Stovorei uśmiechnął się, choć ten uśmiech w ogóle nie objął jego oczu. Sytuacja musiała być krytyczna, jeśli skierował do zadania swojego asa w rękawie, zamiast wysyłać kolejny oddział specjalny.
Z drugiej strony, poprzedniemu nie poszło zbyt dobrze.
- Żebyś wiedziała - westchnął w odpowiedzi, nie rozwijając tematu bardziej. Mogła domyślać się reszty, nawet, jeśli pielęgniarka stała zwrócona tyłem, nie pokazując po sobie, by dotarły do niej ich słowa.
Gdy wyszli ze stacji medycznej, dostrzegła, jak ogromną różnicą było znajdowanie się na pancerniku względem każdego innego statku. Nie było tu miejsca na ciasne, zawiłe korytarze, łączące jeden koniec statku z drugim. Mierzący prawie kilometr długości okręt przypominał małe miasteczko, w którym ona szmuglowana była jedną z mniej uczęszczanych uliczek.
Dwójka żołnierzy, towarzysząca im w drodze, nie przyglądała jej się za bardzo. Posłusznie zasalutowali, może bardziej admirałowi niż pani polityk, po czym wszyscy ruszyli w stronę windy, korowodem. Szybko na ścianie zauważyła napis SSV Tai Shan, orientując się, na pokładzie którego z niewielkiej ilości posiadanych przez Przymierze pancerników jest.
- Nasi ludzie sprawdzają pozostałości promu - odrzekł ostrożnie, prowadząc ją do dyskretnej windy. Ewidentnie znajdowali się na jakimś pokładzie niedostępnym dla szeregowych żołnierzy, bo ci, którzy ją mijali, nosili wiele odznaczeń na swojej piersi. - Na razie ani śladu Towers. Z raportu Rykera wynika, że wyleciała w pustkę, więc możemy tak naprawdę nigdy jej nie odnaleźć.
Mówił z przekąsem, również niezadowolony z tego obrotu sytuacji, choć pewnie z innych powodów, niż Lihua. Towers była wartościowym źródłem informacji o SST, dla którego służyła, oraz ich operacji w obrębie floty ewakuacyjnej. Choć terroryści jak na razie nie okazywali się gawędziarzami, wojsko posiadało inne metody wydostawania z nich informacji, które mogły pokrywać się z mściwością Li.
Winda zjechała na inny poziom, znacznie mniejszy, niż poprzedni. Napotkała jedynie spojrzenie dwójki mężczyzn, którzy stali na straży przejścia. Jak inni, zasalutowali w stronę Kontantina.
- Daj proszę znać, jeśli będziesz czegoś potrzebowała. Dopilnuję, żeby przygotowano wszystko do nagrania w tym czasie - poinformował ją, odprowadzając pod drzwi kajuty. Jak się okazało, ta należała do niej - przynajmniej tymczasowo.
Kajuta była skromna, wojskowa, lecz jak na standardy okrętów imponowała rozmiarem. Jej główną przestrzeń zajmowało zaskakująco miękkie, duże łóżko, nad którego zagłówkiem w ścianie tkwił wizjer, ukazujący kosmiczną pustkę po drugiej stronie - widok z pewnością piękniejszy dla kogoś, kto nie spotkał się z ów miejscem nieprzygotowany. Pod ścianą stała kanapa, naprzeciw której tkwił obecnie wyłączony terminal, wyświetlający normalnie wiadomości. Obok znalazła też szafkę, w której czekało na nią kilka strojów - były eleganckie, w jej stylu. Najwyraźniej przygotowano się na jej przybycie. Pozostało jej tylko udać się do łazienki, gdzie czekał na nią szeroki, wygodny prysznic i, co najważniejsze na statku, brak ograniczenia zużycia gorącej wody, które na pewno się przydało.
Konstantin przekazał jej informację, że wysłał po nią eskortę, ponad godzinę po ich rozstaniu pod drzwiami kajuty. Mimo tego, gdy, zbierając się do wyjścia, wyjrzała na zewnątrz, nie zauważyła nikogo - jedynie stojących dalej w swoim miejscu ochroniarzy, którzy zalecili jej, by nie wychodziła samemu.
Dopiero po dłuższej chwili spóźnienia, drzwi jej kajuty otworzyły się same. Osoba po drugiej stronie nie zapukała, ani nawet nie piknęła porozumiewawczo, dając jej czas na przygotowanie się na przyjęcie gościa - zamiast tego nagłe otworzenie się przejścia jedynie podniosło jej ciśnienie, przyśpieszając bicie serca. Pierwszym, co dostrzegła, był pojawiający się w rogu, znajomy pancerz żołnierza, który po raz ostatni widziała w ciemnym wnętrzu promu, gdy jego rękawica pochwyciła ją gwałtownie, wyszarpując z wnętrza pojazdu. Dopiero gdy uniosła wzrok w górę, zauważyła, że tym razem żołnierz nie miał na swojej głowie hełmu.
Stojący w przejściu brunet spoglądał na nią spod zmarszczonych w wyraźnym niezadowoleniu brwi. Jego skóra była jasna, blada wręcz, gdy stał w półcieniu korytarza, nie wchodząc do środka, do kręgu ciepłego światła, które wypełniało jej kajutę. Mięśnie szczęki miał zaciśnięte lekko, a usta ani drgnęły w przywitaniu - nie wydawał się zachwycony tym, że wszedł do jej kajuty, niemal tak samo jak ona musiała być niezachwycona brakiem pukania.
Nie odezwał się ani słowem, jedynie cofnął lekko, obracając, zwalniając jej przejście. Jego wzrok sugerował, że miała za nim pójść, bo najwyraźniej to Ryker był jej eskortą. O ile mu ufała.