Ojczysta planeta ludzi wkracza w złoty wiek - rozwojowi ulega przemysł, handel i sztuka. Postawiono na ekologię i lepiej zagospodarowano teren, dzięki czemu wszystkim, teoretycznie, żyje się lepiej, choć prawdę mówiąc stale rośnie przepaść między biednymi i bogatymi mieszkańcami.
LOKALIZACJA: [Gromada Lokalna > Układ Słoneczny]

Vex
Awatar użytkownika
Administrator
Posty: 1960
Rejestracja: 18 cze 2014, o 15:17
Miano: Vexarius "Vex" Viyo
Wiek: 32
Klasa: Dewastator
Rasa: Turianin
Zawód: Widmo
Lokalizacja: Arae / Cytadela
Status: It's complicated.
Kredyty: 34.710
Medals:

Wyspy Owcze

6 paź 2023, o 11:12

Nastawienie Abrahama jasno nakreślało na piasku ścieżkę, którą rozmowa nieuchronnie musiała się potoczyć. Od momentu w którym mężczyzna otworzył drzwi, a w jego oczach pojawiła się nienawiść i obrzydzenie na widok turiańskiego, niespodziewanego gościa, miał przeczucie, że spokój i uprzejmość na niewiele się zdadzą w tej konwersacji. Były żołnierz sprawiał wrażenie trudnego rozmówcy, a sprawy nie ułatwiał fakt, że on sam musiał zmuszać resztki swojej dyscypliny, żeby pozostać kulturalnie nastawiony do ojca człowieka, który tak wypaczył jego ostatnie miesiące życia, podczas gdy każda komórka jego ciała rwała się do tego, żeby złapać mężczyznę za gardło i wydusić z niego odpowiedzi. Jednak pomimo tego, nie zareagował na ostrzejsze słowa, tylko mierząc starca wzrokiem.
- Przytroczona do pancerza, ale wciąż w kaburze. I to, że w niej pozostaje, to grzeczność z mojej strony - odparł lakonicznie, odwzajemniając jego wzrok. - Pomimo pełnego prawa zapewnionego mi przez Radę Cytadeli, które pozwala mi na wejście do pańskiego domu i wyciągnięcie odpowiedzi z pana oraz pana towarzyszki na wszelkie potrzebne mi sposoby, wybrałem cywilizowaną rozmowę, panie Reed i uszanowanie waszego domostwa. Wszystko to co zrobił pana syn i wszystkie ofiary, które zginęły z jego ręki, sprawiają, że to na co ma pan ochotę nie ma w tej chwili większego znaczenia, ale i tak wybrałem konwersację, mając nadzieję, że załatwimy tą sprawę bez czegoś, czego oboje będziemy żałowali.
Wściekłość byłego żołnierza, która wylała się na zewnątrz, gdy padło jego prawdziwe imię, rozbiła się o pancerz Widma. Vex nie poruszył się, ale przygotował się na nadchodzący atak - lub próbę zamknięcia mu drzwi przed nosem, którą zamierzał powstrzymać. Jego wzrok przesunął się na kobietę stojącą we wnętrzu budynku, przyglądając się jej przez uderzenie serca; przerażenie i ubóstwo wypełniało mieszkanie rodziny Donovana, co zupełnie pasowało do wyobrażenia, które Viyo podświadomie budował sobie w drodze tutaj, a bardziej kierowało jego podejrzenia w drugą stronę.
- Nie - odparł nieporuszenie na ryk Abrahama, patrząc na niego bez mrugnięcia okiem, pomimo deszczu spływającego po twarzy oraz krawędziach pancerza. - Twój syn jest terrorystą poszukiwanym przez połowę galaktyki, odpowiedzialnym za śmierć tysięcy niewinnych ludzi. Chcę poznać waszą stronę historii i daję wam szansę na jej opowiedzenie, na spokojnie i we własnym domu, zamiast wyciągnąć ją z was siłą lub zabrać was na publiczne przesłuchanie na Cytadelę. Przed czymkolwiek się ukrywacie w tym miejscu, będzie za późno, by do tego wrócić, jeżeli ze mną nie porozmawiacie. A być może nawet będę w stanie wam jakoś pomóc.
Patrząc po warunkach w jakich rodzina Reeda musiała żyć, każde wsparcie finansowe pewnie byłoby mile widziane, ale wątpił żeby duma i pogarda Abrahama pozwalała na przyjęcie jakiejkolwiek pomocy, więc nawet nie próbował tego proponować. Wściekłość i nienawiść sącząca się z serca mężczyzny do jego rasy, zapewne nie była czymś co mogłoby zostać przesłonięte przez jakąkolwiek liczbę kredytów. Czy w takim razie ukrywał się tutaj przed swoim synem, wydając ostatnie pieniądze na dom położony w odludnym terenie i przez to ledwo wiążąc koniec z końcem? Czy może to Donovan ich tutaj ukrywał, ale odkąd Castor rozpadł się po śmierci Steigera, a łowca zaczął być aktywnie tropiony, nie miał możliwości przesyłać im swoich funduszy oraz opłacać ich osamotnionego więzienia, co zaczęło prowadzić do jego upadku? Druga opcja wydawała się mniej prawdopodobna, widząc jak daleko posunął się rozkład domu oraz stan w jego wnętrzu, ale nie mógł tego wykluczyć.
THEME                    VOICE                    ARMOR                    CASUAL
ObrazekObrazek
+5% do obrażeń w walce wręcz   
-1PA koszt przeładowania    -1.5PA do kosztu zdolności technologicznych
Dla MG:
Wyświetl wiadomość pozafabularną
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12234
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: Wyspy Owcze

27 paź 2023, o 19:17

reakcja abrahama
A<20<B<60<C
Rzut kością 1d100:
45


spostrzegawczość vexa
50%
Rzut kością 1d100:
4


tajny rzut mg
20%
Rzut kością 1d100:
79
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12234
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: Wyspy Owcze

27 paź 2023, o 19:37

Wyświetl wiadomość pozafabularną Negatywne emocje potrafiły wywierać różne efekty w zależności od tego, jaka osoba stanowiła dla nich naczynie. Nienawiść odbierała niektórym mowę, innym zagarniała wzrok, skazując na krótkowzroczność. Jeszcze innych twarze zastygały niczym maska, twarda skorupa wykrzywiona w makabrycznie wściekłym wyrazie w karykaturze okrucieństwa. Ale zło Abrahama Reeda było płynne, zmienne, było żywe. Jego mimika falowała, w głębi znajomych, szarych oczu przesuwały się cienie, podczas gdy myśli krążyły wokół przeszłości i chwili obecnej, splatając te dwa wymiary wątłymi nićmi zrozumienia.
Wspomnienie jego syna namalowało grymas na jego ustach. Wydęły się w pogardliwym uśmieszku, napięcie w jego brwiach zelżało lekko, część zmarszczek wygładziła się. Całość była podszyta zaskoczeniem - jakby stary Reed nie spodziewał się, że powód przybycia na jego próg Widma był związany z jego potomstwem. Jakaś jego część odczuła też związaną z tym ulgę - być może mężczyzna obawiał się, że to grzechy jego przeszłości doprowadziły tutaj turianina po nitce aż do samego kłębka. Jednocześnie, całość jego emocji zabarwiona była w jakiś sposób ironią bądź rozbawieniem, lecz było to tak subtelne i jednocześnie trudne do zinterpretowania, że nawet mimo bliskości stojącego w progu Abrahama, Viyo nie potrafił go do końca odczytać.
- Wy, turianie - zaczął, drugie ze słów akcentując w jadowity sposób. - jesteście przekonani, że możecie przykleić sobie odznakę kosmicznego kowboja do piersi i staniecie się bezkarni - odpowiedział, głosem osoby nieskorej do współpracy. - A ja niczego nie muszę. Zadawaj sobie pytania temu, którego szukasz.
Kobieta za jego plecami podchwyciła spojrzenie zielonych tęczówek i drgnęła z przestrachem. Odwróciła się, wycofując wgłąb domu, gdzieś za plecy Abrahama, gdzie Viyo nie był w stanie jej dostrzec. Mógł jednak przysiąc, że wciąż trzymała się blisko - na tyle, by słyszeć, o czym mówili, lecz nie zamierzając się w to wtrącać.
- Mój syn jest twoim problemem, rogaty gnojku, a nie moim - parsknął, wydymając usta. Pomimo swojej wrogości, posłużył się przynajmniej określeniem syn, choć ton jego głosu wydawał się zabarwiony obcą emocją. - Szukaj sobie tego niewdzięcznego śmiecia, niech on ci opowie swoją wersję historii.
Jego brwi zmarszczyły się znów, na ułamek sekundy, w błysku złości, która zabarwiła jego tęczówki niczym refleks ognia odbity od stalowego miecza. Niespodziewanie, poprawił się w miejscu, wspierając na lasce i przekrzywił lekko głowę, spoglądając na niego z przebiegłym wyrazem twarzy.
- Możesz wejść do tego domu i spalić go do cna ze mną w środku a ja prędzej umrę tu i teraz niż ulegnę roszczeniowym żądaniom kosmicznego szczeniaka - wycedził. - Jeśli czegoś ode mnie chcesz, powiedz, co masz do zaoferowania.
Vex
Awatar użytkownika
Administrator
Posty: 1960
Rejestracja: 18 cze 2014, o 15:17
Miano: Vexarius "Vex" Viyo
Wiek: 32
Klasa: Dewastator
Rasa: Turianin
Zawód: Widmo
Lokalizacja: Arae / Cytadela
Status: It's complicated.
Kredyty: 34.710
Medals:

