To, co stało się na Venus, nie można zmienić. Tak jak wielu jeszcze innych mało przyjemnych incydentów, ani przyjemnych w ogóle. Nie oznaczało to jednakże, że Iris musiała się z tym pogodzić i współżyć z jakimś wewnętrznym demonem. Wręcz przeciwnie - odcięła się od tego. Tak po prostu. Nie rozpamiętywała, nie wracała w myślach. Co prawda czasami dopadały ją sny, w których znów przeżywała wszystko na nowo, jednakże świadoma nigdy nie pozwalała sobie na powrót do tego, co powinno zwyczajnie zostać za nią. Podziękuje za możliwość siedzenia w domu bezczynnie, czekając, aż tylko zaczną się skradać nieproszone wspomnienia.
Skrzywiła się, jako że odpowiedź Matthewa wcale nie zabrzmiała tak, jak powinna. Tak naprawdę w ogóle jej nie powinno być, a przynajmniej nie w formie wymuszającej, aby jednak się ustosunkowała do dla niej zamkniętego tematu.
- Nawet jeśli tak ma wyglądać mój wypoczynek, wolę taki, niż organizować wyjazd, na którym i tak nie będę sama.
I to było naprawdę wszystko, co miała do powiedzenia. Nie chciała i nie zamierzala kontynuować. Fel radziła sobie sama, zresztą Matthew i tak by nie zrozumiał. Nigdy wszak nie był na jej miejscu.
Cicho westchnęła w duchu, kradnąc chwilę na milczenie, kiedy saczyła ostatnie łyki herbaty. Miała wielką ochotę zamówić jeszcze jedną, tyle że nie mogła wygospodarować więcej czasu niż godzina.
- W porządku. Choć wątpię, abyś znalazł tutaj coś, co będzie chociaż smakiem imitować znane Ci piwo.
Ludzka ekspansja była dynamiczna i wywierała coraz większy wpływ, acz na Cytadeli uszczknęli tylko namiastkę tego, co inne rasy przez wiele poprzednich stuleci. Dlatego też należało się liczyć z pewnymi brakami. Może i taka kawa była już coraz bardziej popularna, nie mniej jeśli chciało się posiadać puszukę na własność, należało ją sprowadzać z Ziemi.
- Wiesz, Ci developerzy mają swoje oferty również w innych częściach Cytadeli. Grunt, to znaleźć solidną firmę. W końcu zakup mieszkania to inwestycja na lata, prawda?
Podparła policzek na dłoni. Czas nieubłaganie zaczynał o sobie dawać znać. Aż chciało się spytać gdzie uciekła ta godzina. Minęła tak szybko, że nawet nie zauważyła. Jak to się mówiło o dobrym towarzystwie?
- Będziesz musiał mi zdać relacje z wyniku, a tymczasem... Muszę wracać, Matt.
Chcąc nie chcąc, podniosła się z miejsca. Kiedy Tarczansy zrobił to samo, wspięła się na palce i musnęła ustami jego policzek.
- Dziękuje za miłe popołudnie.
Mruknęła i już bez ociągania skierowała się do wyjścia. Rachunek został uregulowany, z kolei Fel zarzuciła płaszcz na ramiona. Powinna już zacząć się zastanawiać nad gościem, który niebawem zjawi się w ambasadzie.
Wyświetl wiadomość pozafabularną