyła w posiedzeniach Rady, decydowała w sprawach, których nie mogła tymczasowo zrzucić na barku Udiny. Odpisywała na setki wiadomości, niekiedy dyktując ich treści Duval w drodze z jednego treningu, na kolejny, pomiędzy badaniami, pomiarami, w jedynej, wolnej chwili, w kolejce w stołówce. Mimo to, już zawsze będzie mieć gdzieś z tyłu głowy, że to także jest rozwiązanie chwilowe. Optymistycznie zakładając dłuższe, niż jej pobyt na Księżycu, ale wciąż zamknięte w ramie.
Zaczęła inaczej postrzegać upływające dni. W momentach, w których byłaby bardziej zdystansowana i powściągliwa, nagle przestała mieć opory przed przekraczaniem granic. Nie robiła kroku w tył, nie trzymała się na uboczu, nie odpychała od siebie nikogo, kto wyciągał do niej rękę i próbować dotrzymać towarzystwa w ośrodku. Chciała żyć. Żyła więc pełnią życia każdego dnia. Pozwoliła, aby zobaczył w niej kogoś więcej, niż przywódcę, dyplomatę, człowieka z olbrzymią odpowiedzialnością, a także władzą, możliwościami. Była sobą i nie zastanawiała się, jak długo będzie trwać ten cudownie utopijny stan.
Tak jak i teraz nie zaprzątała sobie głowy konsekwencjami. Chciała go pocałować. Przekonać się na własnej skórze, jak smakują jego usta, jak odurzający potrafi być zapach jego perfum, kiedy schowa nos w zagłębieniu jego szyi. Z urwanym westchnięciem, przeciągnęła pocałunek, początkowa ostrożność ustąpiła innym, gwałtowniejszym pragnieniom. Bez zawahania, wtuliła się w jego objęcia na tyle, na ile było to możliwe w kawałkach blachy. Oparła dłonie gdzieś mniej więcej na wysokości jego karku, kradnąc mu kolejny oddech. Przeszkadzał jej pancerz, podobnie jak odzywający się komunikator, ale zignorowała sygnały swojego omni-klucza. Inny głos pchał ją do działań, do budowania i zbierania wspomnień. Liczyło się tu i teraz.
Liczył się on. Nawet, jeżeli wyłącznie na chwilę. Na parę godzin. Wystarczy.
Musi jej wystarczyć.
Westchnęła, niechętnie przenosząc wzrok na swój nadgarstek gdzieś przy jego szyi.
- Jeżeli nikt na Cytadeli nie walczy właśnie teraz o swoje życie, nigdzie się stąd nie ruszam - zadeklarowała, z oporem puszczając jego dłoń i dotykając do ekranu omni-klucza. Cokolwiek się nie wydarzyło, lepiej, aby to było naprawdę pilnie i niecierpiącej zwłoki. Dwadzieścia cztery godziny wydawały się jej uciekać przez palce.

@Mistrz Gry
theme ~ voice ~ armor~
ObrazekObrazek

Wyświetl wiadomość pozafabularną
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12234
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: [LUNA] Ośrodek szkoleniowy I.L.R.C.