Re: Wyspy Owcze

30 paź 2023, o 13:25

Wyświetl wiadomość pozafabularną
Nienawiść i jawna wrogość sączyły się ze starego mężczyzny, uosabiając skondensowane lata niechęci, które toczyły się między Hierarchią Turian, a Przymierzem. Abraham Reed był człowiekiem minionej epoki - tej w której turianie i ludzie zderzyli się w krótkiej, acz krwawej wojnie, która pozostawiła blizny na obydwu stronach, a w niektórych przypadkach wciąż otwarte rany. Viyo swego czasu napotykał różne przejawy agresji oraz nadal żywej urazy ze strony ludzi, ale ostatnie lata podróżowania w towarzystwie bardziej teraźniejszych umysłów, które nie trzymały się kurczowo przeszłości, sprawiły, że nieco odzwyczaił się od takiego nastawienia. Wodząc spojrzeniem po pobrużdżonej twarzy Abrahama uświadomił sobie, że tutaj problem jest o wiele bardziej skomplikowany.
I trochę dwustronny.
W normalnej sytuacji potrafiłby poradzić sobie w ukierunkowaną w jego stronę nienawiścią i najpewniej obrałby ścieżkę załagodzenia sytuacji, a także zjednania sobie rozmówcy nawet pomimo jego złości. Ale ojciec Reeda stanowił specjalny przypadek. Jego powiązanie z Donovanem sprawiało, że idea podjęcia polubownej postawy i wślizgnięcie się w łaski starca uprzejmymi słowami wydawała się w jego własnej głowie obca, pusta. Uwłaczająca. Próba zmanipulowania mężczyzny chełpiącego się swoją nienawiścią nie miała takiego samego uroku co zwykle, a jego serce pragnęło poddać się tej najprostszej ścieżce, którą widział przed sobą - skorzystanie z oferty człowieka i zabrania sobie odpowiedzi siłą, pozostawiając po sobie zgliszcza ładnego domu nad krawędzią plaży. Ostatnie miesiące sprawiły, że z coraz większym trudem przychodziło mu wybierać tą trudniejszą ścieżkę, która nie składałaby się na nadużywanie władzy Widma i przebijanie się do przodu po najkrótszej linii oporu. Może zbyt wiele razy sparzył się tymi próbami, a może tam gdzie goiły się ostatnie rany, tam pod postacią blizn gromadził się beznamiętny chłód i duma.
- Nie jest problemem? - zapytał cicho po długiej chwili milczenia, wytrzymując ogień w spojrzeniu człowieka oraz deszcz smagający jego pancerz. - Już sama moja obecność tutaj mówi coś innego. Gdyby nie twój syn, nikt nie wiedziałby kim jesteś i gdzie się zaszyłeś. To za jego sprawką znowu zaczynasz być w świetle fleszy, Abrahamie. To z jego powodu ludzie znowu zaczną cię szukać, a prasa interesować twoją osobą. W końcu kto nie chciałby przeczytać co ciekawego może mieć do powiedzenia ojciec terrorysty? - Jego wzrok błądził po twarzy mężczyzny, ale przez jego głos przebijał się coraz większy chłód. - Nie mówiąc już o ofiarach Donovana. Przecież skoro nie mogą wykrzyczeć swojego bólu i wściekłości bezpośrednio w twarz mordercy, to czy jego najbliższa rodzina nie jest jedynym, najlepszym do tego zastępstwem? A co z osobami, które myślą, że nie żyjesz, Abrahamie? Co z tymi echami przeszłości, które zostawiłeś za sobą, a które nagle zorientują się, że jednak nie zginąłeś na Shanxi?
Zignorował określenie, którym obrzucił go mężczyzna.
- Nie, twój syn jest również i dla ciebie problemem. Lub będzie. Ja jestem po prostu wierzchołkiem fali, która zmierza w twoją stronę, Abrahamie. I być może jedynym, który ma jakiś interes w tym, żeby ci pomóc jej uniknąć.
Przeszłość byłego żołnierza stanowiła dla niego zagadkę, ale cień rozbawienia lub pogardliwej świadomości ironii, która gdzieś wisiała między nimi, odnajdując swoje odbicie w szarych tęczówkach starca, pozwalał snuć niewesołe teorie. Jeżeli sam fakt tego, że Vex - turiańskie Widmo - przyszedł do niego szukać pomocy wywoływał w nim takie uczucia, to mogło to oznaczać, że przeszłość Abrahama była usiana błękitną krwią do takiego stopnia, który sprawiłby, że normalny turianin nigdy nie zniżyłby się do poproszenia o pomoc akurat jego. Być może Abraham Reed był rakiem toczącym galaktykę na długo przed narodzinami turianina, stanowiąc odbicie Reeda z poprzedniej epoki. Może swego czasu był zbrodniarzem wojennym tak wielkim, że to nie przed synem się ukrywał, a przed tym co mogła zrobić Hierarchia Turian, gdyby go odnalazła, a on właśnie przybył na jego próg pertraktować.
- Nie wątpię - odpowiedział cicho, mierząc mężczyznę spojrzeniem, gdy Abraham wyraził swoją niezłamaną wolę. - Oddany sprawie i oddany swojej nienawiści do mojej rasy. Jestem pewien, że jesteś gotów poświęcić wszystko, żeby tylko utrzeć mi nosa.
Ale czy inni byli gotowi poświęcić wszystko dla jego wendety? To, to było interesujące pytanie.
Zmiana postawy człowieka sprawiła, że przekrzywił lekko głowę. Jego chłód wycofał się lekko i zabrał ze sobą wewnętrzny rozsądek, który ostrzegał przed negocjacjami z diabłem, zatykając mu usta pazurzastymi dłońmi i wciągając za sobą na dno klatki.
- W takim razie podaj cenę swoich odpowiedzi - odpowiedział po chwili milczenia, zaplatając dłonie za plecami. - Chcesz kredytów? Ty i twoja towarzyszka posiadacie już dom w takiej luksusowej części Wysp i ewidentnie wciąż o niego dbacie, więc z pewnością to nie stanowi problemu. Moje milczenie i poniechanie twojego istnienia w swoich raportach? Informacje lub dostępy? Jakie potrzeby ma ktoś taki jak ty, Abrahamie? Jaka moja oferta nie obrazi twojej osoby, a pozwoli nam kontynuować naszą rozmowę?
THEME                    VOICE                    ARMOR                    CASUAL
ObrazekObrazek
+5% do obrażeń w walce wręcz   
-1PA koszt przeładowania    -1.5PA do kosztu zdolności technologicznych
Dla MG:
Wyświetl wiadomość pozafabularną
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12234
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: Wyspy Owcze

30 paź 2023, o 14:33

Wyświetl wiadomość pozafabularną Podmuch wiatru uderzył w turiańskie plecy, przemknął ponad jego barkami i wdarł się do domu, targając materiałem koszuli na piersi starca. Krople deszczu zacinały w przymknięte drzwi, które mężczyzna wykorzystywał niczym tarczę i jedynie kilka z nich lądowało na jej wykrzywionej w złości twarzy. Siwe kosmyki włosów przykleiły się do wilgoci na jego czole gdy zadzierał głowę w górę, spoglądając na turianina butnie.
Szum falującego morza wypełniał ciszę między słowami przy akompaniamencie ciężkich kropel uderzających o dach i ściany domostwa. Betonowa konstrukcja przypominała twierdzę, solidny moloch opierał się warunkom pogodowym pomimo nietrwałego podłoża, na którym zdawał się tkwić. Mokry, czarny piasek kontrastował z bielą niewykończonych ścian, a kłębowisko szarych chmur ponad ich głowami przypominało krążący w powietrzu dym, który wysysał wszelkie kolory z ich rzeczywistości.
Jedynie wnętrze, które dostrzegał ponad ramieniem mężczyzny, zdradzało, że nadal znajdowali się w prawdziwym świecie. Ciepłe światło żarówek wydawało się nie na miejscu dla stojącego na zewnątrz, niechcianego gościa.
- Jakoś nie widzę tego zamieszania, o którym mówisz - odrzucił, nieporuszony konsekwencjami, których zwiastunem miał okazać się Viyo. Przez jego twarz nie przemknęło zwątpienie ani zawahanie, jego upór i wściekłość stworzone były na podobieństwo domu, w którym zamieszkał - niemożliwe do zachwiania, bez względu na okoliczności. - Gdzie te nagłówki w prasie? Gdzie zainteresowanie mną? Gdzie ta prasa i flesze? Pierwszy raz od dawna słyszę o nim teraz, od ciebie. Jedyni terroryści, o jakich pierdolą media, to te szajbusy z Terminusa.
Pokręcił głową z prychnięciem, którego siłą napędową była mieszanka sarkazmu i pogardy zakorzenionej w głębi jego ludzkiego, starczego jestestwa. Nawet znajoma nazwa nie odbiła się w jego podejściu czy tonie głosu, jakby Shanxi było zwykłym wyrazem, takim samym jak inne, do którego nie posiadał żadnego przywiązania.
- Gdyby jakaś fala miała po mnie przyjść, to by już przyszła. A przyszedł jeden diabeł, szukający cholera wie czego - kontratakował, odrzucając wątpliwości, które próbował zasiać w nim obcy u progu jego domu. - Takie pogróżki może działają na twoich wygodnickich śmieci na Cytadeli, ale nie na mnie.
Dopiero propozycja coś zmieniła. Gdy zawisła pomiędzy nimi, barwiąc zapach morskiego powietrza okazją i wyzwaniem w jednym, oczy Abrahama zwęziły się lekko, brwi ściągnęły, a usta wygięły w półuśmiechu. Nie był mężczyzną, od którego można było coś wymusić z pomocą perswazji, strachu czy przemocy. Każda z tych możliwości odbijała się od niego jak krople deszczu od białej powierzchni betonowego budynku, w którego bramie stał.
Czym innym była oferta.
Oferta przekształciła ich rozmowę z dwójki grożących sobie wzajemnie, upartych i nieskorych do współpracy mężczyzn w transakcję, która miała swoją cenę. Sprawiła, że niezłomność mężczyzny została odsunięta, a jakaś inna, ukryta potrzeba wysunęła się ostrożnie z czeluści szarego spojrzenia. Analizował słowa Viyo przez chwilę, obracał swoją potrzebę w myślach, odsiewał ją od innych, łowiąc to, co byłoby dla niego stosowną zapłatą za kooperację.
- Zabij kogoś dla mnie. - jego donośny głos przeciął huk morskich fal jak płonące ostrze, pozostawiając po sobie swąd spalenizny w powietrzu. - Jesteś w końcu Widmem, nie? Możesz zrobić wszystko i nikt na tej wyspie nawet nie kiwnie palcem, żeby cię powstrzymać.
Wyprostował się, mierząc go spojrzeniem, jakby chciał dojrzeć myśli, które rzuciły się do wyścigu o turiańską uwagę na dźwięk tego żądania.
- Zabij kogo wskażę, a opowiem ci wszystko czego chcesz o Donniem - dodał, podkreślając swoją cenę niewidzialną linią w czarnym piasku.

