Maya milczała, nie znajdując odpowiednich słów, którymi mogłaby się posłużyć w formułowaniu odpowiedzi. Uścisnęła go jedynie mocno, na znak cichego zrozumienia. Upajała się chwilą, korzystając z jego bliskości i produkowanego przeze turiańskie ciało ciepła.
Przez ostatnie miesiące ich życia splatały się ze sobą na wszelkie możliwe sposoby, wywołując szereg różnych, często sprzecznych ze sobą emocji. Oboje jednak przez długi czas stąpali swoimi ścieżkami, trudząc się rozwiązywaniem swoich poniekąd wspólnych problemów w samotności. Volyovej walka zaczęła się niemal od dnia, w którym się narodziła. Droga przez życie niebieskowłosej była drogą wiecznie pod górę, na której końcu zastała ją przepaść. Nie dostrzegając nadchodzącego zagrożenia, wykonała o jeden krok zbyt daleko, wpadając w pułapkę, z której nie było wyjścia.
Nie znalazła go na pokładzie Niezłomnego, który strącono na powierzchnię lodowatej planety. Nie było go w szpitalu, do którego ją zabrano, całą, choć nie zdrową. Nie czekało na nią w sekcji B, do której zwerbowano jej szkielet, pozostawiając duszę żołnierza gdzieś na bagnistej planecie, w zaciskających się szczękach potwora. Nie było go nawet na Illium, w dnie kieliszka odstawionego na brudnym blacie baru Horus.
Wyjście nie było oczywistą drogą, nie było światłem na końcu tunelu ani jedynymi drzwiami na końcu korytarza, których panel świecił się na zielono. Było prześwitami, nieśmiałymi obrazami tego, w jaki sposób może potoczyć się życie, z którego dawno zrezygnowała. Refleksami ciała przyzwyczajonego do samobójczego rzucania się naprzód, nadaniu imieniu Niebieskiej broni, którą uczyniło z niej Przymierze. Nieśmiałym ułożeniem swoich rzeczy na biurku w małej kwaterze Elpis, w tych krótkich chwilach pozwolenia sobie na strzępki nadziei. Poprawieniem fiołkowych kwiatów w wazonie, których zapach był dalekim wspomnieniem domu.
Jej wyjście nie okazało się zemstą, nie było też dumnym i szaleńczym spojrzeniem śmierci w oczy. Było ciemnym wnętrzem batariańskiego pojazdu w ciepłym doku Elpis i rzuconym wyzwaniem.
Reszta wieczoru była cicha i spokojna. Gdy zimno panujące na zewnątrz zaczynało zbyt mocno doskwierać, wrócili do środka. Pokój Volyovej był specyficznym obrazem wielu etapów jej życia, wyrażonych w dekoracjach, pamiątkach, zdjęciach czy zeszytach szkolnych. W szafkach chowały się stare ubrania i dyski ze zdjęciami, których odmówiła mu pokazania, nim sprytnie nie dostał się do ich zawartości gdy odwróciła się w inną stronę. Na półkach stały stare, archaiczne wręcz tomy niektórych książek, o których opowiadała mu gdy siedzieli na jednej pryczy w kajucie na Elpis. W komodach pochowane były skończone lub jedynie zaczęte projekty, hobby, które nabywała przez lata, jak i porażająca ilość materiałów naukowych, których ilość niemal przeważała czasopisma lub tomy, których cel był czysto rozrywkowy.
Gdy wreszcie zbierały ich ramiona nadciągającego snu, Cordova była już dawno w nim pogrążona. Volyova odsunęła niebieskie kosmyki z rozgrzanego policzka, odsłaniając nieco swojej twarzy w półmroku. Przyglądała mu się z zainteresowaniem, czule muskając kciukiem turiański, szorstki policzek nim przysunęła się bliżej, składając na nim pocałunek.
- Kocham cię - mruknęła, przymykając wreszcie swoje oczy i wsuwając się ciaśniej w jego objęcia. - Pamiętaj.
Noc z początku była cicha. Wydawała się trwać zaledwie krótką, złudną chwilę, nim oczy turianina otworzyły się z powrotem. Nie napotkał jednak spojrzeniem promieni słońca wstającego znad horyzontu. Świat za oknem był szary od padającego z nieba puchu, a wiatr świszczał lekko, przedostając się przez nieszczelności we framudze i wdzierając swym zimnym powietrzem do środka. Pomimo tego, że pozornie nic w pokoju się nie zmieniło, pierwszym doznaniem, jakie dotarło do świadomości Viyo był niepokój, którego źródła musiał przez kilka sekund szukać. Chłód docierał do jego ciała od strony podwiniętej kołdry, ocierał się o policzek, który napotykał zimną poszewkę zamiast ciepłego czoła niebieskowłosej.
Jego łóżko było puste.
Wierzchnie ubrania Volyovej zniknęły, choć na biurku leżał jej omni-klucz oraz generator tarcz. Odruchowo sięgając ręką do miejsca, w którym gdy zamykał oczy była Maya, napotkał metalową obudowę małego datapadu, na którym pozostawiona została krótka wiadomość.
Do wiadomości dołączony był mały hologram znajomego mu kwiatu.Wiem, że nie chciałeś, żeby to tak wyglądało. Ale ja chciałam. Nie mogłabym sobie tego lepiej wymarzyć.
Kimkolwiek będę w tych innych życiach, mam nadzieję, że spędzę je wszystkie z tobą.
Dziękuję.
M
Wyświetl uwagę Mistrza Gry