15 mar 2024, o 20:41

Czas w jej życiu zawsze przyśpieszał lekko i spowalniał w zależności od tego, co działo się w galaktyce i było tematem przewodnim spotkań Rady - ale odkąd jej stopa postawiła na Ilos, stał się absolutną sinusoidą. W jednej chwili dach zawalał jej się na głowę, by w następnej spędzać ciche dni na pracy w małym gabinecie w głębi Hirano Tower na Korlusie. W następnej, jej los odmieniał się na zawsze z jednym dotykiem Cicero, w ułamku sekundy malujący jej przeznaczenie nowymi kolorami, w innej, powolna codzienność wkradała się do jej serca w ośrodku I.L.R.C. Minuty nie mijały już szybko lub wolno - wlokły się w nieskończoność oczekiwaniami na nowe informacje lub pędziły szybciej, niż jej bijące serce było w stanie za tym nadążyć.
Księżyc mógł kojarzyć jej się z dołem sinusoidy. Z leniwymi porankami spędzanymi na spacerach wokół bazy, śniadaniach z Clarissą i wypełnianiem swoich obowiązków na obecność. Ale nagle przyśpieszył, w jedno uderzenie jej serca. Jeden pocałunek przekształcił byle od jutra w oby jutro nadeszło jak najpóźniej, a wizyta admirała stała się znacznie bliższa, znacznie bardziej nieuchronna niż powinna.
Pikanie komunikatora zaginało rzeczywistość, pośpieszało świat wokół nich, jakby nadawało mu tempa. Mężczyzna nie pozwolił jej się odsunąć, ignorując desperackie wezwania urządzenia. W tej chwili, nie liczyło się dla niego nic innego - tylko czerwone usta, na których często zawieszał wzrok. Jasne pukle włosów, które odsunął za jej ucho, odsłaniając jej profil przed chłodem muzealnego powietrza.
- I co miałabyś z tym zrobić? - mruknął do jej ucha, przysuwając się jeszcze bliżej, podczas gdy ona sięgnęła do urządzenia dłonią opartą o jego kark. Jego usta musnęły delikatną skórę jej szyi, omiatając ją gorącym oddechem. - Nie jesteś na Cytadeli.
W tej chwili, mogliby być gdziekolwiek. Czy na Księżycu, w głębi zamkniętego muzeum, czy na drugim końcu galaktyki. Świat wokół przestał mieć znaczenie na te krótkie, ulotne chwile, nim te zaczęły swój szaleńczy bieg, odwracając sinusoidę do góry nogami.
Światło omni-klucza nieprzyjemnie raziło w oczy w półmroku panującym wokół. Dostrzegła narastający stos powiadomień wysyłanych jej przez asystentkę. Zdania były krótkie, urywane, jakby kobieta pisała je w panice.
Clarissa Duval pisze: Radno Fel, admirał Stovorei jest na Księżycu.
Usta mężczyzny wędrowały po jej szyi, wytyczając tor drobnych, delikatnych pocałunków.
Clarissa Duval pisze:Wylądował w Couloir City dwadzieścia minut temu.
Dłoń trzymająca ją blisko wędrowała w górę, powoli, leniwie, jakby z niechęcią napotykając ceramiczną powierzchnię, której w tym momencie nie powinno tam być.
Clarissa Duval pisze:Jedzie tutaj. Zapowiedział, że będzie za piętnaście minut. Gdzie Pani jest? Co mam z tym zrobić?

@Iris Fel
Iris Fel
Awatar użytkownika
Mistrz Gry
Posty: 2095
Rejestracja: 10 maja 2012, o 17:36
Miano: Iris Fel
Wiek: 35
Klasa: Adept - Bastion
Rasa: Człowiek
Zawód: Przedstawiciel Ludzkości w Radzie Cytadeli
Lokalizacja: Ksienszyc
Kredyty: 86.760
Medals:

Re: [LUNA] Ośrodek szkoleniowy I.L.R.C.

