Ojczysta planeta ludzi wkracza w złoty wiek - rozwojowi ulega przemysł, handel i sztuka. Postawiono na ekologię i lepiej zagospodarowano teren, dzięki czemu wszystkim, teoretycznie, żyje się lepiej, choć prawdę mówiąc stale rośnie przepaść między biednymi i bogatymi mieszkańcami.
LOKALIZACJA: [Gromada Lokalna > Układ Słoneczny]

Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12245
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

[LUNA] Ośrodek szkoleniowy I.L.R.C.

10 sty 2024, o 11:56

Końcówce jej rozmowy z Irissą towarzyszyło narastające stukanie we drzwi. Ogień paniki na nowo zagościł w oczach Clarissy gdy stanęła przy przejściu zaciskając dłonie w pięści - jakby miała nadzieję, że jej obecność stłumi odgłosy i przestaną one przeszkadzać wymianie zdań między radnymi. Irissa na szczęście nie przedłużała - życzyła Fel miłego dnia, po czym wyłączyła się, a blask omni-klucza Fel przygasł.
- Matko święta, strasznie panią przepraszam - mruknęła kobieta, pośpiesznie sięgając do rygla. Złość w jej zmarszczonych brwiach z pewnością nakierowana była na porucznika za drzwiami. - Już go odprawię. Powinien umieć wyłapać z kontekstu, że może pani tu nie ma.
Rygiel ze szczęknięciem spadł, gdy Fel była w połowie drogi do łazienki. Gdy tylko zapora została zlikwidowana, drzwi otworzyły się gwałtownie gdy osoba stojąca po drugiej stronie wpuściła się do środka sama.
- Radno Fel, czy wszystko jest w porządku? - natarczywy głos czarnowłosej lekarki, która wyminęła Clarissę jak nic nieznaczącego cienia w pomieszczeniu, zatrzymał Iris przed wejściem do łazienki. - Urządzenie wyłapało gwałtowny skok, wyniki z ostatnich dziesięciu minut są mocno zaburzone.
- Pani doktor, wszystko jest w porządku. Powinna pozwolić pani radnej wziąć prysznic przed tymi wszystkimi badaniami...
Jej włosy były zbyt krótkie, by je upiąć. Odgarnęła je za ucho, z omni-kluczem podchodząc do Iris i, czy życzyła sobie tego czy nie, łącząc się z urządzeniem na jej piersi - na szczęście zdalnie.
- A jak twoja radna dostanie zawału któregoś ranka, też będziesz domagała się, że potrzebuje najpierw prysznica? - odgryzła się asystentce, jedyne zasoby swojej uprzejmości rezerwując dla Iris. Ustabilizowała urządzenie, z którego wydobywał się czerwony blask pod grubym swetrem. - Przepraszam, radno Fel. Wypełniam tylko moje polecenia.
Odchrząknięcie zabrzmiało w pomieszczeniu, gdy w progu drzwi niespodziewanie pojawiła się męska postać. Ashford rozejrzał się po jego wnętrzu, ale nie wpuścił się do środka, czekając na korytarzu. Clarissa wychwyciła to natychmiast, jak drapieżnik poszukując swojej zwierzyny.
- Poruczniku, dzisiejsze zajęcia są odwołane. Proszę się stąd zabrać - zagroziła, podchodząc do drzwi. Choć jej drobne ciało nie miało szans zatrzymać ani lekarki, ani tym bardziej Jamesa, ten respektował jej decyzję i nie próbował wtargnąć do środka. - Najlepiej teraz.
Jego spojrzenie, ignorując całkowicie Duval, przemknęło ku lekarce i stojącej w progu łazienki pacjentce.
- Przyniosłem kawę - oznajmił krótko, wyciągając rękę z papierowym kubkiem do Duval, która, jak tropiący pies, podejrzliwie przyjrzała się opakowaniu. - Wszystko w porządku?
- Radna nie może kawy - oznajmiła lekarka głośno, wyciągając dłoń w stronę Clarissy, jakby oczekiwała, że asystentka odda jej przyniesiony przez Ashforda kubek. Duval jakby w odpowiedzi na to przytuliła go do swojej piersi, odwracając się by go przed nią schować.
- Uspokój się, Amber. Jest bezkofeinowa - westchnął mężczyzna, prześlizgując wzrokiem po stojących w środku kobietach, nim zatrzymał go na blondynce w przejściu. - Czy coś się stało? - powtórzył, tym razem czekając na odpowiedź.

@Iris Fel
Iris Fel
Awatar użytkownika
Mistrz Gry
Posty: 2096
Rejestracja: 10 maja 2012, o 17:36
Miano: Iris Fel
Wiek: 35
Klasa: Adept - Bastion
Rasa: Człowiek
Zawód: Przedstawiciel Ludzkości w Radzie Cytadeli
Lokalizacja: Ksienszyc
Kredyty: 86.760
Medals:

Re: [LUNA] Ośrodek szkoleniowy I.L.R.C.

10 sty 2024, o 12:28

Powinna była to przewidzieć. Małe urządzenie przypięte do jej żeber pracowało bez przerwy. Rejestrowało szybkie bicie serca, gdy senny koszmar wciągał ją w swe sidła, zapisywało skoki ciśnienia towarzyszące gwałtownemu wybudzaniu się, ale także aktywności fizycznej. Ashford nie miał dla niej taryfy ulgowej. Teraz również musiało zaalarmować personel nienaturalnie przyspieszonym tętnem w sytuacji, kiedy powinno być znacznie niższe biorąc pod uwagę porę dnia. Przeklinając w duchu swój brak ostrożności - powinna wyrwać je z kabli i udać, że spadło jej kiedy wstawała z łóżka - odwróciła się w połowie kroku do nadchodzącej i nie dającej się zatrzymać lekarki.
Zrobilaby tak. Zatarłaby ślady zbrodni, gdyby tylko nie zaskoczyło ją połączenie od Irissy.
- Wszystko w porządku. Zaalarmowano nas o problemie na Cytadeli - odparła, jeszcze łudząco się, że jej słowa wyjaśnienia wystarczą. Nie tym razem. Z westchnieniem opuściła ręce wzdłuż ciała pozwalając lekarce robić swoje i nie opierając się już dłużej.
- Dostałam wiadomości, których nie chciałabym dodać. Tylko i aż tyle - uzupełniła, patrząc się na Amber na moment przed tym, jak w progu pojawił się James. Podniosła oczy, wyłapując wysoka sylwetkę mężczyzny, który z charakterystyczną paczuszką wymijał próbującą go zatrzymać Duval. Skryta uśmiech w kącikach ust, a także za kaskadą roztrzepanych, jasnych, nieokiełznanych pukli. Upór jednego, jak i drugiego był godny podziwu.
- W porządku, Clarisso. Zapros Pana Porucznika do środka, zanim cały ośrodek zacznie się tu schodzić, aby sprawdzić co ze mną zaalarmowany tym niecodziennym poruszeniem - niczego w tym momencie nie pragnęła teraz tak bardzo, jak zatrzaśnięcia drzwi i odrobiny prywatności w miejscu, gdzie co najmniej dziesięć monitorów i stanowisk na bieżąco sprawdzało jej wyniki, porównywało odczyty i starało się wypośrodkować pracę układów.
- Kłopoty na Cytadeli. Nic mi nie jest, nie zdążyłam uprzedziła o nieplanowanym posiedzeniu, którego skutki zaalarmować czujną Panią Doktor. Moze juz teraz powinnam powiedziec, ze wieczorem, kiedy połączymy ssię ponownie będą gorsze zerknęła na Amber i jej omni-klucz, zastanawiając się, czy cokolwiek zdoła odczytać z jej nieskalanie zaciętego wyrazu twarzy.
- Obawiam się, że dzisiaj moje myśli będą na Cytadeli, a nie chciałabym Panu powyrywać żadnych palców, dlatego poprosiłam Clarisse o odwołanie treningu. Nie spodziewałam się jednak, że i te sprawy toczą się tutaj szybciej, dziękuję za kawę - wróciła i spojrzeniem, i uwaga do Jamesa, wymieniając z nim ukradkowy uśmiech. Nie chciała go martwić. Nie przyzwyczajona do jakiekolwiek troski, tym bardziej nie do końca udało się jej wykonać ten pierwszy krok minimalizujacy skutki zamieszania.

@Mistrz Gry
Ostatnio zmieniony 10 sty 2024, o 12:33 przez Iris Fel, łącznie zmieniany 1 raz.
theme ~ voice ~ armor~
ObrazekObrazek

Wyświetl wiadomość pozafabularną
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12245
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: [LUNA] Ośrodek szkoleniowy I.L.R.C.

