Wyświetl wiadomość pozafabularną
Shani chętnie ruszyła za Irene gdy miała pewność, że jej obecność nie będzie rudowłosej przeszkadzać. Nazir spojrzał na obie kobiety po raz ostatni i parsknął śmiechem, kręcąc głową z odrobiną niedowierzania. Nie powiedział jednak nic, tylko skinął Dubois na pożegnanie, przyjmując jej strategię nieokazywania sobie zbyt wielu uczuć przy kimkolwiek innym.
-
Dzięki. Nie chodzę w takich rzeczach zbyt często - przejechała wzrokiem po sylwetce rudowłosej, wzrokiem oceniając jej sukienkę. Chyba o taki rodzaj ubioru jej chodziło. -
A na targi... Trzeba byłoby wam skombinować zaproszenie. Masz szczęście, że wiem jak je zdobyć.
Znów uśmiechnęła się w specyficzny sposób, jakby całość miała jakieś drugie dno, które Assaf wypowiadając się omijała szerokim łukiem. Przynajmniej na razie. Prawdopodobnie gdyby to było coś przykrego czy mogącego skomplikować Irene życie, dziewczyna nie uśmiechałaby się głupio tylko lepiej to ukrywała, więc w tej kwestii Dubois mogła być spokojna.
-
Targi to w sumie złe słowo. Będzie wielka gala, sporo firm, sporo prototypów... Głównie uzbrojenie, opancerzenie, środki kontrolowania tłumu. Same fajne rzeczy, o ile cię to ciekawi - uśmiech nie znikał z jej twarzy, choć teraz przybrał nieco łagodniejszą formę.
Gdy tylko wyszły z doku, brunetka poprowadziła Irene do pierwszej, lepszej taksówki, która niemal od razu podleciała pod wyjście z hangaru, w którym został Crescent. Shani wsiadła do środka, zrobiła miejsce dla Dubois i wstukała odpowiednią lokalizację. Systemy pojazdu uaktywniły się, pokazując czas dotarcia do dzielnicy handlowej: sześć minut. Uniósł się w powietrze niemal bezszelestnie z ich perspektywy.
-
Dużo drogich dupków, dużo mózgowców usiłujących przekonać drogich dupków do zainwestowania w ich projekty i produkcję na skalę galaktyczną. Pierdoły.
Machnęła ręką, odginając się w krześle i rozsiadając wygodnie. Sześć minut minęła jednak niepostrzeżenie, a głos zainstalowanej w WI taksówki poinformował je o przybyciu na miejsce. Na panelu wyświetliła się kwota - drobne kilka kredytów. Dziewczyna dość obojętnie aktywowała omni-klucz i przełączyła coś, a kwota zniknęła. Irene pamiętała, że na Cytadeli zawsze pojawia się "Transakcja potwierdzona. Dziękujemy za skorzystanie z naszych usług przewozowych", czy coś w tym rodzaju. Tutaj okienko po prostu się dezaktywowało, co poddawało fakt zapłacenia za lot przez kuzynkę Nazira pod wątpliwość.
-
Pół drogi? - zdziwiła się dziewczyna, a uśmiech na chwilę zblednął. Może bała się tego, jaki jej obraz musiała w głowie mieć Dubois i czym podzielił się z nią Khouri. -
Mi powiedział jak masz na imię. I w sumie tyle.
Westchnęła cicho, prowadząc Irene do przodu. Znalazły się na uniesionej w połowie wysokości większości wieżowców, które je otaczały. Na platformie o dziwo o tej porze niewypełnionej tłumem ludzi. Wiał przyjemny, chłodny wiatr, a w tle, oprócz odgłosów przelatujących speederów, słychać było szum wody z naściennych fontann, które co jakiś czas mijały wraz z otwartymi sklepami. Niektóre oferowały ubrania, inne biżuterię, kolejne nawet ulepszenia, omni-akcesoria, zabawki. Cała gama, wszystko jednak wyglądało schludnie, elegancko.
-
Nie lubię kuchni asari - parsknęła śmiechem wreszcie, decydując się w desperacji na zdradzenie takiego, dziwnego wręcz szczegółu. -
Nie wiem, co ci powiedział, a czego nie - dodała, usprawiedliwiając się.
Skierowała Dubois na schody prowadzące na mały placyk, wokół którego zbudowany był pasaż handlowy. Na samym środku tkwiła wysoka fontanna. Nie przypominała ona jednak prostych, marmurowych budowli, jakie bogate rodziny stawiały na swoich podwórkach - może i nawet w ty rodzina Dubois.
Fontanna nie posiadała boków. Woda wytryskiwała z małego zbiornika na ziemi i układała się w fantazyjne kształty w powietrzu, podświetlane przez ukryte w podłodze iluminatory. Obecnie przejrzysta, czysta woda do złudzenia przypominała ludzką postać. Dopiero po zbliżeniu się i zejściu na dół, Irene dostrzegła, że w istocie płyn uformowany jest w kształt dumnie stojącej z rozpostartymi ramionami asari. Woda przepływała przez jej ciało, nie odkształcając go, ani też nie wypływając z niewidzialnej formy.
Przy instalacji wodnej stało dziecko z matką. Malutka asari, wielkością odpowiadająca może dwuletniemu, ziemskiemu dziecku, wyrwała się opiekunce o nieskazitelnej, fioletowej jak własna skórze. Kobieta krzyknęła karcąco, lecz nic to - jej podopieczna już przebiegła całkowicie przez figurę, wychodząc po drugiej stronie kompletnie mokra. Mała asari zaśmiała się, wkładając rękę mniej więcej w nogę tego wodnego posągu, wykorzystując moment, którego potrzebowała matka na dobiegnięcie na miejsce zdarzenia.
Zanim zostało pochwycone przez matkę, dziecko nabrało jeszcze nieco wody z łydki majestatycznej postury wodnej przedstawicielki rasy Thessii, po czym uniosło uformowane w kubeczek dłonie i upiło kilka łyków, nim, już odczarowany płyn, przelał się przez jej palce na ziemię.
-
Tego ci nie polecam robić - skinęła na całe zdarzenie Shani gdy mijały narzekającą na swoją pociechę matkę. -
Jest w niej wystarczająco pierwiastka zero by cię konkretnie przeczyściło. Popełniłam kiedyś ten błąd.
Zaśmiała się znowu, stając przed wejściem do centrum i przenosząc wzrok na Irene.
-
Gdzie chciałabyś najpierw pójść? Sukienkę możemy załatwić na końcu - wzruszyła ramionami, pokazując, że kolejność jest jej kompletnie obojętna. -
No i powiedz też coś o sobie. Nawet nie wiem skąd się znalazłaś na Crescencie.
Zachowała pogodę ducha, więc ciężko było doszukać się wyrzutu czy pretensji w głosie kuzynki Khouriego. Przemawiała przez nią czysta ciekawość.