Wyświetl wiadomość pozafabularnąWybacz, cały weekend mnie praktycznie nie było, tylko sporadycznie z telefonu wchodziłam.
Rzekoma pogróżka, za jaką pewnie większość sprzedawców uznałaby wypowiedzi Nexarona, wydawała się nie wywrzeć wielkiego wrażenia na Hendersonie. Wręcz przeciwnie - ręce, które wcześniej podpierały głowę, teraz rozłożyły się szeroko, jak gdyby tym gestem zapraszał najemnika do wykonania tego, co najwyraźniej mógł i miał ochotę zrobić - przy jednoczesnym okazaniu braku większego zainteresowania groźbami.
-
Wielu już próbowało, najemniku - zarechotał sprzedawca, z wyraźnym uśmiechem na twarzy - jak gdyby prowadzona rozmowa i tor, na jaki przeszła, jeszcze bardziej poprawiła mu humor. -
Nie skończyli za dobrze. Ale rozumiem, że powinienem się bać, więc udam przestraszonego. Dla dobra interesów - dorzucił, mrugając do niego konspiracyjnie, po czym znów się zaśmiał.
Słysząc jego propozycję, uśmiech nieco mu zszedł, lecz wciąż, choć mniejszy, tkwił na jego twarzy. Nastąpiła chwila zawahania, po której minięciu usiadł wyprostowany, uderzając butami o ziemię i rąbnął pięścią w prowizoryczną ladę.
-
Niech ci będzie! - rzucił rezolutnie, choć dziwnym tonem głosu, jak gdyby chciał pokazać, że wiele od niego wymagało wypowiedzenie tych kończących utargi słów. -
Więc! To, coś mi tu przyniósł, jest istotnie ciekawe. Jest ograniczona tego liczba w galaktyce, przynajmniej tych modeli spełniających jedno zadanie. Jak wiesz, to jeden z przedmiotów z ekwipunku pirata. Załoganta Wraitha - Voodoo, czy jak on tam miał... W każdym bądź. Mówiłem prawdę - to urządzenie namierzające. Ale nie działa tak, jak żeście sobie z Freddym umyślili.
Urwał na moment, schylając się za ladą do jednej ze skrzyń na tyle nisko, że Dragonbite mógł widzieć zza lady tylko fragment jego pleców. Chwilę później na ladę poleciało urządzenie wyglądające niemal tak samo jak to, które przyniósł Nexaron - z tym, że wyglądało na to, iż przeszło znacznie więcej. Porysowane w niektórych miejscach, pełne różnych otarć - jak gdyby ktoś nim kilka razy porządnie rzucił, albo posłał po ziemi, jednocześnie się od niej obcierając.
-
To urządzenie jest identyczne. Najemnicy przynieśli mi je ze zwłok jednego pirata. Długo mi zajęły próby odgadnięcia co to cholerstwo robi. Namierza, pewnie. To odkryłem od razu. Ale nie sądziłem, że namierza właściciela - uśmiechnął się, z satysfakcją robiąc krótką przerwę, jak gdyby chciał podkreślić wagę słów i spotęgować efekt, jaki mogły one wywołać na najemniku. -
Działa dość prosto. Myślę, że każdy pirat je posiada - przynajmniej taki, który robi sobie "przerwę". Po potwierdzeniu tożsamości wysyła sygnał do Wraitha. Zakodowany, rzecz jasna - piracki kod, ot co. Nie da się go przechwycić, a tylko Wraith go odbiera. Tym samym pirat daje znać, gdzie jest, żeby mogli go zabrać - a przy tym nikomu innemu nie zdradza swojego położenia. Jeżeli znajdziesz tego swojego Voodoo, to byś mógł kilku następnych piratów sprowadzić do siebie. Kto wie, może cały statek na Illium? Zależy jak ważny jest. Właściciel tego tutaj - tu wskazał wymownie na swój poobijany egzemplarz, który trącił od niechcenia przy tym palcem, jak gdyby był dla niego bezwartościową rzeczą, choć jego poprzednie słowa, wypowiedziane w trakcie targowania się, wydawały się temu zaprzeczać. -
Niestety był już martwy i nie mógł mi pomóc. Żywego pirata jeszcze mi nikt nie podrzucił, skubańce się nie potrafią poddać. Albo wygrywają, albo giną. A szkoda - westchnął ostentacyjnie, łapiąc za urządzenie, które należało do niego i wrzucając je niedbale do skrzyni. Tej samej, z której przed momentem je wyciągnął.
-
Nie wiem do końca jak się potwierdza tożsamość i w ogóle to aktywuje. Przycisk to ma, ale na pewno nie nadaje po wciśnięciu go. Hasło? Głos? Siatkówka oka? Cholera go wie. Bałem się to rozkręcić bo jest zbyt delikatne, a ci porządni technicy to dopiero zdzierają. Ja jestem przy nich nikim takim, a moje ceny są najniższe. No, w każdym bądź razie. Co to chciałeś oprócz tego? Ach, Voodoo...
Westchnął ponownie, wtykając sobie do ust zapomnianego już papierosa i mocno się zaciągając. Wbił wzrok w sufit, zamyślając się nad odpowiedzią na pytanie zadane przez Nexarona na początku rozmowy. Wreszcie jakby się ocknął, uruchamiając swój omni-klucz, tym samym każąc najemnikowi chwilę poczekać, samemu czegoś szukając.
-
Biuro Ochrony już od dawna się na niego zasadza. Za kilka godzin planują to wszystko zakończyć, a przynajmniej takie chodzą pogłoski. Ścigają go już od dobrego tygodnia - na początku ich olewał albo łatwo mordował. Nie uciekał nawet. Potem się zaostrzyło no i wiadomo. Skoro zostawił w hotelu to urządzonko to nie miał już jak wrócić i w sumie wiele się wyjaśnia - wcześniej się zastanawiali, w co on pogrywa, że nie zwiewa z miasta. Ani planety. W każdym bądź, wczoraj udało im się zagonić go do tego sektora - tutaj urwał, wyświetlając na swoim omni-kluczu holograficzny, kwadratowy wycinek z mapki miasta. Wyglądało na to, że miejsce to nie znajdowało się na obrzeżach, a wciąż w okolicach centrum. Kilka obiektów rzuciło się Nexaronowi w oczy - w tym chwilę później podświetlona przez Hendersona wieża "Optima", umiejscowiona mniej więcej pośrodku strefy. -
Udało mu się dostać do Optima, a przynajmniej to są ostatnie informacje jakie dostałem. Wieża ma swoje lądowisko i prom. Prawdopodobnie będzie chciał uciec drogą powietrzną zanim dorwie go Biuro Ochrony. Zamknęli budynek, wywalili pracowników. Niby wszystko objęte ścisłą tajemnicą, ale wiadomo, że oni są tacy profesjonalni jak volusowie szczodrzy i łatwo dostać informacje odnośnie tego i owego. Prawdopodobnie po zmroku wkroczą do budynku.
Mapa sekundę później zniknęła, dezaktywowana, a sam mężczyzna opadł z powrotem na oparcie swojego krzesła, wyciągając się wygodniej i ponownie zaciągając dymem papierosowym.
-
Więcej nie wiem - dodał, tym samym jak gdyby kończąc temat i podkreślając, że są kwita, a Dragonbite dostał to, za co zapłacił. Przynajmniej według ich poprzedniej umowy.
Wyświetl wiadomość pozafabularną