10 sty 2024, o 15:05

Wyjaśnienie uspokoiło nieco Amber, choć i tak z podejrzliwością i skupieniem przeglądała wyniki na swoim omni-kluczu. Usatysfakcjonowana tym, że zdawały się powoli normować, mruknęła coś sama do siebie, pod nosem, notując w swoich zapiskach sobie znane uwagi.
- Powinna pani ograniczyć stres - rzuciła oględnie, choć obie wiedziały, że praca polityka skutecznie jej to uniemożliwiała. Samo śledzenie polityki potrafiło być wyczerpujące emocjonalnie, nie mówiąc o staniu w niej w pierwszym rzędzie. - Poinformuję zespół o potencjalnym skoku tego wieczora. Proszę się oszczędzać. W razie potrzeby, przyniosę leki uspokajające.
Clarissa skrzyżowała ręce na piersi, niechętnie wpuszczając porucznika do środka. Podeszła do Fel, wręczając jej kubek z parującą kawą. Była aromatyczna i znacznie lepsza niż to, co serwowano w ośrodku co sugerowało jej, że Ashford prawdopodobnie zakupił ją gdzieś indziej. Gdy przyjrzała się porucznikowi w świetle swojej kajuty, zauważyła, że jego włosy były zmierzwione, jakby niedawno zdjął z nich hełm. Nie miał też na sobie munduru, a zwykłą koszulkę i spodnie.
- Przykro mi to słyszeć - odrzucił powoli, skinieniem głowy dziękując Duval za wpuszczenie do środka. Jego ton był oficjalny, służbowy, jak zawsze, gdy rozmawiali w towarzystwie kogoś innego. Otworzył usta by powiedzieć coś jeszcze, ale lekarka, niezainteresowana ich rozmową, mu przerwała.
- Proszę zjawić się dzisiaj po śniadaniu na dodatkowe badania, radno Fel - rzuciła tonem nieznoszącym sprzeciwu i pożegnała się z nią skinieniem głowy. Całkowicie ignorując Clarissę i Jamesa, wyminęła ich w przejściu wychodząc na zewnątrz nim asystentka zdążyła zamknąć za Jamesem drzwi.
- Ta kobieta jest pozbawiona manier - fuknęła pod nosem Duval, zasuwając rygiel z przyzwyczajenia. - A w dodatku to rezydentka!
Porucznik odchrząknął, powstrzymując się od komentarza choć Fel zauważyła drganie kącika jego ust gdy powstrzymywał się od śmiechu. Spoważniał natychmiast gdy tylko jego wzrok powrócił do blondynki.
- Rozumiem, że sytuacja musi być nieciekawa. Ale czy jest coś, co może pani z tym zrobić teraz? - spytał, zerkając pobieżnie na zegarek. Holograficzne cyfry wyświetlały się nad półką przy łóżku radnej. - Na Cytadeli jest już wieczór, niedługo noc. Jeśli ma pani spędzić ten czas na zamartwianiu się i wydzwanianiu do ludzi po nocach, powiedziałbym, że możemy zająć się czymś bardziej produktywnym.
Clarissa wystąpiła na środek pomieszczenia, stając pomiędzy nimi obruszona. Jej głowa skierowana była w stronę porucznika.
- Radnej Fel przyda się odpoczynek, czas na zebranie myśli. Prysznic, śniadanie. To nie jest wojsko, poruczniku. Nie będziemy tu żyć w musztrze - syknęła w obronie kobiety, podpierając rękami biodra.
Porucznik z cichym westchnieniem przeniósł na nią swój wzrok.
- Nie wymagam od nikogo musztry. Ale każdy dzień przybliża radną do powrotu na Cytadelę tylko wtedy, gdy spędzony jest na nauce panowania nad jej nowymi umiejętnościami - odrzucił krótko. - Jeśli sytuacja na stacji wymaga spędzenia całego dnia na łączu ze stolicą, rozumiem to. Ale jeśli to może poczekać do wieczora, a w tym czasie nic nie uda się wskórać, nie marnujmy czasu.

@Iris Fel
Iris Fel
Awatar użytkownika
Mistrz Gry
Posty: 2096
Rejestracja: 10 maja 2012, o 17:36
Miano: Iris Fel
Wiek: 35
Klasa: Adept - Bastion
Rasa: Człowiek
Zawód: Przedstawiciel Ludzkości w Radzie Cytadeli
Lokalizacja: Ksienszyc
Kredyty: 86.760
Medals:

Re: [LUNA] Ośrodek szkoleniowy I.L.R.C.

10 sty 2024, o 15:42

Otworzyła usta chcąc coś powiedzieć. Była gotowa na wyczerpujący monolog na temat permanentnego stresu, który towarzyszył jej, odkąd Rada znalazła się w stanie wojny i właściwie to ogranicza go swoim pobytem tutaj. Z dala od centrum wydarzeń. Zrezygnowała jednak, gdy spojrzenie jej oraz doktor Amber się ze sobą skrzyżowały. Widziała w kobiecie cień siebie z czasów, kiedy dopiero zaczynała lekarską karierę. Była tam samo bezpośrednia, skuteczna i uparta, jak czarnowłosa lekarka schowana w cieniu aktywnego omni-klucza.
- Obawiam się, że w moim wypadku będzie to możliwe dopiero na emeryturze - odparła więc oszczędnie w słowach, nie oczekując złotego środka, a co najwyżej zrozumienia. Była politykiem i będzie nim jeszcze przez długie lata. Jej przypadłość, musiała to zaakceptować. Zacząć współpracować. Pokładała w personel ośrodka - w tym w doktor Amber - spore nadzieję, o czym jak mniemała nie musiała kobiecie przypominać.
Uśmiechnęła się do papierowego kubka, który wręczył jej Ashford. Od razu, jej obie ręce objęły ciepłe naczynie, chłonąc i temperaturę, i zapach, który ulatniał się przez wciśnięte wieko. Podziękowała mężczyźnie bezgłośnie, po czym zwróciła się do lekarki będącej już jedną nogą w drzwiach.
- Dobrze. Do zobaczenia doktor Amber - teraz, gdy czarnowłosa zniknęła na korytarzu, nic nie stało na przeszkodzie, aby podnieść kubek i upić solidny łyk kawy. Nie miało znaczenia, czy była z kofeiną, a James miękko skłamał nie chcąc dawać kobiecie satysfakcji, czy jednak bez; liczył się gest, fakt, że porucznik zdobył ją poza ośrodkiem z myślą o niej. Rozkoszując się smakiem, ignorowała pierwsze zdania w słownej potyczce jej asystentki z mężczyzną. Pozwoliła sobie na jeszcze jeden łyk, gestem pokazując, iż słucha ich obojga, lecz są sprawy ważne i ważniejsze - tuląc do siebie kubek, popatrzyła na bojową Clarissę i starającego się zachować powagę Ashforda. Wahała się tylko przez moment. Analiza była szybka, obiektywna. Zestawienie wszystkich za oraz wzięcie pod uwagę przeciw. W tym potrzeby, aby zakopać się pod kołdrą i absolutnie nie wyściubiać dzisiaj spod niej nosa.
- Pod jednym warunkiem - wtrąciła się, absolutnie nic nie robiąc sobie z faktu, iż nie była tutaj na pozycji dającej jej przewagę do dyktowania zasad. James odpowiedzialny był za ćwiczenia, nie kwestionowała nigdy wcześniej jego kompetencji, teraz też ich nie podważała. Wyłącznie wykorzystywała sytuacje na swoją korzyść.
- Druga, taka sama kawa pomiędzy poranna, a popołudniową serią. Proszę dać mi kwadrans, poruczniku. Możecie się oboje rozgościć - wskazała na stolik i dwa krzesła. Jedno podniosła z samego rana, drugie, jak sobie właśnie teraz zdała sprawę, leżało wciśnięte w ścianę. Nie czekając na reakcje mężczyzny - ani Duval - uznając, iż są umówieni, a niejasności rozwiane, weszła do łazienki z zamiarem zanurzenia się pod wodą i zmycia z siebie zarówno resztek koszmarów, zmęczenie, jak i emocji ściskających ją za gardło.

@Mistrz Gry
theme ~ voice ~ armor~
ObrazekObrazek

Wyświetl wiadomość pozafabularną
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12245
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: [LUNA] Ośrodek szkoleniowy I.L.R.C.

10 sty 2024, o 21:23

Kawa smakowała inaczej niż poprzednia, którą udało mu się zorganizować, lecz nadal smakowała dobrze. Dla podniebienia kogoś pijącego kawę wyłącznie hobbystycznie, bez większego zaangażowania, nie dałoby się odróżnić jej od kofeinowej, choć Iris mogła wyczuć brak tej substancji w napoju.
Ashford przyglądał jej się gdy podejmowała tę trudną decyzję. Clarissa znów skrzyżowała ręce na klatce piersiowej, również pochłonięta rozmyśleniami - z pewnością na temat tego, jakich argumentów może teraz użyć by wyrzucić porucznika - nie komandora! - z kajuty należącej do radnej. Gdy jednak Fel podjęła decyzję, Duval obejrzała się na nią zaskoczona.
- Jest pani pewna? - spytała, nie napierając jeśli Iris pozostała przy swoim. Na twarzy mężczyzny pojawił się szeroki uśmiech, gdy udało mu się przekonać Iris do kontynuacji. To on był trenerem, a ona nie zamierzała podważać jego kompetencji - ale jednocześnie to ona była radną i jeśli chciała, mogłaby polecieć na Cytadelę nawet teraz. Porucznik, komandor czy major Przymierza - nie było to istotne, bo żaden nie byłby w stanie jej zatrzymać.
- Powiem więcej, na dziś nie zaplanowałem biegania ani standardowych ćwiczeń. Myślę, że przejdziemy o poziom dalej - odrzucił, a w jego głosie usłyszała nutę przebiegłości zwiastującą czekające na nie wyzwanie. - Jeśli się pani uda, po południu zabiorę panią do Couloir City gdzie napije się pani prawdziwej kawy.
Clarissa aż podskoczyła, choć szybko okazało się, że wcale nie z troski o zdrowie Fel - której wszak jedna kawa nie mogła zaszkodzić.
- Zabierze nas pan do miasta? - pisnęła, a jej oczy się rozjarzyły na samą myśl o tym. - Mój bagaż miał takie ograniczenia, może mogłabym kupić tam resztę potrzebnych mi rzeczy...
Gdy Iris zamykała się w łazience, Clarissa dalej trajkotała na temat miasta, pytając Jamesa o najróżniejsze rzeczy - o to, czy były tam sklepy konkretnych marek, które ją interesowały, czy istniały jakieś centra handlowe i czy taksówki były czyste. Jej lista tematów wydawała się nieskończona i gdy dziesięć, czy nawet dwadzieścia minut później blondynka opuściła łazienkę, Ashford stał oparty o ścianę, lekko wymęczony, a Duval nadal mówiła, ożywiona tak jakby to ona otrzymała kawę - i to prawdziwą.
- Może zje pan z nami śniadanie, panie poruczniku? - zagadnęła gdy Fel wyszła, pozbywając się wszelkiej niechęci do Jamesa gdy tylko oferta podróży do Couloir pojawiła się na stole.
Ashford przeniósł z niej spojrzenie na Iris, zmieszany jej otwartą propozycją.
- Myślę, że powinnyście zjeść beze mnie, mam jeszcze kilka rzeczy do zrobienia - wymówił się, sięgając do rygla na drzwiach gdy wszyscy byli gotowi do wyjścia.

@Iris Fel
Iris Fel
Awatar użytkownika
Mistrz Gry
Posty: 2096
Rejestracja: 10 maja 2012, o 17:36
Miano: Iris Fel
Wiek: 35
Klasa: Adept - Bastion
Rasa: Człowiek
Zawód: Przedstawiciel Ludzkości w Radzie Cytadeli
Lokalizacja: Ksienszyc
Kredyty: 86.760
Medals:

Re: [LUNA] Ośrodek szkoleniowy I.L.R.C.

