Tarian prowadzony przez dwóch, miłych panów, szedł już dobre kilkanaście minut. Spod swojego stylowego nakrycia głowy nie widział za wiele. Mijając po drodze kilka drzwi i schodząc po kolejnych schodach zdawało się, że pomieszczenia te nie są szczególnie mocno zaludnione. Im dalej szli robiło się coraz ciszej i ciszej, aż w końcu znalazł się w kompletnie głuchym i wilgotnym miejscu.
- Witamy w naszej poczekalni. - Milszy kroganin zdjął turianinowi worek z głowy i rozkuł ręce. Przed oczyma Tariana stanął niewielki pokoik o metrażu 3 na 6 metra. Szaro zielone, zalatujące grzybem ściany i podłoga oświetlane były niewyraźnie przez migającą żarówkę, zwisającej nieestetycznie z sufitu. W niewyraźnym świetle turianin dojrzał brzydki, sfatygowany stolik oraz nadzwyczaj stylowe, wyglądające na dość stare krzesło gryzące się z resztą tego urządzonego po spartańsku pomieszczenia. - Życzymy miłego pobytu. - Niczym pokojówka ukłonił się uprzejmie i ruszył w stronę drzwi. Drugi kroganin tylko uśmiechnął się parszywie i również ruszył za kolegą.
- Tylko być mi tutaj grzeczni. - Rzucił na odchodne.