15 mar 2024, o 21:21

Miała gotową odpowiedź, jedną z wielu, ale jego pocałunki znaczące wrażliwą skórę skutecznie zamknęły jej usta. Po omacku, trochę na oślep, uruchomiła omni-klucz, mrużąc oczy, kiedy jego światło rozproszyło przyjemny półmrok, który ją otaczał niemalże tak samo ciasno, jak jego ramiona. Czuła się bezpiecznie w tym kokonie. Po raz pierwszy odkąd weszła do świątyni na Ilos, a jej dłoń zetknęła się z wyciągniętą ręką obcej, zagubionej dziewczyny, nie dominowało w jej głowie nieustanne zagrożenie. Nie wyczekiwała w napięciu na to, co nieuchronne, nie spodziewała się, że będzie tam, kiedy tylko obejrzy się na to, co za plecami.
Wciśnięta w mężczyznę, przeklinając w duchu grubość pancerza, który oddzielał ją namacalnie od bijącego od Jamesa ciepła, przeczytała pierwszą wiadomość, a jej wzrok, od razu przeskoczył do kolejnej.
Zagryzała od środka policzki. Głos rozsądku oburzał się, lecz ciało poddawało się woli Ashforda. Nieświadomie, odchylała głowę w stronę lewego ramienia, ułatwiając mu dostęp do zagłębienia przy obojczyku. Nagle, dwadzieścia cztery godziny skróciły się do ledwo dwudziestu czterech minut. W głowie, w pośpiechu, dokonała prostych rachunków. Za kwadrans będzie w ośrodku, minie plus minus dziesięć minut, nim zorientuje się, że jej tam nie ma i najprawdopodobniej nikt - nawet doktor Shaw - nie potrafiłby powiedzieć, gdzie dokładnie się znajduje. Od ośrodka, do muzeum, jechali około pół godziny. W porywach pomyślnego wiatru, jeszcze przez pięćdziesiąt pięć minut nikt tutaj nie wejdzie. Problem w tym, że Fel absolutnie nigdzie nie chciała spieszyć. Nie po tym, jak szaleńczo przyspieszyło jej serce, jak i oddech, kiedy usta i dłonie Ashforda odkrywały kolejne partie jej ciała.
Ciepłym oddechem owiała płatek jego ucha. Wyciągnęła rękę, dosięgając do dotykowej klawiatury, lecz pierwsze słowo, które pojawiło się wystukane przez nią na komunikatorze, było bez ładu i składu. Zaśmiała się w duchu, wspięła się na jego kolana, aby jednocześnie ułatwić sobie dostęp do omni-klucza, ale także palcami haczyć o odsłoniętą na linii napierśnika skórę i mięśnie. Długo biła się z myślami, czy aby jednak nie byłoby najlepiej zwyczajnie wykasować wiadomości wysłane jej przez Clarissę i udać, że nikt nie wtargnął do wyrwanego z czasu oraz przestrzeni skrawka księżyca inni, niż oni sami. Ostatecznie, poczucie obowiązku zwyciężyło, a Fel z trudem napisała kilka zdań, zwłaszcza że cała - dosłownie - lgnęła do mężczyzny.

Daleko.
Admirał Stovorei umówiony był ze mną jutro.
Rozumiem, że ta rozmowa i sam Admirał nie mogą zaczekać?
Poczęstuj go kawą. Niebawem wrócę.

Gdzieś w połowie innego szlaku, którym ochoczo podążały jego usta, a jej dłonie choć przez chwilę mogły się nasyczyć wyobrażeniem, że tam, gdzie opierają się, wyczuwa równie szybkie bicie jego serca pod pancerzem, przechwyciła je i złączyła w pocałunku. Jednym, drugim, trzecim... Spojrzała na Jamesa, nie zabierając dłoni z jego twarzy. Muskała ją pieszczotliwie palcami, widział w jej oczach, że to, co musiała mu powiedzieć, w ogóle się jej nie podobało.
- Admirał Stovorei jest w ośrodku. Mogę mu kazać czekać, w końcu wpisany jest w mój grafik jutro w południe, obawiam się jednak, że prędzej czy później ktoś wysłany przez niego wkroczyłby tutaj i wszystko zepsuł. Mogę tez odbyć z nim tę rozmowę i mieć nadzieję, że to niczego nie przyspiesza, że nie wylatujesz tu i teraz, że faktycznie jest jeszcze przed nami cała noc... - przygryzła usta, absolutnie nic nie sugerując.
Może poza nieodpartą chęcią wrzucenia omni-klucza przez biotyczne wroga pod maszt z flagą.

@Mistrz Gry
theme ~ voice ~ armor~
ObrazekObrazek

Wyświetl wiadomość pozafabularną
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12234
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: [LUNA] Ośrodek szkoleniowy I.L.R.C.

