Daniel nie objawiał się, przynajmniej na razie, nigdzie w zasięgu wzroku, pomimo faktu, że lud dookoła nie był zbyt gęsty. Zupełnie jakby się celowo ukrywał - a potrafił przecież to robić. Kiedy po dziesięciu minutach frustracja wzięła wreszcie górę, Dalia z grymasem irytacji sprawdziła na omni-kluczu lokalizację interfejsu Frosta. Okazało się, że snajper był...
...Tuż za nią.
Po odwróceniu się na pięcie, kobieta wreszcie spojrzała w twarz mężczyzny, który wpatrywał się w nią tym swoim pokerowym wzrokiem. Wyjaśnił się także cel jego zniknięcia, gdyż w obu rękach trzymał on... po jednym lodzie na patyku. Jeden niebieski, drugi żółty. Bez słowa podsunął je nieco bliżej Dalii, pozwalając jej wybrać.
Kobieta jednak nie była w stanie zwrócić pełnej uwagi na kolorowe, zimne stożki, bo natychmiast zaniepokoiło ją coś innego. Frost miał coś na ramionach. Wyglądało to, jakby na każdym obojczyku miał trójkę brązowawych haków, podtrzymujących coś, co wisiało mu na plecach. Czyżby podczas drogi po słodkości zdołał kupić też jakiś sprzęt? Przez chwilę Dalia rozważała tą teorię, ale szybko została ona obalona, kiedy jeden z owych haków poruszył się, zdradzając swoją stuprocentową organiczność. Zza pleców Daniela wydobył się cichy, przypominający gardłowe mruczenie dźwięk.
Następnie właściciel haków - no, nazwijmy je po imieniu: hakowatych pazurów - podciągnął się wyżej, a zza ramienie Daniela wychynęła
głowa, sprawiająca wrażenie bardzo wesołej. A Frost nic. Pokerowa twarz. Jakby nie działo się nic specjalnego.