Wydawało jej się, że przez upływ czasu oraz wydarzenia, które nastąpiły po zjednoczeniu się z Cicero, odetnie się od Hirano Tower, puści w niepamięć cały Korlusu oraz ludzi, których tam poznała. A jednak, wspomnienia stawały przed jej oczyma wyraźne i żywe, stęsknione zmysły nasłuchiwały szmerów, kroków, pracujących maszyn i nieustannego pikania monitorów rejestrujących prace narządów wewnętrznych pilnowanych przez nie przez całą dobę dzieci. Czułą się niemalże tak, jak nad jeziorem. Niby pośrodku abstrakcji, wytworu własnego umysłu, a jednak każda komórka jej ciała, każde połączenie nerwowe upierało się, że to miało miejsce naprawdę.
Nie dociekała dlaczego Hirano Tower nieustannie wraca do niej jako odzwierciedlenie bezpiecznej przystani. Wnioski mogły prowadzić do kolejnych, a prawda wydawała się jej tu być bezwzględnie szczera. Tam, przy doktor Maketarii, poczuła, jakby wreszcie była we właściwym miejscu.
Przy właściwej osobie.
Uśmiechnęła się, czego asari nie mogła zobaczyć. Udało się. Naprawdę się udało. Dokonała cudu, czegoś niemożliwego. Choć przyszło jej zapłacić ogromną cenę za wydarcie danych z Aeris, teraz miała już pewność, że było warto.
Nie musiała widzieć przed sobą Aleeny, aby domyślić się, że jej słowa wywołały popłoch oraz niepokój. Nie miała dla niej żadnych, klarowniejszych wyjaśnień. Złożyła propozycje, zaopiekuje się nią oraz uratowanymi ze stacji dziećmi, o ile opuści Korlus, Układy Terminusa zaraz, teraz.
- Coś wymyślisz - odparła, prostując się. Pól minuty. Jedyne trzydzieści sekund, zbyt mało, aby próbować przekonać ją do swojej racji. - Musisz mi zaufać - dodała, podobnie jak ona, ściszając głos.
- Powiedz mu, że dziękuję. Może wtedy pozwoli Wam odejść - tylko tyle - aż tyle - mogła dodać, aby nie ten jeden krok nie przekroczył wyraźnej granicy, którą sama sobie narzuciła w momencie podjęcia decyzji i wyboru kontaktu do doktor Maketarii. Nie mogła ratować jednych, kosztem drugich. Nie, kiedy wezwany na front został Ashford.
- Zrozumiem, jeżeli zdecydujesz się zostać. A przynajmniej postaram się. Nawet nie wiesz, ile dla mnie znaczy, że Cię usłyszałam - siedemnaście sekund. Głos zaczynał grząźć jej w gardle. Jeżeli to były ostatnie słowa, które mogła skierować do niej - do niego - nie chciała, aby wypowiedziane były w formie rozkazu.
Choć on sam uznałby, że to takie typowe i pasujące do uporu Fel.
@Mistrz Gry