15 mar 2024, o 22:01

Dwadzieścia cztery godziny skróciły się tak gwałtownie, jakby to sam los dostrzegł, że zaznała chwilę spokoju i postanowił przywrócić jej codzienność na właściwe tory. Admirał wciąż był w drodze, zbliżając się do ośrodka i z pewnością nie miał świadomości tego, gdzie znajdowała się Fel - stąd prawdopodobnie próbował dowiedzieć się tego od jej asystentki. Jego niezapowiedziana, przedwczesna wizyta spłoszyła asystentkę, która w czasie, w którym radna zaszyła się w zamkniętym muzeum, odganiała właśnie dziesiątki wiadomości wysyłanych przez Przymierze.
Jedna dłoń dołączyła do drugiej, gdy mężczyzna objął ją i uniósł lekko, sadzając na swoich kolanach. Jej noga trąciła kieliszek leżący nieopodal, nieomal go przewracając, czym zupełnie nie przejął się trzymający ją Ashford. Wypisywanie odpowiedzi w jego ciasnych objęciach było trudne samo w sobie, ale gdy jego usta wędrowały po wrażliwej skórze, stawało się to coraz trudniejsze.
- Podłe Przymierze. Zawsze wydaje im się, że mogą przyjść i przerywać innym - mruknął w jej jasne włosy, kradnąc kolejny pocałunek nawet po tym, co musiała mu przekazać. Z lekkim westchnieniem odsunął się wreszcie, na tyle, na ile musiał, by mogli kontynuować tę rozmowę. Jego dłoń bawiła się zapięciem jej pancerza, zahaczając o zaczepy, które wydawały się szalenie proste do odblokowania w tej chwili.
Clarissa Duval pisze:Nie wydaje się zainteresowany kawą. Spróbuję kupić pani czas.
Uśmiechnął się łobuzersko, podchwytując jej absolutną nie-sugestię. Puścił zaczep ceramicznego pancerza, a jego dłonie spoczęły na kobiecych udach. Gdyby nie dzieląca ich bariera ceramicznej odzieży, następne minuty potoczyłyby się zupełnie innym torem pod wpływem chwili.
- Trening nocą? Cóż za nadgorliwość - odrzucił niewinnie, nim jego krótkiego droczenia nie przerwało kolejne piknięcie komunikatora.
Tym razem jego.
Zmarszczył brwi, z niechęcią zerkając na swoje urządzenie. Jego omni-klucz emitował jasnoniebieską barwę, która przypominała blade oświetlenie wnętrza, w którym się znajdowali. Wiadomość, którą odczytał, była dość krótka, ale uśmiechnął się ironicznie gdy ją przyswoił.
- Otrzymałem rozkaz zlokalizowania radnej Fel i przyprowadzenia jej do ośrodka ASAP - prychnął lekko, wyłączając urządzenie. Krótki akt niesubordynacji był wszystkim, na co mogli sobie pozwolić. Pochylił się, kradnąc jeszcze jeden, krótki pocałunek, ujmując jej twarz dłonią. - Chyba gdzieś mi się zapodziała - mruknął w jej usta, muskając ich wierzch własnymi.
Clarissa Duval pisze:Admirał chyba mnie nie lubi.
Kolejne, głośne tym razem westchnienie skutecznie przywróciło myślenie Ashforda na inne, właściwe tory. Niechętnie odsunął się, rozglądając wokół - po śladach pikniku, jakie tu zostawili. Po obietnicy tego, jak mógł wyglądać ich dzień, gdyby nie nagłe pojawienie się admirała.
- Wieczorem - obiecał cicho, szukając w jej oczach potwierdzenia nim wstaną, ruszając w drogę powrotną do rzeczywistości, która jeszcze piętnaście minut temu wydawała się całkiem spokojna i znośna.

@Iris Fel
Iris Fel
Awatar użytkownika
Mistrz Gry
Posty: 2095
Rejestracja: 10 maja 2012, o 17:36
Miano: Iris Fel
Wiek: 35
Klasa: Adept - Bastion
Rasa: Człowiek
Zawód: Przedstawiciel Ludzkości w Radzie Cytadeli
Lokalizacja: Ksienszyc
Kredyty: 86.760
Medals:

Re: [LUNA] Ośrodek szkoleniowy I.L.R.C.

