Widząc, jak Hawk przeskakuje bar, kroganin zdołał posłać w jej stronę jeden, średnio celny strzał ze swojego wysłużonego Sejmitara, który odbił się od jej tarcz, nie robiąc jej większej krzywdy. Tego się nie spodziewał, kobieta miała paść trupem na ziemię, a nie jeszcze skakać po kontuarach jak górska kozica. Warknął, cofając się gwałtownie i czując, jak seria z karabinu całkowicie zdejmuje jego tarcze.
- Kurwa mać, jebani ludzie - wrzasnął, przewracając najbliższy stół i ukrywając się za nim, choć niewiele mu to dało, bo stolik był niewielki, a sam Breav swoje rozmiary miał. Niestety, to nie był dobry wybór. Hawk potrafiła celnie strzelać, wystarczył jej fragment wystającego zza blatu kroganina, by wpakować w niego kolejną serię i tym samym zakończyć jego fascynujący żywot.
- Hejka - szepnęła Mary, po chwili uśmiechając się do Vexa szeroko. Jej głos ledwo przebił się przez huk wystrzałów. Doskonale zdawała sobie sprawę z tego, że właśnie ją zacytował i choć okoliczności nie były sprzyjające do żartów, nie potrafiła ukryć rozbawienia. Nie wyglądała na jakąś szczególnie zestresowaną. Skinęła głową w stronę czerwonych pancerzy, jakby chciała dać do zrozumienia, że czekała właśnie na nich. Obserwowała Viyo, gdy ten wychylił się zza baru i posłał strzał w kierunku vorcha, trafiając i pozbawiając go już i tak marnych tarcz. Lurch syknął znów i we wściekłości wskoczył na blat. Pozbawiło to ich do tej pory doskonałej osłony, ale wystawiło też vorcha na ostrzał. Najwyraźniej nadal nie myślał. Pięć kul odbiło się od Vexa, rozpraszając na tyle, że próba uruchomienia pancerza technologicznego zakończyła się niepowodzeniem. W odpowiedzi na to zza pleców turianina wychylił się barman, co prawda nie z wyrzutnią rakiet, ale ze Zjawą, która okazała się na tyle skuteczna, że atak zrzucił Lurcha z kontuaru. A może vorcha sam odskoczył dlatego, że z omni-klucza Mary wystrzelił ładunek plazmy, mający za zadanie podpalenie wroga i pozbycie się problemu. Szybko jednak wydał się jej brak wprawy, bowiem spalenie uderzyło tylko w brzeg baru, osmalając go i podtapiając lekko. Zaklęła pod nosem kwieciście, jak na mieszkańca Omegi przystało.
- Tu jest! - wrzasnął. - Tu jest!
Kroganie odsunęli się od drzwi niepewnie, początkowo nie zamierzając się pakować w bójkę tak bezmyślnie, jak zrobił to Breav, skoro i tak nie mieli pewności, czy warto. Szybko zrozumieli, że tym razem Out Pub nie gości zwykłych, bezbronnych szczurów Omegi, tylko kogoś, kto w kilka sekund, bez problemu pozbył się ich szefa. Ale po coś tu przyszli i wyglądało na to, że wystarczyło wyciągnąć rękę. Za bar. A tam siedziała czerwonowłosa razem z blaszakiem, z jakiegoś powodu broniąc Mary.
Powoli ruszyli w stronę vorcha, który kulił się z drugiej strony lady i czekał na wsparcie. Jeden z nich zgarnął po drodze mały stolik, przytrzymując sobie go jedną ręką jak prowizoryczną tarczę. Po coś ich tu przysłano, więc zamierzali zrobić swoje, niezależnie od tego, jak skończył Breav. Może po prostu był nieostrożnym idiotą, w przeciwieństwie do nich. Ludzka kobieta, turianin i upierdliwy barman. Co za problem dla wyszkolonych najemników?