10 sty 2024, o 22:36

Nie miało to większego znaczenia. Była kawą, nawet, jeżeli nie wciąż w pełnym tego słowa znaczeniu, wciąż należało właśnie tak ją traktować. Co ważniejsze - kawą zdobyczną. To jeszcze nie ten moment, nie mniej w toku swojego pobytu tutaj, wyciągnie od Ashforda skąd przywodził jej od czasu do czasu niewinnie wyglądające zawiniątko. Jeszcze nie potrafiła odpowiedzieć na pytanie, jak zareagowałaby, gdyby James przyznał się, że kursował specjalnie po nią do miasta oddalonego o kawałek drogi od ośrodka.
Przekona się o tym z czasem, gdy też porucznik stanie się jej bliższym współpracownikiem.
Pomyślała o tym. Rozważała natychmiastowe opuszczenie ośrodka nawet bardzo intensywnie, jak tylko Clarissa weszła do niej do pokoju cała blada i wyjawiła powód swojego zmartwienia. Była gotowa spakować się tak, jak stała. Wyjechać, wsiąść na statek, pędzić na Cytadele na złamanie karku byleby tylko wstrzelić się dobrze w bieg wydarzeń. Jak zawsze, gdy sprawa była znacząca, Fel porzucała myśl o sobie. Mimo rangi, wciąż patrzyła się na siebie jak na osobę, którą można zastąpić. Gdyby Irissa ją nie uspokoiła i nie zapewniła, że sytuacja jest pod kontrola, a ona nie będzie pomijana w przekazywaniu dalszych informacji, nie stałaby już tutaj.
A kawa zwyczajnie zostałaby zmarnowana.
Skinęła, uspokajając asystentkę. Nawet jeżeli decyzję podęła pod wpływem chwili, wydawała się jej warta swojej ceny. Nie tylko z uwagi na uśmiech, który przemknął ustami porucznika, ale także słów, które padły z nich zaraz potem.
- Podbija Pan stawkę, jak rozumiem. W porządku. Przyjmuje wyzwanie. Proszę się szykować na sromotną porażkę, poruczniku - puściła mu perskie oczko, przestępując z nogi na nogę i odkładając kubek z niedopitą kawą na bezpieczną, wyższą półkę. Zostawiła mężczyznę na pastwę wyraźnie ożywionej i podekscytowanej Duval z czystą premedytacją. To była szansa, aby Clarissa przestała łypać na mężczyznę na każdym kroku podejrzliwym spojrzeniem. Pod warunkiem, że ten wytrzyma gradobicie pytań oraz wesołe świergotanie. Obejrzała się tylko raz, łapiąc wzrok Jamesa i posyłając mu swoje, rozbawione spojrzenie.
Drzwi zamknęły się za nią bezszelestnie. W wyciszonej łazience, dopadły ją myśli, które skutecznie spychała na dalszy plan dzięki przekrzykującym ją gościom w przypisanych jej kwaterach. Tylko chwilę patrzyła się na swoje odbicie w lustrze, czując, jak biotyka łaskocze ją w kłykciach. Wzięła szybkim, zimny prysznic, szorując skórę i skupiając się na odczuciach, zamiast na szepczących jej na uszy głosie. Przebrała się w jeden z wygodniejszych, sportowych strojów odpowiednich na dotychczasowe treningi. Z pasta, wypluła do umywalki rozrzedzoną krew. Teraz, gdy pochylała się nad umywalką, kiedy płukała zęby, czuła, że skronie także i dzisiaj pulsują jej tępym bólem, z którym musiała w pewnym momencie zaprzyjaźnić się na tyle, że zapomniała o nim na co dzień.
Wróciła do pokoju tak samo cicho, jak wcześniej cicho go opuściła. Nie przerywała im jednostronnego monologu, dołączając do Ashforda i Duval w drodze do wyjścia z papierowym kubkiem w ręku. Wesołe iskierki tańczyły w jej oczach, gdy pozwalała, aby przytrzymał jej spojrzenie na ułamku sekund mężczyzna, skutecznie jednak udawała obojętną i zdystansowaną, kiedy wtrącała się Duval.
Musiał dostrzec, że bawiło ją to przednio. I celowo nie ingerowała wystawiając cierpliwość mężczyzny na solidną próbę.
- Szkoda - odparła, nie dając Jamesowi tak łatwo się wykręcić. Kiedy popatrzył na nią, niewinnie przewróciła oczyma. Zamknęła za nimi drzwi, idąc korytarzem w stronę kantyny. Nie mogli iść we trójkę obok siebie przez większą część drogi, puszczała więc ich przodem, chowając uśmiech za kawą.
- Zjemy śniadanie, odbierzemy raporty i pojawię się w sali medycznej, bo inaczej doktor Amber gotowa będzie gonić za nami do Couloir. Gdzie i o której mam na Pana czekać, poruczniku? - spytała jeszcze, nim ich drogi się na moment rozeszły.

@Mistrz Gry
theme ~ voice ~ armor~
ObrazekObrazek

Wyświetl wiadomość pozafabularną
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12245
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: [LUNA] Ośrodek szkoleniowy I.L.R.C.

11 sty 2024, o 12:39

Odrzucenie propozycji Clarissy, jakkolwiek uprzejme, skutecznie ugasiło jej zapędy i przywróciło jej myśli na właściwy tor. Przytaknęła, nie naciskając na Ashforda i tym samym przyhamowała również snucie swoich rozległych planów na hipotetyczny wyjazd do Couloir City, który był wygraną w ich małym zakładzie. Żadna z nich nie wiedziała jeszcze co tak naprawdę przygotował porucznik w ciągu dnia.
- Spotkajmy się w sali treningowej jak już pani skończy - odrzekł, nie precyzując godziny. Choć Fel puściła ich przodem, James zręcznie wyminął Clarissę i zwolnił, równając się tempem z Fel. - Będę czekać.
Ashford pożegnał się z nimi gdy dotarli do głównego korytarza w kształcie pierścienia. Gdy ruszyły w stronę kantyny, on skierował się w drugim kierunku, a ich grupa się rozdzieliła. Clarissa, z nowo odzyskaną ogładą, powróciła do kwestii wszystkich raportów, jakie dotarły do niej z Cytadeli przez noc. O tej porze kantyna była przepełniona, lecz pielęgniarze pierzchali pod spojrzeniem Iris, natychmiast zwalniając jej miejsce przy jednym ze stolików. Nad śniadaniem, Duval wtajemniczała ją w resztę rzeczy, które musiały zrobić tego dnia.
Asystentka udała się z nią również na badania. Gdy Fel pod czujnym wzrokiem lekarzy była badana pod kątem swojego stanu zdrowia i rozwoju jej węzłów piezo, Duval spisywała jej odpowiedzi i posyłała je wszystkim ludziom, którzy czegoś od niej chcieli - a których tylko było coraz więcej z każdym dniem. Minęły trzy godziny zanim blondynka stawiła się w określonym miejscu, a zegar wskazywał już jedenastą.
Naprawiona sala treningowa wyglądała w ten sam sposób jak wcześniej - po małym rozszczelnieniu pozostał ledwo widoczny ślad przy suficie. Ashford siedział na szafce, w której środku znajdowały się ciężkie, treningowe piłki. Obok niego stał kubek z zimną już herbatą, w którego wnętrzu dalej tkwiła torebka. Przeglądał coś na swoim omni-kluczu gdy weszła do środka. Zwykły ubrania zastąpiło już umundurowanie sportowe. W żołnierskie bojówki w kolorze szarego moro wsunięta była równie szara koszulka z logiem Przymierza na piersi.
Uniósł spojrzenie znad swoich danych i uśmiechnął się na widok Fel.
- Widzę, że doktor Amber nie zamordowała pani przez nadmiar stresu - zaczął i urwał nagle, reflektując się, że niepotrzebnie użył tytułu. W tym miejscu byli sami. - Mam nadzieję, że Clarissa nie pakuje już jednej ze swoich toreb na wycieczkę.
Parsknął pod nosem, zsuwając się z szafki. Ciężkie buty znalazły się na ziemi, a sam porucznik sięgnął po kubek by, nie zważając na jej temperaturę, upić łyk herbaty.

@Iris Fel
Iris Fel
Awatar użytkownika
Mistrz Gry
Posty: 2096
Rejestracja: 10 maja 2012, o 17:36
Miano: Iris Fel
Wiek: 35
Klasa: Adept - Bastion
Rasa: Człowiek
Zawód: Przedstawiciel Ludzkości w Radzie Cytadeli
Lokalizacja: Ksienszyc
Kredyty: 86.760
Medals:

Re: [LUNA] Ośrodek szkoleniowy I.L.R.C.

