Wyświetl wiadomość pozafabularną
Jedna za drugą, przekazywała kolejne paczki stojącemu przy wyjściu z kontenera turianinowi. Nie było ich dużo, choć więcej niż zdołało im się przenieść na prom wcześniej. Nieistotne. Wszystko robiła metodycznie, te same ruchy - pochylić się, złapać lekką skrzynkę, rzucić. Nie za mocno, nie za lekko, nie chciała widzieć Viyo wylatującego z kontenera po raz kolejny tylko dlatego, że ona pomyślała o czymś irytującym i wykonała większy zamach, niż planowała. A w jej przypadku takie rzeczy mogły być dość prawdopodobne.
Nie odzywała się przy przepakowywaniu, choć teorie o tym, że marnowałaby w ten sposób energię i oddechy, które przeznaczyć mogła na przerzucenie większej ilości paczek, nie znalazłyby odniesienia. Po prostu przy czymś tak monotonnym łatwo odpłynęła, rozmyślając o powrocie na statek. Wciąż myślała o tym z niechęcią, choć zajęcie się czymś tak prozaicznym, dla niej przynajmniej, jak pomoc Mary i tamtym dzieciakom było przyjemnością. Nie jednak przez sam fakt pomocy komukolwiek - Hawkins przez to pomagała sobie samej, bo miała okazję zająć się czymś innym. I to jej odpowiadało.
Gdy obejrzała się i dostrzegła, że nie ma już czego złapać, przez moment była zdezorientowana. Koniec? Udało im się na czas? Natychmiast spojrzała na turianina, a za nim, w dali dostrzegła Mary. Czując przypływ adrenaliny w tej sytuacji, złapała się krawędzi framugi miejsca, w którym kiedyś znajdowały się drzwi i wyjrzała na zewnątrz.
Czekali. Oczywiście, że czekali, czego innego mogła się spodziewać. Na pewno nie tego, że pójdzie im tak sprawnie. Skoro jednak mogli wracać, co potwierdziła blondynka, Hawkins nie planowała zostawać na drugą rundkę z jeszcze większymi siłami Krwawej Hordy. Cofnęła się, by wziąć rozbieg i, jak wcześniej, odbiła się od metalowej powierzchni, pokonując w krótkim locie odległość pomiędzy kontenerem a promem.
Wylądowała zadziwiająco lekko jak na opancerzenie i ogólny poziom jej gracji. Złapała się barierki wewnątrz, odsuwając i robiąc Viyo miejsce. Przeniosła nieco nieprzytomne spojrzenie na Mary. Już? Tyle? Koniec?
W jej sercu na moment pojawił się zawód, któremu przeczyła logika. Koniec adrenaliny, koniec rozlewu krwi. Każda
normalna osoba z utęsknieniem czekałaby na ten moment, w którym może usiąść, zdjąć hełm z głowy i delektować się wykonaniem zadania. Fakt, że Hawkins nie było do tego śpieszno mógł sporo o niej mówić. Z drugiej strony, gdy już posmakowała w walce i owładnął nią szał bitwy, ciężko było ją w pełni zaspokoić.
Poczekała, aż wyminą stanowisko a najemnicy Krwawej Hordy znikną jej z oczu. Napięcie uciekło z jej barków, przypominając o zmęczonych mięśniach i niezagojonej ranie na plecach. Odetchnęła głośno, ignorując to, co mówiła do niej Mary. Jej podziękowania nic nie znaczyły. Nie robiła tego dla niej, tylko dla siebie i trwała w tym nastawieniu przez cały czas wykonywania tego zadania. Ciężko było teraz przyjąć podziękowania. Jean mimo wszystko powstrzymała się przed komentarzem, podchodząc do ścianki promu, która nie była żadnym z wyjść. Oparła się o nią plecami i zjechała na dół, siadając na ziemi, obojętna na to, że wciąż mogą się nagle wyjebać o którąś ze ścian. Musiała zapalić.
Otworzyła zatrzaski przy hełmie, kładąc go sobie na kolanach i nieco ściskając udami na wypadek, gdyby miał wypaść przez turbulencje. Kok na głowie trzymał się ostatkiem sił - spora część czerwonych kosmyków już z niego wyleciała. Kobieta odgarnęła te, które przykleiły się do jej twarzy, nie zwracając zbyt wielkiej uwagi na to, że spocona i wciąż wypełniona adrenaliną nie musiała się reszcie towarzystwa podobać. W kieszeni pancerza znalazła paczkę papierosów. Wyciągnęła jednego obitą rękawicą dłonią, nie dając po sobie poznać, że słucha słów blondynki, nawet jeśli analizowała każde jej słowo.
-
"To wiesz"? - włożyła sobie papierosa do ust, nieco niezgrabnie posługując się zapalniczką. Rękawice były w końcu sztywne i nawet jej wprawa nie mogła jej pomóc w tej chwili. Odpaliła go jednak po krótkiej chwili, wkładając paczkę z powrotem do kieszeni. Oparła głowę o chłodną, metalową ścianę promu, wypuszczając dym w kierunku jego sufitu. Wzrokiem znalazła spojrzenie Mary. -
Powiedziała ci to ilość zer w nagrodzie?
Kąciki jej ust uniosły się ku górze w lekko ironicznym uśmiechu. Nie miała pojęcia dzięki czemu Mary zna jej historię - prawdopodobnie z którejś z nagród za jej głowę. Szkoda tylko, że, w zależności od osoby, która dane ogłoszenie wystawiała, te historie były różne. Słyszała już najbardziej absurdalne, mało która jednak była choćby bliska prawdy w swoich wersjach życia Hawkins przed dołączeniem do Przymierza. A służba była, cóż, nudna z perspektywy medialnej. W jej przypadku długa i naznaczona kilkoma, większymi sukcesami, sprawnymi awansami i praktycznie całkowitym oddaniem pracy. Nie pamiętała, żeby w ciągu ostatnich dziesięciu lat zrobiła coś, cokolwiek, co przyczyniłoby się do czegoś innego niż jej wojskowego rozwoju. Może dlatego się wykoleiła. Bo jechała zbyt szybko w jednym kierunku, ignorując znaki i rozwidlenia.
Ironiczny uśmiech nie zniknął z jej twarzy, gdy zareagował na informację Viyo. Nie widziała jego wyrazu twarzy zbyt dobrze, bo nie zdejmował z głowy hełmu, ale mogła sobie wyobrazić, że turiańskiemu wojskowemu - idealiście nie przypadnie do gustu to, co Mary miała na myśli.
-
Znana? Dlaczego nikt mi nie powiedział? - prychnęła, choć planowała wypowiedzieć to żartobliwie, a nie z drwiną, która sama wkradła jej się do głosu. -
Odebrałabym gdzieś darmowy koktajl, sławom przecież przysługuje.
Powróciła wzrokiem do żarzącej się końcówki trzymanego w dłoni papierosa. Może powinna się cieszyć, że jej
sława dotarła do Mary, ale doceniała fakt wykonywania losowego zadania z obcym jej turianinem, o którym nie wiedziała zbyt wiele, a który też nie miał o niej pojęcia. Opowiadanie o sobie zakładało otwieranie na nowo świeżych ran dotyczących Wraitha i Cerberusa, który znów wcisnął się w jej życie, przewrócił je do góry nogami i udawał, że nic takiego się nie stało. Wrzała na samą myśl o tym, dlatego też zamilkła, darując sobie resztę ironicznych uwag. Otworzyła usta tylko po to, by włożyć do nich papierosa i wciągnąć do wnętrza płuc tytoniowy dym.