Wyświetl wiadomość pozafabularną-->Stacje dokowania
Wysiadając z windy i wchodząc na szeroki pasaż poczuła się, jakby weszła do ula. Mnogość osób należących do różnych ras, ich głosy, śmiechy, wołania i kierowane na nią przelotnie spojrzenia sprawiły, że poczuła się zagubiona. Zresztą - nic nowego. Ten sam scenariusz rozgrywał się za każdym razem, gdy opuszczała swój statek - czy to na zapadłej dziurze, zapomnianej przez wszystkich kolonii, w której ilość budynków można policzyć na palcach jednej ręki, czy w takim molochu jak Cytadela czy Omega, zawsze wydawało jej się, że otaczających ją ludzi jest zbyt dużo. Samotnicze życie i przyzwyczajenie do przebywania w samotności niestety zbierało swoje żniwo. Z drugiej strony - nigdy nie ciągnęło jej do ludzi, więc po cóż to zmieniać? Wystarczy ścierpieć te kilka chwil towarzyszących każdemu lądowaniu i jakoś to przeżyć, żeby później znów znaleźć się na pokładzie "Drudge", bez tego tłumu kłębiącego się wokół niej i trącającego ją łokciami.
Spuściła głowę i starając się omijać większe skupiska ludzi ruszyła prosto w kierunku pobliskiego punktu handlowego. Neonowy szyld "Towary różne" świecący nad jego wejściem nie sugerował nic, ale Jen doskonale znała i ten sklep i jego właściciela. Prowadziła z nim interesy wielokrotnie - nie dawał może najlepszych cen, ale dzięki temu, że poznała go już wiele lat temu, gdy przylatywała na Omegę z jej przybranymi rodzicami wiedziała, że Tiberius Ashton, ludzki handlarz, nie oszuka jej na aż tak bardzo na transakcji.
Za kontuarem magazynu nie stał jednak znajomy mężczyzna, ale jego niewiele młodsza od Jen córka Valerie. Jen znała ją z widzenia. Parę razy nawet z nią rozmawiała, lecz mimo zbliżonego wieku nie próbowała nigdy nawiązać przyjaźni. Owszem, lubiły się, ale w ich stosunkach zawsze pozostawał dystans.
-
Jenefer - uśmiechnęła się dziewczyna na widok wchodzącej, podniósłszy wzrok znad terminalu. -
Witaj ponownie na Omedze. Co cię do nas sprowadza?
-
To, co zwykle - Jen uśmiechnęła się uprzejmie w odpowiedzi -
Biznes. Mam ładownię pełną żywności z Eden Prime... jest Tiberius?
-
Przykro mi, dzisiaj go nie będzie - Valerie pokręciła głową. -
Ale mogę go zastąpić, wiem, jakie warunki tata ci proponuje. Masz listę towaru?
Jen zawahała się. W zasadzie nie ma znaczenia kto jej zrobi wycenę, kto jej zapłaci - chciała się pozbyć towaru i poszukać szansy na dalszy zarobek. Ale liczyła na trochę świeżych plotek z Omegi. Może namiarów na ludzi poszukujących transportu... Wiedziała, że takimi informacjami Tiberius zawsze dysponował i za drobną opłatą zawsze się nimi dzielił. A pomysł wypytywania jego córki o te same informacje jakoś... nie przypadł Jen do gustu. Po chwili jednak skinęła głową i włączywszy swój omni-klucz przesłała dziewczynie pełen spis.
-
Zobaczmy... - Valerie wyświetliła otrzymany plik na ekranie terminala i zaczęła przygotowywać kalkulację. -
Ostatnio spadł popyt na nieprzetworzone płody rolne. Ceny poszły w dół - spojrzała na Jen. -
Nie dostaniesz dużo. - wskazała na terminal na którym wyświetlona została końcowa kwota.
Czarnowłosa pilotka zdawała sobie z tego sprawę. Ostatnio każdy kolejny kurs z Eden Prime przynosił jej coraz mniejszy zysk.
"Powinnam znaleźć jakiś inny punkt zbytu" - pomyślała -
"w przeciwnym razie zacznę dokładać do interesu".
-
Wezmę ile dasz. Potrzebuję kasy na paliwo - mruknęła jednak tylko w odpowiedzi. -
Możesz załatwić odbiór ładunku? Stoję przy doku 243.
-
Nie ma sprawy.
-
I poproś Tiberiusa jak wróci... Żeby skontaktował się ze mną. Chcę z nim pogadać. - machnęła ręką na pożegnanie i opuściła sklep.
Postanowiła poczekać na kontakt z Ashtonem. Może on coś poradzi. Może sprzeda jej namiar na kogoś, kto szuka transportowca. Albo z kim mogłaby podpisać jakiś kontrakt handlowy. Działanie na własną rękę powoli stawało się coraz mniej opłacalne...