15 mar 2024, o 22:28

Widząc niemalże natychmiastową odpowiedź Duval, wyłączyła komunikator, zerkając na Ashforda. Trąciła nosem jego nos, uśmiechając się, kiedy skomentował pojawienie się admirała wcześniej, niż ten oficjalnie się zapowiedział. Jakaś pojedyncza myśl pragnęła dowiedzieć się, co za tym stało. Dlaczego Stovorei wylądował na Księżycu już teraz i nikogo nie uprzedził o tym, że jest w drodze. Wiązało się to z koordynatami, które mu przekazała? Z odwetem zbliżającym się wielkimi krokami? A może zadziało się coś na Ziemi, choć gdyby zagrożona była ich mistyfiacja, Clarissa dowiedziałabym się o tym dużo wcześniej.
Jakikolwiek powód nie ściągnął admirała do ośrodka, nie był on w tej chwili ważniejszy od miękkich warg, od których tak ciężko było się Fel oderwać.
- Wiedziałam, że bycie pedantyczną i skrupulatną w pewnym momencie mi się opłaci - wymamrotała prosto w jego usta.
W pierwszym odruchu chwyciła dłoń, którą Ashford wyciągnął, aby przeklikać powiadomienia w swoim omni-kluczu. Gdyby zignorowała te, które wysłała jej asystentka, prawdopodobnie cały wianuszek upomnień i żądań wyjaśnień przeszedłby na porucznika. Chwile drażniła się z nim, ale ostatecznie zdecydowała się pozwolić mu odczytać komunikat, a sama przeczesała palcami jego włosy.
Popatrzyła na niego jednym okiem, wtulona w policzek mężczyzny.
- Admirał nie założył, że jesteśmy razem? - cmoknęła, nie wiedząc jeszcze, czy to dobrze dla nich, czy wręcz przeciwnie. Duval nie wspomniała, aby w ośrodku wszczęto alarm, a ją uznano za zaginioną, bądź porwaną. Z westchnięciem, wyświetliła kolejne powiadomienie, ale przeczytała je pobieżnie. Oddawała pocałunki z nawiązką, podobnie jak on szczerze żałując, że razem z ich omni-kluczami, nie wyrzucili przez tę szklaną szybę w próżnie takie swoich pancerzy.
Jeszcze przez moment - krótki, za krótki - patrzyła się w jego oczy, będąc na równo wzrostem z Ashfordem, ponieważ siedziała na jego kolanach.
- Wieczorem - powtórzyła po nim, nie mając innego wyjścia, niż wstać. Zgarnęła oba kieliszki, podając je Jamesowi, kiedy pakował do piknikowego koszyka resztę.
- Zaczekaj - poprosiła, widząc, że chce także zgarnąć swój hełm. Przyciągnęła go do siebie, stając niemalże centralnie przy szybie i pod amerykańską flagą.
- Byliśmy w muzeum i nie zrobiliśmy sobie zdjęcia w tym historycznym miejscu - stwierdziła, oplatając się ramieniem mężczyzny i stając przed nim tak, aby mógł ją objąć. Kiedy pochylił się nad nią, aby spojrzeć w uruchomiony omni-klucz, odsłonił skrawek wiszącej na maszcie flagi. Uśmiechnęła się, a urządzenie zapisało ułamek sekundy z dzisiejszego wieczora. Namacalne wspomnienie, coś, do czego będzie można wracać, kiedy wredny los rzuci ich do oddalonych od siebie galaktyk. Przesłała fotografie Jamesowi, absolutnie nie czując się gotową do tego, aby wyjść stąd i znów poczuć chłód księżycowego wieczora, zamiast ciepło jego rąk.

Jestem w drodze
@Mistrz Gry
theme ~ voice ~ armor~
ObrazekObrazek

Wyświetl wiadomość pozafabularną
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12234
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: [LUNA] Ośrodek szkoleniowy I.L.R.C.

