17 lip 2015, o 13:16
Kraiven nie musiał długo czekać na odpowiedź. Tak jak przypuszczał, Nefertari odpowiedziała na jego zaczepkę. Cierpliwość się opłaciła, ale charakterku to jej nie brakowało. W sumie tego można było się po niej spodziewać. Dumna egoistka, dążąca do stabilności w dystrykcie Gozu. Szkoda tylko, że "pokój" oraz "bezpieczeństwo" nie można było od tak sobie wywalczyć. Zwłaszcza w Gozu, gdzie kontrolowały to Błękitne Słońca. Nawet jeśli udało by się jej wybić ostatniego błękitnego co do nogi, to znaleźli by się inni, którzy by ich zastąpili. Krwawa Horda? Zaćmienie? Dzikie vorche? Ahri? Pokój na Omedze nie istnieje. Istnieje tylko anarchia bądź silna władza, rządzona twardo i stanowczo. Zatem rodzi się pytanie, co było lepsze dla tego kawałka ziemi? Kraiven z początku nie odpowiedział na zaczepkę ze strony obrończyni uciśnionych. Włączył omni-klucz, namierzając częstotliwość połączenia z którego skorzystała, po czym wyciszył inne. Chciał tylko z nią rozmawiać, a podsłuchiwacze tylko by namieszali. Kiedy już ustawił co potrzeba, skierował się ponownie dość szybkim ruchem do szybu. Tam też, uruchomił noktowizor by nie wpaść ponownie w jakąś pułapką. W miarę jak się ruszył, zaczął w końcu mówić do Nefertari przez komunikator oraz zaczął wspinać się po drabinie by dostać się na sam dach. Oczywiście był ostrożny by uważać na pułapki z drutami, bądź innymi bombami. Przypuszczał, że będzie tu jeszcze jakaś. Zapewne na samym końcu przy włazie na dach.
- I myślisz, że to rozwiąże sprawę? Zabijesz nas wszystkich i co potem? Będziesz dalej broniła tego gruntu przed innymi najemnikami? Prędzej czy później połączą siły i skończysz tak samo jak Archanioł. Będziesz broniła się co do ostatniego naboju i ludzi, a koniec końców jedynie co cię czeka to twoja śmierć i twoich przyjaciół. Bierzesz za to odpowiedzialność? Lepiej się zastanów Nefertari u kogo robisz sobie wroga nim spotka cię taki sam los jak tamtego turianina - tak naprawdę Will nie wiedział co stało się wtedy z Archaniołem. Z tego co słyszał, to po ataku zjednoczonych organizacji, nie znaleziono jego ciała. Zatem prawdopodobnie przeżył atak, ale zrezygnował ze swojej branży. Taka była cena jego przedsięwzięcia. Teraz pytanie co zrobi Nefertari.
- Nie powinienem nawet z tobą rozmawiać tylko polować na ciebie, korzystając z pomocy tamtych klaunów od bomb. Jednak tego póki co nie zrobię - wstrzymał się na moment, skrzywiając się lekko, po czym kontynuował - Może i walczysz w słusznej sprawie, ale kierujesz się też złą drogą. To co mówisz o błękitnych to też prawda i nie zaprzeczę tego. Jednak są tacy, którym zależy dobro tego regionu. Dlatego proponuje ci układ. Pomogę ci zabić bombiarzy i resztę błękitnych, którzy znajdują się poza jurysdykcją organizacji. Ci zdrajcy, którzy wciąż działają na własną rękę, paląc i mordując tutejszych cywili muszą zostać ukarani. To samo tyczy się krwawej hordy oraz vorchy. W zamian za to, chciałbym byś zaakceptowała Błękitnych z centrum handlowego jako strażników tego miejsca. Lepszych nie znajdziesz. Po tym, odejdziesz z Gozu i nie chcę was więcej widzieć. Jeśli wrócisz i wydasz nam znowu wojnę, uznając nas za agresorów, to widać nie myliłaś się. Jednak wtedy nie oczekuj litości z mojej strony. Znajdę cię i dorwę choćby na końcu świata, a wtedy sam zaprowadzę tu porządek - powiedziawszy co miał do przekazania, odczekał chwilę by ta przemyślała sobie to wszystko, ale dodał jeszcze na koniec po chwili - Zatem jaka jest twoja decyzja, "obrońco Gozu"? Dasz nam szansę? Czy wolisz ją zaprzepaścić? - skończywszy mówić, zapewne był już przy samym włazie by dostać się na dach. Stamtąd był tylko rzut kamieniem do Nefertari jeśli dalej przebywała w tym samym miejscu. Zapewne nie, ale podejrzewał, że tego dachu raczej nie opuściła. Czuli się tutaj jak u siebie w domu, więc opuszczenie swojej fortecy raczej nie wchodziło w grę, ale kto wie. Nie mógł jej nie doceniać.