Wyświetl wiadomość pozafabularną
Khouri wyglądał znowu na zaskoczonego, gdy przyciągnęła go do siebie, chcąc, by objął ją w talii. Może publiczne okazywanie sobie jakiejkolwiek bliskości nie było czymś, o co by ją posądzał. Nie protestował jednak, a wyraz zadowolenia na jego twarzy nie pojawił się sam z siebie. Objął ją więc w pasie i przytulił do swojego boku, ruszając powoli do jakiegoś postoju taksówek.
Dopiero po wyjściu z doku i przejściu kilkunastu metrów pośród tłumów biegnących z walizkami na uciekające statki odnaleźli wolną taksówkę. Mężczyzna otworzył jej drzwi, ale wpuścił ją przodem najpierw, odmiennie od Shani, która od razu wciskała się na wolne miejsce, rozwalając na siedzeniu. Nazir wstukał adres znaleziony na extranecie do systemu pojazdu i ruszyli w drogę.
Nie lecieli długo, zaledwie kilkanaście minut, ale Khouriemu wyraźnie nie było zbyt wygodnie w ciasnej, cywilnej taksówce. Nogi ułożył pod dziwnym kątem, bo nie był w stanie do końca ich rozprostować.
-
Na Cytadeli przynajmniej możesz to jakoś regulować - mruknął, szukając odpowiedniej dźwigni i tutaj, ale w pojazdach technologii asari przeznaczono wystarczającą ilość wolnego miejsca do prawdopodobnie sporej większości asari i osobników innych ras.
Zrezygnował z prób, wypuścił powietrze z ust i wyłożył się w siedzeniu tak, jak tylko był w stanie. Obserwował widoki za oknami, co jakiś czas zerkając na siedzącą obok Irene. Za każdym razem gdy powracał do jej profilu wzrokiem, na jego twarzy pojawiał się delikatny uśmiech.
Wreszcie wylądowali na promenadzie w dzielnicy nieco mniej pstrokatej z wyglądu jak Reone. Ilość hologramów była tutaj mała, tak samo jak widocznej roślinności. Ta część znacznie bardziej przypominała Nos Astrę, choć miała pewien klimat charakterystyczny dla całej Lirii, który ciężko byłoby znaleźć na innych koloniach asari.
-
To chyba tutaj - zatrzymał się przed jednym, dużym hologramem przedstawiającym dojrzałą asari ubraną w wymyślną suknię przypominającą kimono.
Wnętrze przywitało ich chłodem oraz skąpo, lecz elegancko ubraną ekspedientką. Uśmiechnęła się do dwójki czarująco i przysunęła, trzymając grafitową tacę z wąskimi, wysokimi kieliszkami szampana. Figurą przypominała modelkę - wyższa od Irene, niesamowicie chuda, o specyficznej, nieco zbyt symetrycznej twarzy. W jej uniformie znajdowały się wycięcia po bokach, na talii, a zamiast typowej dla asari sukni nosiła proste, nieco Ziemskie spodnie.
-
Witam w sklepie matki T'Scaavi, nazywam się Rhea. W czym mogę Państwu pomóc? - zza winkla wychyliła się identycznie ubrana, druga pomocnica. Ubrana była podobnie do kobiety podającej im drinki, z tym, że jej skóra miała nie niebieski, lecz fioletowy odcień.
Nazir sięgnął już po kieliszek, uznając, że skoro oferuje się im alkohol to równie dobrze może się napić. Otworzył usta by odpowiedzieć, kiedy zza Rhei wyłoniła się trzecia asari.
-
Ależ Rhea, no domyśl się! Państwo nie przyszli kupić mięsa z varrena, to nie ten sklep!
Matka T'Scaava zdecydowanie nie przypominała jej pięknej postaci z reklam. Nazir wpatrywał się w nią z lekkim szokiem, gdy odesłała fioletową ekspedientkę, która wyglądała, jakby miała zapaść się pod ziemię ze wstydu.
Powabna, wysoka, szczupła, piękna - Lysorna zachęcała do wejścia figurą rodem z wybiegów. W sklepie jednak przywitała ich bardzo niska, niższa o głowę od Irene, nieco pomarszczona ale wciąż dziwnie ubrana kobieta.
-
Proszę nawet nie pytać, moje córki uwielbiają programy graficzne - westchnęła, widząc jego spojrzenie. Była równo dwa razy niższa niż Nazir, ledwo wystawała ponad jego pas. -
Kto najpierw, pan czy pani?
Khouri parsknął śmiechem i spojrzał na Dubois znacząco.
-
Możesz sobie czegoś poszukać, jeśli chcesz. Mi pewnie trochę zejdzie - stwierdził wciąż rozbawiony, wracając wzrokiem do niskiej, wyraźnie starszawej asari, która czekała, aż wreszcie się zdecydują.
-
Strasznie pan wysoki. To dobrze, lubię wyzwania. Garnitur? - poprowadziła mężczyznę wgłąb sklepu, czekając, aż przytaknie. -
Dwuczęściowy, trzy? A może jedno? Jakieś upodobania? Wy Ziemianie macie dość dziwne te stroje teraz, ale sto lat temu były jeszcze dziwniejsze, naprawdę... RHEA! PODAJ MI MIARY! I ZOSTAW TE JASNE MARYNARKI NA LITOŚĆ BOGINI, NIE WIDZISZ JAKIEGO CIEMNEGO MAMY KLIENTA? KTO BY GO NA BIAŁO UBRAŁ!
Niska i drobna, ale T'Scaava gardło miała godne podziwu. Jej wrzask tylko płoszył ekspedientkę, która miotała się na lewo i prawo. Khouri zamiast jej odpowiadać chyba opluł się swoim szampanem, bo nagle zaczął kasłać i wycierać wierzchem dłoni swoje usta.
-
Proszę mi to oddać, jeszcze mi Pan to wyleje i Rhea będzie musiała wycierać. Przysięgam, że ta dziewczyna tylko do tego się nadaje - westchnęła Lysorna, wycięgając rękę by odebrać jego kieliszek i położyć na półce obok.
Fioletowa asari zdyszana dobiegła do swojej szefowej, podając wszystkie miary, które ta od niej przyjęła. Przygotowała się już do pomiaru, nawet nie pytając Khouriego czy ten zna swój rozmiar.
Dopiero gdy już była przygotowana zadarła głowę do góry, mierząc go spojrzeniem z wyraźnym zakłopotaniem.
-
Może... Może by pan mógł...
Nazir uniósł brwi, prostując się jeszcze bardziej, jakby spodziewał się, o co będzie chciała go poprosić. W tym momencie babcia z plaskiem uderzyła się otwartą dłonią w czoło.
-
No przecież nie będzie się pan tu brudził... RHEA, GDZIE MÓJ STOŁEK. TEN WYSOKI. NO PRZECIEŻ NIE TEN, KRZYCZĘ, ŻE DRABINKA, NIE PUFA!