Wbrew pozorom, Iris nie była tutaj sama. Towarzyszył jej cały zastęp dyskretnych tak, jak obsługa funkcjonariuszy SOC. Wtopieni w tłum, nie spuszczali z Radnej oka, gotowi wkroczyć w oka mgnieniu, gdyby pojawiło się faktycznie zagrożenie. W momencie, w którym asari dosiadła się do niej z aparatem, rozstawieni najbliżej spięli się, lecz dyskretny ruch Iris przekazał im gestem, że wszytstko jest pod kontrolą. I nie ma powodu wkraczać, wywracając tak miłe miejsce do góry nogami.
- Dołącz do nas, to nie będzie już zdjęcie z tylko nudnym politykiem - pozwoliła sobie zauważyć pół żartem, pół serio, pytanie jak Mila zinterpretuje jej słowa.
Parsknęła, dławiąc perlisty chichot smukłymi palcami, które przycisnęła do ust. Odpowiedź, a także reakcja Ishy na temat polityków, szczerze ją rozbawiła. Była tak do bólu prawdziwa.
- To prawda. Wiele rzeczy nie wypada, ale jeszcze więcej z nich można przemilczeć, jeśli tylko ma się odpowiednie środki i nie mniej skompromitowane towarzystwo. Zmowa milczenia jest na wagę złota, a branża szpiegostwa korporacyjnego, czy po prostu na zlecenie konkretnego polityka bardzo dochodowa. O ile tylko nie przeszkadza komuś brodzenie w szambie - dodała. Zarzuciła nogę na nogę, upiła łyk whisky dla zwilżenia gardła. Odwykła od gwarnego towarzystwa i prowadzenia rozmowy właściwie to z każdym. Z miłym zaskoczeniem, musiała stwierdzić, że pomimo tego i alkoholu, z którym wyjątkowo dobrze się dogadywała, nie wyszła z wprawy.
- We własnej osobie - odpowiedziała Tori, a ich spojrzenie spotkało się ze sobą na dłuższą chwilę. Nie mogła się oprzeć wrażeniu, iż gdzieś już widziała asari. Jak przez mgłę, kojarzyła jej twarz w towarzystwie po fachu. Nie potrafiła jednak przytoczyć konkretnego miejsca, bądź umiejscowić je w czasie. Już od dawna nie gościła na żadnych konferencjach, czy sympozjach, był jednak czas, kiedy nie odmawiała sobie co ciekawszych wydarzeń.
- Mnie również. Choć coś mi podpowiada, że nie pierwszy raz wyciąga Pani do mnie rękę, bądź ja do Pani - gotowa była pociągnąć ten temat, jeżeli tylko Tori upewni ją, iż pamięć nie płatała jej figli.
- Nie pomyślałam o tym, choć muszę przyznać, że tak niekonwencjonalne rozwiązanie miałoby szansę się sprawdzić. O ile tylko kandydat a nawet kandydaci gotowi byliby na walkę z najgorszym przeciwnikiem, czyli biurokracją - jej twarz rozjaśnił szczery uśmiech. Uścisnęła dłoń Te’erii, uprzednio podnosząc się z miejsca. Iris jeżeli już coś robiła, to nigdy na pół gwizdka. Ta zasada, dotyczyła także ceregieli, bądź oficjalnych zapoznań.
- Oglądanie walk w loży nawet w połowie nie oddaje tego, co można poczuć, kiedy wchodzi się do baru, gdzie dodatkowo jeszcze spotkać można uczestników we własnej osobie. Proszę nie odpowiadać, jeśli to zbyt osobiste pytanie, aczkolwiek niezmiernie mnie ciekawi... dlaczego? Chęć sprawdzenia się, zrobienia czegoś, co wydawałoby się w ogóle niemożliwe do doświadczenia w miejscu takim, jak Cytadela? Odreagowanie po ataku na stacje? A może nagroda od hojnych sponsorów? - pytała każdego. Bez wyjątku. Kostki lodu, które dorzuciła do whisky, przyjemnie zaskrzeczały.
- Rozumiem. Musi mieć pa... Musisz mieć w zanadrzu nie jedną, ciekawą historię ze swoich kontraktów? - poprawiła się od razu, nie chcąc wywierać presji na towarzystwu i narzucając bądź co bądź naprawdę swobodnej rozmowie niewygodny, oficjalny ton. Nadal była Radną, aczkolwiek w skromnych progach baru, nie zaś Wieży.
Przesunęła palcami po płatku lewego ucha, paznokciami drażniąc drobny kolczyk. Wejście smoka, tzn. Viktora skradło jej uwagę choćby ze względu na ekspresję, jaka mu towarzyszyła. Przekrzywiła głowę, pozwalając się celowo przyłapać na tym, iż bez skrępowania patrzyła się na niego w momencie prezentacji ruchów szurająco-posuwistych. Kąciki jej ust drgnęły, Iris chrząknęła starając się zachować powagę, problem w tym, że jej oczy dosłownie się śmiały.
- Dzień dobry, panie Karajev. Iris Fel. Taka tam Radna Ludzkości. Mieliśmy już okazję zamienić ze sobą słowo i jak widzę, wziął sobie Pan do serca postanowienie, aby złapać oddech. Z przyjemnością śledziłam pańską walkę na ekranie, zresztą każdego z Was- skinęła mu uprzejmie głową, ale gdyby chciał poderwać się z miejsca i ucałować jej rączkę, nie miałaby nic przeciwko.
Wychyliła się zza ramienia siedzącej najbliżej niej prawdopodobniej Ishy i zerknęła na talerz, którzy przyszedł do stołu z Račan. Tłuste i wysmażone mięsto, bułka, do tego sos czosnkowy upstrzone frytkami i coś, co chyba miało być cebulą oraz sałatą, lecz w skromnej opinii Fel, nie miało zbyt dużo wspólnego z warzywami.
- ... Ktoś to naprawdę je.