Wyświetl wiadomość pozafabularną
Tego poranka, jak zresztą każdego, Thessia zachwycała złotym światłem swego słońca i kwiecistym zapachem powietrza. Klimat wokół wodospadów Lavail był niepowtarzalny - huk przewalającej się wody kontrastował z elegancją, w jakiej wokół atrakcji turystycznej unosiły się małe, skalne pagórki. Trzymane w powietrzu wyłącznie pokładami piezo w ich wnętrzach, każdego dnia przyciągały tysiące turystów chętnych na przyjrzenie się tej niesamowitości z bliska. Adres, który uczestnicy turnieju otrzymali od Blasto, był dość zagmatwany, a wskazówki dotarcia na miejsce skomplikowane. Po niemałej przeprawie udało im się odnaleźć mały zaułek, skryty w niedalekiej odległości od wodospadów. Skalny kanion wygięty był w kształcie podkowy, w której środku unosiły się w powietrzu skalne platformy. Z daleka dostrzegli, że każda z platform była oznaczona kolorem, który wskazywał im, jakie mają zespoły oraz gdzie znajdują się ich miejsca startowe.
W ciszy, odległym szumie wody i śpiewu ptaków, czekali kilka minut, pozornie nieobserwowani przez absolutnie nikogo. Gdy nagle skały wokół zazgrzytały, z wnętrza wyżłobionych w nich jaskiń wydostała się wrzawa rozmów. Trybuny były małe, kameralne i dobrze ukryte, ale na sam widok zawodników tłum wiwatował.
-
Panie, panowie, drodzy widzowie, drodzy fani, ten szalenie cieszy się, że widzi was w mojej arenie! - wzmacniany głośnikiem głos Blasto nadszedł z samej góry, jak przekaz anielski wysyłany zza niebiańskich wrót, a końcówka jego zdań nieomal zniknęła pod radosnym wrzaskiem tłumu. Mrużąc powieki przed ostrym, słonecznym światłem, dostrzegli zlatującą ku nim, małą platformę, na której tkwił różowy, mieniący się w słońcu gwiazdor.
-
Twarz tego nazywa się Blasto - dodał, robiąc charakterystyczną przerwę, w której widownia zaśmiała się z tego oczywistego żartu (jakby był tu ktoś, kto go nie znał). Gdy zleciał na dół, dostrzegli, że ma na swoim odwłoku przewiązaną piracką przepaskę. Nie posiadał co prawda oczu, ale nie przeszkadzało mu to w obnoszeniu się z tym dodającym mu charakteru akcesorium. -
Ten wita was w ekskluzywnym wydarzeniu, Polowaniu na Kupidyna! Niesponsorowanym przez iPartner, niestety, rozmach i wielkość przedsięwzięcia tego przeraziła zwykłą korporację.
Tłum jęknął przeciągle, z zawodem, kilka osób zaczęło ostentacyjnie buczeć. Hanar, nieco jak w sitcomie, robił odpowiednią przerwę po każdym słowie, by dać audiencji możliwość zareagowania. Nie spoglądał w stronę żadnego z uczestników - obracał się na platformie, zawsze będąc przodem ustawionym do latającej wokół niego, małej kamery.
-
Ten pragnie przypomnieć, że członkowie dzisiejszego wydarzenia wezmą udział w plebiscycie, który wyłoni tegoroczną okładkę walentynkowego wydania Fornax! - zadźwięczał, a tłum aż pisnął z radości. -
W zeszłym roku ugościł na niej seksowny Crassus Curio, ten pamięta.
Platforma obróciła się razem z nim w małym, powietrznym piruecie.
-
Dla naszego Kupidyna będzie to niespodzianka. Przybędzie tu lada chwila! - oznajmił radośnie. -
Tymczasem, niech rozpocznie się rozgrzewka. Ten nie może się doczekać!
Odległa syrena zawyła lekko, oznajmiając początek rundy.
Rozgrzewka rozpoczęła się stosunkowo niewinnie. Pocisk odkształcenia posłany przez Ishę rozbił się o osłonę, za którą chował się Crassus i Skax. Quarianin wysunął się zza niej tylko na chwilę, by posłać w stronę najbliższych przeciwników swoją sondę obronną. W tym czasie Crassus zniknął pod osłoną swojego kamuflaża, co pozwoliło mu uniknąć następnego wymierzonego w niego ataku.
