Szafki w większości były zaszyfrowane na tyle, że dostanie się do nich niestety przekraczało możliwości Szeola. Ze wszystkich, które nie były półkami na broń, udało mu się otworzyć jedną i to tylko dlatego, że miała wadliwy zamek. W środku leżała całkiem pokaźna sterta Fornaxów i nieużywany przez nikogo generator tarcz, z dołączoną do niego karteczką, na której ktoś napisał "Bestia" i narysował serduszko. Może prezent, a może żart. Tak czy inaczej teraz wpadł w ręce Szeola. I jak na kogoś, kto nie chciał mieć problemów z Błękitnymi, zaskakująco szybko postanowił przeszukać zawartość ich szafek, najprawdopodobniej przywłaszczając sobie ją. Niekoniecznie w całości, chociaż Fornaxy też były do wzięcia.
- Wow, księżniczka, awansował - mruknęła Svea, bardziej do siebie niż do kogokolwiek innego.
Zerknęła tylko przez ramię i szybko przeszła do następnych drzwi, planując wyjść już na korytarz, niezależnie od tego, czy chcieli iść z nią, czy nie. Nic, poza cichymi westchnięciami, nie mogła już zrobić na to, jak traktowali ją najemnicy. Zgodzili się na jej dowodzenie, choć wcale o to nie prosiła, a teraz musiała znosić ich ostentacyjne niezadowolenie. Jej permanentny uśmiech i optymizm zaczęły powoli podupadać i nawet nie próbowała tego ukrywać. Nie to, żeby było jej przykro. Zaczynało ją to zwyczajnie irytować.
Kolejne drzwi nie były już zablokowane, więc gdy tylko trójka najemników potwierdziła gotowość, Svea skinęła głową i uderzyła w panel, otwierając wyjście na długi, podwieszony korytarz, którym przyszli tutaj. Przeszklone ściany otwierały widok na niższe piętro, na którym w tym momencie dział się jakiś absolutny chaos. Ciężko było cokolwiek wypatrzeć w chmurze dymu, wystrzałów i błękitnych, biotycznych smug. W ich stronę biegła też trójka ochroniarzy w granatowych pancerzach, którzy na widok najemników krzyknęli coś i unieśli broń do strzału.
Tylko, że nie zdążyli.
Ciężki mech, zaangażowany w walkę piętro niżej został powalony biotycznym uderzeniem. Strzały, które oddawał, zamiast w przeciwnika poleciały w górę i przebiły wiszący wysoko korytarz. Może i szyby były kuloodporne, ale była pewna granica, którą atak mecha z całą pewnością przekraczał. Wszystko się zachwiało. Ostatnim, co zauważyli, mogło być to, że Błękitni profilaktycznie opadli na kolana, w celu osiągnięcia większej stabilności i zrezygnowali z ataku, nie wiedząc, co się dzieje. Mogli też zobaczyć, jak metalowy łącznik urywa się, podczas gdy kolejne ciężkie strzały przewróconego mecha uderzają w korytarz. Nie mieli czego się chwycić, gdy podłoga zarwała się i zawisła pod kątem czterdziestu stopni, a nawet gdyby mieli, to żaden z nich nie zdążył niczego takiego znaleźć. Zsunęli się w dół. Podłoga niższego piętra zbliżała się do nich w zastraszającym tempie i ostatecznie spotkali się, dość boleśnie. Amortyzacja pancerzy sprawiła jednak, że nikt sobie niczego nie złamał, choć tym, którzy upadli na plecy - Szeolowi i Svei - długo trudno było dobrać powietrza, a Nexowi pewnie przeszło przez myśl złamane biodro. W końcu Engman jęknęła i podniosła głowę, rozglądając się dookoła. Nie mieli szans powrotu na górę, a na pewno nie tą samą drogą.
- No i gówno - stęknęła różowowłosa, podnosząc się do pozycji siedzącej. - Cóż, przynajmniej od ochrony mamy spokój. Na razie. Nic wam nie jest?
W jej głosie słychać było ból, który czuła, ale próbowała nie okazywać. Jęknęła znowu, rozprostowując rękę. Gdzieś z nieopodal dobiegł do nich dźwięk biotycznego wybuchu i kobiecy okrzyk. Znajdowali się w części z całą pewnością przysługującej więźniom, większość okolicznych cel była jednak otwarta, a ich mieszkańcy byli najwyraźniej zupełnie gdzieś indziej. Mech, który rozwalił wyższy korytarz, teraz leżał, biotyką niemal rozszarpany na strzępy.
- Wygląda na to, że mamy kiepskie wyczucie czasu - mruknęła Svea, uruchamiając omni-klucz. Wciąż jeszcze siedziała, oparta o jakiś kawał metalu. Podciągnęła tylko do siebie nogę i rozmasowywała łydkę, prawdopodobnie tę zniekształconą, o której mówił Alve. Uniosła głowę i spojrzała w kierunku dźwięków walki. - Jest jedna droga, którą możemy przejść stąd do doków. Gutierrez jest po drodze. Ale musimy iść tamtędy.
Wyświetl wiadomość pozafabularną