11 sty 2024, o 15:45

Odprowadziła Ashforda kawałek wzrokiem, w tym momencie ucinając swoje rozmyślania na temat jego planów na przed, jak i popołudnie. Wydarzenia na Cytadeli były wystarczającym dystraktorem, podobnie jak kręcący się po korytarzach i gromadzący się na stołówce w porze śniadaniowej pracownicy ośrodka.
Nie oczekiwała specjalnego traktowania, dlatego też stanęła jak każdy w kolejce; kiedy jednak część osób odsunęła się, robiąc jej miejsce, bez słowa podeszła te kilka kroków na przód. Ze śniadaniem, usiadła przy stoliku wybranym przez Duval. Niespodziewanie, było ich do wyboru, do koloru. Omówiła z Clarissą sprawy, które nie wymagały poufności. Wmusiła w siebie tosta i pół kubka herbaty, idąc za radą kobiety rozpuszczając w niej najpierw obfitą łyżeczkę cukru. Nie pozwoliła, aby personel sprzątający zabrał jej sprzed nosa talerze. Odstawiła je do właściwego okienka, wychodząc.
W drodze do gabinetu lekarskiego, zażyła ostatnią dawkę leku, które w jej pokreślonych, zmieniających się na bieżąco notatkach, powinna przyjmować o ściśle określonych porach. Poddała się badaniom, wykazując cierpliwość wobec lekarzy podłączających kolejne kable i świecących jej po oczach skanerami od sprzętu. Mimo niewielkiego zamieszania, podyktowała wszystkie odpowiedzi na prywatną korespondencje, zostawiając na później wyłącznie pojedyncze wiadomości, na które z kolei chciała osobiście odpisać. Patrząc się na zegar w gabinecie, kiedy jeszcze słuchała kolejnych - nowych tym razem - instrukcji personelu, zauważyła, że faktycznie upłynęły trzy godziny, a James miał cholernie dobre wyczucie czasu.
Pożegnała się z Duval na korytarzu, kiedy obie przechodziły przez pierścień. Nie wiedząc, co planuje Ashford i czy ich potencjalne wyjście do miasteczka było wcześniej uzgodnione z dyrektorką ośrodka, musiała poprosić Clarisse o pozostanie na miejscu, aby trzymać rękę na pulsie, ale przesłanie jej swojej zakupowej listy życzeń. Z pragmatycznego punktu widzenia, we dwie będą się zbyt bardzo rzucać z Ashfordem w oczy. W pojedynkę, miała jeszcze szansę przemknąć niezauważona z porucznikiem. Obiecała Clarissie, że jeszcze będzie okazja, aby bardziej otwarcie i bez podchodów odwiedzić miasto - a jeżeli nie, to same ją stworzą - po czym ruszyła do sali treningowej.
Wchodząc do środka, odruchowo spojrzała najpierw w stronę muralu, a dopiero następnie na mężczyznę. Zbliżyła się do niego energicznym krokiem, wprawiając w ruch jeszcze rozpuszczone włosy; gumkę miała na nadgarstku, już pierwszego na treningu przekonała się, że lepiej związywać długie włosy. Korciło ją, aby zapytać, jak długo czekał - postawa sugerowała, iż dłużej niż pięć minut - zamiast jednak tego, pociągnęła kąciki ust do uśmiechu.
- Nie. Badania były standardowe, a Clarissa z uwagi na obowiązki, ale także moją osobistą troskę o asystentkę, gdyż nie wiem, co zaplanowałeś, pozostanie w ośrodku. Bez obaw. Stworzyła listę, co życzyłaby sobie, aby dla niej przywieźć z miasta - wyświetliła wypunktowany plik na datapadzie tak, aby James mógł zapoznać się z treścią kilku, jak szybko mu pokazała wyłącznie pierwszych punktów. Nie postawiła Duval granicy, co być może właśnie znalazło odzwierciedlenie w tekście.

@Mistrz Gry
theme ~ voice ~ armor~
ObrazekObrazek

Wyświetl wiadomość pozafabularną
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12245
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: [LUNA] Ośrodek szkoleniowy I.L.R.C.

13 sty 2024, o 00:09

Mężczyzna odstawił swój kubek z powrotem na blat wysokiej szafki, tym razem dopijając resztę herbaty. Ciężko było powiedzieć, ile musiał tutaj siedzieć, ale nie wyglądał na przesadnie znudzonego. Gdy weszła, zwyczajnie wyłączył to, czym zajmował się wcześniej, poświęcając jej swoją pełną uwagę.
- I zgodziła się zostać? - spytał, unosząc wysoko brwi w geście zarówno zaskoczenia, jak i uznania. - Nie doceniłam twojej umiejętności dyplomacji. Czyli do tego szkolą Radnych?
Uśmiechnął się pod nosem, choć jego uśmiech zbladł nieco gdy pokazała mu datapad. Pochylił się, mrużąc oczy gdy przyglądał się pozycjom wypisanym przez Clarissę. Nazwy kosmetyków, modele ubrań, których potrzebowała - Duval była asystentką radnej nie bez powodu. Wszystko było skategoryzowane na sklepy, których adresy zdążyła już znaleźć. Ale pozycji było bardzo dużo.
- Biorąc pod uwagę to, że wieczorem powinnaś znaleźć się z powrotem w bazie, twoja asystentka chyba założyła, że trening uda nam się skończyć w dziesięć minut - parsknął, odwracając wzrok od datapadu. Klasnął w dłonie, lekko, cicho, wymijając radną i ruszając w stronę środka pomieszczenia. - W takim razie proponuję zacząć od razu.
Obrócił się w połowie kroku w jej stronę, uśmiechem i gestem zapraszając ją, by podeszła bliżej. Może obawiał się o kubek, który zostawił na szafce, a może zakładał, że na środku sali treningowej najmniej potencjalnych przeszkód znajdowało się w jej zasięgu - co czyniło z niego najbezpieczniejsze miejsce w całym ośrodku szkoleniowym.
- Wróćmy do twojego pierwszego dnia tutaj - zadecydował, zatrzymując się na środku. Skrzyżował ręce na klatce piersiowej, obrzucając ją badawczym spojrzeniem. - Co pamiętasz z tamtego... incydentu? Gdy zamiast podnieść piłkę, twoja biotyka postanowiła rozsadzić świat?
Uśmiechnął się lekko. Na jego ręce nie został już żaden ślad po tym, gdy wyciągnął ją z tego dziwnego świata, w którym utkwiła.
- Pamiętasz to miejsce? - dodał, z nieco większą powagą tym razem. - Pamiętasz, co udało ci się stworzyć?

@Iris Fel
Iris Fel
Awatar użytkownika
Mistrz Gry
Posty: 2096
Rejestracja: 10 maja 2012, o 17:36
Miano: Iris Fel
Wiek: 35
Klasa: Adept - Bastion
Rasa: Człowiek
Zawód: Przedstawiciel Ludzkości w Radzie Cytadeli
Lokalizacja: Ksienszyc
Kredyty: 86.760
Medals:

Re: [LUNA] Ośrodek szkoleniowy I.L.R.C.

13 sty 2024, o 11:31

- Tajemnica zawodowa - odparła absolutnie poważnie, nie mniej, nie postarała się przesadnie z zamaskowaniem wesołych chochlików w swoim spojrzeniu, których obecność sugerowała, że taka odpowiedź była oczywista. Dla wszystkich, niekoniecznie dla niego, w obecności którego przestała na każdym kroku trzymać garde.
Zachowała powagę, kątem oka przyglądając się mężczyźnie gdy ten zapoznawał się z listą życzeń od Duval. Sklepy zostały wymienione zgodnie z priorytetem - od tych, w których rzeczy potrzebowała najbardziej, kończąc na zachciankach. O tym jednak fakcie nie poinformowała porucznika, pozwalając, aby żył w przekonaniu, że prawdziwa misja i ciężkie zadanie czeka ich dopiero po opuszczeniu ośrodka, a nie teraz. Na sali treningowej.
- Tak po prostu? Żadnej rozgrzewki? Barwnego wstępu? - dołączyła do niego na środku, starając się nie skupiać na tym, jak ciężkie wydawały się Fel jej kroki, ani też na wątpliwościach, które odzywały się w niej z proporcjonalnie zmniejszającym się dystansem. Mogła zostać w łóżko, a jednak była tutaj. Udając, że wszystko jest w jak najlepszym porządku, a koszmar poranka spłukał się z niej wraz z wodą pod prysznicem.
Rozejrzała się, nie dostrzegła jednak niczego, co mogłoby podpowiedzieć jej czego się spodziewać, co takiego planował Ashford. Z jaką niespodzianka wyskoczy. Skupiła więc swoje oczy na mężczyźnie, z każdym kolejnym słowem i wtrąceniem nabierając coraz więcej zdrowej podejrzliwości.
- ... Co stworzyłam? - powtórzyła po nim. Pamiętała chaos, pękające elementy konstrukcji, wycie syren alarmowych. Naprawdę wśród tej destrukcji, udało się jej wykreować... coś? Albo siebie nie doceniała albo James inaczej interpretował rzeczywistość
Westchnęła w duchu niezdecydowana co do słów, które właściwie oddałyby jej myśli oraz wspomnienia z pierwszego dnia pełnego nowych emocji, doświadczeń, ale także sromotnej porażki w kontakcie z małą, metalową piłką.
- Pamiętam kosmos. Był zimny, pusty i bardzo, bardzo odległy od Księżyca. Przypominał kokon. Rozświetlało go niekończące się promieniowanie Czerenkowa. Za pierwszym razem, wtedy, gdy wyrwałam kabel z zasłaniały Cicero, byłam nad jeziorem, ale tam też biegło po sklepieniu promieniowanie Czerenkowa. O to na pewno pytałeś? - nie dostrzegała związku, sensu, jakichkolwiek połączeń. Jeszcze.

@Mistrz Gry
theme ~ voice ~ armor~
ObrazekObrazek

Wyświetl wiadomość pozafabularną
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12245
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: [LUNA] Ośrodek szkoleniowy I.L.R.C.