@Vex
Vex
Awatar użytkownika
Administrator
Posty: 1960
Rejestracja: 18 cze 2014, o 15:17
Miano: Vexarius "Vex" Viyo
Wiek: 32
Klasa: Dewastator
Rasa: Turianin
Zawód: Widmo
Lokalizacja: Arae / Cytadela
Status: It's complicated.
Kredyty: 34.710
Medals:

Re: Wyspy Owcze

30 paź 2023, o 16:46

Upór mężczyzny nie przypominał w niczym tego zimnego, chłodnego muru, którym potrafił odgrodzić się jego syn od żądań wszechświata. Chociaż dostrzegał podobieństwa w obydwu mężczyznach, to im dłużej rozmawiał z Abrahamem, tym na jaw wychodziły większe różnice, które ich dzieliły. Emocje Donovana były zimne, beznamiętne i w pewien sposób ukierunkowane w jednym, niezachwianym kierunku, który można było dostrzec, nawet jeżeli nie znało się celu, który sobie ubrał; emocje jego ojca przypominały wzburzone morze, zabarwione wściekłością, ale zupełnie inną od tej, do której przyzwyczaił się w towarzystwie Mayi. Złość i nienawiść Abrahama nie przypominała emocjonalnych wybuchów niebieskowłosej ani pełnej pasji furii, która pchała ją do przodu - jego emocje zdawały się być napędzane w równym stopniu arogancją, co i czymś fałszywym i ulotnym, czymś czego Viyo nie potrafił nazwać, czymś co nie był pewien czy faktycznie dostrzega na pomarszczonej twarzy mężczyzny, czy też dopowiada sobie w miarę rosnącego do niego wstrętu i własnej niechęci.
Im dłużej wpatrywał się w Abrahama, tym bardziej zaczynał rozumieć, że jego syn wdał się w innego ojca. Tego, który zginął na Chasce, pogrzebany pod gruzami lodowca.
Niewypowiedziane ostrzeżenia i groźby nie napotkały podatnego gruntu. Niechęć do współpracy Abrahama była taka sama jak wcześniej, gdy uparty człowiek zrzucał z siebie jego podsuwane wizje przyszłości, która zawisła nad domem na skraju plaży. Vex zmrużył lekko oczy, pozwalając by któraś z kolei kropel spłynęła wzdłuż jego chitynowych płytek na skroni oraz policzku, i skapnęła na łuk napierśnika.
Dopiero rzucona oferta zmieniła atmosferę, która unosiła się między nimi. Jakby obślizgły wąż, który czaił się za fałszywą złością, nagle wysunął się ze swojej jaskini, wyczuwając nagłą okazję - lub być może ofiarę. Słowa, które przecięły powietrze, uderzyły w turianina, nie napotykając oporu. Vex spodziewał się różnych propozycji, które zmusiłyby go do udławienia swojego honoru i wyświadczenia przysługi odpychającemu człowiekowi, której później by żałował, ale nie oczekiwał takiego żądania. Na wiele zapewne byłby w stanie się zgodzić, ale morderstwo na życzenie...
Coś chłodnego w jego wnętrzu uświadomiło mu, że to również nie stało zbyt daleko poza linią, którą wytyczał sobie w piasku raz za razem. Wystarczył zaledwie krok do przodu, może dwa i uciszenie wewnętrznego głosu oraz wyrysowanie nowej granicy, kawałek dalej. Tylko kawałeczek.
Nie poruszył się przez długą chwilę, wpatrując się w milczeniu w Abrahama. Czy rzeczywiście chciał kogoś zabić, czy chodziło tylko o zapłatę odpowiedniej ceny? O pokazanie turianinowi, że ma nad nim kontrolę i zmuszenie go do zrobienia czegokolwiek, co zaproponuje, wykorzystując jego desperację oraz potrzebę odpowiedzi?
- Kogo? - zapytał po paru sekundach przerywanych wyłącznie przez uderzenia deszczu na pancerzu oraz ryku fal rozbijających się o plażę.
THEME                    VOICE                    ARMOR                    CASUAL
ObrazekObrazek
+5% do obrażeń w walce wręcz   
-1PA koszt przeładowania    -1.5PA do kosztu zdolności technologicznych
Dla MG:
Wyświetl wiadomość pozafabularną
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12234
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: Wyspy Owcze

30 paź 2023, o 17:14

Twarz starszego mężczyzny stanowiła w pewien sposób odbicie twarzy jego własnego syna, lecz zwierciadło okazało się krzywe. Znajome, ostre rysy zarysowanej szczęki, szare spojrzenie głęboko osadzonych oczu z daleka mogły do złudzenia przypominać starszą wersję osoby, która wprowadziła tak wiele zamętu w życiu Widma. Dopiero podchodząc bliżej, rzucając więcej światła na oblicze starego Reeda, różnice okazywały się tak oczywiste, tak kłujące w oczy, że podobieństwo nie było w stanie oszukać wzroku oglądającego. Emocje Abrahama były zadziwiająco szczere, żywe, ukazywały znacznie więcej nienawiści niż obserwator mógłby chcieć zauważyć. Niechęć nie była czymś, co spychał na samo dno, ubijając do postaci małego ziarenka napędzającego chłodne, wykalkulowane czyny. Jego awersja była paliwem do tego, co było tu, teraz - nie wydawał się być osobą zdolną, czy nawet chętną do planowania długoterminowego, gdy ponosiły go emocje. Z jednej strony, jego wybuchowa natura była słabością, uniemożliwiającą mu knucie i dalekosiężną manipulację - nie wpuścił Viyo do domu, by zatrzasnąć go w pułapce, nie odpowiedział mu w sposób przemyślany, nie analizował proporcji korzyści i strat.
Z drugiej strony, to jego emocje sprawiały, że pertraktacje stawały się niemożliwością. Nie było słów, które Viyo mógł powiedzieć, gróźb, których mógłby użyć czy próśb, po które mógłby w ostateczności sięgnąć.
Były tylko czyny, którymi mógł wykupić informacje, których tak bardzo potrzebował.
Wzrok mężczyzny prześlizgnął się z oblicza Viyo, gdy padło pytanie. W głębi jego spojrzenia, turianin dostrzegł błysk zadowolenia, niemalże tryumfu - jakby samo pytanie było częścią sukcesu, wystarczyło, by wyrazić zainteresowanie Widma dobiciem targu. W końcu nie było zaprzeczeniem.
- Tego tchórzliwego gnojka, który siedzi schowany w samochodzie i wlepia we mnie swoje gały - warknął, kiwając podbródkiem gdzieś poza ramieniem Viyo. Gdy turianin się obrócił, dostrzegł tylko jedną rzecz, która odstawała od neutralnego, pustego terenu wokół - fragment zaparkowanego u dołu zbocza pojazdu komisarza Gunnerssona. Częściowo zasłonięty przez wzgórze, za którym stał, mógłby być pojazdem każdego innego, lecz Reed zdawał się doskonale wiedzieć, kto czekał w środku i czyj był. Przez przyciemniane szyby nie dało się dostrzec kto siedzi w środku, ani tym bardziej w którą stronę patrzy.
- Płacę mu po to, żeby mieć święty spokój, a ta gnida przywozi mi Widmo własnym autem pod próg - prychnął. - Chcesz porozmawiać o Donovanie? Załatw go.
Jego usta zacisnęły się w wąską linię, gdy przeniósł swój żądny zemsty wzrok ze znajomego samochodu na stojącego przed nim turianina.
- Albo wynoś się, bo niczego ode mnie nie wyciągniesz.

@Diakon Vex
Vex
Awatar użytkownika
Administrator
Posty: 1960
Rejestracja: 18 cze 2014, o 15:17
Miano: Vexarius "Vex" Viyo
Wiek: 32
Klasa: Dewastator
Rasa: Turianin
Zawód: Widmo
Lokalizacja: Arae / Cytadela
Status: It's complicated.
Kredyty: 34.710
Medals:

Re: Wyspy Owcze

30 paź 2023, o 18:16

Wyświetl wiadomość pozafabularną
Czasami paranoja miała to do siebie, że była odbiciem prawdy.
Viyo swego czasu wierzył w swoją intuicję, kierując się nią tam gdzie podsuwała mu odpowiedzi, które kłóciły się z rzeczywistością. Ostatnie miesiące zmieniły jednak jego podejście, sprawiając, że przestał wierzyć we własną umiejętność dostrzegania tego co znajduje się pod maską innych oraz w zdolność czytania między wierszami. Liczba błędów, które popełnił, a które wypaczyły jego zaufanie do własnego przeczucia, zakopały resztki intuicji, a na ich miejscu urosła przewrażliwiona ostrożność oraz nieufność. Chciałby myśleć, że to właśnie intuicja podpowiadała mu, że Gunnarsson pojawił się na lotnisku w celu innym, niż mu mówił, ale wiedział, że nie byłaby to prawda. To nie uprzejma aparycja komisarza szeptała mu, żeby wysłał Etsy do sprawdzenia profilu mężczyzny oraz jego pobudek, a zwykła potrzeba doszukiwania się wszędzie nieprzychylnych mu macek - potrzeba, która okazała się jednak niewystarczająco skora do ryzyka, by nakłonić SI do włamania się do danych policji Wysp Owczych.
Obracał w głowie słowa starszego Reeda, jednocześnie zestawiając je z tym, o czym rozmawiali wcześniej z Gunnarssonem w samochodzie oraz tym co widział. Przekrzywił lekko głowę, wpatrując się w samochód stojący za wzgórzem, a potem przenosząc wzrok z powrotem na Abrahama.
- Naprawdę chcesz mi wmówić, że masz tyle pieniędzy by opłacać policjanta? Przy niedokończonym budynku oraz w brudnym ubraniu, które ledwo trzyma się na twoim grzbiecie? - odezwał się zamiast tego beznamiętnie, mierząc spojrzeniem Abrahama. Czy to właśnie był koszt świętego spokoju, czy starzec zwyczajnie próbował dać mu jakiś argument? I czy faktycznie opłacałby policjanta, który przypisany był do innej części Wysp? - Wiesz chociaż jak ma na imię czy próbujesz mnie po prostu wkręcić w morderstwo funkcjonariusza policji dla swojej własnej przyjemności?
Długoterminowe planowanie nie wyglądało na specjalność Abrahama, ale krótkotrwała złośliwość oraz posiadanie haka na Widmo być może leżały już w zasięgu jego możliwości. Pomimo swoich słów, Vex jednak wierzył, że takie małostkowe pragnienie śmierci było jak najbardziej pośród zainteresowań starca; złość oraz chęć zemsty lśniła w jego oczach na równi z odbiciem triumfalnej świadomości, że zarzucona na Widmo przynęta zaczyna przyciągać swój cel w zasięg paskudnego, pełnego zadziorów haczyka. Gunnarsson wydawał się być adekwatnie małą ceną do odpowiedzi, które mógł mu zapewnić. Skorumpowany komisarz z odludnych Wysp Owczych, ktoś za kim niewiele osób będzie tęsknić... ktoś kogo śmierć nawet jeżeli wypłynęłaby na powierzchnię, to nie wpłynęłaby za bardzo na karierę Widma, jeżeli pozyskane w ten sposób dane na temat Reeda byłyby wartościowe.
Przeniósł wzrok z powrotem na samochód, pozwalając swoim myślom odrobinę wysunąć się poza krawędź wytyczonej granicy.
Śmierć Gunnarssona mogłaby pozostać nigdy nie wyjaśniona. Znajdowali się w ekstremalnie odludnym miejscu, a jedynymi świadkami byłby Abraham i jego towarzyszka skryta we wnętrzu domu. Ciało funkcjonariusza mogłoby zostać zabrane przez wodę i sztorm, podobnie jak i auto; zanim ktokolwiek by się zorientował, Vex i Arae byłyby już bardzo daleko stąd, a wszelkie dowody byłyby zaledwie poszlakami. Jeżeli to nie przełożeni wysłali Gunnarssona na odbiór Widma, to istniała szansa, że nikt by go z tym nie powiązał, a nawet jeżeli podejrzenia jednoznacznie wskazywałyby na niego, to ile czasu minęłoby nim ta sprawa przebiłaby się przez tonę papierkologii, żeby dotrzeć do Rady? Ile tysięcy takich spraw dotyczących występków Widm czekało na uwagę Radnych? Ile z nich w ogóle miało do nich dotrzeć, szczególnie teraz, gdy ich uwagę zaprzątał Terminus? Irissa zapewne uraczyłaby go kazaniem i na tym by się skończyło, jeżeli zamiast tego udałoby mu się zdobyć coś na Donovana Reeda.
- Daj mi cokolwiek, żebym wiedział, że rzeczywiście wiesz coś, co mnie interesuje - powiedział po chwili długiego milczenia, przenosząc wzrok na starca. - I jeżeli tak będzie... dostaniesz swoją zapłatę.
THEME                    VOICE                    ARMOR                    CASUAL
ObrazekObrazek
+5% do obrażeń w walce wręcz   
-1PA koszt przeładowania    -1.5PA do kosztu zdolności technologicznych
Dla MG:
Wyświetl wiadomość pozafabularną
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12234
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: Wyspy Owcze

