Końcówce jej rozmowy z Irissą towarzyszyło narastające stukanie we drzwi. Ogień paniki na nowo zagościł w oczach Clarissy gdy stanęła przy przejściu zaciskając dłonie w pięści - jakby miała nadzieję, że jej obecność stłumi odgłosy i przestaną one przeszkadzać wymianie zdań między radnymi. Irissa na szczęście nie przedłużała - życzyła Fel miłego dnia, po czym wyłączyła się, a blask omni-klucza Fel przygasł.
- Matko święta, strasznie panią przepraszam - mruknęła kobieta, pośpiesznie sięgając do rygla. Złość w jej zmarszczonych brwiach z pewnością nakierowana była na porucznika za drzwiami. - Już go odprawię. Powinien umieć wyłapać z kontekstu, że może pani tu nie ma.
Rygiel ze szczęknięciem spadł, gdy Fel była w połowie drogi do łazienki. Gdy tylko zapora została zlikwidowana, drzwi otworzyły się gwałtownie gdy osoba stojąca po drugiej stronie wpuściła się do środka sama.
- Radno Fel, czy wszystko jest w porządku? - natarczywy głos czarnowłosej lekarki, która wyminęła Clarissę jak nic nieznaczącego cienia w pomieszczeniu, zatrzymał Iris przed wejściem do łazienki. - Urządzenie wyłapało gwałtowny skok, wyniki z ostatnich dziesięciu minut są mocno zaburzone.
- Pani doktor, wszystko jest w porządku. Powinna pozwolić pani radnej wziąć prysznic przed tymi wszystkimi badaniami...
Jej włosy były zbyt krótkie, by je upiąć. Odgarnęła je za ucho, z omni-kluczem podchodząc do Iris i, czy życzyła sobie tego czy nie, łącząc się z urządzeniem na jej piersi - na szczęście zdalnie.
- A jak twoja radna dostanie zawału któregoś ranka, też będziesz domagała się, że potrzebuje najpierw prysznica? - odgryzła się asystentce, jedyne zasoby swojej uprzejmości rezerwując dla Iris. Ustabilizowała urządzenie, z którego wydobywał się czerwony blask pod grubym swetrem. - Przepraszam, radno Fel. Wypełniam tylko moje polecenia.
Odchrząknięcie zabrzmiało w pomieszczeniu, gdy w progu drzwi niespodziewanie pojawiła się męska postać. Ashford rozejrzał się po jego wnętrzu, ale nie wpuścił się do środka, czekając na korytarzu. Clarissa wychwyciła to natychmiast, jak drapieżnik poszukując swojej zwierzyny.
- Poruczniku, dzisiejsze zajęcia są odwołane. Proszę się stąd zabrać - zagroziła, podchodząc do drzwi. Choć jej drobne ciało nie miało szans zatrzymać ani lekarki, ani tym bardziej Jamesa, ten respektował jej decyzję i nie próbował wtargnąć do środka. - Najlepiej teraz.
Jego spojrzenie, ignorując całkowicie Duval, przemknęło ku lekarce i stojącej w progu łazienki pacjentce.
- Przyniosłem kawę - oznajmił krótko, wyciągając rękę z papierowym kubkiem do Duval, która, jak tropiący pies, podejrzliwie przyjrzała się opakowaniu. - Wszystko w porządku?
- Radna nie może kawy - oznajmiła lekarka głośno, wyciągając dłoń w stronę Clarissy, jakby oczekiwała, że asystentka odda jej przyniesiony przez Ashforda kubek. Duval jakby w odpowiedzi na to przytuliła go do swojej piersi, odwracając się by go przed nią schować.
- Uspokój się, Amber. Jest bezkofeinowa - westchnął mężczyzna, prześlizgując wzrokiem po stojących w środku kobietach, nim zatrzymał go na blondynce w przejściu. - Czy coś się stało? - powtórzył, tym razem czekając na odpowiedź.
@Iris Fel