14 sty 2024, o 18:49

Być może Ashford zastanawiał się nad tym, czy przypadkiem nie utrudnić wyzwania, skoro nagrodą miało być poszukiwanie tysiąca rzeczy wypisanych przez Clarissę na liście, ale jeśli tak było, nie dał tego po sobie poznać. Wychodząc na środek pomieszczenia i porzucając kubek z dopitą herbatą, jasno zakomunikował, że jeśli chcieli zdążyć ze wszystkim, powinni zacząć od razu. Słysząc jej pytanie parsknął jednak śmiechem, kiwając głową na potwierdzenie.
- Brakuje ci przebieżki wokół bazy? - odbił piłeczkę niewinnym tonem, w którym czaiła się groźba. - Bo jeśli tak, możemy zabrać pancerze i jeszcze to nadrobić.
Skrzyżował ręce na klatce piersiowej, przyglądając jej się szukała właściwych słów by opisać... no właśnie? Co? To, co wydarzyło się tamtego dnia było gwałtowne, brutalne i obce, jak jeszcze nic innego, czego doświadczyła - poza Cicero, w którego trzewiach szalała ta sama energia, która teraz starała się nią zawładnąć.
Ashford milczał przez chwilę, przypatrując jej się gdy skończyła mówić. Wyglądał na zaskoczonego tym, jak dokładny był jej opis - a być może tym, jakich użyła słów.
- Poetycko - uśmiechnął się, najwyraźniej nawykły do znacznie bardziej suchych odpowiedzi - przynajmniej w kwestii tej przypadłości, która ich dotyczyła. Odchrząknął. - Dziś postaramy się tam wrócić, ale nie w taki sposób, jak wcześniej.
Pozwolił swoim dłoniom opaść wzdłuż ciała, rozprostowując i zginając palce aż strzeliły w nich kostki. Nie rozmawiali zbyt wiele na temat natury tego, co stało się tamtego dnia w sali treningowej - pozostawało to incydentem, anomalią, która, jak zapewniał, była normalna dla kogoś, kto uczył się jak posługiwać zasobami ciemnej energii.
Nawet, jeśli wtedy była daleka do normalności do uwięzionej w obcym świecie Fel.
- Jak wiesz, operując polami efektu masy, biotycy potrafią zmniejszać i zwiększać masę obiektu, tym samym przyśpieszając go lub zwalniając. Tworzą je z pomocą wytwarzanej przez siebie ciemnej energii - kontynuował, nieświadomie powtarzając niektóre słowa z tych, którymi podzieliła się z nią doktor Maketari. - Inaczej ma się sprawa z furiami. Biotycy nieświadomie wytwarzają małe ilości ciemnej energii by tworzyć pola z jej pomocą. Furie potrafią wytworzyć je w pełni świadomie. Podczas gdy zwykły biotyk wykorzystuje ciemną energię w formie paliwa, my potrafimy wykorzystać jej... szczególne właściwości.
Uniósł dłoń w subtelnym, znanym jej ruchu. Biotyczna wstęga owinęła się wokół jego przedramienia, a w jej głębi chowały się czarne iskry. Nawet z daleka wyglądały złowrogo - jak coś innego, coś, czego nie powinno tam być, do czego Fel całe życie nie była przyzwyczajona. Ciemna energia przeplatała się z błękitnym dymem, nadając mu innego, drapieżnego charakteru.
- Z pewnością widziałaś szturmowców, którzy owijając się kokonem biotyki, zmniejszają swoją masę i wystrzeliwują się jak pociski. Z perspektywy obserwatora to wygląda prawie jak teleportacja, ale nią nie jest. - biotyka zawirowała w jego dłoni. - Furie nie są ograniczone tymi zasadami. Z użyciem ciemnej energii, niektóre potrafią przechodzić przez rzeczywistość, naprawdę się teleportując.
Jego biotyka zawirowała, gdy wyciągnął przed siebie dłoń. Kłębiące się smugi dymu wypełniła ciemność, iskry elektryzowały powietrze wokół nich, do nozdrzy blondynki wdarł się zapach ozonu. Stworzona przez niego kula zawisła w powietrzu i rosła, rosła, jakby miała pochłonąć całe pomieszczenie, jakby miała pochłonąć również nich.
- Niektóre za to potrafią otwierać w niej przejścia dla innych - dodał, zaciskając dłoń w pięść. Szalejący wir zamarł, gdy nakazał mu bezruch. Biotyczny ładunek ustabilizował się, przestał się powiększać. Przekształcony w biotyczne wrota, przypominał wielkie pole osobliwości, ale na jego zacierających się granicach tańczyły smugi czarnego dymu. - Łącząc dwa miejsca ze sobą. Nazywamy to wrotami.

@Iris Fel
Iris Fel
Awatar użytkownika
Mistrz Gry
Posty: 2096
Rejestracja: 10 maja 2012, o 17:36
Miano: Iris Fel
Wiek: 35
Klasa: Adept - Bastion
Rasa: Człowiek
Zawód: Przedstawiciel Ludzkości w Radzie Cytadeli
Lokalizacja: Ksienszyc
Kredyty: 86.760
Medals:

Re: [LUNA] Ośrodek szkoleniowy I.L.R.C.

14 sty 2024, o 19:25

Przewróciła oczyma, absolutnie nie czując się winną, że odwleka w czasie to, co i tak było nieuniknione.
- Zaczęłam się do nich przyzwyczajać. Nawet ostatnio zaczęłam się zastanawiać, czy da się okrążyć Wieże Cytadeli w Prezydium. Obawiam się, że część konstrukcji jest ogrodzona i połączona z korytarzami serwisowymi, aby jednak mieć pewność, musiałabym wystąpić do o SOC plany architektoniczne, a to, jak się możesz domyślić, należałoby dobrze uargumentować... Poranny jogging brzmiałby wiarygodnie? - zastanawiała się na głos, przez cały ten czas kątem oka obserwując reakcje Ashforda. Zaczynała uczyć się jego mimiki, dostrzegać subtelne drgnięcie mięśni pod policzkiem, uwidocznienie zmarszczek wokół oczu. Wyłapywała te reakcje, które poprzedzały jego słowa, będąc wtedy w rozmowie o krok - bądź dwa - przed mężczyzną. Tylko wtedy, zdrowa paranoja czuła się w jej głowie usatysfakcjonowana.
Długo zastanawiała się nad odpowiedzią, nie była ona oczywista, wymagała od Fel otwartości. Przyznania się do doświadczeń, które dla niej zakrawały o absurd. Jak inaczej wyrazić, że czuła, iż znajdowała się poza czasem oraz przestrzenią? Końcem końców przemogła się, jeżeli kiedykolwiek jej opowieści powędrują dalej, będzie wiedziała, ze winny mógł być tylko jeden.
Z nikim wcześniej nie rozmawiała o tym, co było po Cicero. Co stało się, gdy straciła pierwszego dnia kontrolę.
W napięciu, wyczekiwała na reakcje Ashforda. Ta, nie pasowała do jej wyobrażeń, ani też podejrzeń. Zrozumienie z jego strony sprawiło, że Fel poczuła się w tym wszystkim jeszcze bardziej zagubiona.
- Nie jest łatwo opowiedzieć o czymś, co zakrawa o konflikt z logiką... Zaraz, zaraz. Czy Ty właśnie powiedziałeś wrócić? Kpisz sobie ze mnie? - urwała, zdając sobie sprawę, że w pierwszym odruchu przytaknęła. Dopiero, gdy sens wybrzmiał w pamięci krótkotrwałej, zdrowy rozsądek oburzył się, wręcz zarzucając mężczyźnie kłamstwo i mataczenie.
Mógł dostrzec w jej oczach zawahanie. Słuchała go uważnie, dusząc w sobie chęć zaprotestowania. Nawet, jeżeli słyszała o tym po raz drugi, wciąż brzmiało to dziwacznie. Obco. Nieprawdopodobnie.
Tak samo, jak jezioro, brzegiem którego szła, jak rozmowa, która toczyła ze zmieniającym postacie bytem, w końcu jak cały ten kosmos obserwowany z perspektywy kogoś, kto przeszedł na drugą stronę. Czymkolwiek ona była, gdziekolwiek się znajdowała.
- Co rozumiesz przez teleportowanie James? - odparła, a fakt, że odnosiła się wyłącznie do słów - kluczy, które wynotowała z potoku słów, sugerował, że konflikt wewnątrz Fel urastał do rangi nie do zniesienia. Stawiał ją przed faktami, obok których żyła, funkcjonowała, ale nie do końca zdawała sobie z nich sprawę.
Może, gdyby miała tego świadomość na Korlusie, inaczej interpretowałaby wyniki.
Obserwowała go z rozsądną podejrzliwością. Wędrowała oczyma za językami biotyki, które oplatały jego dłoń posłuszne i karne. Nie czuła zagrożenia, choć upłynie jeszcze nieco czasu, nim oswoi się z czarną materią na tyle, aby nie spinać się za każdym razem, gdy obejmowała ona ją, bądź kogoś w jej otoczeniu. Cofnęła się o krok, gdy kula zaczęła zwiększać swoją objętość. Rozszerzone źrenice, które wlepiały się w nią bez słowa, na gwałt szukały wyjaśnienia. Pozawymiarowe wrota jakoś nie przechodziło jej ani przez gardło, ani przez myśl.
- ... To jest normalne, James? To, o czym mi właśnie mówisz? Co potrafisz? Te całe wrota, wędrówka... No właśnie. Dokąd? Dokąd tylko chcesz? Poza prawami fizyki? Na przekór miejscom i czasom?
Tysiące pytań. Jak? Dokąd? Skąd? Jak daleko? Jak długo? Jak często? Dużo kosztowało ją powstrzymywanie się przed zalaniem dziesiątek, jeżeli nie setek wątpliwości.
Wstrzymała więc oddech.
- Ty pierwszy - wskazała na drzwi nie ruszając się z miejsca, dopóki on nie przekroczy progu.

@Mistrz Gry
theme ~ voice ~ armor~
ObrazekObrazek

Wyświetl wiadomość pozafabularną
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12245
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: [LUNA] Ośrodek szkoleniowy I.L.R.C.

15 sty 2024, o 01:37

Poranny jogging wokół Wieży Cytadeli z pewnością wzbudziłby zainteresowanie zarówno przechodniów, jak i wszystkich mediów na stacji - nie mówiąc o wywołaniu migreny u Irissy, zaniepokojonej bezpieczeństwem Fel. Od rozpoczęcia wojny i napływu uchodźców, z których wielu udawało się przemknąć na stację pomimo zaostrzonego rygoru wśród SOC, bezpieczeństwo radnych stało się priorytetem. Oddelegowane do tego zadania Widma nieustannie krążyły po korytarzach Wieży, upewniając się, że nikt niechciany nie przedostanie się przez środka. Fel mogła tylko wyobrazić sobie jakieś biedne Widmo biegnące za nią w ramach ich porannej rutyny.
Wbrew temu, co wiązało się z powrotem dla blondynki, na twarzy mężczyzny na próżno było szukać oznak niepokoju lub nerwowości. Jej pytanie sprawiło, że Ashford parsknął pod nosem, nie mogąc powstrzymać śmiechu. Choć jego propozycji daleko było do kpiny, jego twarz była jednocześnie w pełni poważna, jak i całkiem zrelaksowana. Coś, co zakrawało na złamanie zasad znanego jej świata i rządzącej w nim fizyki, wydawało się dla niego czymś normalnym, czymś, co nie wymagało dalszego tłumaczenia.
Tylko działania.
- Rozumiem przez to bycie w jednym miejscu i pojawienie się w drugim - odparł, z nutą sarkazmu wkradającą się do jego głosu. - Ciemna energia jest ściśle związana z fizyką kwantową, choć, prawdę mówiąc, choćbym chciał, nie przedstawię ci równie pięknej definicji tego jak doktor Shaw. Komunikatory ze splątaniem kwantowym umożliwiają nam natychmiastową komunikację między dwoma punktami, więc w zasadzie czemu by nie i to.
Wzruszył ramionami, rozciągając usta w uśmiechu. Dobrze wiedziała, że jego słowa były wypowiedziane tylko pół poważnie. Ciemna energia nadal pozostawała tajemnicą dla naukowców i nikt do końca nie wiedział jakie miała możliwości, ani w jaki sposób oddziaływała na resztę wszechświata. Furie były na swój sposób pionierami, ale takimi, których oczy obwiązano czarną chustą. Potrafiły korzystać z tej tajemniczej siły, nie potrafiąc jednocześnie wyjaśnić w jaki sposób działała. Zupełnie tak, jakby dano im umiejętność skubnięcia tego urywka jednej z największych tajemnic kosmosu, lecz nie pozwolono na zrozumienie jego całości, ani choćby większej części.
Wrota rzucały bladą poświatę na jego sylwetkę. Nie przypominały już kuli, którą widziała wcześniej - ognisko osobliwości było tak wielkie, że mogłoby pochłonąć ją całą. Błękitny ogień wirował w formie nadanej mu przez swego stwórcę. Pośród błękitu, dostrzegała smugi czerni, iskry ciemnej energii, schwytanej przez prosty, subtelny ruch ręką, zamkniętej w bańce ich rzeczywistości.
Wyglądały jak skaza na świecie, który ją otaczał. Jakby w tym miejscu, jednym ruchem mężczyzna zdołał rozedrzeć fakturę wszechświata a teraz miał czelność stać obok, w pełni spokojny, podczas gdy ta drobna dziura w powierzchni rzeczywistości łaknęła więcej, zdolna pochłonąć ich wszystkich gdyby nie nakazał jej zachować tego rozmiaru, tej formy.
- Czasom? - uśmiechnął się lekko, obracając bokiem do Fel, bokiem do wrót przy których stanął. - Widzę, że radna ma bardzo wygórowane wymagania.
Z szelmowskim uśmiechem, obrócił głowę w stronę wrót, na chwilę zerkając w ich biotyczną, falującą powierzchnię. Światło na ich granicy załamywało się lekko pod naporem czarnego ognia, poddając wpływom nieznanej siły.
Głowa mężczyzny obróciła się w stronę stojącej nieopodal blondynki. Jego spojrzenie pozostało jasne, optymistyczne. Nie uginało się pod wpływem czarnej dziury, koło której stał niewzruszenie, jakby muskające jego ciało, czarne iskry nie potrafiły wyrządzić mu krzywdy.
- Nigdy nie brałem cię za tchórza - odpowiedział, wyciągając w jej kierunku dłoń. W tym subtelnym geście chowało się wyzwanie, odzwierciedlone przez błysk w jego jasnych oczach.