30 paź 2023, o 18:55

Zarzut, który tak beznamiętnie rzucił w kierunku mężczyzny natychmiast napotkał jego reakcję. Jego usta wykrzywiły się w grymasie niezadowolenia, któremu daleko było do wstydu. Emocja przemknęła po jego mimice jak krótki podryg irytacji, po którym chwilę później nie było już śladu.
- To, jak wydaję moje pieniądze, nie jest twoją cholerną sprawą - prychnął, nawet nie zerkając w dół, na koszulę, która ledwo trzymała się na jego grzbiecie. Tak długo stał już w przejściu, tylko częściowo osłonięty ciałem Widma przed deszczem, że brudna plama na materiale zniknęła w gąszczu ciemnych kropel, które znaczyły jego ubranie.
Pomimo jego początkowej irytacji, nie pozostało w jego wyrazie twarzy miejsce na wstyd, a uwaga Widma nie ukruszyła jego pewności siebie. Częściowo podtrzymując się laską, stał tak wyprostowany, jak tylko pozwalał mu na to jego wiek i mimo różnicy w ich wzroście oraz budowie, spoglądał na Viyo butnie.
Wspomnienie imienia funkcjonariusza, czy też sugestia o zwykłym wkręceniu Widma w morderstwo dla dzikiej satysfakcji starca, przywróciło nieprzyjemny pół uśmiech do jego oblicza. Ten wyraz odpowiedział turianinowi na pytanie jeszcze zanim Reed otworzył usta.
- Jóhann. Idź, sam go spytaj - zaszydził, znów przesuwając spojrzenie ponad ramię Viyo, na zaparkowany w oddali pojazd. - Powie ci dokładnie to samo, sprzedajny śmieć. A wystarczyło, by robił, co do niego należało.
Gunnarsson tkwił w pojeździe. Vex nie słyszał, by drzwi się otwierały, a silnik nadal pozostał zgaszony. Prawdopodobnie nie był w ogóle świadomy tego, że w tej chwili ważą się jego losy, a jego życie znalazło się niebezpiecznie blisko granicy, na której właśnie stawał turiański but.
Niespodziewanie, w jego słuchawce odezwał się znajomy głos.
- Vex, naprawdę to robimy? - spytała cicho jego niema towarzyszka, potwierdzając tym samym, że słyszała całą wymianę zdań. - Mogę jeszcze poszperać, spróbować się czegoś o policjancie dowiedzieć, jak planowaliśmy. Ale jeśli to zrobię, a on dzisiaj umrze, zwrócimy na siebie uwagę.
Pomimo jej stosunkowo obojętnego głosu, Viyo znał ją na tyle dobrze by dostrzec subtelne zmiany, które naniósł na niego moduł emocjonalny. W głosie sztucznej inteligencji pobrzmiewało wyraźne napięcie, choć jej analityczny umysł najpierw skupił się na możliwościach, które mieli - a także cenie, którą musieli za nie zapłacić.
Jak za wszystko.
Nieświadom trzeciego uczestnika ich rozmowy Abraham zadarł podbródek w górę, nie zamierzając ustępować ani na krok, choć stojący naprzeciw turianin właśnie wykonywał krok w kierunku, w którym niegdyś nigdy by nie podążył.
- Gdy coś powiem, tak się dzieje. Dotrzymuję danego słowa i nie rzucam go na wiatr. Zresztą, co by mi to dało? - prychnął. - Jestem tylko starcem. Wrócisz i spalisz mój dom, jeśli nie wywiążę się z umowy.

@Vex
Ostatnio zmieniony 30 paź 2023, o 23:09 przez Mistrz Gry, łącznie zmieniany 1 raz.
Vex
Awatar użytkownika
Administrator
Posty: 1960
Rejestracja: 18 cze 2014, o 15:17
Miano: Vexarius "Vex" Viyo
Wiek: 32
Klasa: Dewastator
Rasa: Turianin
Zawód: Widmo
Lokalizacja: Arae / Cytadela
Status: It's complicated.
Kredyty: 34.710
Medals:

Re: Wyspy Owcze

30 paź 2023, o 19:53

Nagły głos Etsy w jego uchu sprawił, że drgnął lekko, a jego myśli, wysuwające się coraz dalej i dalej za linię na piasku, zatrzymały się spłoszone. Nie odpowiedział jednak na jej słowa, zamiast tego odrywając wzrok od samochodu i przenosząc go z powrotem na stojącego przed nim mężczyznę. Oparty na lasce starzec nie poddawał się pod naporem burzy, a jego nieprzyjemne spojrzenie i uśmiech wydawały się tym upiorniejsze, im ostrzej zacinał deszcz. Nie było w nim wstydu, a irytacja, którą Viyo podjudził swoim komentarzem, zrobiła różnicę na tafli skotłowanych emocji zaledwie na pojedyncze uderzenie serca, nie ruszając bijącej z niego pewności siebie i narastającego poczucia władzy. Miał wrażenie, że małostkowe pragnienie zemsty stanowiło jedną kroplę w oceanie cech charakteru mężczyzny, którego poskręcane ciało było niemal tak samo wypaczone jak umysł.
A jednak stanowił źródło odpowiedzi, których potrzebował. Jedyne, które miał. Ostatnie, które mu zostało.
- Więc przynajmniej w tej jednej rzeczy się nie różnimy - powiedział po chwili, powstrzymując grymas niezadowolenia. Zacisnął szczękę, aż zabolały go mięśnie pod chitynowymi płytkami na twarzy. - Ja też dotrzymuję danego słowa.
Nie wiedział czy może wierzyć mężczyźnie. Nie chciał mu wierzyć, nie tylko ze względu na to kim był, ale również ze względu na to co sobą reprezentował. Jego powiązanie z Donovanem wypaczało wszystko w co wierzył, ale było również jedyną liną, którą łączyła go z ulotną przeszłością łowcy oraz być może kluczem do tego kim był, gdzie się teraz znajdował i co ważniejsze - co zamierzał.
- Zaczekaj tu - rzucił po długiej chwili, chociaż bardziej przypominało to warknięcie, niż prośbę czy rozkaz.
Odwrócił się na pięcie i ruszył w stronę samochodu stojącego za wzgórzem. Każdy krok po mokrym, czarnym piasku, zostawiał głębokie ślady, ale ciążył my bardziej niż deszcz spadający na jego barki oraz spływający po twarzy i ciemnym pancerzu. W żądaniu Abrahama czaił się sadyzm podszyty samozadowoleniem albo nienawiścią do jego rasy tak wielką, że wydawanie takich rozkazów turianinowi dawało mu kontrolę. Viyo całą swoją siłą woli zgarnął swoje uczucia i cisnął je na dno klatki, tłumiąc pod echem własnych pragnień i potrzeb, które napędzały go ostatnie miesiące.
- Nie sądzę, żeby było co znajdować, Etsy - odezwał się cicho, gdy pokonał pół drogi między samochodem, a budynkiem. - Znalazłaś już jego profil. Jeżeli Gunnarsson naprawdę nazywa się Jóhann, to znaczy, że Reed go zna, więc spotkali się wcześniej - wbrew temu co mi powiedział komisarz. Ale możesz spróbować.
Policjant był płotką. Akurat w tą jedną rzecz nie wątpił - komisarz był po prostu przypadkowym, skorumpowanym gliną, który skusił się na lepszy zarobek. Nic co Sztuczna Inteligencja mogłaby znaleźć o nim na extranecie, nie zmieniłoby tego faktu, a w tej jednej rzeczy Abraham miał rację. Nie było wiele co mógł zyskać na tym kłamstwie. Być może poza czasem, jeżeli dodatkowe minuty miotającego się między autem, a budynkiem turianina robiły mu różnicę.
- Myślę, że i tak ściągnęliśmy na siebie uwagę przylatując tutaj.
Pokonał ostatnie metry dzielącego go od auta, podchodząc do niego od strony kierowcy. Zatrzymał się przy szybie Gunnarssona i w milczeniu spojrzał na niego po drugiej stronie, po czym pokazał mu krótkim gestem, żeby opuścił szybę.
THEME                    VOICE                    ARMOR                    CASUAL
ObrazekObrazek
+5% do obrażeń w walce wręcz   
-1PA koszt przeładowania    -1.5PA do kosztu zdolności technologicznych
Dla MG:
Wyświetl wiadomość pozafabularną
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12234
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: Wyspy Owcze

30 paź 2023, o 20:41

Gdy turianin odwrócił się w stronę pojazdu, dostrzegł własne ślady, nadal wytyczone w mokrym i zbitym piasku. Odbicia jego butów pozostawały nietknięte sztormem i niesionym przez niego wiatrem, zupełnie tak, jakby pozostawił je w ziemi przed chwilą, choć na ich rozmowie upłynęło kilka nieznośnie długich minut. Jedynie linia, którą lata temu sobie wytyczył, a którą z miesiąca na miesiąc, z kolejnej decyzji na drugą przesuwał coraz dalej, wydawała się zbyt rozmyta, by móc ją znaleźć tam, gdzie niegdyś można było dostrzec ją z łatwością.
Starszy mężczyzna nie skomentował ani słowem jego warknięcia. Wycofał się wgłąb swojego mieszkania, gdy turiańska sylwetka przestała osłaniać go przed zacinającym, zimnym deszczem. Viyo usłyszał stukot laski odbijającej się o drewnianą posadzkę, a chwilę później huk zatrzaskiwanych drzwi za swoimi plecami.
Warunki zostały wytyczone. Abraham Reed zamknął się z powrotem w swoim domu, w swojej betonowej, nieprzychylnej twierdzy, pozostawiając mu decyzję do podjęcia. Nie było już możliwości zapukania do jego drzwi, nie było szansy na wznowienie pertraktacji, na zmianę warunków umowy. Viyo mógł wrócić do metalowych drzwi wyłącznie wykonując powierzone mu zadanie - lub wykopując je butem, by ogniem oczyścić zbrukane wnętrze, które chowało się po drugiej stronie.
- Nazywa się tak - potwierdziła Etsy cicho, nie potrzebując ani chwili by wydostać tak prostą informację. - Ma profil w sieci.
Jego buty z łatwością zatapiały się w mokry piasek ścieżką wytyczoną przez jego własne, stare ślady. Pieniąca się, ciemna woda obmywała brzeg, podpływając coraz bliżej i bliżej zbocza, wzdłuż którego szedł. Jeśli przypływ będzie wzmagał, być może dotrze nawet do granicy domu wzniesionego przez starca, choć z daleka zdawałoby się, że nawet to nie będzie w stanie go nadkruszyć.
Pojazd stał tam, gdzie Gunnarsson zaparkował wcześniej. Stuknięcie w szybę spotkało się z ciszą i chwilowym brakiem odpowiedzi, lecz po upływie kilku sekund, czarna, szklana powłoka zaczęła się zsuwać na dół, ukazując mu wnętrze pojazdu.
Komisarz zerkał na niego z wyraźnym poddenerwowaniem, lecz silił się na lekki uśmiech na widok Widma. Na jego poczciwej twarzy osiadło kilka kropelek potu, które można by pomylić z deszczem gdyby nie to, że mężczyzna nie ruszał się z miejsca.
- Jak tam, panie Viyo, dowiedział się Pan wszystkiego? - zagadnął niezobowiązująco, przełączając coś na konsoli pojazdu. Vex usłyszał szczeknięcie zamków od drzwi, które prawdopodobnie wcześniej były zablokowane. - Niech pan wejdzie do środka, bo cały pan zmoknie. Zabrać pana na lądowisko?

