Cytat postaci.
LOSOWY NUMER*
MIANORazd Valor "Cubes"
DATA UR.23.06.2162, "21 Lat"
MIEJSCE UR.Grecja, okolice Ejo.
RASACzłowiek
PŁEĆMężczyzna
OBYWATELSTWAZiemskie
SPECJALIZACJAAdept
PRZYNALEŻNOŚĆSpołeczność Galaktyczna
ZAWÓDObecnie brak.
8 lat nauki w "Akademi Grissoma" |
Brak |
Zacznijmy od samego wyrazu twarzy, gdyby skupić się na dziwnych oczach, o różnokolorowej barwie, można by z całą pewnością stwierdzić, że w tym niewysokim ludzkim chłopcu, o osobliwej fryzurze można dostrzec zalążki szaleństwa skrywanego przed wszystkimi, którzy chcieliby to wykorzystać przeciw niemu. Poza kilkoma tatuażami na lewej stronie ciała oraz wspomnianą wcześniej fryzurą, wyróżnia się jeszcze kilkoma kolczykami w obu uszach, oraz szerokimi tunelami, które zdobią również tęże część ciała. Posiada zwyczajną budowę ciała, jak większość rówieśników w jego wieku. Poza wymienionym elementem garderoby często zakłada swą czarną skórzaną kurtkę z żółtą naszywką przedstawiającą szeroko uśmiechniętego psa. Oraz czarne spodnie rozdarte w wielu miejscach. Obuwie stanowią znoszone ciężkie trepy, które doprawiają uroku jego osobliwości. Jeśli chciałoby się opisać samo przedstawienie chłopca, jako obraz dla przypadkowego przechodnia. Trzeba na wstępie wspomnieć, iż jest on raczej aspołecznym typem, o silnym uwielbieniu własnego dobra. Zamknięty w sobie, często bez reakcji na próby rozmowy, z opuszczoną głową i wzrokiem wbitym we własne dłonie. Których blizny, świadczą o tym, co zrobił, i czego jeszcze dokona pomimo tego, iż wciąż był jeszcze dzieckiem. Kiepski materiał na przyjaciela i powiernika czegokolwiek. Należący raczej do tych, o których się nie wspomina, a mijając na ulicy po prostu odwraca głowę w drugą stronę.. | Wzrost i waga: 173cm/ 69 kg Skóra/karapaks: Blada, gładka. Oczy: "heterochromia iridium", prawe oko zielone, natomiast lewe, czerwone. Włosy: Dość krzykliwa fryzura typowego punka, z wygolonym prawym bokiem. Znaki szczególne: Wszystko, co nie zostało wymienione wyżej, a warte jest wspomnienia. |
Zacznijmy od samego początku, czyli cech, które można zaliczyć do tych „pozytywnych". Na pierwszy rzut oka, chłopak wydaje się zamkniętym w sobie, aspołecznym dupkiem, na każdym kroku łamiącym wszelkie zasady i regulaminy. Można nazwać to kryzysem dojrzewania, szukaniem własnej osobowości, jedno jest jednak pewne. Chłopak nie należy do osób szczególnie rozrywkowych, a żart z jego ust jest czymś tak naturalnym, jak śnieg w gorące letnie popołudnie. Skrzętnie ukrywając się pod pancerzem tworzonym dla całego świata, często przenosi się w świat marzeń, rozmyślając o tym, jak mogłoby wyglądać jego życie, gdyby nie wszystko, co spotkało go w tak krótkim czasie. Ulubionym zajęciem chłopca, od zawsze było zgłębianie wiedzy na temat swych biotycznych zdolności, mimo iż początku wydawała się ona jedynie klątwą sprowadzającą na Razda same kłopoty, po pewnym czasie stała się wręcz nierozerwalną częścią jego osoby, jak włosy na głowie, czy głęboki wdech po przebudzeniu. Chłopak wytworzył w sobie, zaskakującą tendencję do ignorowania wszelkiej krzywdy, czy niesprawiedliwości dziejących się innym w jego otoczeniu. Dopóki sprawa nie dotyczy bezpośrednio jego lub w jakiś sposób nie koliguję z planami, jakie właśnie obrał, nie rusza go to w najmniejszym stopniu. Prawdziwa skamielina miłości do bliźniego. | Zainteresowania:Ogromne zainteresowanie wzmocnieniem i przekroczeniem granic własnych możliwości biotycznych, pochłanianie wszelkiej wiedzy i literatury na temat podróży kosmicznych, oraz niezwykłe zainteresowanie psimi uśmiechami. Lęki: :Lęk, przed byciem słabszym od innych. Przyzwyczajenia/zwyczaje: Obgryzanie paznokci, gwizdanie podczas "oddawania moczu", mówienie wszystkiego bez względu na konsekwencje. Uzależnienia: Nałogowe palenie, paczka dziennie. Znaki szczególne: Brak. |