Krogul i Mila stworzyli zgrany zespół, który, jak jeden mąż przeskoczył na platformę obok, szykując się do szturmowania pozycji wroga. Tym samym zwrócili uwagę sondy Skaxa, która automatycznie podleciała w ich kierunku, a ładunek posłany z jej wnętrza w ich stronę powalił nawet krogańskiego żołnierza na ziemię. Sonda okazała się nieustępliwa i choć udało im się podnieść z ziemi, niemal natychmiast znów sprowadziła ich do parteru, zmuszając Milę do wystrzelenia do niej ze swojej strzelby. Pod natłokiem śrutu, sonda błysnęła po raz ostatni i zniknęła, dezaktywowana.
Pozostająca za bezpieczną osłoną Luna wystrzeliła ładunkiem Spalenia w stronę schowanej za osłoną Ishy, ale płomienie osmoliły jedynie jej osłonę. Drugi ładunek trafił w swój cel - rosłe cielsko Krogula zajęło się płomieniami, rozświetlając platformę, na której leżał.
Skryty pod kamuflażem Crassus miał chwilę, by przygotować się do strzału. Choć Isha chowała się za wysoką osłoną, teraz czarną od spalenizny, jeden oddech turianina, jeden odrzut, który odczuło jego ramię, jedna sekunda wystrzelonej salwy sprawiła, że tarcze asari rozbłysły w spotkaniu z pociskami. W tym czasie przyczajony Skax połączył się z omni-kluczami Ishy i Krogula, przegrzewając z ich pomocą bronie przeciwników. Gdy Blasto zlatywał do nich z powrotem w dół, Krogul zdążył jeszcze ugasić mały pożar, który ogarnął jego ciało.
-
WALKA STOP! - ryknięcie Blasto zawyło razem z syreną, oznajmiającą przerwę w walce, zmuszając uczestników do zatrzymania się w miejscu. Tłumił umilknął, jak zaczarowany, jakby hanar posiadał boski dar dyrygowania setką ludzi z pomocą samych słów. Jedna z jego macek wycelowała w trybuny schowane w głębi skały. -
Trybuny schować! - rozkazał, choć jego głowa obrócona była w stronę kamery. Kamienna ściana zasunęła się szybko i niemal bezgłośnie. Ci, którzy znajdowali się nieco bliżej trybun dostrzegli z bliska, że była to płachta materiału pomalowana w kolor skały obok.
Hanar obrócił się, drugą macką celując w uczestników, którzy zamarli w połowie walki, nie wiedząc co mają ze sobą zrobić.
-
Za osłony się schować! Ten nie życzy sobie ani jednego odgłosu! Z ziemi podnosić i chować się! - ryknął jego wzmacniany głośnikami głos. Obrócił się w stronę kamery i uniósł mackę do głowy, jakby chciał palec przyłożyć do ust, nakazując tym oglądającym to zdalnie, by byli cicho.
Po wrzawie i odgłosach walki nie pozostał ani ślad. Tkwili schowani za osłonami tak długo, że ich generatory tarcz piknęły, regenerując się bezwiednie. Thessia znów była piękna i cicha, z jedynie szumem wody działającym kojąco na ich zmysły. Blasto wtopił się w otoczenie gdzieś wysoko ponad nimi i, uradowany, czekał razem z pozostałymi na Kupidyna.
Najpierw dotarł do nich terkot prowadzonej rozmowy, która nadciągała spomiędzy skał. Słowa odbijały się echem od skalnych półek, docierając do nich zniekształcone i trudne do zrozumienia. Aż wreszcie pojęli, że to właśnie anielski głos Kupidyna słyszą.
-
... nie no ja ci mówię, Sheela, *ksz-k*, że to żadnego sensu przecież nie *ksz-k*, ma, czego ty mnie nie słuchasz, *ksz-k*? - wzdychał Kupidyn, powoli wyłaniając się spomiędzy skał. -
Tak wiem, wiem, *ksz-k*, no ale to mniejsza o to, *ksz-k*... O rację miałaś, bardzo tu *ksz-k* kameralnie, tak w sam raz dla mnie, *ksz-k*.