@Vex
Vex
Awatar użytkownika
Administrator
Posty: 1960
Rejestracja: 18 cze 2014, o 15:17
Miano: Vexarius "Vex" Viyo
Wiek: 32
Klasa: Dewastator
Rasa: Turianin
Zawód: Widmo
Lokalizacja: Arae / Cytadela
Status: It's complicated.
Kredyty: 34.710
Medals:

Re: Wyspy Owcze

30 paź 2023, o 21:41

Trzask zamkniętych drzwi był niczym kropka na końcu zdania, pieczętująca koniec dyplomatycznych rozmów z Abrahamem i pozostawiająca jedyną otwartą ścieżkę - tą, w której musiał podjąć wybór. Jakaś jego część oczekiwała, że mężczyzna będzie czekał w drzwiach, obserwując co będzie działo się przy samochodzie, ale druga niezbyt o to dbała. Starzec mógł spoglądać na niego przez okno, mógł też oczekiwać od niego równie makabrycznego dowodu jakim była głowa policjanta. Niezależnie od jego decyzji, miało się to okazać w przeciągu najbliższych kilku minut. Myśli Widma krążyły dookoła własnych wyborów w zbyt dużym napięciu, by mógł jeszcze poczuć na sobie wzrok stalowych tęczówek ojca Reeda, śledzących go czy to za pomocą ukrytych kamer, czy też po prostu przez okna betonowej twierdzy. Niemal nie słyszał zgrzytu piasku pod opancerzonymi butami, gdy zbliżał się do samochodu i gdy w końcu się przed nim zatrzymał.
Twarz, która spojrzała na niego z wnętrza pojazdu, gdy znajdująca się między nimi szyba opuściła się, była poddenerwowana. Na jego własnej próżno było jednak szukać tego samego uśmiechu oraz chęci na uprzejmą rozmowę, którą toczyli wcześniej, w drodze tutaj. W zielonych tęczówkach odbijało się echo jego myśli, a spojrzenie było beznamiętne, gdy Widmo próbował odciąć swoje odczucia od całej reszty kakofonii.
- Jeszcze nie - odpowiedział po chwili milczenia i przyglądania się mężczyźnie. - Ale potrzebuję pana pomocy, komisarzu Gunnarsson.
Wypuścił z siebie powoli powietrze, obserwując twarz policjanta oraz pozwalając by adrenalina swobodnie płynęła przez jego ciało, które rozluźniło się w tej charakterystycznej chwili przed wystąpieniem nagłego napięcia, powodowanego gwałtowną potrzebą działania. Gotowe do chwycenia policjanta za szyję i wyciągnięcie go przez otwarte okno na piasek lub złapanie za kierownicę, gdyby ten postanowił nagle uruchomić samochód lub go zaatakować.
- Chcę wierzyć, że jesteś dobrym człowiekiem. Przywiozłeś mnie tutaj, użyczając swojego pojazdu i odpowiadając na moje pytania, nawet jeżeli zapewne nie miałeś ochoty tego robić. Z pewnością masz swoje własne powody. Wszyscy je mamy - powiedział półgłosem, świdrując policjanta zielonym spojrzeniem. - Bardzo cenię sobie prawdę, komisarzu. Oraz wolność wyboru. Dlatego zadam ci jedno pytanie, na które chciałbym, żebyś odpowiedział mi szczerze, bo od tego zależy jak potoczy się następna minuta.
Zawiesił głos, pozwalając mężczyźnie zrozumieć co do niego mówi.
- Okłamałeś mnie wcześniej, gdy powiedziałeś, że nie znasz mieszkańców tego domu - kontynuował po chwili cicho, szukając spojrzeniem potwierdzenia w tęczówkach mężczyzny. - Chcę wiedzieć ile ci płaci za swój spokój. Chcę wiedzieć wszystko co wiesz na jego temat oraz kobiety, która z nim mieszka. Chcę prawdy.
THEME                    VOICE                    ARMOR                    CASUAL
ObrazekObrazek
+5% do obrażeń w walce wręcz   
-1PA koszt przeładowania    -1.5PA do kosztu zdolności technologicznych
Dla MG:
Wyświetl wiadomość pozafabularną
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12234
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: Wyspy Owcze

30 paź 2023, o 23:06

Podchodząc do samochodu, Viyo nie dawał żadnego powodu komisarzowi, by ten mógł odczuć niepokój, a jednak napięcie paraliżowało Gunnarssona w jego miejscu. Być może to przez to, z kim Widmo rozmawiał przed chwilą, lub to z której strony samochodu zdecydował się podejść. A może to twarde spojrzenie zielonych tęczówek, tak niepasujące do uprzejmego i spokojnego głosu, którym wypowiadał ostre jak nóż słowa.
A może mężczyzna rozpoznawał to rozluźnienie, które opanowało turiańskie ciało. Złudne, zwiastujące przygotowania do wykonania ruchu, który mógłby zostać uznany za pochopny. Mężczyzna nie poruszył się, w milczeniu słuchając jego słów. W jego oczach błysnęła panika gdy tylko Widmo wspomniał o byciu dobrym człowiekiem, co wyraźnie pokazało mu, że Jóhann był w pełni świadom tego, że został przyłapany. Przełknął ślinę z trudem, jakby poczucie winy uformowało w jego gardle gulę.
- Przepraszam - wydusił z siebie z trudem. Ani jeden jego mięsień nie poruszył się odkąd odblokował drzwi do samochodu. Viyo jedynie nachylał się w jego stronę, mierząc spojrzeniem, nie wykonując żadnego innego ruchu, który komisarz mógłby uznać za agresywny, a mimo wszystko mężczyzna zamarł jak cel, w który wycelowano lufę broni. - Przepraszam, tak. Skłamałem. Przejąłem Pana na lądowisku umyślnie. Bałem się kłopotów. Wolałem wiedzieć wcześniej. Mam rodzinę.
Mężczyzna plątał się w swoich słowach, jakby nie wiedział, od czego zacząć. Jego twarz poczerwieniała lekko, dłonie usilnie dalej spoczywały na udach. Nie usiłował niczego zrobić - ani sięgnąć po broń, ani zamknąć szybę czy aktywować samochód.
- Włamuję się na jego omni-klucz - poinformowała go w słuchawce Etsy, jak odległy głos trzeźwości w tej chaotycznej, a zarazem przeklęcie stoickiej chwili, w której mierzyli się spojrzeniem - oskarżający i oskarżony.
Jóhann przytaknął lekko, na moment zaciskając powieki, jakby zamknięcie oczu mogło mu w czymś pomóc, cofnąć go do chwili, w której mógłby postąpić właściwie.
- Nie wiem. Naprawdę. Ja prawie nic o nich nie wiem. Einar płaci mi co miesiąc, żebym trzymał inne gliny i mieszkańców z dala od niego. Ale oni nawet nie wychodzą z domu. Nic nie robią. Prawie nic nie muszę robić - wyrzucił z siebie, coraz szybciej i szybciej, jakby widział nad sobą tarczę zegarka. - Wiem, że nie powinienem. Ale potrzebuję, cholernie potrzebuję pieniędzy, a ci ludzie nie są jakimiś mordercami, których muszę kryć. Po prostu dbam o to, żeby nikt się nich o nic nie czepiał. To strasznie łatwe pieniądze. A nasza pensja jest śmieszna, to prawie nic. Nie wystarcza.
Mężczyzna oddychał miarowo, starając się uspokoić skołatane nerwy. Viyo widział już taki wyraz twarzy u wielu osób - wyraz osoby przyłapanej na czymś, co dobrze wiedziała, że było złe. Poczucie winy wykrzywiło całą mimikę Gunnarssona, ale w jego spojrzeniu przemknęła znacznie bardziej wyrazista rozpacz.
- Gunnarsson otrzymuje od Einara pięćdziesiąt tysięcy kredytów miesięcznie. Z tego co widzę, co do jednego kredyta przelewa wszystko na rachunek jakiejś kliniki medycznej w Londynie. - poinformował go głos sztucznej inteligencji w jego słuchawce. - Vex, nie powinieneś robić tego, czego on od ciebie chce.
- Proszę - przerwał jej mężczyzna, nieświadom głosu, który odzywał się w słuchawce Viyo. Po raz pierwszy od początku ich rozmowy poruszył się, przysuwając do otwartego okna, by z wnętrza pojazdu wyjrzeć w promieniach słońca w stronę turianina, zadzierając głowę w górę. W jego oczach pojawiła się desperacja i strach. - Potrzebuję tych pieniędzy. Ale przestanę. Przestanę brać, przysięgam. Znajdę inny sposób, inny zawód... Zdobędę je inaczej. Legalnie. Ale... ale nie mogę ich oddać. Nie są dla mnie. Moja... nie mogę ich oddać.
Vex
Awatar użytkownika
Administrator
Posty: 1960
Rejestracja: 18 cze 2014, o 15:17
Miano: Vexarius "Vex" Viyo
Wiek: 32
Klasa: Dewastator
Rasa: Turianin
Zawód: Widmo
Lokalizacja: Arae / Cytadela
Status: It's complicated.
Kredyty: 34.710
Medals:

