17 wrz 2013, o 13:18
Axandr słysząc zarzut ze strony turiańskiego Radnego zrobił się lekko niebieskawy na twarzy. I od razu pośpieszył z wyjaśnieniami najwyraźniej zapominając z kim ma do czynienia. Widać było jak silnie nim wzburzyły słowa przełożonego bo aż wstał z miejsca. Spięty niczym struna, jak żołnierz na porannym apelu.
- Oczywiście, że nie próbuje nic ukryć. - zaczął nie potrafiąc ukryć oburzenia we własnym głosie i drżenia. Pewnie ręce drżałyby mu ze złości gdyby nie schował je za siebie i nie splótł. Taki zarzut był chyba jednym z najgorszych jakie można było zarzucić komuś, kto próbował być "dobrym turianinm". No gorsze było chyba tylko zarzucenie kłamstwa. Każdy turianin uczony jest odpowiedzialności za swoje czyny, zupełnie inaczej niż ludzie czy asari. Nie znaczyło to, że Axandr nie potrafił kłamać, zresztą uważał że robi to nie gorzej od innych, jednak okłamywanie swoje przełożonego to była zupełnie inna bajka. Nawet nie dopowiedzenie czegoś w raporcie, byłoby poczytane jako skaza na dobrym imieniu jego rodziny.
- Musiałem złapać oddech. Nigdy bym nie próbował narazić interesów Hierarchii pomijając jakieś fakty. Choćby nie wiem jak źle świadczyły o mnie. - Aksa próbował się uspokoić. Cholera chyba właśnie wpadł w poważne tarapaty. No ale nic to, przynajmniej nie będzie musiał się pakować, poza tym przynajmniej jednej osobie dziś pomógł.
- Gdy zwolniono mnie z kwarantanny poszedłem upewnić się co z doktor Irikią, czy wszystko w porządku. Była już wtedy po operacji i jej twarz wróciła do stany przed atakiem. Nawet nie miała widocznych blizn. Lekarz oczywiście odradzał tak szybkie spotkanie z doktor Irikią, ale miałem "przeczucie" że mogę czekać. Byłem pewien wtedy pewien że to doktor była celem ataku i bałem się że zamach na jej życie może się powtórzyć w bliższej czy dalszej przyszłości. Przekazała mi Ona informacje przeznaczone dla pana i zobowiązałem się jej jak najszybciej przekazać - tu spojrzał na Qeiranę która wciąż siedziała, i pewnie myślała teraz nie najlepiej o nim samym. Już raz jednak powiedział, że nie chce jej mieszać w tę sprawę i chciał dotrzymać słowa. - wydaje mi się jednak że ta informacja była przeznaczona jedynie dla pana uszu. Wolałbym poczekać aż Qeirana - ugryzł się w język. Złość i zmęczenie nie pomagały mu się w ogóle skupić i teraz pewnie będzie popełniał coraz więcej błędów... trudno - Przepraszam Pani Qeirana - odpowiedział nie odwracając się od radnego.
- Przejdę dalej. Po tym porozmawiałem z doktor Irikią, upewniłem się że ma odpowiednią ochronę i ruszyłem by dowiedzieć się czy jakieś nowe informacje udało się odkryć dotyczące zamachu na stacji. Istniała duża szansa, że uda się zidentyfikować osobę bezpośrednio odpowiedzialną za atak. Świadek, qurianka imieniem... - Axa musiał się poważni zastanowić jak ona miała znowu na imię i przypomniał - nie wiem jak miała na imię. Na pewno jej dane mają służby ochrony cytadeli. Jest to jedna z trzech osób które ocalały, na pewno mają jej dane. - mówił zły że nie pamięta jej imienia, a dokładnie że nie spytał. Tyle się jednak działo - Wtedy kiedy wyszedłem od doktor Irikii spotkałem Panią Qeiranę. Miała mi pomóc w śledztwie, dostałem informację że również mam się nim zająć. Nie wyjaśniono czemu, a ja nie pytałem.
Axa zaczynał się gubić powoli jego zeznania stawały coraz bardziej chaotyczne, co i rusz przypominał sobie jakieś szczegóły, zaczynał mieć problemy z oceną które z nich są ważne a które nie. Podniósł rękę do głowy w bardzo ludzkim geście, chcąc ręką zetrzeć całe zmęczenie dnia. Gest ten nie pomógł wcale. Zaraz znowu kontynuował.
- Poprosiłem żołnierza, który towarzyszył wcześniej Irikii, Wandra, tego który wyniósł ją z pociągu. By miał na nią oko, w czasie mojej nieobecności. Kiedy miałem wychodzić z Panią Qeiraną ze szpitala, uruchomił się system związany z kwarantanną. Mieliśmy złe przeczucia i wróciliśmy natychmiast pod pokój doktor Irikii. Ktoś znowu rozpylił ten gaz. Funkcjonariusze SOC wyznaczeni do pilnowania sali doktor, udzielali pomocy pacjentom. A ja wszedłem do pokoju Irikii, próbowała odpocząć. Potem - zawahał się turianin - potem działo się tyle że nie wiem jak to wszystko opowiedzieć by miało sens. - Axandr westchnął
- Funkcjonariusze nie chcieli nas początkowo wpuścić. Oznajmiłem im że jestem z Pana siostrzenicą, jak przedstawiłem Panią Qeiranę i że musimy się spotkać z doktor Irikią. Kłamałem, ale nie Pani Qeirana nie wiedziała o moim kłamstwie, postawiłem ją przed faktem dokonanym. Zmusiłem w pewnym sensie by odegrała ze mną to przedstawienie. Kłamałem wtedy, ale bałem się że ktoś rozpylił gaz w pokoju doktor Irikii. Nie miałem lepszego pomysłu. Przepraszam za to kłamstwo. – ręka turianina powędrowała w miejsce uderzenia – w pewnym sensie dostałem za swoje wtedy.
