Klik
- Mal, potrzebujemy wsparcia - usłyszała jeszcze za sobą, wybiegając z pomieszczenia. -
Jak. Kurwa. Najszybciej!
Przed oczyma Iris ukazał się długi korytarz, na zakończeniu którego znajdowały się schody. Wyglądało na to, że kobieta była sama - lokacja świeciła pustkami, ni żywej duszy, będącej w stanie pokrzyżować Radnej plany. Kiedy adrenalina opadła, ból, promieniujący z nadgarstka, zaczął doskwierać. Przypominał boleśnie o odniesionych obrażeniach, o niewygodzie, o braku komfortu...
Uderzenie skuliło radną na wpół. Jeżeli kobieta nie chciała upaść, wylądować twarzą na podłożu, musiała wyciągnąć wolną dłoń - okaleczoną dłoń - i podeprzeć się nią boleśnie posadzki, wybudzając całą utajoną boleść na nowo.
Cios, wymierzony w podbrzusze, dało się odczuć na całym torsie. Promieniował, intensywnie zalewając kobietę falą dyskomfortu i gorąca, przez parę długich chwil nie pozwalając jej skupić się na niczym innym, a jedynie na własnym oddechu i obolałym nadgarstku.
Obok kobiety zmaterializowała się postać. Iris dostrzegła wpierw tylko ciężkie obuwie, a także czarne spodnie, pełne kieszeni. Postać, która wyszła z kamuflażu taktycznego pochwyciła zdrową dłoń kobiety, próbując wytrącić z jej dłoni karabin snajperski - czyniąc to ręką, na której widniały ślady zębów Iris.
Mężczyzna szarpnął, wyrywając broń, po czym odłożył ją za sobą, z dala od zasięgu Iris.
Wciąż ściskał jej ramię, upewniając się tym samym, że nie ucieknie.