Re: Wyspy Owcze

30 paź 2023, o 23:52

Wyświetl wiadomość pozafabularną
Widmo oczekiwał, że mężczyzna zacznie kłamać lub kręcić. Wbijając wzrok w poddenerwowaną twarz komisarza, spodziewał się, że z jego ust zaczną wypływać wymówki, groźby lub przekleństwa, wszystko to co wielokrotnie słyszał już do tej pory, gdy jego pojawienie się wywracało do góry nogami czyjeś życie. Podejrzewał, że policjant chwyci za broń lub spróbuje uciekać, a może zasłoni się swoim stanowiskiem, obiecując zemstę swoich kolegów po fachu. Gunnarsson mógł zrobić każdą z tych rzeczy i każda z nich zakończyłaby się w tylko jeden sposób, dając mu prostą decyzję do podjęcia. Nie byłby pierwszym, który by mu się postawił, ani pierwszym który stanął na jego drodze, gdy dano mu możliwość wyboru, wybierając źle.
Każda z tych decyzji byłaby łatwiejsza. Komisarz wybrał jednak tą, którą Viyo po raz pierwszy miał najmniejszą ochotę usłyszeć.
Wybrał prawdę.
Turianin słuchał go w milczeniu, próbując zignorować wierzganie sumienia pod bezlitosnymi szponami pragmatyzmu i świadomości, że Jóhann jest jedynym co stoi między odpowiedziami, które miał Abraham, a utratą jednego z ostatnich tropów, które posiadał na temat Reeda. Chłód w jego sercu narastał, gdy coś zaciskało mu pazury w klatce piersiowej odbijając w przerażonych oczach spanikowanego komisarza jego własne, jadowicie zielone tęczówki; piasek przesypywał się przez klepsydrę, ale po raz pierwszy to nie jego własny los odmierzał jego upadek. Po raz pierwszy to on był tym, który obrócił naczynie, stawiając życie kogoś innego w obliczu nieuchronnego, upływającego czasu.
Głos Etsy w jego uchu był niczym pojedyncza plama światła, która pobłyskiwała wysoko w górze, ledwo widoczna pod poziomem wody. Lub z dna wyjątkowo głębokiej studni.
- Einar Bragan nie jest tym za kogo go uważasz. To nawet nie jest jego prawdziwe imię - odpowiedział cicho. - Ale myślę, że to wiesz, przynajmniej w jakiejś części. Nikt nie płaciłby ci takich pieniędzy miesięcznie, gdyby był niewinny. Może nie miałeś dowodów na to czy jest mordercą, czy nie, ale doskonale zdawałeś sobie sprawę, że jakąkolwiek tajemnicę skrywa, nie może to być nic dobrego. I postanowiłeś to zignorować. Jesteś jednak policjantem, nie wierzę, że twoja ciekawość chociaż trochę nie pchnęła cię do poszukiwania odpowiedzi. Musiałeś zacząć grzebać, gdy dostałeś tą propozycję - kontynuował, z trudem tłumiąc lód cisnący mu się na usta. - Co wiesz o kobiecie, która z nim mieszka? Jak się nazywa? Czy ktokolwiek do nich kiedykolwiek przyjeżdżał?
Kolejne słowa Sztucznej Inteligencji były niczym światło latarki, które próbowało się przebić przez czarną toń głębokiej wody. Pięćdziesiąt tysięcy kredytów miesięcznie... przelewane do kliniki w Londynie. Wierzgnięcie na dnie klatki nasiliło się gwałtownie. Viyo zacisnął dłoń z taką siłą, że ból z wypalonych biotyką blizn przeszedł wzdłuż jego ramienia, stanowiąc fizyczne potwierdzenie tego co czuł, ale też powstrzymując niekontrolowane drżenie ręki, która zaczęła zdradzać emocje walczące pod beznamiętną maską.
- Każdy ma swoje powody - powiedział głucho po chwili długiego milczenia, ale nie był pewien czy kieruje je do siebie, do Jóhanna czy do Etsy w słuchawce. Zamilkł na krótką chwilę.
- Nie interesują mnie twoje pieniądze. Możesz je zachować. Ale nadal potrzebuję twojej pomocy - odezwał się z martwym ociąganiem. - Wyjdź z samochodu.
THEME                    VOICE                    ARMOR                    CASUAL
ObrazekObrazek
+5% do obrażeń w walce wręcz   
-1PA koszt przeładowania    -1.5PA do kosztu zdolności technologicznych
Dla MG:
Wyświetl wiadomość pozafabularną
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12234
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: Wyspy Owcze

31 paź 2023, o 00:22

Wyświetl wiadomość pozafabularną Gunnarsson zadrżał, jakby wraz z oskarżeniami, przez otwarte okno samochodu wtargnął do środka porywisty, zimny wiatr. Nieświadom tego, że ktoś stanął w jego obronie w słuchawce Viyo, spoglądał na wściekle zielone tęczówki turianina z rosnącym strachem we własnych. Pojazd, w którego dach bębniły krople deszczu, zaparkowany był na odludziu. Poza domem Einara, który ani myślał wyściubić z niego nosa, nie było tutaj nikogo innego. Gdyby chciał skomunikować się z kimkolwiek, poinformować kogoś o swojej lokalizacji, musiałby wykonać ruch, którego mógłby szybko pożałować.
Nie mieli żadnych świadków. W tej chwili, czarna plaża Wysp Owczych mogła być równie odległa jak najdalsza planeta Układu Słonecznego, jak drugi koniec Drogiej Mlecznej. Jedynie ślady butów Widma były jedynym poświadczeniem obecności kogoś żywego w tym miejscu.
Gunnarsson był gliną. Był komisarzem. Świadomość sytuacji, w której się znalazł, osiadła na jego barkach, sprawiła, że mężczyzna skulił się pod jej ciężarem, zapadając w sobie. Wina nie była czymś, co usiłował schować. Jóhann nosił emocje na swojej twarzy, połyskujące w świetle równie mocno jak jego odznaka. Nie był krętaczem, nie był manipulatorem - a przynajmniej nie był w tym dobry.
- Wiem. Wiem, to co zrobiłem... Nie ma żadnego wytłumaczenia. Ja... Ja wiem, ja podejrzewałem, że coś jest z nimi nie tak, ale... - westchnął nagle, rozpaczliwie zaciskając dłonie w pięści i rozprostowując je, nie wykonując jednak żadnego gwałtownego ruchu. - Kiedyś, kiedyś bym postąpił inaczej. Kiedyś dążyłbym do prawdy. Kiedyś... kiedyś nie przyjąłbym tych pieniędzy. Ale...
Głos odezwał się w jego słuchawce z większą natarczywością.
- Córka! - odezwała się Etsy, pośpiesznie, niemal tryumfalnie, jakby konwersacja Gunnarssona z Viyo wyznaczała jakiś ogranicznik czasowy, w którym powinna znaleźć jakiś argument i wreszcie jej się to udało. - Gunnarsson ma dwunastoletnią córkę. To jej leczenie opłaca w klinice...
- Ale jestem już stary - przyznał wreszcie, wypuszczając powietrze z ust. Gdy w jego płucach ich zabrakło, zdawał się jeszcze bardziej zapadać w sobie. - Mam rodzinę. Jestem zmęczony. Chcę wrócić do domu i odpocząć. Chcę zobaczyć, jak moja córka dorasta. Chcę... chcę żeby moje życie było spokojne. Przymknąłem oko. Nie drążyłem. Wiem, że zrobiłem źle. Mogłem znaleźć inny sposób. Ale...
- Nie rób tego. - głos Etsy stawał się coraz bardziej natarczywy, jak bzyczenie komara przy samym uchu, którego nie dało się zignorować. - Nie w ten sposób. Prawda nie jest tego warta.
W oczach mężczyzny pojawiły się łzy, lecz nie spłynęły po policzkach w dół. Skinął głową na jego komendę, niechętnie, z przerażeniem. Uniósł lekko ręce w górę, pokazując, że nie jest uzbrojony. Łokciem trącił klamkę drzwi, które uchyliły się, wypuszczając go na zewnątrz.
- Nie wiem, kim on jest. Masz rację. Przeczuwałem, że ma jakieś powody, żeby się ukrywać, ale myślałem, że to kolejny ekscentryczny dupek, który nie chce wychodzić na zewnątrz. To nie tak, że mordował ludzi, a ja przymykałem na to oko! - powtarzał błagalnym tonem, mówiąc coraz szybciej, coraz mniej wyraźnie. Z uniesionymi dłońmi w górze spoglądał na turianina błagalnie. - Przyznam się. Oddam odznakę. Tylko tego nie rób.
Dostrzegając coś w jadowicie zielonych tęczówkach, nie był w stanie zeznawać - jedynie usiłować zawalczyć o własne życie z rozpaczą, która rozdzierała jego głos na pół.
- Mów do mnie - twarde polecenie Etsy odezwało się dwa razy głośniej w jego słuchawce. - Jaki w tym wszystkim jest sens, jeśli zmienisz się w niego?

@Vex
Vex
Awatar użytkownika
Administrator
Posty: 1960
Rejestracja: 18 cze 2014, o 15:17
Miano: Vexarius "Vex" Viyo
Wiek: 32
Klasa: Dewastator
Rasa: Turianin
Zawód: Widmo
Lokalizacja: Arae / Cytadela
Status: It's complicated.
Kredyty: 34.710
Medals:

Re: Wyspy Owcze

31 paź 2023, o 01:36

Wyświetl wiadomość pozafabularną
Plaża na końcu świata stanowiła odludne miejsce, doskonałe do ukrycia się przed oczami innych. Była jednak też miejscem, w którym nikt by nie szukał ani Vexa, ani Gunnarssona - a przynajmniej nie w najbliższym czasie. To co stanowiło oazę prywatności dla Abrahama, mogło być nienazwanym grobem dla policjanta, którego niewielu by szukało poza jego najbliższą rodziną. Poza chorą córką, która niespodziewanie przestałaby otrzymywać wpłaty na leczenie. Poza znajomymi z pracy, którzy z pewnością myśleli o mężczyźnie dość pozytywnie biorąc jego spokojne, uprzejme nastawienie do świata. Może poza jego kompanami do hobbystycznego poławiania ryb, którym niezdrowo interesował się w wolnych chwilach. Jego śmierć rozeszłaby się falą po jego własnym, prywatnym ekosystemie, ale w ostatecznym rozrachunku stanowiłaby na tle galaktycznych problemów zaledwie pojedynczą zmarszczkę nie większą niż ludzki włos. Stanowiłaby ułamek tego czego mógł się dopuścić Reed, absurdalnie małą cenę w obliczu tego, co łowca mógł zrobić oraz liczbę ludzi, którzy zginą z jego ręki. Kolejnych, których niepomszczona krew, znowu barwiłaby pośrednio dłonie Vexa, który miał możliwość zrobić coś by go powstrzymać, ale jednak wybrał inaczej. Czym w obliczu tego wszystkiego była śmierć jednego, skorumpowanego policjanta?
Oraz pośrednio jego córki?
Słowa komisarza ledwo przebijały się do jego myśli, przez krew pulsującą ogłuszająco w uszach. Jego wyjaśnienia i prośby nieświadomie odbijały w swoim krzywym zwierciadle sylwetkę turianina, bombardując go podobieństwami, które trawiły jego własny umysł. Głos Etsy próbującej przebić się do jego wnętrza był niczym uderzenia pioruna, które sprawiały, że przez jego ciało przechodziło niekontrolowane drżenie pod płytami opancerzenia. Wiedział, że Sztuczna Inteligencja próbuje ściągnąć go z powrotem, wiedział jak jego desperackie pragnienie wyciągnięcia ręki po to, czego szukał, broni się i szarpie, nie chcąc zostać zaciągnięte z powrotem za linię wyrysowaną na piasku. Chciał coś powiedzieć komisarzowi, chciał mu zarzucić, że inni też są zmęczeni oraz że też wiecznie mają dość szukania innych sposobów, które albo wymagały od nich nadludzkiego wysiłku, albo prowadziły donikąd lub jeszcze większych problemów, ale nie potrafił zmusić gardła do współpracy.
Isaac cudem znalazł tą poszlakę. Nie potrafił zrobić tego Donovan, nie potrafiła namierzyć jej Etsy. Łut szczęścia, który mógł rzucić światło na to kim był łowca oraz być może zapobiec kolejnemu zamachowi, miał zostać zmarnowany. Czy właśnie nie dlatego był Widmem? By podejmować trudne decyzje, których nie mogli podjąć inni? By wiedzieć kiedy trzeba wymienić jedno życie na tysiąc innych?
Milczał, pozwalając kroplom deszczu spływać po swojej twarzy oraz pancerzu. Słowa Etsy wyryły się w jego głowie, stanowiąc odbicie jego własnych, wcześniejszych; ciężar jej pełnych napięcia prób zawrócenia go z tej ścieżki był większy niż był w stanie udźwignąć. Oderwał w końcu wzrok od twarzy Jóhanna, opuszczając do na pistolet w dłoni. Nie pamiętał kiedy go dobył, ale jego palce zaciskały się teraz na nim z taką siłą, że rękojeść Paladyna tylko cudem się pod nimi nie załamała.
- Ten ekscentryczny dupek jest jedyną osobą, która może mi cokolwiek powiedzieć o człowieku, który zabił tysiące ludzi i który zabije kolejnych, jeżeli go nie powstrzymam - odezwał się w końcu, ledwo podnosząc głos ponad szum deszczu oraz łoskot fal rozbijających się o czarny piasek. - Wiesz czego zażyczył sobie za swoją kooperację? Twojej śmierci. Tylko i wyłącznie dlatego, bo nie spełniłeś jego rozkazu i doprowadziłeś mnie do jego domu.
Podniósł wzrok z powrotem na komisarza, zawieszając go na jego twarzy. Jego własna beznamiętna maska opadła na uderzenie serca, ukazując umęczony wzrok kogoś wyczerpanego nieustanną walką z samym sobą, ukrywający się pod fałszywym nimbem zimnej obojętności.
- Jedno życie za tysiąc innych. Za prawdę. Dlaczego nie jesteś po prostu skorumpowanym gnojem? To powinno być łatwe - powiedział głosem drżącym z napięcia, ściskając palce na uchwycie broni, gdy bezpodstawna wściekłość na sekundę wymieszała się z desperacją. - Ets, ja...
Urwał w połowie zdania, nie potrafiąc kontynuować. Szczeliny w jego mentalnej zbroi zalśniły i skruszyły się, gdy słowa SI w końcu przedarły się przez barierę i rozgoniły jego zimny, beznamiętny pragmatyzm, który pragnął przejąć kontrolę, zaciągając go z powrotem do klatki i wypuszczając z niej całą resztkę moralności, którą usiłował w niej zamknąć. Jego ramiona opadły, gdy potrząsnął głową, pokonany. Lufa pistoletu skierowała się w stronę piasku.
- Jesteś dobrym człowiekiem, Jóhann - odezwał się zmęczonym, pełnym goryczy tonem. - Wiem o twojej córce. Wiem o klinice. Nie winię cię za to co zrobiłeś - powiedział cicho. - Wejdź do samochodu i wracaj do domu. Zapomnij o wszystkim co się tu wydarzyło.
THEME                    VOICE                    ARMOR                    CASUAL
ObrazekObrazek
+5% do obrażeń w walce wręcz   
-1PA koszt przeładowania    -1.5PA do kosztu zdolności technologicznych
Dla MG:
Wyświetl wiadomość pozafabularną
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12234
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: Wyspy Owcze

31 paź 2023, o 14:37

Abraham miał rację co do jednego - jako Widmo, Viyo mógł w tej chwili wszystko.
Co innego publiczny skandal w środku Atrium, czy podejrzane usuwanie nagrań monitoringu. Zamordowanie przypadkowego, w dodatku skorumpowanego gliniarza na jakimś odludziu, zapomnianym nawet przez Ziemskie społeczeństwo, prawdopodobnie nie trafiłoby nawet na pierwsze strony gazet. Irissa mogłaby go skarcić za niechlujstwo, za zbędne zwracanie na siebie uwagi przez mieszanie w to organów policji, lecz na tle wszystkich tych innych rzeczy, które zdaniem jej popełnił w przeszłości, to mogło być co najwyżej dodatkową rysą na pękniętej tafli szkła.
Gunnarsson i bez tego miał świadomość sytuacji, w której się znalazł. Jego ciało trzęsło się, jakby przez gruby materiał kurtki przedzierał się lodowaty wiatr. Ogromne krople deszczu osadzały się na jego skórze, na śliskiej kurtce, na uniesionych w górę dłoniach. Jego oczy rozszerzyły się niczym spodki, dostrzegając wysuwający się z kabury pistolet. Głowa rozpoczęła paniczne ruchy - to w lewą, to w prawą, podczas gdy umysł rozpaczliwie szukał w głowie argumentów, które mogłyby go z tej sytuacji ocalić.
- Nie rób tego - jego cichy głos w szumie rozbijających się o brzeg fal przypominał szept, a jednak Viyo doskonale go słyszał. - Proszę. Nie musisz tego robić.
Wpatrywał się w uniesiony pistolet, jakby na moment zapomniał, kto go dzierży. Jakby ciężar tej sytuacji go sparaliżował, a słowa Widma w ogóle do niego nie docierały. Świadomość tego, że doprowadził do tego momentu przyjmując brudne pieniądze od osoby, od której nie powinien, zmroziła komisarza policji, odgrodziła go grubym murem od rzeczywistości. Poczucie winy było potężnym uczuciem, które zawsze zwyciężało z racjonalnym myśleniem. To przez nie ci, którzy mieli coś na sumieniu, odwracali wzrok od policyjnych odznak, przechadzając się ulicami. To przez nie Gunnarsson zamknął oczy, splótł dłonie za swoją głową i mamrotał coś pod nosem, czego sens umykał na wietrze. Może modlił się o ratunek, może przeklinał dzień, w którym przyjął pierwszą łapówkę, a może prosił o wybaczenie tych, których pozostawi samym sobie, znikając z tego świata na czarnej, pustej plaży, gdzie morze zabierze jego ciało i samochód, nie pozostawiając po sobie żadnego śladu.
Jóhann podskoczył, gdy turiański głos znów przeciął ciszę. Z wahaniem uchylił powieki, z przerażeniem sprawdzając lufę pistoletu, która skierowała się w stronę ziemi. Szok i niezrozumienie przez chwilę utrzymywały go w miejscu, wbrew bezpośredniemu poleceniu ze strony Viyo - jakby obawiał się podstępu, usiłował zrozumieć procesy decyzyjne, które przesądziły jego losem, nim uznał, że zrozumienie ich nie ma żadnego znaczenia.
- Dziękuję - sapnął, gdy poczucie ulgi przysnuło jego spojrzenie mgłą. Zdjął ręce z głowy, pozwalając im opaść wzdłuż ciała. - Dziękuję ci - dodał na wydechu, odwracając się bokiem, jakby nie śmiał pokazać mu swoich pleców w obawie, że Viyo zmieni zdanie. Że strzelenie mu w tył głowy będzie prostsze, niż zrobienie tego spoglądając mu prosto w oczy.
Nie zapytał, skąd Vexarius o tym wszystkim wiedział. Nie interesowało go, dlaczego podjął decyzję taką inna. Nie zastanowił się, czemu jedno, jego życie miało w jakiś sposób większą wartość niż tysiące innych, których Viyo mógł ocalić, poświęcając skorumpowanego gliniarza i marzenia, zdrowie lub życie członków jego rodziny.
Drzwi jego samochodu zamknęły się z trzaskiem, a wraz z nimi szyba. Turianin usłyszał szczęk przesuwanego zamka, a chwilę później powietrze wypełnił warkot odpalonego silnika. Ubłocony pojazd wycofał się w stronę zbocza, wpadając w poślizg wykręcając na grząskim piasku. Komisarz Jóhann Gunnarsson nie oglądał się za siebie. Ruszył tak szybko, jak tylko był w stanie, a koła wściekle rozrzuciły za sobą mokry piasek. W górę zbocza. W stronę życia.
Po chwili plaża znów była cicha. Koło butów turianina i jego przeszłych, oraz teraźniejszych śladów, Vexarius dostrzegł kilka, chaotycznie postawionych kroków ludzkiego mężczyzny.
Ale nie dołączył do nich kształt jego ciała.
- Poradzimy sobie w inny sposób - cichy, niepewny głos sztucznej inteligencji brzmiał cieplej niż wcześniej, odzywając się w jego uchu. - Znajdziemy inną drogę.

@Vex
Vex
Awatar użytkownika
Administrator
Posty: 1960
Rejestracja: 18 cze 2014, o 15:17
Miano: Vexarius "Vex" Viyo
Wiek: 32
Klasa: Dewastator
Rasa: Turianin
Zawód: Widmo
Lokalizacja: Arae / Cytadela
Status: It's complicated.
Kredyty: 34.710
Medals:

Re: Wyspy Owcze

2 lis 2023, o 21:35

Wyświetl wiadomość pozafabularną
Vex stał w bezruchu jeszcze długo po tym jak pojazd zniknął za krawędzią wzgórza, a ryk jego silnika ucichł i został pogrzebany pod dźwiękiem fal rozbijających się o czarny piasek oraz uderzeń kropel deszczu na jego głowie oraz naramiennikach. Huk krwi pulsującej w jego uszach stopniowo słabł, gdy adrenalina opadała, a szum myśli rozbijających się chaotycznie po wnętrzu głowy zwalniał w miarę jak umysł uświadamiał sobie, że decyzja, którą podjął była finalna - bez względu na to jakie będą jej następstwa. Nie było już odwrotu; Gunnarsson gnał na złamanie karku, uciekając zarówno przed swoją przeszłością, jak i niespełnioną przyszłością, znajdując się już poza jego zasięgiem nawet gdyby postanowił zmienić zdanie. Decydująca chwila minęła. Vex cofnął nogę zza krawędzi metaforycznego urwiska, ściągnięty z niego przez holograficzne palce Etsy zaciskające się na jego nadgarstku - tam gdzie serce chciało się w końcu poddać i zrobić nie to co powinien, a to co konieczne, tam zwyciężyło jego elektroniczne sumienie.
Dłoń zaciśnięta kurczowo na uchwycie pistoletu stopniowo się rozluźniła, aż w końcu turianin z ociąganiem schował broń z powrotem do magnetycznego zapięcia przy biodrze.
- Tak. W końcu zawsze znajdujemy - odpowiedział ochryple, ale jego słowa brzmiały mechanicznie. Jakaś jego część skręcała się z goryczy i bólu, obawiając się, że to koniec tej jednej ścieżki, że tym razem znowu będzie tak jak w przypadku innych razów, gdy pozwolił odpowiedziom wymknąć się ze względu na swoje sumienie. Jedno życie za śmierć tysiąca innych. Jedno życie, które oznaczało, że upiorny łowca mógł wycofać się z powrotem w cień otaczającej go tajemnicy, znowu wymykając się poza jego zasięg. Jedyna szansa na bycie po raz pierwszy jeden krok przed Reedem, a nie trzy za nim, oddaliła się, rozrzucając czarny piasek na boki i zniknęła na dobre. Wpatrywał się w dom opierający się żywiołom, czując jak deszcz ścieka mu twarzy oraz pancerzu; nie widział w oknach błysku lornetki ani twarzy domowników, ale podejrzewał, że jest uważnie obserwowany. Decyzja, którą podjął, była wyraźna.
Piasek zazgrzytał pod jego opancerzonymi butami, gdy przerwał swój bezruch, robiąc pierwszy krok w stronę budynku. Jego emocje ostygły, stopniowo zastępowane przez rosnącą, chłodną determinację, która obudowała desperację i żal do samego siebie niczym kamienna, ostra narośl.
- Spróbuję dowiedzieć się czegokolwiek od Abrahama - odezwał się ponuro głosem. - Wątpię, żeby powiedział mi cokolwiek, ale może jego towarzyszka będzie coś wiedziała. Albo możne znajdziemy coś na jego omni-kluczu. Lub jakieś zdjęcia, cokolwiek.
Dalsze pertraktacje ze starcem nie wchodziły w grę. Mężczyzna zamienił się w niemożliwą do ruszenia siłę, ale Viyo nie mógł tak tego zostawić. Nawet jeżeli odpowiedzi, które posiadał stary Reed znajdowały się poza zasięgiem jego możliwości, to były żołnierz zaczął stanowić problem. Jeżeli z taką łatwością zażyczył sobie życia Gunnarssona, to jego zawiść mogła sięgać o wiele dalej poza mury tego budynku, nawet gdy Vex już odejdzie.
Skoro dyplomacja została zamknięta, to zamierzał porozmawiać z Abrahamem w jedynym języku, który ten rozumiał. I rozwiać przynajmniej swoje najbardziej powierzchowne pytania.
Gdy zbliżył się do drzwi, nie kłopotał się już pukaniem oraz oczekiwaniem na odpowiedź. Napędy odrzutowe przy jego pancerzu rozpaliły się zastrzykiem energii, zaczynając dymić tam gdzie na rozgrzany metal kapały krople deszczu; Widmo uderzył opancerzoną pięścią w zamek i natarł na drzwi, zamierzając je wyważyć.
THEME                    VOICE                    ARMOR                    CASUAL
ObrazekObrazek
+5% do obrażeń w walce wręcz   
-1PA koszt przeładowania    -1.5PA do kosztu zdolności technologicznych
Dla MG:
Wyświetl wiadomość pozafabularną
Mistrz Gry
Awatar użytkownika
Posty: 12234
Rejestracja: 1 cze 2012, o 21:04
Medals:

