Nie, żeby faktycznie jakiekolwiek echo się pojawiło - Hawk nie była idiotką, nie darła więc się na asari tak, by ściągnąć na siebie uwagę wszystkich. Mimo wszystko, ciężko było tego nie zrobić.
Idiotka.
Słowa Nache sprawiły, że Hawkins ponownie zalała fala gniewu. W niemal natychmiastowej reakcji, uruchomiła
Umocnienie, choć jednocześnie miała nadzieję, że nie będzie musiała z niego korzystać.
-
Dagan, zajmij się tym omni-kluczem - zaczęła, rzucając pierwsze zdanie do Rebecci, by przenieść wzrok na Faerie. -
Ogarnij się Nache. Pierdolisz bez sensu cały czas. Pomyśl przez chwilę. Jesteś Widmem, to znaczy, że ktoś kiedyś gdzieś stwierdził, że jesteś jako tako inteligentna - warknęła, wciąż nie spuszczając lufy karabinu z asari. -
Dostaliśmy przewodnika, dzięki któremu mamy jakiekolwiek kurwa szanse na dotarcie na miejsce w pełnym składzie i na czas. Pierwszy raz uratował nam dupę zabijając kroganina. Na ile procent myślisz, że sprzątnęłabyś go zanim wystrzeliłby z Claymore'a? - mimo mówiąc o Nache, kierowała swoje słowa również do reszty, możliwie nieprzekonanych członków ich zespołu. Miała wrażenie, że słusznie. -
Potem zdobył dla nas informacje. W reakcji na to dostał w pysk od Pana Idealisty, bo żołnierzykowi nie podobają się jego metody. A teraz kurwa ty, cudowne Widmo, chcesz USPOKOIĆ vorcha, który z palcem w dupie rozjebał nam członka grupy, atakując go? I jeszcze próbujesz odwalać macho.
Przepełniony furią głos dawał większy efekt niż puste krzyki. Nie mogąc wyładować się podnosząc jego ton, Hawkins brzmiała inaczej niż planowała. Nie, żeby zastraszenie kogokolwiek było jej celem. -
Nie wiem, kto was wybrał do tego, kurwa, zadania, ale chyba wyraźnie widać kto jest winny w tej sytuacji. Bez względu na to, jaką vorcha może mieć mordę lub nie, ogarnijcie do cholery własne dupy. Arrow zjebał, dostał po mordzie, to nie kwestia jakiejś jebanej lojalności, żeby walczyć z osobą, która daje nam jakiekolwiek szanse na zdobycie tej kasy. - przeniosła swój wzrok z reszty bandy na stojącą przed nią asari, jednocześnie upewniając się, że ona sama stoi między nią a vorcha. Nie była niska, to sprawiało, że Nache prawdopodobnie celowała też w nią.
-
Jeśli strzelisz, cała okolica będzie wiedziała gdzie jesteśmy. Jak rozumiesz, wtedy już nic nie będziemy mieć do stracenia. A wjebiesz każdemu z nas. Oddaj pistolet. I tak wiele z nim teraz nie zrobisz - zaczęła, wyzbywając się drżenia z głosu. -
Albo próbuj szczęścia. Najpierw ze mną. - Błotniaka przeniosła do jednej, lewej ręki, opuszczając go lufą na ziemię. Oczywiście, strzelanie lub też dłuższe trzymanie go wycelowanego w asari w ten sposób nie byłoby zbyt efektywne, bo karabin coś tam jednak ważył. Nie o to jednakże chodziło. Hawkins miała tarcze, jeśli Nache strzeli to będzie miała czas na odpowiedniejsze chwycenie karabinu. Jeśli jednak spróbuje czegoś innego - wolała być gotowa na taką sytuację. Stąd momentalnie jej omni-klucz się rozświetlił, wysuwając skąpane w jednakowej poświacie, długie pazury. Sama kobieta stanęła pewniej na nogach, nie przyjmując co prawda pozycji bojowej, lecz będąc na to przygotowaną. W razie ataku (bez strzelania), natychmiast odrzuci karabin, uruchomi
Skok adrenaliny i rzuci się do zadania pierwszego ciosu.
Wyświetl wiadomość pozafabularnąCo do taktyki w razie pisania, najpewniej jeśli Faerie czy ktoś teraz napisze, że atakuje Hawk, to będę miała czas na napisanie posta z reakcją, więc nie wchodzę w taktyczne szczegóły.
Inna sprawa - weźcie pomyślcie. Macie vorcha, który nam pomaga, który jest przechujem, nosi Claymore'a, przeprowadza nas najbezpieczniejszymi drogami do celu i zdobywa dla nas informację. Marshall na to daje mu w pysk, bo vorcha jest nie miły. Spoko, dla mnie to głupie, ale Marshall pewnie odgrywa po prostu swoją postać i to normalne. Nie rozumiem za to dlaczego nagle zrobiliście się tacy lojalni i atakujecie (nie dosłownie) osobę, która de facto została zaatakowana (dosłownie) jako pierwsza i to, co zrobiła Arrow'owi jest reakcją na jego, powtarzam, atak. Czy to przeciążenie, strzał czy plaskacz - atak to atak. Marshall sprowokował tę sytuację, więc bronienie go i rozwalanie nam sesji, sprawianie, że będziemy mieć wszyscy przesrane przez jakąś pokręconą logikę, jest mega słabe. Ale jak zamiast iść z sesją wolicie się naparzać wszyscy ze sobą to spoko. I'm in ;)