Rider miała wielkie szczęście, bo gdy tylko wpadła na statek, jej bariera opadła. Mógł to być wynik kiepskiego skupienia czy stresu, ale teraz za osłoną dość solidnego statku quarian mogła czuć się względnie bezpieczna. Widziała zza osłony dwa gethy, reszta musiała znajdować się gdzieś poza zasięgiem jej wzroku. Gdzie znajdowali się Ci quarianie? Czy schowali się gdzieś w głębi statku, oczekując większego wsparcia i ochrony przed gethami? W końcu była ich trójka, niewiadomo z jakim przeszkoleniem i do tego mogli być ranni. Nie wiedziała o ocalałych nic. I pewnie wszystko byłoby dobrze, gdyby nagle nie usłyszała charakterystycznego dźwięku syntetyka tuż za sobą. Kiedy się obróciła stała z tym czymś twarzą w… twarz? Twarzą w wizjer? Tak czy siak dzieliły ich centymetry. Jednak nie strzelał. Gdyby miała odwagę spojrzeć w dół okazałoby się, że brakuje mu rąk.
Core i Dark mieli niewielkie problemy z skupieniem się, ponieważ spanikowana turianka darła się na cały głos na otwartym kanale, powodując usilny ból głowy i pisk w uszach. Core wpadł za prowizoryczną osłonę czyli fragment oderwanego skrzydła. Na jego skanach omni-klucza coś wariowało, więc musiał zdać się na jedyny niezawodny w tej chwili zmysł, czyli wzrok. Kiedy wychylał się ostrożnie zza skrzydła, udało mu się doliczyć sześć syntetyków, jednak cholera wie, czy gdzieś nie kryło się ich więcej. Na szczęście pancerz technologiczny zadziałał sprawnie i pochłonął znaczną część obrażeń. Po chwili jednak widział już tylko pięć aktywnych przeciwników. Jeden padł od celnego strzału Darka, drugi stracił ramie i teraz starał się operować bronią za pomocą jednej ręki.
Dark nie ukrył się za zasłoną, co było stanowczym błędem. Zwłaszcza z przewagą wroga. Mogły nie być za dobre w walce, ale strzelać potrafiły celnie i z uporem. Faktycznie, jednego syntetyka zdjął z łatwością, jednak to przykuło uwagę reszty przeciwników. Jak jeden mąż otworzyli ogień w jego stronę, co znacznie wpłynęło na celność drugiego strzału. Odstrzelił jedynie ramię syntetykowi. Teraz z niepokojem mógł obserwować jak tarcze szybko spadają w dół, by w końcu spaść do zera, a on wciąż był na otwartym terenie, bez osłony, czyli do odstrzału jak kaczka. Cofanie się w podskokach o tyle pomogło, że mocniejsze strzały ominęły go. Poczuł jednak silny ból w prawym udzie. Nie miał czasu się oglądać, ale jak mógł się domyślić, oberwał.
Wyświetl wiadomość pozafabularną