28 sie 2012, o 18:25
Stark wiedziała, że droga powrotna będzie 100x trudniejsza od tej po Connora. Oni byli bardziej zmęczeni, w koło trwała walka, a oni mieli ze sobą jednego ledwo chodzącego komandosa. Cóż, tak musiało być. Dla kobiety to jednak była normalka, przynajmniej biorąc pod uwagę ryzyko, adrenalinę podejmowanie decyzji, stres i presję, no bo w końcu nie co dzień odzyskuje się uznanego za zmarłego siedem lat wcześniej narzeczonego, prawda?
Ruszyli w drogę powrotną, wolniej i bardziej ostrożnie, to jednak nie mogło ich przygotować na nagły wstrząs i zgrzyt gnącego się i rwanego poszycia wraku, a raczej jego resztek. Zachwiali się, a Dalia i Bruce runęli w przestrzeń. Stark od razu chwyciła za kabel, którym była obwiązana razem z resztą towarzyszy, by napiąć go i asekurować tych co spadli. Nie mogła tracić zimnej krwi, choć serce podskoczyło jej do gardła i tam na chwilę się zatrzymało. Gdyby nie ten głupi kabel, jedyne co mogłaby zrobić to pomachać lekarce i komandosowi na ostatnie pożegnanie, ewentualnie rozkazać Jullowi próbę przechwytu dryfujących rozbitków, co byłoby o tyle trudne czy niemal niewykonalne przez rozmiary fregaty i to, że Jull nie był już młodzieniaszkiem. -Kurw mać. - Zaklęła kobieta wciągając z salarianinem, pozostałych. -Saiph, tamtędy chyba będzie najlepiej skoczyć, oznacz miejsce skoku dla Julla. - Poleciła kobieta po tym jak rozejrzała się i zlokalizowała względnie najlepsze jej zdaniem miejsce, na wzięcie rozpędu i skok. Dyszała tak jak pozostali, ale wiedziała, że od bezpiecznych pokładów Skyline dzieli ich już tylko parę kroków i skok. Skakało się, nawet pod ostrzałem, ale nie z narzeczonym - upiorem w ciężkim stanie i ledwo trzymającą się kupy lekarką. Trzeba było coś wymyślić.
-Dobra, Jull rób swoje podstawiaj most. - Rzuciła do komunikatora po tym jak salarian zrobił swoje, ona pomogła Dalii podprowadzić mężczyznę na koniec wybranego rozbiegu.
-Słuchać mnie teraz uważnie. - Zaczęła, gdy wszyscy już stali i czekali aż Jull wykona swoje manewry. -Saiph skaczesz pierwszy. Jesteś lekki i sprawny, masz ważne zadanie. - Mówiła dalej odwiązując kabel od wszystkich i przewiązując go inaczej. -Zabierasz ze sobą kabel. - Przewiązała jego koniec przez pas salarianina. -Jull, każ któremuś marinowi, zakładać kombinezon i wyjść na trap. Będzie potrzebny. - Pierwsze słowa rzuciła do komunikatora, choć i tak reszta wszystko słyszała, kanał był otwarty.Drugi koniec kabla zostaje tutaj. Ci dwoje nie są w stanie skakać. Z pomocą kogoś po drugiej stronie przeciągniesz Connora i Panią Doktor zrozumiano? - Wyjaśniła. Mówiła stanowczo i władczo jak na dowódcę przystało, zero niezdecydowania, nie było miejsca na wahanie czy sprzeciw ze strony ekipy. Tymczasem czekali dalej aż Jull podstawi brykę i rozłoży czerwony dywan na ich powitanie. Gdy wszystko będzie gotowe, resztę zwiniętego kabla sprawdzi. -Dobra Saiph, skacz. - Rozkazała i asekurowała kabel podczas biegu i skoku salarianina <o ile go wykona>, by ten się nie potknął i by kabel mu nie przeszkodził.
Jeśli wszystko było dobrze i Naos znajdował się już na trapie, kobieta odetchnie do siebie. -Dalia, Connor, przeciągną was na most. Zabierz go od razu do śluzy i tam czekajcie na resztę. - Powiedziała do pozostałej dwójki obwiązując ich na drugim końcu kabla. Gdy więzy były już mocne i odpowiednie machnęła do Saipha, by zaczęli wciągać ludzi. Jeśli ktoś czegoś nie zauważył, Stark nie zostawiła asekuracji dla siebie, nie było na tyle kabla, a by po wciągnięciu rannego i lekarki, toś miał skakać po nią nie było czasu, tamci mogli wrócić z posiłkami. Musieli się zawijać jak najszybciej. -Róbcie co mówię! - Krzyknie twardym tonem jeśli ktoś odważyłby się sprzeciwiać po czym cofnie się na koniec rozbiegu. Sprawdzi czy broń ma dobrze przytwierdzoną do pleców, ustawi magnetyczne buty, by nie utrudniły jej skoku po ostatnim odbiciu, po czym weźmie głęboki oddech. Odczeka aż na drugiej stronie wykonają jej polecenia i zrobią miejsce dla niej na lądowanie, po czym weźmie głęboki wdech na koncentracje i ruszy, prosto, biegiem, szybko jak będzie mogła, by wybić się ostatnim krokiem z silniejszej nogi i jak to przy takich skokach, przebierając rękoma i nogami podczas lotu. Jeśli wyląduje bezpiecznie, wszystkie pogoni do śluzy po czym ją zamknie i rozpocznie dekontaminację. -Jull, zabieraj nas stąd, gazem. - Rzuci opierając dłonie o kolana i pochylając głowę.