Wyświetl wiadomość pozafabularną
Maya wzruszyła ramionami, mogąc tylko spekulować, zresztą tak samo jak on. Drugie lądowisko nie było widoczne z zewnątrz, może też było ukryte, tylko w inny sposób. Stacja Szczelinowa miała dużo poziomów, a ochroniarz nie sprecyzował, jak dokładnie jest zbudowana i czego mogą się spodziewać. Po prostu podał im jedną lokalizację na jednym z pięter i życzył powodzenia - bo jeśli zawiodą, to uderzy także jego. Potencjalnie mogli wejść i wyjść po cichu, w trakcie alarmu, tak, że nikt nie zorientuje się co się dzieje i może liczył na takie najłatwiejsze rozwiązanie, zamiast strzelanin i zwracania na siebie uwagi NDC.
Biuro nie było daleko. Gdy stanęli w korytarzu, dzieliło ich kilka przejść by wreszcie dopaść Jeffersona, kimkolwiek dokładnie był. Nie wiedzieli tylko ilu ludzi stoi naprzeciw, ilu to było
kilku, o których wspomniano im wcześniej. Pusty korytarz przypominał tylko o tym, że gdzieś tam czekali, może rozproszeni, może w jednej grupie, czekając na nadchodzące Widmo i jego towarzyszkę.
-
Mógł nam powiedzieć ilu dokładnie - mruknęła pod nosem, sprawdzając swoją broń. Mimo wszystko, była zdecydowana żeby ruszyć dalej. Szła wolniej i ostrożniej, tak jak oboje powinni, ale nie zawahała się gdy zauważyła rozwidlenie. Obróciła głowę w kierunku Viyo i kiwnęła nią, uspokajająco. -
Ty też.
Ruszyła naprzód, znikając za krawędzią jasnej ściany, wchodząc wgłąb własnego korytarza gdy on obrał drugi z nich. Odgłos jej kroków szybko zniknął, wtopił się w tło, w wyjącą w oddali syrenę i bicie jego serca. Tunel wydawał się dłużyć, choć lokalizacja przybliżała z każdym pokonanym metrem. Początkowo nie było nikogo. Towarzyszyła mu tylko broń, Etsy i Maya w słuchawce, gotowe odpowiedzieć lub poinformować go o czymś istotnym, ale łatwo było o tym zapomnieć skupiając się na drodze naprzód. Teraz SI nie kontrolowała monitoringu, nie mogła mu pomóc, nie mogła zdradzić ilości przeciwników i miejsc, w których się chowali.
Korytarz doprowadził go do części wspólnej. Kwadratowego pomieszczenia o szerokości niecałych pięciu metrów. Pod ścianami ułożone było kilka ławek, a przy każdej ścianie widniało przejście dalej - trzy następne rozwidlenia. Na środku pomieszczenia stał ochroniarz. Strażnik w pancerzu niewiele różniącym się od tych, które mieli pozostali, tak samo z logiem Elanusa, choć różnicę między nim, a tymi, którzy przywitali ich w porcie, Vex dostrzegł od razu. W dłoni trzymał karabin, którego turianin nigdy wcześniej nie widział, jego opancerzenie też było zmodyfikowane, choć wizualnie przekolorowano je tak, by pasowało do ciemnego, grafitowego poszycia.
Stał bokiem, zwrócony w stronę innej odnogi, gdy przeciążenie przemknęło w powietrzu, rzucając na ściany niebieską łunę. Rozprysło się na jego tarczach, sprawiając, że zafalow
ały w optycznej iluzji, a błysk ukrył jego twarz na kilka kolejnych sekund. Odwet nadszedł od razu. Karabin, który trzymał w rękach, zaryczał głośno, wypluwając z siebie dziesiątki pocisków z zawrotną prędkością, które nadszarpnęły bariery Viyo. Kolejne przeciążenie pozbawiło mężczyznę tarcz, ale kolejny strzał z jego broni uderzył z pełną mocą prawą nogę turianina, sprawiając, że ugięła się pod nim, a on sam uderzył w ścianę i osunął na niej do połowy.
Niezrażony brakiem tarcz, wycelował karabin ponownie, naciskając na spust. Widmem rzuciło w tył, na gładką, lodowatą podłogę. Słyszał kroki, gdy huk broni wreszcie ustał.
-
Tyle błędów już popełniłeś - odezwał się chrapliwy głos. Mężczyzna zatrzymał się trzy metry od Viyo, patrząc na niego z góry. Dopiero teraz Vex mógł dobrze przyjrzeć się jego twarzy - była pokiereszowana. Ludzki ochroniarz był łysy, miał mętne spojrzenie, za którym ukrywała się mordercza precyzja. Jego głowa, policzki, jedno oko były przecięte bliznami - głębokimi, starymi szramami, pamiątkami jakiegoś starcia. -
Przylecenie tu było twoim największym.
-
Mam jednego tutaj - głos Mayi zabrzmiał w jego słuchawce. Był trochę zdyszany, jakby w trakcie tego wykonywała unik, ale poza tym brzmiała normalnie.