Pierwsze kroki. Razd razem z resztą nowych studentów został wprowadzony do obszernego holu stacji badawczej o dumnej nazwie „Akademia Grissoma”. Jego rodzice nie mogli znaleźć dla niego miejsca w normalnej placówce, gdyż chłopiec od początku swej edukacji wykazywał nieznośne zamiłowanie do zadawania masy pytań zrozpaczonym nauczycielką, które załamywały ręce po kolejnej błędnie udzielonej odpowiedzi. Dodatkowym problemem były zdolności, które przebudził w sobie pewnego dnia, zwalając ze stołu świąteczną zastawę za pomocą dziwnej energii, której wtedy jeszcze nie rozumiał. Tutaj podobno wszystko miało się zmienić. Razd niesiony pokaźną dawką ekscytacji, przemierzał kolejne poziomy wraz z przewodniczką tłumaczącą im zasady i regulamin panujący na stacji. Zapewne nikt tak naprawdę nie słuchał jej dokładnie, gdyż wszyscy zafascynowani byli podziwianiem zajęć prowadzonym za otwartymi drzwiami, nasłuchując z przejęciem wykładowców. Pierwszy dzień minął na systemowym wprowadzaniu nowych oraz oprowadzaniem im aby wiedzieli gdzie im wolno przebywać, a gdzie panuje kategoryczny zakaz. Raz jako uczynny młody człowiek, nie zamierzał łamać przepisów. Zbyt dobrze czuł się w tym miejscu, które wydawało się wręcz stworzone dla niego. A czy tak było w istocie, czas miał pokazać. Kilka godzin później. – To ten chłopak? Wysoki mężczyzna o przeciągłej twarzy i piwnych oczach okalanych białymi brwiami spojrzał na wystraszonego Razda, który nie bardzo rozumiał, dlaczego wprowadzono go do tego pomieszczenia zajmowanego przez dyrekcję i kilku innych przedstawicieli wyższej hierarchii akademii. – Tak, rodzice umieścili port w jego czaszce, w dzień jego narodzin podróżowali w stronę rodzinnej planety, gdy zaczął się przedwczesny poród, statek został uszkodzony jednym z asteroidów przelatujących nieopodal. A malec został napromieniowany pierwiastkiem zero. Z tego, co mi powiedzieli, wynika, iż już w młodym wieku przejawiał pewne zdolności, jednak był zbyt mały, by o tym pamiętać. Kobieta o zielonych włosach i jasnej karnacji podała mu dokumenty ze zdjęciem malca, po czym bębniąc palcami o blat biurka, czekała na decyzję dyrektora. – No dobrze, zabierz go na zajęcia, niech zobaczą czy coś z niego będzie. Zielonowłosa uśmiechnęła się zadziornie, po czym bez słowa wyszła z pomieszczenia, prowadząc chłopca przed sobą. Czemu nikt nie chciał odpowiedzieć na jego pytania, czemu nikt nie chciał naprowadzić go na właściwy trop, rodzice też nigdy nie odpowiedzieli, co się właściwie stało tamtego dnia. Może wreszcie ktoś rozjaśni ten mrok w jego świadomości. Ostatni dzień starego życia. Razd mimowolnie zacisnął pięść, spoglądając w szerokie lustro. 8 lat, tyle dokładnie czasu mijało dzisiaj, od kiedy po raz pierwszy przestąpił próg akademii, wiele się w tym czasie wydarzyło, poznał wiele z przeszłości galaktyki, a także dziwne plotki na temat tego, co może się stać. Zerkając teraz, na to niewielkie ustrojstwo w swojej głowie, zastanawiał się, czy gdyby wiedział, czym to się skończy, zgodziłby się tamtego dnia na podobny efekt. Lata szkolenia, treningi dziwnych gestów i opanowania, mających na celu skupienie jego efektu masy w jednym punkcie, aby przejść kolejne próby. Zaskoczenie, gdy raz po raz przechodził przez następne poziomy, pobijając wszystkich uczniów na swym wydziale, na przemian z zajęciami mającymi mu wpoić do głowy obeznanie w świecie, i wiedzę, która miała uniknąć wszelkich wypadków ignorancji. Stał się perełką w oczach nauczycielki, która tamtego dnia wprowadziła go do nowego grona, przedstawiając jako świeży kąsek mogący sporo namieszać w ich szykach. To właśnie tamtego dnia, gdy pierwszy raz pokonał niewysoką dziewczynkę o błękitnych oczach, której imienia nawet już nie pamiętał. Obudził w sobie to dziwne stworzenie, łaknące coraz większej siły, szepczące do jego ucha, iż jest kimś więcej, iż wszyscy, którzy go otaczają, nie są godni przebywania w jego otoczeniu. Stał się aroganckim, zimnym dupkiem, za którym nie przepadali nawet Ci uważający siebie za anty reklamę regulaminu w obecnej placówce. Razd spojrzał jeszcze raz w ten dziwny wzrok różnobarwnych tęczówek, zastanawiając się, co powiedzieliby jego rodzice, widząc go teraz w takiej formie, czy zgodziliby się, aby syn pobierał tutaj nauki, czy wmontowaliby mu w głowę ten błyszczący przedmiot, dający władzę nad przedziwną siłą. Zapuszczony, odziany w podarte ciuchy przeszyte wieloma naszywkami przedstawiającymi uśmiechnięty twarze, i nazwy ukochanych zespołów. Poprawiając mankiet kurtki, zabrał torbę z łóżka, które od zawsze było niewygodne. Po czym skierował się do doków, gdzie już czekał na niego prom mający go zabrać w miejsca, o których od małego czytał w opowieściach nieznanych autorów. Nie sądził, iż ludzie, którzy tu przebywali mogli go czegoś jeszcze nauczyć, nie sądził, lub wcale nie chciał wierzyć, pchany pragnieniem poznania wszystkiego na własnej skurzę, jego własna opowieść właśnie się rozpoczynała. |
- Omni-klucz "Primo" - 20 tysięcy kredytów. - Paczka fajek |
-- Uwielbia palić, a gdy tego nie robi, ciągle myśli o paleniu. |