@Iris Fel
Iris Fel
Awatar użytkownika
Mistrz Gry
Posty: 2096
Rejestracja: 10 maja 2012, o 17:36
Miano: Iris Fel
Wiek: 35
Klasa: Adept - Bastion
Rasa: Człowiek
Zawód: Przedstawiciel Ludzkości w Radzie Cytadeli
Lokalizacja: Ksienszyc
Kredyty: 86.760
Medals:

Re: [LUNA] Ośrodek szkoleniowy I.L.R.C.

15 sty 2024, o 06:12

Będzie jej tego brakować po powrocie do domu - prywatności, którą dawała jej ośrodek, choć wydawałoby się to niemożliwe biorąc pod uwagę cel jego ponownego otwarcia i zgromadzenia całego personelu specjalnie dla niej. A jednak, nikt nie chodził za nią krok w krok jak pies strażnicy, nikt nie narzucał się i nie pragnął uwagi, niezobowiązującej rozmowy, która nigdy do końca nie była bez ukrytego celu. Była wśród ludzi, a zarazem obok. Chodząc takimi korytarzami, którymi chciała, a nie które były wyznaczone przezcoraz bardziej skomplikowane z roku na rok procedury bezpieczeństwa. Nie wtopi się tak w tłumie na Cytadeli. Już nie.
Nie miała tej pewności siebie, co on. Ledwo dopuściła do siebie myśl, że faktycznie mogłaby przemieścić się z jednego punktu do drugiego ledwo pstryknąwszy palcem - wrota, które otworzył, które stworzył, pojawiły się tak po prostu. Nie wymagały od Ashforda większego wysiłku - a ten już pchał ją w sam ich środek najprawdopodobniej hołdując zasadzie nauki przez doświadczenie. Gdyby powiedział jej o możliwościach, jakie daje czarna materia w rękach furii pierwszego dnia, wielce prawdopodobne, że parsknęłaby głośnej i dźwięczniej od niego, absolutnie nie wierząc, że biotyka podszyta czarnymi, posłusznymi ognikami, uformuje wyrwę w świecie i rozłoży przed nią czerwony dywan w zapraszającym geście.
- Każdy to potrafi? Każda furia? - zaczynała dostrzegać pewne prawidłowości w otoczeniu użytkowników ciemnej materii szczególnymi względami przez Przymierze. Z czysto strategicznego punktu widzenia, ktoś, kto potrafiłby pojawić się na polu walki dosłownie z powietrza i równie bezproblemowo się z niego ewakuować, był asem w rękawie admirała.
- Nie ujmując niczego doktor Shaw i innym specjalistom, którzy siedzą w temacie, szczerze wątpię, że potrafiłby podać wzór, tłumaczy właśnie to - wskazała na biotykę, którą uformował posłusznie własną wolę i nadał kształt swoich własnych drzwi do Narnii. Nie mogła się zdecydować, czy patrzeć na obserwującego ją z jednej stront uważnie porucznika, a z drugiej bawiącej się wybornie dostrzegając pewne wahania w jej profilu, których nie pilnowała i przed nim nie zatajała, czy jednak przyglądać się wrotom, które to namacalnie wyrosły przed nimi i rozdzierały fragment sali tak, że czarne języki znikały po drugiej stronie, a ta wydawała się z ich perspektywy falować jak porucsona ruchem tafla wody.
Widzieli raptem płytką kałużę na posadce, a przecież oboje dobrze wiedzieli, że bez trudu mogłoby to być jezioro, w którym utopiliby się jeden po drugim.
- To zawsze jest to samo miejsce? Przechodzimy na drugą stronę, która jest jedna dla wszystkich, ale każdy w innym jej miejscu, w zależności gdzie we wszechświecie akurat wejdzie za kurtynę, czy każdy ma swoją indywidualną wyrwę? - przyznanie przed samą sobą, że jeszcze tak mało wie na temat natury ciemnej materii, której stała się przewodniczą i zarazem użytkowniczką, było teoretycznym, pierwszym krokiem prosto w te wrota. Choć fizycznie nie poruszyła się i nie wyglądała na taką, która była gotowa wejść tam, w duchu, przełamała pewną barierę. Przekroczyła granicę, dopuszczając do wiadomości coś niemożliwego. Abstrakcyjnego.
Zarazem decydując się kontynuować zamiast na przykład obrócić się napięcie i odejść.
Zaczesała za ucho kosmyk włosów, wyczuwając, jak naelektryzowana jest ich powietrza. Uśmiechnęła się lekko, gdy zadarła wyżej głowę pozbywając się jakiejś części dyskomfortu, kiedy czarna materia okazała się już nie powiększać i przestrzegać narzuconej przez porucznika granic.
- Właśnie mi powiedziałeś, że będę mogła wejść jednymi drzwiami, a wyjść innymi, nie musząc przy tym iść przez cały korytarz, który je dzieli tu, czy na Cytadeli. Jak to się mówiło? Apetyt rośnie w miarę jedzenia? - podsumowała pół żartem pół serio jego uwagę będącą niczym innym, jak delikatnym pstryczkiem w nos na otrzeźwienie. Formą rozładowania emocji przed skokiem i dowodem zaufania.
Skrzyżowała spojrzeniem z Ashfordem stojącym na tle wrót. Było w tym uchwyconym w konkretnej, upływającej sekundzie obrazie coś pięknego i drapieżnego zarazem. Nie mogła się zdecydować, ku jakim wrażeniom skłaniała się bardziej.
- I za głupią, mam nadzieję - mruknęła, chwytając jego dłoń od razu, jakby w obawie, że skoro zdecydowała się iść z nim, lepiej zrobić to tu i teraz nim się rozmyśli. Splotła ich palce w ciasny warkocz, jeżeli myślał, że po dwóch, czy trzech kroków, puści jej rękę i pchnie do przodu... Zagryzła od środka policzki, oglądając się na porucznika, choć bijący od wrót blask, zmuszał ja do mrużenia oczu.
- I co teraz? Jest tu jakaś materialna klamką, za która trzeba pociągnąć, aby sobie łatwiej wytłumaczyć co właśnie się robi? Czy robisz krok i już jesteś po drugiej stronie? Tak po prostu?

@Mistrz Gry
theme ~ voice ~ armor~
ObrazekObrazek

Wyświetl wiadomość pozafabularną
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12245
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: [LUNA] Ośrodek szkoleniowy I.L.R.C.

