W chwili, w której przekazała ranną pod opiekę lekarzy, Alana znów wycofała się - no, nie dosłownie, znów jednak stała się milcząca i nie wyrywała się do uczestnictwa w rozmowie. Podążyła wraz z resztą, by przed kliniką przedyskutować ich aktualny status, znów jednak nie zamierzała zabierać głosu. Nie od tego tu była. Zerkając po drodze po sobie - i po całej reszcie - odetchnęła bezgłośnie. W tym momencie, mając za sobą pierwsze przejścia w klubie, wyglądali już jak typowi najemnicy. A dalej... Nie liczyła, że będzie spokojnie. Chyba nikt na to nie liczył. Tak naprawdę - to właśnie teraz mogło zrobić się najbardziej gorąco.
Choć nie odzywała się, słuchała uważnie. Gdy Sasha podrzuciła im dodatkowe miejsca do sprawdzenia, mimowolnie skinęła głową. W porządku, to były jakieś punkty zaczepienia. Poza tym jednak... Gdy omni-klucze wszystkich piknęły w tym samym momencie, rzuciła okiem na wiadomość i skrzywiła się przelotnie. Nie odpisała na nią, widząc, że robi to Erich, przez chwilę spoglądała jednak na słowa, nie wiedząc, co dokładnie dla nich oznaczają. To znaczy - coś osiągnęli, prawda? Mieli - w jakiś sposób mieli - Sashę. Wciąż jednak potrzebowali juniora, a nie była wcale pewna, czy dotrą do niego tak szybko.
Wreszcie, na słowa Curio, skinęła głową nieznacznie.
- Zgadzam się, miejsce zbiórki może być lepszym wyborem. Gdy wszystko się sypie... - Wzruszyła ramionami. - Raczej nie szedłby do mieszkania, licząc na to, że dotrzecie do umówionego miejsca, by zabrać się stąd w cholerę. Myślę też, że czas na rozdzielanie się faktycznie już minął. - Odetchnęła powoli. - Nie zostawią nas w spokoju - rzuciła krótko, w domyśle pozostawiając, że chodzi o ekipę z klubu, w którym przed paroma chwilami wprowadzili chaos. - Prędzej czy później - obstawiam, że raczej prędzej - będą nas ścigać. Gdy dojdzie do konfrontacji... - Nie jeśli, a właśnie gdy. - Będzie nam łatwiej razem. Łatwiej dopiąć nasze zlecenie, łatwiej dopilnować Sashy. Łatwiej wygrać. - Wzruszyła lekko ramionami. Nie wiedziała, jak blisko byli końca, ale niezależnie jak wiele by ich jeszcze dzieliło od powrotu po oczekiwaną zapłatę - Alana chciała, by wyszli z tego wszystkiego jako zwycięzcy. Tak wiele i tak niewiele zarazem, co?