Krępy, okrągły volus zaskakująco zgrabnie wysunął się spomiędzy skał, docierając do pierwszych platform. Zamocowany na jego plecach plecak odrzutowy pierdział lekko, gdy nieumiejętnie nim sterowano, a volus stękał czasem, gdy wiatr znosił go w jedną lub drugą stronę.
-
Plecak? *ksz-k* Och tak, absolutnie wyborny prezent, dziękuję, *ksz-k*. Zawsze chciałem czuć się wysoki, *ksz-k*, jak ty mnie znasz, moja droga - trajkotał do słuchawki, powietrznie spacerując sobie po platformach. Wiatr unosił go czasem wyżej lub niżej, a on potrzebował trochę czasu, by korygować swój tor lotu, ale nie wydawał się planować niczego konkretnego. -
Hologram? Och, Sheela, nie musiałaś, *ksz-k*. Gdzie to się włącza? - stęknął lekko, usiłując sięgnąć dłonią do plecaka odrzutowego. Krzyknął, zaskoczony, gdy przypadkiem sięgnął od strony wydobywających się z silniczków płomieni, ale po chwili się poprawił.
Gdy volus znalazł odpowiedni przycisk, dwa, holograficzne skrzydełka wyświetliły się na jego plecach, połyskując zachęcająco różową barwą. Hans obrócił kilka razy głowę, nim zorientował się, że nie jest w stanie się sobie przyjrzeć w ten sposób. Wtedy sięgnął do kieszeni i wydobył z niej małe lusterko z długą rączką.
-
Och, jakie piękne, *ksz-k*! Nie wiem, czy to mój kolor, ale... *ksz-k*, nie, czy to nie w United pisali, że, *ksz-k*, różowy jest kolorem bogactwa? - kiwał głową sam do siebie, przyglądając się swojemu odbiciu w lusterku. -
To zdecydowanie mój...
-
Drodzy państwo, ten przedstawia wam waszego Kupidyna - Hansa von Tara! - platforma z Blasto opadła nagle niżej, płachta zasłaniająca trybuny opadła na ziemię, a voluski kupidyn podskoczył, ledwie odzyskując równowagę gdy silniczki wprowadziły go w ruch rotacyjny.
-
Blasto? *ksz-k* Co tu się wyprawia?! - zaskrzeczał, rozglądając się wokół i ostrożnie wycofując na drugą stronę areny - przynajmniej póki nie dostrzegł uzbrojonych ludzi czekających na niego również tam.
-
Ten pragnie przypomnieć wam, że Kupidyn posiada hasło do skarbca! - wykrzyknął wesoło Blasto, a Hans desperacko usiłował w tym czasie wyłączyć swoje skrzydełka.
Waszym zadaniem jest go upolować!
Paniczny wrzask volusa zagłuszył wrzawę tłumu, pisk syreny i głos Blasto jednocześnie.
-
*ksz-k* *ksz-k* NIE WYRAŻAM NA TO ZGODY! - wrzeszczał, odwracając się i latając w koło, jak samolot, któremu nie udzielono pozwolenia na lądowanie. -
NIE *ksz-k* WYRAŻAM *ksz-k* ZGODY! *ksz-k*
Sięgnął do swojej kieszeni, wydobywając z wnętrza mały chip kredytowy. Rozejrzał się wokół, przepełniony żywą paniką i wybrał losową platformę, na którą wyrzucił pięć tysięcy kredytów.
-
Bierzcie, *ksz-k* ale mnie *ksz-k* zostawcie! - zakwiczał, gdy pozostali na powrót chwycili swoje bronie.
[h3]KUPIDYN POJAWIA SIĘ W POLU #10[/h3]
Kupidyn będzie atakować na końcu tury.
[h3]SPADAJĄ PLATFORMY:[/h3]
1
Platformy spadną na końcu tury.
[h3]KUPIDYN RZUCA BONUS: 5.000 KREDYTÓW NA POLE:[/h3]
0
Bonus zniknie niezebrany do końca tury.
Tarcze zostają zregenerowane.
Statusy znikają.
https://i.imgur.com/JmYlHK3.png[/imgw]
fullsize