17 sty 2024, o 14:05

Kręcenie głową Ashforda było dość niejasną odpowiedzią na jedno z tysiąca pytań, które przewijały się teraz przez głowę blondwłosej, a zarazem kilku które znalazły ujście w jej słowach. Biotyka, którą dysponował mężczyzna, była niespotykana - Fel, choć była specjalistką w tym zakresie, nie widziała na Cytadeli czegoś takiego na własne oczy nigdy wcześniej. W tym ośrodku to, co robił, wydawało się na porządku dziennym, ale Fel reagowała tak, jak reagowałby cały świat na ten widok - dostrzegając wszystkie możliwości i wszystkie ciągnące się za tym reperkusje.
- Każda ma... potencjał. Ale nie ma dwóch takich samych furii - wyznał wreszcie, pośpiesznie, jakby nie chciał, by odebrała to w zły sposób, lub spodziewała się, że jej w takim razie z pewnością nie wyjdzie. - Dużo zależy od samej osoby i jej trenera.
Uśmiechnął się pod nosem, niejako kładąc jej przyszłe umiejętności w rękach jej własnych - oraz swoich. Ukryta przechwałka w jego głosie zabarwiona była jednak żartem.
Odwrócił głowę, podążając za jej wzrokiem w stronę stworzonego przez siebie portalu. Powierzchnia wrót falowała lekko, jak bańka z dymu, trzymana w okowach swojej formy przez nieznane siły.
- Poniekąd - odrzucił enigmatycznie, wyciągając w jej kierunku rękę. - Najlepiej będzie, jeśli sama się przekonasz. Na wszystko inne odpowiem dopiero wtedy.
Wyzwanie w jego oku było zapaloną w głębi jego spojrzenia iskrą. Parsknął śmiechem dostrzegając jej skonfundowanie - jakby był w stanie widzieć natłok myśli szalejących teraz w jej głowie. Gdy mimo wszystko zdecydowała się podejść i splotła swoje palce z nim, kiwnął głową, zadowolony z pokazu jej odwagi - bądź głupoty.
- Klamka? - odrzucił z rozbawieniem, kręcąc przecząco głową. Choć spodziewała się, że zręcznie obróci ją teraz i wciśnie do portalu jako pierwszą, nie została wrzucona na głęboką wodę.
Przynajmniej nie pierwsza.
Mężczyzna wzmocnił uścisk na jej dłoni. Trzymając ją mocno i pewnie, pociągnął ją w tył, samemu wykonując krok do tyłu. W tym nagłym ruchu miała wyłącznie ułamek sekundy na dostrzeżenie tego, co się działo - jego sylwetka zniknęła w powierzchni wrót prawie w całości - pozostawiając tylko rękę, która pociągnęła ją za nim. Chwilę później, wrota pochłonęły i ją.
Tak po prostu.
Nie zdążyła zarejestrować zbyt wiele. Jej skóra mrowiła, włosy uniosły się lekko, naelektryzowane. Gdy przedostała się na drugą stronę, nie dostrzegła ciemności kosmosu, nie znalazła się w duszącej i zimnej pustce. Ale coś się zmieniło - grawitacja. Wylatując z wrót, Fel natychmiast żołądek podszedł do gardła. Dostrzegając ziemię kilka metrów pod sobą, runęła w dół, na jej spotkanie. Miękkie objęcia błękitnej biotyki zatrzymały jej upadek, spowalniając jej ruch, pozwalając jej się wyprostować w powietrzu i ze spokojem dotrzeć na ziemię. Gdy Ashford używał swojej mocy by ją złapać, nie było w niej widać czarnych iskier.
- Nie tak źle, prawda? - parsknął, lądując obok niej. Zadarł głowę w górę, wskazując na drugie wrota, zakrywające teraz załataną dziurę w suficie. Poprzednie, te przez które weszli, nadal stały otwarte. - Żeby przejść, muszą być stworzone wrota wejściowe i wyjściowe. Wtedy, tamtego dnia, udało ci się stworzyć takie wrota, ale wpadłaś do nich bez zrobienia drogi wyjścia. Dlatego stało się to, co się stało.

@Iris Fel
Iris Fel
Awatar użytkownika
Mistrz Gry
Posty: 2096
Rejestracja: 10 maja 2012, o 17:36
Miano: Iris Fel
Wiek: 35
Klasa: Adept - Bastion
Rasa: Człowiek
Zawód: Przedstawiciel Ludzkości w Radzie Cytadeli
Lokalizacja: Ksienszyc
Kredyty: 86.760
Medals:

Re: [LUNA] Ośrodek szkoleniowy I.L.R.C.

17 sty 2024, o 14:39

Jeżeli jego słowa miały ją w jakikolwiek, magiczny sposób uspokoić, trudno było ocenić efekt starań. Iris stała wyprostowana niczym struna, splecione za sobą palce wbijała we własne nadgarstki, rozglądała się nieufnie dookoła siebie, nawet, jeżeli zmuszała się do tego, aby skupić spojrzenie na Ashfordzie, kiedy ten kontynuował, kątem oka i tak miała w polu widzenia kawałek załamanego pola. Wyrwę, która powstała, gdy nakazał wrotom otworzyć się. Nie ufała czarnej materii, jednocześnie ufając porucznikowi. Pewien dysonans, kuł ją w oczy.
- Ile znasz furii potrafiących otwierać portale i przez nie... przechodzić? - zapytała wprost, równie otwarcie wyrażając własne myśli. Czuła dziwny posmak na końcu języka, gdy wyartykułowała swoje pytanie. Jakby same przyznanie na głos, że jest to możliwe, powodowało skurcz żołądka i wywracało całe wnętrzności do góry nogami. Podobnie jak prawa fizyki znanego jej dotąd wszechświata. Tylko przez moment zastanawiała się, czy wobec podobnych dylematów stali ludzie w roku, w którym powstał pierwszy przekaźnik masy i opuszczenie Drogi Mlecznej nagle stało się możliwe.
Jeszcze wcześniej Neil Amstrong, wychodzący na powierzchnie księżyca z flagą Ameryki.
Mimo wewnętrznego oporu, wyrwa, załamujące się na jej powierzchni światło, lekkie falowanie i przyciąganie, w pewnym sensie pchało do siebie Fel. Nagle, zapragnęła dotknąć ukształtowanej w konkretnej formie biotyki, trzymającej w ryzach czarne pasma. Powstrzymała jednak chęć sięgnięcia do niej palcem i przekonania się, czy kiedy dotknęłaby jej powierzchni przypominającej bańkę mydlaną, ta pękłaby rozpryskując się. Odnotowała w pamięci kolejne pytanie, które James upierał się, aby zadawać później.
Z ciężkim westchnięciem, chwyciła jego rękę.
- Właśnie zamierzasz pokazać mi swój własny kawałek kosmosu, co w innych okolicznościach byłoby naprawdę romantycznym gestem, ale w obecnych jest raczej próbą przetrwania. Trochę zrozumienia, poruczniku - posłała mu wymowne spojrzenie, pełne oburzenia odmalowanego pół żartem, pół serio.
Wstrzymała oddech. W jednej sekundzie, Ashford przenosił ciężar ciała na wysuniętą za siebie nogę. W drugiej, już go nie było. Nim świadomość przetworzyła, co właśnie się zadziało, sama znalazła się po drugiej stronie wrót. Nie wiedziała kiedy dokładnie przekroczyła tę granicę. Szczegóły zlewały się w jedno, a tempo następujących po sobie zdarzeń wymagały jej natychmiastowej reakcji, bez czasu na zastanawianie się czy przemyślenia. Obrzuciła miejsce, w którym się znalazła, rozbieganym spojrzeniem, ale nie dostrzegła zbyt wiele. Właściwie to nic. Zamrugała oczyma, a obraz już się zdążył zmienić. Spadała, z czego zdała sobie sprawę lecąc na łeb na szyje. Nie miała równowagi ani też grawitacji do pomocy. Być może krzyknęła, albo tylko otworzyły się jej usta, z których nie uleciał dźwięk przez zaciśnięte gardło. Wylądowała bez gracji, mało delikatnie, złapana przez biotykę Jamesa i odstawiona na własne nogi naprzeciwko mężczyzny. Zamrugała, odrzucając do tyłu włosy, które uwolnione podczas lotu ze splotu, teraz każda sprężyna skręcała się w inną stronę tworząc przedziwną woale na jej głowie.
Znowu stała pośrodku sali treningowej. Jakby była tu przez cały czas i nigdzie, nawet na ułamek sekundy, się stąd nie ruszyła.
- Mogłeś mnie uprzedzić! - wymierzyła w jego osobę oskarżycielsko palcem.
- My naprawdę wypadliśmy do sali przez sufit - zadarła głowę, spoglądając do góry na sklepienie i ślad po przejściu, jakby potrzebowała namacalnych dowodów, że to, co działo się przed momentem, wydarzyło się naprawdę.

@Mistrz Gry
theme ~ voice ~ armor~
ObrazekObrazek

Wyświetl wiadomość pozafabularną
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12245
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: [LUNA] Ośrodek szkoleniowy I.L.R.C.

20 sty 2024, o 15:29

Pytanie Fel było całkiem jasne i bezpośrednie, a mimo tego Ashford zawahał się przed odpowiedzią. Jego wzrok odpłynął gdzieś w stronę własnych wspomnień, gdy sięgał pamięcią i zdawał się liczyć ile furii o takich umiejętnościach znał. Patrząc po tym, jak długo czasu mu na tym zeszło, Iris wyraźnie zrozumiała, że było ich całkiem sporo.
- Kilka - odrzucił wymownie, chowając prawdziwy numer pod szerokim uśmiechem, który wstąpił na jego usta. - Ale wiele jest furii, która tego nie potrafi. Potrafią tylko przenosić siebie w inne miejsca, bez otwierania przejść.
Nie wiedziała, jakiego rodzaju furią była kobieta, która zostawiła na jej ręku znamię. Jakiego rodzaju mogła być, gdyby udało się ją uratować, gdyby i ona otrzymała pomoc - lekarzy, trenera, ludzi, którzy opanowaliby jej rozwijające się umiejętności i pomogli jej przekuć je w coś, czego mogła użyć świadomie. Ale wraz z czarnym dymem, w jej oczach krążyło szaleństwo.
Przejście przez wrota było szybkie, natychmiastowe. Nie dostrzegła tym razem czerni kosmosu, prywatnego kosmosu Jamesa, do którego chciałby ją zaprosić. Zamiast tego znalazła się w tej samej sali, choć niemal głową w dół i dopiero gdy biotyczne pole zniosło ją powoli na ziemię, mogła przyjrzeć się temu, co tak naprawdę zrobili. Wrota, przez które przeszli, tkwiły obok - w tym samym miejscu, co wcześniej. Druga ich, bliźniacza para tkwiła na suficie i to z niej właśnie wypadli.
- Jaka byłaby w tym zabawa? - parsknął, broniąc się przed jej oskarżycielsko wymierzonym palcem. - Ale tak. Jak widzisz, weszliśmy tędy, a wyszliśmy tędy - dodał, wskazując najpierw jedne, potem drugie wrota. - Obyło się bez kosmosu - mruknął, przez chwilę zastanawiając nad tym słowem. - To dość trafne określenie, choć nie sądzę, żeby przestrzeń między tymi wrotami teleportowała nas w kosmiczną pustkę. Wydaje mi się, że jesteśmy wtedy w jakimś stanie... pomiędzy.
Wzruszył lekko ramionami i klasnął, a odgłos potoczył się echem po wnętrzu pomieszczenia.
- Jakieś pytania? - dodał, chowając w głębi tego słowa rozbawienie. Podejrzewał, że Fel miała w tej chwili milion pytań. - Czy jesteś już gotowa, żeby spróbować otworzyć własne?

@Iris Fel
Iris Fel
Awatar użytkownika
Mistrz Gry
Posty: 2096
Rejestracja: 10 maja 2012, o 17:36
Miano: Iris Fel
Wiek: 35
Klasa: Adept - Bastion
Rasa: Człowiek
Zawód: Przedstawiciel Ludzkości w Radzie Cytadeli
Lokalizacja: Ksienszyc
Kredyty: 86.760
Medals:

Re: [LUNA] Ośrodek szkoleniowy I.L.R.C.