Re: Wyspy Owcze

27 lis 2023, o 21:15

Odjeżdżający samochód pozostawił po sobie wzburzone kopki mokrego piasku, odgradzające stojącego obok turianina od metaforycznego urwiska, z którego postanowił nie skakać. Gunnarsson nie oglądał się za siebie, nie zwolnił ani na chwilę - nie dał mu możliwości zmiany zdania. Pojazdem zarzuciło od gwałtownej prędkości gdy ruszył w górę zbocza po grząskim gruncie, lecz po kilku sekundach znalazł się na jego szczycie i zniknął Viyo z pola widzenia.
Jedna dusza okazała się warta więcej niż tysiąc innych, lecz nie należała do komisarza.
- Będę monitorować sytuację na wypadek, gdyby Gunnarsson wezwał posiłki - dodała, przecinając ciszę, której niespokojny rytm wybijały morskie fale. - Wysyłam też prom ewakuacyjny, jeśli będziesz go potrzebować.
Dom tkwił w mrocznym piasku jak forteca. Zbudowana na brudnych pieniądzach i nieczystych ideach, walczyła z zaciekłym żywiołem, który trząsł jej fundamentami. Wzburzone, wściekłe morze atakowało dom jak gdyby był rakiem toczącym Wyspy Owcze, czymś, czego nie powinno tutaj być, czego należało się pozbyć. Gdy turiański bark wystrzelił w stronę wątłych, metalowych drzwi, Viyo mógłby przysiąść, że całe miejsce zadrżało w oczekiwaniu.
Rozświetlane ciepłym blaskiem lamp wnętrze okazało się bardziej staromodne niż surowy, minimalistyczny styl budynku oglądany z zewnątrz. Turianin wpadł z impetem do małego pomieszczenia pełniącego funkcję przedpokoju. Wygięta blacha drzwi spadła na ziemię, przygniatając leżącą obok parę butów. Lampa zawieszona z sufitu zatrzęsła się, gdy wraz z Widmem, do środka wtargnęły żywioły. Wiatr zaszeleścił zawieszonymi na ścianie kurtkami, deszcz zarysował skromny dywan ciemnymi plamami.
Z przedpokoju wychodziły trzy pary drzwi, wszystkie otwarte. Jedne, te naprzeciw drzwi wejściowych, były szerokie na dwa metry, ukazując mu salon połączony z kuchnią. Na samym jego środku, naprzeciw stojącego w przedpokoju Viyo, stał duży, drewniany stół, przy którym siedziała dwójka osób.
Broń błysnęła w świetle, wychwycona wprawnym okiem turianina. Zauważył ją zanim wszystko inne, nauczony doświadczeniem, ale też możliwie zaskoczony jej budową. Broń dzierżona przez Abrahama była staromodna - miała długą lufę, niecodzienny mechanizm i wypolerowaną, drewnianą kolbę. Siedzący przy stole mężczyzna opierał ją sobie o ramię, celując w intruza.
Siedząca obok niego kobieta drżała. Skulona w swoim krześle, opierała się rękoma, drżąc w miejscu pod wpływem lodowatego wiatru, który wypełnił izbę. Nie patrzyła w stronę Viyo. Jej usta otwierały się i zamykały, jakby coś do siebie mamrotała, lecz Viyo niczego nie słyszał.
- Wiedziałem, że tego nie zrobisz - prychnął mężczyzna, a w jego głosie przebrzmiało szyderstwo. Jakby oszczędzenie komisarza było niczym innym, jak okazaniem przez turiańskie Widmo słabości. - Żałosne ścierwo. Rób, po coś tutaj przyszedł - dodał wyzywająco, jakby wciąż posiadał jakąś kartę przetargową, jakąś szansę, pomimo swojego podeszłego wieku, archaicznej broni i braku pancerza.

@Vex
Vex
Awatar użytkownika
Administrator
Posty: 1960
Rejestracja: 18 cze 2014, o 15:17
Miano: Vexarius "Vex" Viyo
Wiek: 32
Klasa: Dewastator
Rasa: Turianin
Zawód: Widmo
Lokalizacja: Arae / Cytadela
Status: It's complicated.
Kredyty: 34.710
Medals:

Re: Wyspy Owcze

3 gru 2023, o 15:42

Wyświetl wiadomość pozafabularną
Sztorm wtargnął wraz z turianinem do wnętrza budynku niczym wściekła bestia, spragniona spustoszenia twierdzy, która opierała się przed jej ataki przez wiele lat. Po tym jak stalowe drzwi wypadły z zawiasów i wpadły do środka, Widmo stał przez chwilę w bezruchu w progu, spoglądając wzdłuż przedpokoju. Czuł uderzenia deszczu na swoich plecach oraz naramiennikach, słyszał wycie wiatru wdzierającego się do budynku, przypominające zawodzenie ogara spuszczonego ze smyczy. Metal zazgrzytał pod jego butami, gdy zrobił w końcu krok do przodu, ruszając powoli w stronę jedynych otwartych drzwi. Wyloty odrzutowych napędów na jego przedramionach przygasły, sycząc cicho tam gdzie krople wody spadały na rozgrzaną stal, zamieniając się w parę.
Nie zdziwił się, gdy dostrzegł, że Abraham czeka na niego z bronią gotową do strzału. Pomimo tego, zatrzymał się w wejściu do salonu, odcinając się na tle burzowej pogody wciskającej się do domostwa; zielone tęczówki wbiły się w starego mężczyznę, otulone zimnem, którego sam był powodem.
- Nie. Nie jesteś tego wart, Reed - odpowiedział cicho, ledwo przebijając się ponad zawodzenie odległego sztormu. - Potrzebowałem pomocy, żeby sobie o tym przypomnieć, ale teraz widzę to wyraźnie. Jesteś po prostu małym, nienawistnym człowiekiem, który chwyta się każdego ułamka kontroli, którą mógłby mieć. Nie wiem dlaczego nawet przez sekundę myślałem, że jesteś wart tego, by ci ją dać.
Zrobił krok w stronę stołu, wchodząc powoli do salonu. Ignorował wymierzoną w siebie broń, zdając sobie sprawę, że archaiczna strzelba niewiele będzie w stanie zrobić przy nowoczesnych tarczach czy chociażby samym pancerzu.
- Przyszedłem tu po informacje, a nie by pozbawić cię życia. I byłem chętny wiele ci za nie dać. Mogłeś zażyczysz sobie wszystkiego - kredytów które starczyłyby ci na kolejne lata, wiedzy, kontaktów, ułaskawienia. Ale ty musiałeś być na tyle małostkowy, by zażyczyć sobie jedynej rzeczy, która pokazała jak bardzo zepsuty i złamany jesteś. Musiałeś zażyczyć sobie morderstwa na niewinnym człowieku.
Kobieta siedząca obok Abrahama wydawała się być pogrążona w swojej własnej panice, być może chwytając się modlitwy w obliczu potwora, który wtargnął do ich domu, a być może uciekając we wnętrze własnego, równie złamanego umysłu. Widmo zatrzymał się w pewnym oddaleniu od stołu, spoglądając przez chwilę w jej stronę, nim wrócił wzrokiem ku rozeźlonemu mężczyźnie.
- Tego właśnie pragniesz, prawda? - powiedział po chwili, patrząc na broń w jego rękach oraz nienawiść przebijającą się przez szare tęczówki. - Próbujesz udawać, że znowu masz kontrolę. Chcesz odejść jak żołnierz, którym byłeś, walcząc z obrzydliwym, rogatym obcym, który wtargnął do twojego domu. Chcesz zginąć dzielnie, w boju, sprzeciwiając się turiańskiemu śmieciowi, nie dając mu tego czego pragnie... a nie jak stetryczały, zapomniany przez historię starzec, który próbuje chwytać się resztek kontroli i odsuwać od siebie świadomość, że jego wartość już dawno przeminęła oraz że przestał cokolwiek znaczyć. Kto z nas jest bardziej żałosny?
Przyglądał się beznamiętnie mężczyźnie przez kilka długich uderzeń serca, nie ruszając się z miejsca. W końcu pokręcił lekko głową.
- Nie obchodzisz mnie. Nie jesteś wart nawet mojej kuli - rzucił zdawkowo, przenosząc wzrok na skuloną obok niego kobietę, niemal ostentacyjnie ignorując starca oraz jego broń. Jego własne spojrzenie przesunęło się po jego towarzyszce, próbując ocenić czy jest na umysłowych siłach, żeby odpowiadać na pytania, czy zbytnio pogrążyła się we własnych strachu.
- Jak się nazywasz, dziewczyno? - zapytał cicho, pozwalając sobie na łagodniejsze tony.

@Mistrz Gry
THEME                    VOICE                    ARMOR                    CASUAL
ObrazekObrazek
+5% do obrażeń w walce wręcz   
-1PA koszt przeładowania    -1.5PA do kosztu zdolności technologicznych
Dla MG:
Wyświetl wiadomość pozafabularną

Wróć do „Ziemia”