14 lip 2012, o 00:04
Mężczyzna podniósł się ociężale, jawnie ciesząc się z przewagi, jaka miał nad bezbronną kobietą. Czynił to powoli, niczym drapieżnik, zbliżający się do swojej ofiary, do pewnego łupu, odważny, przeświadczony o własnej wygranej, dumnie, a zarazem niebezpiecznie zerkając na kobietę.
- A więc znowu się spotykamy - zaczął, podchodząc do leżącego karabinu snajperskiego. Nie wysilił się nawet by po niego sięgnąć - odepchnął broń w daleki kąt, raz a porządnie upewniając się, że kobieta więcej się do niej nie dobierze.
- Obiecałem coś sobie, wiesz? - zagadnął, chwytając M-8 oburącz. - Obiecałem sobie, że dam ci nauczkę za tę akcje w hotelu, ale mnie powstrzymali. Ale teraz ich nie ma - Iris mogła dosłyszeć rozbawienie w jego głosie. - I nikt między nami już nie stoi. Widzisz, do czego zmierzam?
Mężczyzna zaczął się zbliżać.
- W dupie mam to, czy chcą cię żywą, czy martwą. Na chwilę obecną mam tylko ochotę sprawić, że gorzko pożałujesz swoich czynów. Kiedy z tobą skończę, zadecyduję, czy...
Dobranie się do drzwi stanowiło wyzwanie. Jak na opuszczoną i dawno zapomnianą lokację magazyny były zadziwiająco dobrze chronione. Hakowanie drzwi w celu uzyskania dostępu zajmowało więcej, aniżeli zajęłoby dostanie się do przeciętnego apartamentu na Cytadeli.
Kiedy jednak drzwi rozsunęły się w końcu, oczom Vanessy i funkcjonariuszy SOC pojawił się długi, prosty korytarz, na którego końcu znajdowały się schody, prowadzące w dół. Miejsce było opustoszałe, kurz i popiół unosiły się w powietrzu, sprawiając wrażenie brudu i zaduchu.
Iris usłyszała cichy odgłos brzmiący tak, jakby ktoś przesunął ciężki obiekt po podłożu, bądź otworzył drzwi. mężczyzna jednak wydawał się tego nie dosłyszeć w miarę, jak zbliżał się niebezpiecznie do kobiety.
-... przeżyjesz, czy zginiesz tutaj, na miejscu, w całym tym burdelu. Rozumiesz?
Mężczyzna wykonał zamach dłonią, chcąc uderzyć Iris w twarz.