20 sty 2024, o 15:57

Zmarszczyła nos. Odpowiedź, którą otrzymała, była szczątkowa. Niewystarczająca. Widząc jednak pewną nostalgię w profilu Ashforda, cień przemykający po jasnym spojrzeniu, usilnie starający się przykuć jej uwagę uśmiech, uznała, że na ten moment musi jej ona wystarczyć.
Nie oznaczało to jednak, że temat uznała za wyczerpany.
Pytania wracały do niej echem, kiedy ponownie stała pośrodku sali treningowej, a szaleńcze bicie serca towarzyszące jej od pierwszego kroku w nicość aż do popisowego spadania w dół z sufitu, w końcu zaczynało się uspokajać. Z góry założyła, iż James poinformował chociaż ogólnie o swoich zamiar personel ośrodka, w innym wypadku, przez któreś z portali zaraz wypełznie doktor Amber zaalarmowana wysoką amplitudą w odczytach regularnie napływających na komputery w stacji medycznej. Uśmiechnęła się pod nosem do swojej wyobraźni, na moment uciekając w naturalne mechanizmy obronne przed prawdą, którą odkrywał przed nią mężczyzna.
Nawet, jeżeli nie zobaczyła jego prywatnego, personalnego skrawka kosmosu, istniało prawdopodobieństwo, że wyglądałby właśnie tak, bądź podobnie - jedna z wielu sal treningowych, miejsce, w którym nieustannie szlifował swoje umiejętności panowania nad biotyką. Wyglądał na kogoś, kto spędził lata na treningu. Łatwość, z jaką otwierał portale, obcował z czarną materią i przekazywał swoją wiedzę, utwierdzał ją w przekonaniu, że przywołany profil pasował do niego idealnie. Niczym skóra zdjęta z mężczyzny.
Westchnęła ciężko, zastanawiając się, czy ta polemika zaprowadziłaby ich do czegokolwiek konstruktywnego.
- Czekam z wytęsknieniem na dzień, kiedy to Ty wypadniesz z portalu, a ja będę widzieć z góry, jak spadasz - wyartykułowała swoje życzenie, opuszczając ręce swobodnie wzdłuż ciała.
- Jeżeli chcesz rozpoczynać dysputę natury filozoficznej i roztrząsać, gdzie kończy się a zaczyna świat materialny, potrzebować będę czegoś więcej, niż kawę. Poproszę najpierw butelkę wina, a najlepiej dwie - uśmiechnęła się do niego, będąc absolutnie poważną. Na trzeźwo przyjęła do wiadomości fakt istnienia portali utkanych z biotyki, co w zupełności wystarczyło. Jego entuzjazm i wiara, że powtórzy wyczyn porucznika, nie udzieliła się Fel. Patrzyła się na niego z takim samym zawahaniem, jak wtedy, gdy mówił jej, że za kilka uderzeń serca wejdą jednymi drzwiami, a wyjdą drugimi.
- Myślałam, że wyjaśniliśmy sobie, że nie będziesz ze mną żartować - wytknęła mu przenosząc ciężar ciała z jednej nogi na drugą.
- Jakie są ograniczenia? To musi być to samo pomieszczenie? Miejsce w zasięgu wzroku? Sąsiadujące ze sobą? Coś nam znanego, co już widzieliśmy? Oczywiście, że nie otworzysz przejścia do Prezydium, ale... Gdzie jest granica? - chciała wiedzieć, co powinna sobie wyobrazić i czego zażyczyć, zanim r o z w a ż y jego polecenie.

@Mistrz Gry
theme ~ voice ~ armor~
ObrazekObrazek

Wyświetl wiadomość pozafabularną
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12245
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: [LUNA] Ośrodek szkoleniowy I.L.R.C.

21 sty 2024, o 10:58

Nic z tego, co działo się we wnętrzu sali treningowej nie należało do rzeczy w pełni normalnych, ani standardowych. Gdyby Irissa widziała możliwości niektórych ludzkich biotyków, z pewnością nie porównywałaby ich do ardat-yakshi, których w praktyce było znacznie więcej na świecie niż furii. Ten mały odsetek, w którym się znalazła, wydawał się nieograniczony zasadami, które rządziły wszechświatem.
Ale miał też okrutną cenę, którą przyjdzie jej kiedyś za to zapłacić.
- Ten moment może nadejść w każdej chwili. Wystarczy tylko, że otworzysz własne wrota - odrzucił rozbawiony, a jej irytacja odbiła się od jego piersi, nie pozostawiając po sobie żadnego śladu. Dopiero wspomnienie butelki wina sprawiło, że parsknął śmiechem, przestępując z nogi na nogę - łamiąc swoją wiecznie wyprostowaną na baczność formę, jakby wdarło się do niej zmieszanie. - Kawa w mieście, alkohol. Próbujesz przeciągnąć mnie na złą stronę?
Jego brew pomknęła do góry, a usta wygięły się w przebiegłym uśmiechu. Choć Ashford prawdopodobnie nie miał takich ograniczeń jak ona, jednocześnie był jej trenerem. Kto, jak nie on, miał upewniać się, że Fel słucha zaleceń wydanych jej przez lekarzy? Spędzali tak wiele czasu ze sobą, że mógł to robić skutecznie i przez większość czasu rzeczywiście to robił. Żołnierz trzymał się zasad jak wydanych mu rozkazów.
A jednak oferował, że zabierze ją do miasta.
- Pierwsze wrota musisz otworzyć dłonią. Następne możesz umieścić w dowolnym miejscu, w polu swojego widzenia. Na początku możesz mieć problem z rzucaniem ich daleko, lub celnie, ale wszystko to jest do wytrenowania - wyjaśnił, podchodząc do przejścia, do którego weszli chwilę wcześniej. - Stań obok mnie.
Wskazał jej miejsce obok i choć wrota buzowały lekko, Ashford nie wyglądał, jakby zamierzał znów przez nie przechodzić. Jego ręką uniosła się w górę, tym razem nie w stronę blondynki, a by pokazać jej znany przez siebie ruch.
- Pokażę ci - zaproponował i, wyczuwając potencjalny opór, natychmiast dodał: - Torebki twojej asystentki nie kupią się same. Couloir czeka.

@Iris Fel
Iris Fel
Awatar użytkownika
Mistrz Gry
Posty: 2096
Rejestracja: 10 maja 2012, o 17:36
Miano: Iris Fel
Wiek: 35
Klasa: Adept - Bastion
Rasa: Człowiek
Zawód: Przedstawiciel Ludzkości w Radzie Cytadeli
Lokalizacja: Ksienszyc
Kredyty: 86.760
Medals:

Re: [LUNA] Ośrodek szkoleniowy I.L.R.C.

21 sty 2024, o 11:44

Bądź wręcz przeciwnie - skaże furię na podobne wyobcowanie, przyczepi łatę niebezpiecznych, nieobliczalnych, wymusi szereg badań genetycznych, dociekanie, czy niewyobrażalne dla przeciętnego obywatela Przestrzeni Rady możliwości dałoby się powielić na skutek odpowiednich mutacji. Była to rzecz dyskusyjna. absolutnie nie zero - jedynkowa. Inaczej, patrzyła się na tę kwestie oczyma lekarza, którym była całe życie, a inaczej teraz, gdy sama zyskała dostęp do czarnej materii i krop po kroku, oswajała się z nią, uczyła czerpać i przewodzić, jednocześnie nie zatracić się w możliwościach, którym kusiła ją za każdym razem. Nawet wtedy, gdy czerpała z niej tylko po to, aby odepchnąć od siebie kukłę. I jednocześnie nie rozsmarować jej na ścianie, brudząc mural.
Ożywiła się, słysząc zapewnienie Ashforda.
- Doskonale! Trzeba było mówić tak od razu - zrobiła krok do przodu, jakby faktycznie była gotowa tu i teraz, otwierać biotyczne wrota. Chochliki chowały się w jej oczach oraz w cieniu biotyki, nadal dającej możliwość wyskoczenia z sufitu. Widząc, że wrota tak po prostu nie zniknęły po tym, jak przez nie przeszli, uzyskała odpowiedź na kolejne pytanie, które miała w zanadrzu - jak długo potrafią być otwarte. Wiedziała już, że nie zamykały się za podróżnikami.
- Prawdę mówiąc, nie liczyłam Cię w przydziale butelek wina. W takim razie - co najmniej trzy - odwzajemniła uśmiech, z premedytacją przeciągając w czasie ich małą, słowną potyczkę, która dawała Iris możliwość oswojenia się z poleceniami porucznika. Pod pretekstem żartów i przysłowiowego pstryczka w nos, zmniejszała dystans zarówno od Ashforda, jak i czarnej materii wplecionej w błękitne płomienie, od których czuła, jak elektryzuje się jej skóra.
Była wręcz pewna, że ostatnio doktor Amber głośno i wyraźnie wyrażała swoje zdanie na temat kawy oraz kofeiny. Nawet nie zająknęła się na temat alkoholu, co zdejmowało z Fel ciężar potencjalnych wyrzutów sumienia.
- W dowolnym miejscu? A mimo to, otworzyłeś je te sześć - siedem metrów nami? - powtórzyła po nim z przekąsem, nie mogąc sobie odmówić przyjemności z wytknięcia czegoś swojego trenerowi. Spędzali z sobą większość doby, zwłaszcza w momentach, w którym byli tylko we dwoje, Iris miała coraz mniejsze opory przed swobodną odpowiedzią, czy zachowaniem. Ashford stawał się jej codziennością.
Wyminęła zgrabnie osobliwość, celowo - bądź nie do końca - nie stykając się z nią żadną powierzchnią ciała. Stanęła obok Jamesa. Nie dorównywała mu wzrostem, nawet wtedy, gdy tak jak on, wyprostowała się niczym struna.
- Torebki, sukienki, dwie pary nowych szpilek... - puściła mu perskie oczko, po czym spoważniała i obserwując ruchy Ashforda, starała się je odwzorować najwierniej, jak lustrzane odbicie.
Jedne wrota tu, przed nimi. Drugie pod muralem.

@Mistrz Gry
theme ~ voice ~ armor~
ObrazekObrazek

Wyświetl wiadomość pozafabularną

Wróć do „Ziemia”