https://i.imgur.com/U8vAAlk.png[/imgw]
Lamourette's Kiss
Mistrz Gry: Hawk
Gracze: Iris Fel, Diego Rodriguez
“Perhaps the wolf wasn't quite so dangerous as he pretended. Unfortunately, there was only one way to find out for sure——give him a little rope and see if he hung himself.
And pray that he didn't tie her up with it instead.”
― Sabrina Jeffries
Wyświetl wiadomość pozafabularną
Powrót na Cronosa był nieuchronny. Po wydarzeniach, które odbyły się na stacji, Diego dostał natychmiastowe wezwanie na stację, które nie mogło zaczekać - ani na zakupy na Cytadeli, ani na zatrzymanie się po drodze. Cerberus wyraźnie dał mu do zrozumienia, że życzą sobie by pojawił się na miejscu i żadne koneksje, ani władza w rękach Rodrigueza nie miała umożliwić mu oddalenie tego wyroku.
Nie wiedział co czeka go na miejscu. Szpital na Cytadeli nie był dla niego bezpiecznym miejscem, o czym dowiedział się dość szybko. W trakcie ataku hakera, pewna grupa zlokalizowanych w Prezydium, ukrytych agentów usiłowała przechwycić sprawcę wydarzeń na stacji. Jednym z ich sposobów na odwrócenie uwagi SOC od swojego celu było wytworzenie kompletnej anarchii poprzez... zaatakowanie rady. Ściślej, jedynej radnej, która w tym czasie była w Wieży Cytadeli - tuż pod nosem hakera. Atak się nie powiódł, choć radna Fel na skutek wydarzeń wylądowała w szpitalu. To, na ile był temu winny Cerberus pozostawało w sferze domysłów - w walce kule wędrowały w różnych kierunkach, nie zawsze trafiając tam, gdzie chciałby tego strzelający. Mimo tego, wieść o udziale ludzi Iluzji w wydarzeniach w zamkniętej stacji poniosła się po służbach, wzmagając wszelki kontrole.
Czy tego chciał, czy nie, Rodriguez nie był już na Cytadeli bezpieczny - przynajmniej na razie, póki nadal trwał chaos i szukanie winnych, w którym każda poszlaka niebezpiecznie szybko stawała się obciążającym dowodem.
Podróż nie była łatwa. Świadomość tego, jak wiele rzeczy poszło tak potężnie źle w tak krótkim czasie przygniatała, gdy statek gnał tunelem Przekaźnika, pozbawiony łączności z boją komunikacyjną i przez to obdarty z wszelkich, nowych informacji. Diego, wciąż czując odniesione przez siebie obrażenia, mógł wyłącznie czekać, gdy tysiące ton stali mknęło przez kosmiczną pustkę na bezpośrednie wezwanie ludzi, którym, nawet on, nie był w stanie odmówić.
Do pewnego stopnia mógł być przekonany o tym, że czekał go rutynowy raport. Nie walczył co prawda w polu, ani nie miał na Cytadeli wyznaczonego zadania, które korelowałoby z atakiem, ale był na miejscu gdy rozgrywały się najważniejsze wydarzenia. Wiedział z pierwszej ręki co dokładnie mogło pójść nie tak, jak wyglądała sytuacja wokół niego. Założenie, że to potrzeba tych informacji jak i chęć zapewnienia mu bezpieczeństwa motywowały Iluzję do wezwania go do centrali. Miejsca, w którym mógłby wypocząć, zregenerować się, oszacować swoje finansowe straty - a to wszystko korzystając z przyjemnej, prywatnej ochrony całej militarnej potęgi Cerberusa.
Jego nastrój mógł jednak się zmienić gdy dotarł na miejsce.
Nie czekał na niego czerwony dywan, ani nawet ta ładna agentka, która ostatnim razem była jego łącznościowcem między Iluzją. Gdy wyszedł do lodowatego, zamkniętego doku, stała przed nim dwójka ochroniarzy. Ich ciała były opancerzone w charakterystyczną, białą ceramikę, a twarze skryte pod hełmami. W dłoniach trzymali karabiny, które choć nie były wycelowane w jego kierunku, nigdy wcześniej nie pojawiały się bez powodu w jego obecności. Cronos nie był jednak atakowany, dlaczego więc jego eskorta miała być uzbrojona?
Pomieszczenie, do którego go zaprowadzili, było daleko. Zaszyte w korytarzach stacji, które przypominały labirynt. Jego ochroniarze, choć zapewniali, że są tutaj tylko po to, by dostarczyć go bezpiecznie na miejsce, dbali jednocześnie o to, by nie zabłądził. Ani przypadkiem, ani celowo. Dostarczyli go prosto pod drzwi i zniknęli z przedsionka, nim te otworzyły się przed nim po dłuższej chwili.
Pomieszczenie skąpane było w świetle pomarańczowej gwiazdy, które odbijała gładka podłoga. Ściana naprzeciw niego była przeszklona. Pokój nie posiadał umeblowania, poza jednym fotelem na jego środku, w którym siedziała dobrze znana mu, lecz obca zarazem, figura.
Człowiek Iluzja strzepał nadmiar popiołu z rozżarzonej końcówki swojego papierosa do stojącej obok popielniczki. Siedział tyłem do niego, wpatrzony w holograficzne dane unoszące się przed jego oczami. Zlewały się z blaskiem gwiazdy, sprawiając, że Rodriguez nie byl w stanie z tej odległości nic wyczytać.
- Diego - przywitał się mężczyzna, przerywając milczenie. Dłonią zrzucił kilka okienek hologramu w bok, odsuwając je z pola widzenia. - Podobały ci się wczasy na Cytadeli?