Brew kapitana drgnęła, lecz sam nie skomentował wywodu Currio na temat batarian; jeśli miał jakieś zdanie, a miał je na pewno, zachował przemyślenia i inne rowarzania dla siebie.
-
Pracę wydobywcze zakończono na początku roku. Można powiedzieć, że wyczyszczono asteroidę, pozostał niewielki odsetek minerałów, ale uznano ich wydobycie za zbyt mało opłacalne w porównaniu z kosztami utrzymania na asteroidzie ludzi i sprzętu - odparł, korzystając z udzielonego mu przez Karajeva głosu.
-
Podczas trwania prac wydobywczych, nie doszło do żadnego incydentu z batarianami. Owszem, notowano ich aktywność w systemie, przeważnie jednak mieli potrzebne dokumenty usprawiedliwiające ich pobyt lub trasę przechodzącą akurat obok kolonii - sprecyzował, domyślając się jakie mogły być dalsze pytania pociągającego ten wątek.
Wiadomość z kokpitu była zastanawiająca, pamiętał jednak o niedokończonych sprawach, dlatego jak tylko Viktor podjął decyzję, pozwolił sobie kontynuować.
-
Na powierzchni asteroidy jest grawitacja, choć nie do końca odpowiadająca naszej. Wszystko jest lżejsze plus minus o połowę. Radze dobrze sprawdzić szczelność pancerza oraz poprawność parametrów, inaczej skok wyrzuci cię kilka pięter w górę... - lojalnie uprzedzić, przeklikując kolejne strony w swoim omni-kluczu. Pomarańczowa poświata, dodawała mu lat.
-
Ustawiłem nam łączność na zaszyfrowanym kanale, potwierdźcie proszę dostęp, abyśmy zawsze mieli ze sobą łączność. Mieliśmy lądować na starym lądowisku przy szybie, z całą infrastrukturą, lądujemy jednak za wzniesieniem bezpośrednio na skałę. Wysoki poziom tlenu to kolejna rzecz do dokładnego sprawdzenia przed zejściem na asteroidę, gdyby co zapasy są na pewno w budynkach okołokopalnianych - dodał przezornie, nie mniej optymistycznie zakładał, że nie będzie takiej konieczności, aby łatać szczelność, bądź uzupełniać zapasy.
-
Mostek, odbiór. Podchodzimy do lądowania. Wszyscy na pozycje startowe - padły słowa z kokpitu, po czym Newman zerwał się z miejsca i wskazał wszystkim gdzie znajdowały się szafki z całym osprzętem; mieli chwilę, dosłownie, aby wymienić pochłaniacze ciepła w broni, uzupełnić medi oraz omni - żel, ale przede wszystkim założyć szczelny pancerz na całe ciało oraz dokonać diagnostyki wyłapującej nieprawidłowości.
Tych na szczęście nie było.
Fregata miękko osiadła na skalistej, surowej powierzchni asteroidy idealnie wpasowując się w jeden z kraterów; systemy maskujące były na ten moment zbędne. Przez otwartą śluzę, wpadły tumany kurzu. Skała była twarda, a ziemia jałowa. Żadna roślina nie wyrosła w tak niekorzystnych warunkach. Wgrana przez Newmana mapa, wytyczała szlak do obszaru, w którym odnotowano aktywność. Zgodnie z życzeniem Karajeva, kapitan pozostał na statku, ale pod stałą łącznością. Nie myliłby się ten, kto stwierdził, iż usłyszał każde ziewnięcie, stęknięcie czy rzucony pod nosem epitet.
Obejście wzniesienia wymagało krótkiego spacerku pod górę. Wdrapując się coraz wyżej i wyżej, rozmyta na tle skał oraz kurzu czerwona łuna, w końcu stała się wyraźniejszym punktem będącym zabezpieczeniem całej, misternej konstrukcji podłączonych do siebie w sieci ładunków wybuchowych. Do szybu, prowadziła tylko jedna droga - na wprost. Przez odsłonięty, płaski obszar, będący w całości zaminowany. Czujniki ostrzegały, że jeden, niewłaściwy ruch, a wybuch najprawdopodobniej pociągnie za sobą reakcje łańcuchową toczącą się po całej asteroidzie.
Bliżej kompleksu okołokopalnianych, cztery ludzkie sylwetki w nieoznakowanych pancerzach uwijały się jak mrówki, podłączając dalej ładunki wybuchowe oraz strojąc je przy pomocy omni-klucza z resztą już rozsianych po okolicy
niespodzianek. Kimkolwiek byli, jeszcze nie zdali sobie sprawy z ich obecności.
A kotłujące się chmury na niebie zwiastowały rychłą burze.
Wyświetl uwagę Mistrza Gry