15 mar 2024, o 22:42

Pomimo najszczerszych prób Clarissy, których Fel mogła być pewna, nic nie było w stanie zatrzymać admirała przed przybyciem na miejsce i domaganiem się audiencji u przebywającej w ośrodku radnej. Wydany porucznikowi rozkaz był logicznym, następnym krokiem i zarazem próbą obejścia asystentki - wszak był jedynym żołnierzem stacjonującym w okolicy, a w dodatku przydzielonym jej mentorem na czas szkolenia. Był jedyną osobą, którą Stovorei mógł zmusić do działania w sposób łatwy i przystępny, a świadomy tego Ashford zignorował komunikat - przynajmniej jeszcze na chwilę.
Pomimo tego, że zeszła wreszcie z jego kolan, mężczyzna przez chwilę nie ruszał się z miejsca. Niezadowolony z losu, który znów pchnął ich w innym kierunku na przekór ich pragnieniom, błądził spojrzeniem po jej twarzy gdy odruchowo sięgnęła po kieliszki, pakując ich mały, Księżycowy piknik.
- Mam nadzieję, że ma cholernie dobry powód - mruknął, wreszcie podnosząc się, by pomóc jej z pakowaniem. Pomimo kary, jaka mogła czekać go za niesubordynację, to obietnica wieczoru skutecznie napędzała go do działania wbrew ogromnej chęci zostania w tym zapomnianym przez resztę świata miejscu.
Z hełmem w dłoni, zamarł zaskoczony włączanym przez nią omni-kluczem. Parsknął śmiechem, jakby zrobienie sobie zdjęcia było czymś tak zwykłym, że jednocześnie było ostatnim, na co by wpadł w tej chwili. Robiąc miejsca na historyczną flagę w kadrze, zbliżył się lekko do Fel, a kamera uchwyciła jego lekki uśmiech na twarzy.
Zupełnie tak, jakby nic się nie zmieniło w przeciągu ostatnich kilkunastu minut.
Zanim stanęli przed śluzą, gotowi założyć hełmy na głowy, chwycił ją za rękę i przyciągnął do siebie, składając ostatni pocałunek na jej ustach. Pomimo niego, dostrzegła w jego oczach napięcie.
- Na wypadek, gdyby ktoś znowu pokrzyżował nam plany - wyjaśnił, siląc się na lekkość głosu, ale wyczuła, że nagła obecność admirała zaniepokoiła go bardziej, niż pozwalał to pokazać po sobie.
Powrót do zaparkowanego na zewnątrz pojazdu nie trwał długo, ale omni-klucz Fel nieustannie bombardowany był wiadomościami Clarissy. Gdy ruszyli Księżycową drogą, zauważyła, że nie tylko jej urządzenie szalało - sporadycznie, mężczyzna spoglądał znad kierownicy na swój komunikator. W sieci Przymierza panowało jakieś poruszenie związane z przydziałami, ale trudno było wyczytać z niego coś konkretnego.
Dwadzieścia minut zajęła im droga powrotna do I.L.R.C. w maksymalnym tempie, jakie dało się wyciągnąć z tego pojazdu. Gdy wtoczyli się do wnętrza garażowej hali, wrota zamknęły się za nimi natychmiast i rozpoczęła procedura dekontaminacji.
Ciśnienie wyrównało się w środku w zawrotnym tempie. Ashford sięgnął do hełmu, zdejmując go i obrócił się w stronę drzwi wyjściowych, w których w półmroku stanęła wysoka sylwetka.
- Admirale - zasalutował pierwszy, dostrzegając Stovorei'ego, który odpowiedział mu tym samym gestem.
- Poruczniku, dziękuję za przyprowadzenie radnej Fel - odpowiedział oszczędnie, przenosząc swój wzrok na Iris, wciąż odzianą w pancerz. - Nie wiedziałem, że wasze treningi odbywają się również poza granicami ośrodka.

@Iris Fel
Iris Fel
Awatar użytkownika
Mistrz Gry
Posty: 2095
Rejestracja: 10 maja 2012, o 17:36
Miano: Iris Fel
Wiek: 35
Klasa: Adept - Bastion
Rasa: Człowiek
Zawód: Przedstawiciel Ludzkości w Radzie Cytadeli
Lokalizacja: Ksienszyc
Kredyty: 86.760
Medals:

Re: [LUNA] Ośrodek szkoleniowy I.L.R.C.