- W końcu zostaliśmy wpuszczeni, wtedy Pani Qeirana poszła przed nami i zauważyła zbliżających się uzbrojonych ludzi. Nie dostaliśmy żadnej informacji o możliwym wsparciu ze strony SOC, założyłem najgorsze. Uciekliśmy, do jednego z pomieszczeń. Wyszło na prosektorium, była tam trochę zimno, ale drzwi były grube i można tam było się jakiś czas bronić w przypadku ataku. Poza tym mieliśmy dwie maski atak gazem wtedy już nie byłby zagrożeniem dla doktor Irikii i pani Qeirany. Żołnierze zapewnili nam osłonę i Ci ludzie nawet nie wiedzieli gdzie uciekliśmy. – Wdech. Turianin złapał kilka wdechów i wydechów. Czemu nikt mu nie da 10 minut by napisać raport. Na wszystkie duchy to brzmi jak jakiś bełkot. – Doszło do wymiany ognia. Jeden z funkcjonariuszy zginął. Ludzi było więcej, mieli lepszą pozycję i chyba też sprzęt. Drugi jak się później okazało został pojmany. My w tym czasie zdążyliśmy się ukryć i zabarykadować. Przygotowaliśmy się do obrony.
- Ja… - znowu turianin się zawahał – Udało mi się dostać dostęp do kamer szpitala. Widziałem jak część tych ludzi przesłuchuje. Tego funkcjonariusza. Myślałem że mogę mu pomóc. – Znowu zrobił pauzę – Nie ja wiedziałem że mu pomogę. Miałem po swojej stronie element zaskoczenia, znałem też ich pozycję. Była tam kamera. Byłem pewien że uda mi się odbić tego turianina. I tak też się stało. – odparł z pewną dumą w głosie - Była to wtedy rozsądna decyzja. Potrzebowaliśmy więcej żołnierzy jeżeli mieliśmy się wydostać z pomieszczenia. Pani Qeirana miała kontakt z Wanderem który był gdzieś w szpitalu. Wszystko wyglądało wtedy już dobrze, poza faktem że w wyniku strzelaniny zginął jeden z przetrzymujących funkcjonariusza ludzi. Za co oczywiście biorę na siebie odpowiedzialność. – tyle Axandr nie próbował się tłumaczyć więcej niż było to konieczne. Nie zrobił nic złego, a przynajmniej nie miał złych intencji. Co najwyżej raz czy dwa podjął niekoniecznie idealne decyzje, nie wiedział jednak nawet teraz jak mógłby zachować się inaczej w tych sytuacjach.
– Później jednak popełniłem błąd i kiedy zabraliśmy im broń, zostałem wzięty jako zakładnik. Nie przewidziałem że jeden z tych ludzi będzie miał przy sobie nóż. Trwał impas, nie poddaliśmy się. Wtedy pojawili się pozostali ludzie, przebrani za lekarzy, bez pancerzy i zaczęli strzelać, do tamtych w pancerzach. Dwójka najemników z którymi wtedy byliśmy poddała się, wypuścili mnie, a my po rozmowie oddaliśmy im ich broń. Mówili że mieli zapewnić Pani doktor bezpieczeństwo, że są z Cytadeli. Uwierzyłem im… i pomogłem w odparciu napastników razem z funkcjonariuszem. Nie mówiłem jednak, że w prosektorium ukrywa się doktor Irikia, nie ufałem im aż tak. Potem Warden poszedł wyłączyć system kwarantanny, pomógł nam z napastnikami. Musiała z nim rozmawiać pani Qeirana, mieliśmy z nim kontakt z prosektorium. W końcu wkroczyło SOC, a ci ludzie w pancerzach oddalili się. Byłem pewien że to komórka SOC do zadań specjalnych, albo siły przymierza działające w porozumieniu z Radą. To wszystko co wiem. Choć pewnie gdybym mógł przygotować raport mógłbym coś jeszcze dodać i miałoby to wszystko więcej sensu. Za wszystkie moje działania biorę pewną odpowiedzialność. Wszystkie błędy jakie zostały popełnione wynikały z mojego działania, to ja wydawałem polecenia. Nikt inny nie ponosi odpowiedzialności za ofiary i utratę informacji. – Po tych słowach nie siadł utkwił zacięte spojrzenie w Radnym, był zły choć nie wiedział teraz już z jakiego powodu. I zmęczony. Do diaska. Czemu ten dzień wciąż trwa?
mój numer gadu - 38541854