Mordercze instynkty Frosta wzbierały w nim coraz bardziej przez ostatnie parę dni, powodowane głównie przez natrętnych dziennikarzy. Teraz jednak, po spektakularnej porażce na froncie automatu z kawą, nawet za nimi tęsknił. Gdyby tu byli, miałby komu przyłożyć; i do diabła z poprawnością "służby". Poza tym, Daniel miał wrażenie, że to recepcjonistka ich na niego napuściła. Jeszcze się z nią kiedyś policzy.
Trzeba więc wyobrazić sobie ulgę, jaką odczuł, widząc Dalię zbierającą się powoli do opuszczenia tego domu wariatów. Przez te kilka dni mógł patrzeć, jak kobieta zdrowieje i ma się coraz lepiej, a widok tego dowodu całkowitego ozdrowienia był jak wisienka na szczycie tortu. - No, nareszcie - zaśmiał się pod nosem, podchodząc do niej i ucałowując ją w czoło, szczęśliwie pozbawione już bandaży. - Byłem na krawędzi zastrzelenia tych dziennikarzy.