Zamyśliła się, niedbale kołysząc trzymaną w dłoni szklanką z pozostałościami bezalkoholowego napoju. Nie sądziła, że wyjście do klubu może okazać się
przydatne - ostatecznie nie po to się tu chodziło. Pobyt w tłumnym lokalu kojarzył się raczej z odpoczynkiem bez zobowiązań, a nie dyskusjami na tematy ocierające się o większą politykę. A przecież do tego właśnie doszło, prawda? Gdy w zdaniu pojawia się wzmianka o
Radzie, wiadomo, że chodzi o coś... Nazwijmy to - szczególnego. Nie dla plebsu.
W każdym razie - Rada. I statek. Nowy statek. Po co? Co miał mieć, czego nie miały inne? Co miało decydować o jego wartości? Napęd? Tylko on? A może cała sieć systemów, o jakich dotąd nikomu się nie śniło? Jako pasjonatka lotnictwa nie mogła tych kwestii nie drążyć i... Nie, no skąd, o nic nie pytała. Przecież i tak jasnym było, że niczego się nie dowie. Że, być może, jakiekolwiek odpowiedzi uzyskałaby dopiero po spiciu w trupa tego doskonale poinformowanego mężczyzny - czego jednak nie zamierzała robić.
Ostatecznie skinęła więc lekko głową, marszcząc tylko czoło w wyrazie zadumy. Nagle stała się znacznie mniej rozmowną, znacznie bardziej... profesjonalną, powiedzmy. Luźny wieczór przyprowadził ze sobą garść pytań, które domagały się odpowiedzi, a to z kolei wtrąciło Sidorchuk z powrotem w odmęty powagi nietypowej dla aury wolnego popołudnia.
Nowy statek Rady. Tak, to zdecydowanie temat, którym należałoby się zainteresować.
Tymczasem jednak wieczór zdawał się kończyć. Zdążyła rzucić tylko ogólny, w miarę neutralny komentarz na temat Udiny, uraczyć swych towarzyszy dodatkowy przypomnieniem, że tak naprawdę niewiele (jeszcze!) o tutejszej polityce wie i w zasadzie potrzebuje czasu, by jakieś zdanie sobie wyrobić. A potem, gdy quarianin oddalił się ku swym zajęciom, po kolejnej chwili, którą poświęciła na dopicie własnego napoju, chrząknęła cicho i przeciągnęła się lekko. I na nią już czas, ostatecznie... Praca, nie? Wczesna pobudka i dzień za biurkiem - no, chyba, że ktoś znów zechce spuścić ją ze smyczy.
-
Ja też będę się zbierać - rzuciła więc, gdy opróżniona przez nią szklanka znalazła się już w rękach barmana. -
Było miło, ale... - Wzruszyła lekko ramionami. -
Nikt za mnie jutro nie wstanie, jak sądzę. - Uśmiechnęła się nieznacznie, by po uczynieniu kilku kroków w kierunku wyjścia, machnąć jeszcze ręką w kierunku mężczyzny (czemu towarzyszyło niezobowiązujące
do następnego), a potem, po przeciśnięciu się przez grupki rozbawionych gości, opuścić wreszcie lokal i z pomocą jednej z taksówek wymienić Norę na własne, ciche mieszkanie.
Wyświetl wiadomość pozafabularną