Na krótką chwilę między dwoma stronami zapadła dosyć niezręczna cisza, kiedy każdy mierzył się wzrokiem, oczekując od siebie jakiejkolwiek reakcji, a także przetwarzając to, co właśnie się działo. Z jednej bowiem strony stał Crassus i Carlos, przemoczeni, na rękach trzymając powabną, nieprzytomną kobietę, stojąc w towarzystwie dziewczyny, której poszukiwali. Z drugiej zaś równie przemoczona była trójka w postaci Ericha, Alany i Fulvinii w otoczeniu najemniczki zdając się znać Sashę. Co zaś się tyczyło tej ostatniej, szerokie ubrania przylepiły się do jej ciała, podobnie do pokolorowanych na niebiesko włosów, przez co przypominała wypłosza, z tą różnicą, iż ona akurat stroszyła się i wilkiem wpatrywała w grupkę. Na widok lufy powoli sunącej w stronę jej siostry oraz chcąc nie chcąc Curio, przestąpiła o krok, automatycznie stając się celem Naomi.
Sasha milczała, pomimo ostrzeżeń ochroniarki, nie podejmując także kolejnego kroku, tylko stojąc w miejscu i wpatrując się z zaciśniętymi pięściami w agresorkę. W pewnym momencie jej spojrzenie pomknęło gdzieś ponad jej ramię, prosto w dwie turianki, które w milczeniu przesunęły się na boki, niemal synchronicznie przechodząc do rzeczy i obezwładniając Naomi. Podczas gdy Fulvinia wybijała jej karabin do góry, uniemożliwiając oddanie nawet jednego strzału, Alana przeszła do rzeczy i ku wielce zaskoczonej minie Naomi, przydzwoniła jej w nasadę karku. Kobieta sapnęła wyraźnie wybita z rytmu, jednak zanim udało jej się w jakikolwiek sposób zareagować, ostrze Fulvinii wbiło się w miękką tkankę jej odsłoniętej szyi, kończąc żywot moralnie wątpliwej najemniczki na usługach handlarzy żywym towarem.
Krztusząc się własną krwią, ochroniarz upadła na kolana, a potem na ziemię, wijąc się jeszcze kilka sekund, zanim przecięte drogi oddechowe całkowicie wyłączyły ją z życia. Na widok martwej Naomi, Sasha natychmiast się rozluźniła i po chwili przyglądania trójce stojącej za plecami kobiety odwróciła do Leny, podchodząc i dotykając czule jej czoła. Prostytutka pomimo zatamowania krwawienia na brzuchu nadal nie wyglądała zbyt dobrze – dla którejkolwiek z ich piątki tutaj taka rana byłaby zapewne nieprzyjemnym draśnięciem, dla niej była niemalże śmiertelna.
W tym samym czasie przy ciele przyklęknął Erich, natychmiast zabierając omni-klucz i przeglądając ostatnie czynności. Tymi zaś była prośba o wsparcie z udostępnieniem swojej lokalizacji; kobieta nie zdążyła najwyraźniej wgrać żadnego programu bojowego, skupiając się na tym, aby przejąć cel. Ku uldze mężczyzny, nigdzie dalej nie poszła informacja o tym, że mają Sashę, tym samym nie naruszając jego delikatnej siatki fałszywych informacji. Minusem tego wszystkiego było zaś to, że czterech najbliższych strażników potwierdziło przybycie, będąc stosunkowo niedaleko.
W tle oprócz niewyłączonej przez nikogo muzyki słychać było ciągle pojedyncze strzały i przebijający się przez hałas dźwięk alarmu przeciwpożarowego. Oprócz tego tłum krzyczał, kłócąc się między sobą i pracownikami; jedni chcieli wrócić, tłumacząc się brakiem widocznego pożaru, drudzy szarpali się zirytowani wybudzeniem z tego leniwego półsnu podrasowanego alkoholem i nie wiadomo czym jeszcze. Wszystko to rozgrywało się za rogiem uliczki, w której się znajdowali; wyprowadzona w trybie natychmiastowym klientela gromadziła się tam, gotowa skoczyć sobie do gardeł, gdyby nie gargantuiczne wysiłki ochrony.
Pan
Tsuga i jego dwie ochroniarki, połączeni już z pozostałą częścią drużyny, szybko zauważyli ślady bitwy na pancerzach Carlosa i Crassusa.
O ile ten drugi zdawał się mieć załatane prowizorycznie dziury po omni-ostrzu, tak temu pierwszemu były ciągle widoczne, pomiędzy rozrzedzoną krwią... być może swoją, być może nie. Zgodnie z wiadomością Curio, mieli panią S, która chyba nadal nie zdawała sobie sprawy z tego, że jest ich celem; zbyt zaaferowana prostytutką na rękach turianina, przyglądała się jej, aby w końcu rzucić do jedynych jako tako znanych jej osób, które wcześniej ją ochroniły: —
Lenę... trzeba zabrać gdzieś, do jakiejś kliniki. W Gozu jest ich parę, tam się nią na szybko zajmą. Ja... mi głupio tak prosić, ale ja boję się, że coś jej zrobią po drodze, a wy nam pomogliście. Moglibyście... chociaż nas odeskortować tam? Mogę nawet zapłacić! — w oczach dziewczyny, nawiasem mówiąc nie wyglądającej niż dwadzieścia parę lat, błysnęła desperacja. Widocznie martwiła się o siostrę, nie przejmując się ani trochę faktem, że cały klub nocny ją poszukuje.
Na omni-klucz Angusa zaczęły napływać kolejne wiadomości, wyjątkowo natrętne, pytające o to, gdzie jest menadżer klubu, jakie są dalsze polecenia, co się stało, czy może to jemu trzeba pomóc. Po ostatniej wiadomości wszystko ucichło, ale natomiast na omni Naomi pojawiło się wielkie, soczyste
ANGUS NIE ŻYJE!, które niemal natychmiast wywołało lawinę kolejnych pingów na kluczu pani ochroniarz.
Wyświetl wiadomość pozafabularnąDedlajn to 11.04 EOD