15 mar 2024, o 23:10

Złapała hełm, który wypadł jej z rąk, kiedy wspięła się na palce, aby oddać pocałunek. Przetrzymała jego usta przy swoich, choć proces wyrównania ciśnienia już dawno się zakończył.
- Nawet tak nie myśl - upomniała go, aczkolwiek brakowało jej niezachwianej pewności siebie, aby wykluczyć, że było to niestety prawdopodobne. Przybycie admirała i całe zamieszanie, które wraz z nim pojawiło się na Księżycu, niosło za sobą nerwowe konsekwencje. Fel nie dopatrywała się w nich rzeczy obiecujących, aczkolwiek dzięki niemu, wierzyła w resztki szczęścia, którego przecież nie mogła wyczerpać uchodząc z życiem i po woli odnajdując się w nowej rzeczywistości.
Zajęła miejsce pasażera, pasy, które trzymały ją w fotelu wydawały się jej wbijać w pancerz, chociaż przecież fizycznie nie byłyby w stanie. Westchnęła cicho, odsuwając je od siebie maksymalnie i jak gdyby nigdy nic, opierając głowę o jego ramię. Jechała tak kawałek, starając się nie patrzeć na komunikator Ashforda, który nieprzyjemnie często odbierał wiadomości i inne alerty. Ten ruch, zamieszanie, to nagłe ożywienie wtłaczało do jej głowy myśli, których wolałaby teraz nie roztrząsać.
Odsunęła się kawałek przed ośrodkiem. Duval, choć nieumiejętnie, stanęła na wysokości zadania. Zapamiętała, aby podziękować swojej asystentce, która podobnie jak ona, nie mogła być gotowa na spotkanie z admirałem.
Wysiadła, czekając na Jamesa, aby następnie wspólnie wejść do śluzy. Stała obok niego, na wyciągnięcie ręki, aczkolwiek zwłaszcza teraz dystans ten wydawał się jej olbrzymi i niewygodny. Wpatrywała się w drzwi, podobnie jak James, zrobiła krok do przodu, po czym zatrzymała się, zdając sobie sprawę, że po drugiej stronie hangaru czekał na nich Konstantin.
Jego postawa, dumnie wyprostowane plecy, surowy wzrok, przypominał jej ojca. Admirał Fel wydawał się nie być z niczego zadowolony, podobnie jak teraz oczekujący ją dowódca.
Skinęła uprzejmie admirałowi głową, po czym bez zbędnego przedłużania, odpięła hełm i odłożyła go na szafę na opancerzenie. Wizjer dawał jej przewagę, gdyby nie była Radną, być może skorzystałaby z tak prozaicznych mankamentów.
- Nie zawsze będę miała optymalne warunki i trenera przy sobie do korzystania z biotyki - odparła, skupiając swoje spojrzenie na Stovorei. Jej słowa nie układały się w wytłumaczenie, wyłącznie udzielała mu odpowiedzi na zadane pytania. Dystans pomiędzy nią, a Konstantinem, był niecodzienny. Idealnie pasujący do Radnej, niekoniecznie do Iris, która dała się Jamesowi poznać na przestrzeni wspólnie spędzanych dni.
- Dziękuję, poruczniku, za poświęcony czas. Jutro o dziewiątej? - zwróciła się jeszcze do Ashforda. Nie mogła o tym wiedzieć, nie miała się tego dowiedzieć od niego, zachowała się więc tak, jakby nie wyznał jej prawdy i nie poinformował o swoim wyjeździe. Wróciła uwagą oraz oczyma do admirała, najpierw jednak odłożyła obok hełmu rękawice.
- Przyznaję, że kiedy porucznik poinformował mnie, że będziemy w tych pancerzach biegać, w pierwszym odruchu miałam ochotę go wyśmiać - może i ten ośrodek należał formalnie do Przymierza, lecz został na nowo otwarty i tchnięciu w niego życie dla niej. Naturalnie więc, jak na gospodarza przystało, wskazała admirałowi korytarze zapraszającym gestem.
theme ~ voice ~ armor~
ObrazekObrazek

Wyświetl wiadomość pozafabularną

Wróć do „Ziemia”