Gracze: Nexaron Dragonbite, Tarrith Tellus
MG: Matthew Tarczansky
"Porządek jest niezmienną harmonią; to, co powtarzalne, nie budzi zdumienia,
milionkrotny bieg Słońca wokół Ziemi nie stanowi żadnego wydarzenia.
Znakiem jest zmiana, znakiem jest nieregularność, znakiem jest złamanie harmonii."
Nexaron mógł czuć lekką irytację z powodu braku kontaktu ze swoim jedynym źródłem informacji. Musiał jednak zrozumieć, że zadanie Dana było trudne, upierdliwe i bardzo niewdzięczne. Wyszukanie statku po numerze VIN było jedną z najbardziej niechlubnych czynności, jakie mógł wziąć na siebie haker. Tym bardziej, że było to przestępstwo zagrożone do 12 lat w ośrodku resocjalizacyjnym o zaostrzonym rygorze. Dlaczego? No cóż, jakby nie patrzeć, jedyną opcją na odnalezienie okrętu było włamanie się do serwerów CEPK, czyli Centralnej Ewidencji Pojazdów Kosmicznych, a te znajdowały się pod jurysdykcją Rady Cytadeli. Jak wiadomo, oni raczej niespecjalne chcą dzielić się swoimi tajemnicami i nie szczędzą kredytów na zabezpieczenia przed cyberatakami. Niektórzy specjaliści od programów antyhakerskich twierdzą, że łatwiej byłoby ukraść okręt Przymierza, niż wejść do którejkolwiek baz danych znajdujących się na domenach Rady. A jeśli się uda, to zrobić to niepostrzeżenie i uniknąć nalotu SOC na swój dom jest wyczynem zaliczającym się do otrzymania medalu. Na szczęście, Nexaron trafił na osobę, której niestraszne były manewry pomiędzy szeregiem algorytmów zabezpieczających. Dan był artystą w swoim fachu, specem od szukania informacji poufnych, od wyciągania niewygodnych spraw na światło dzienne. Jednak, nawet on potrzebował czasu, a przede wszystkim ludzi do tego, aby wyciągnąć dane z jednego z najlepiej zabezpieczonych serwerów w galaktyce. Dan wraz ze swoimi extranetowymi znajomymi po dwóch dniach zażartej walki z zero-jedynkową plątaniną, którą rozumiało tak niewielu ludzi w końcu doszli do celu. Żaden bajt danych nie uszedł ich chytrym oczom, a informacje zawarte na serwerze zostały pobrane na komputery hakerów, którzy w swych umysłach nazywali siebie "wojownikami o wolność", a pobrane dane mogły im tylko posłużyć dalej do własnych celów. To był intratny interes dla wszystkich, lecz Dan i grupa towarzyszących mu informatyków tylko czekała na odpowiedni pretekst do włamania. Nex otrzyma kolejną wskazówkę, a oni uzyskają dane, o których do nie dawna mogli tylko pomarzyć. milionkrotny bieg Słońca wokół Ziemi nie stanowi żadnego wydarzenia.
Znakiem jest zmiana, znakiem jest nieregularność, znakiem jest złamanie harmonii."
Najemnik otrzymał na swój omni-klucz wiadomość.
No dobra, żeby nie było, ogarnąłem wszystko czego potrzebujemy. Statek, do którego przypisany jest numer VIN to jacht niejakiego Nikity Romanova. Jednego z dwóch prezesów firmy Microlight Technologies. Nie wyróżniają się niczym szczególnym. Zajmują się głównie oprogramowaniem, systemy operacyjne i inne rzeczy, które Ciebie nie interesują. To akurat najmniej ważne, bo z racji swojej wrodzonej ciekawości zacząłem grzebać nieco głębiej i proszę ja Ciebie, znalazłem coś co może nas zainteresować. Otóż, od dwóch lat zajmują tajnym projektem dla DRT, jakbyś nie wiedział to Departament Rozwoju Technologicznego. Nawet jeśli Złote Oko nie istnieje, to na pewno jest to coś wartego uwagi. Nie wygrzebałem nic innego poza tym, że dostali grubą kasę na rozwój i wykupili cztery hale w Johannesburgu, gdzie wybudowali potężne serwerownie. Sprawa jest o tyle dziwna, że te hale chroni Silverwatch. Banda uzbrojonych po zęby grubych karków, najczęściej weterani Przymierza. Nieciekawe towarzystwo. Dlatego też...Musimy tam lecieć. Tak, my. Muszę wychylić nos z tej swojej nory na Omedze i zobaczyć, co to jest, bo wygląda na to, że sprawa jest warta zachodu. Załatwiłem Ci transport. Czeka na Ciebie w dokach i strasznie nie lubi, jak ktoś się spóźnia.
Nexaron nie mógł zrobić nic innego, jak tylko pójść kontynuować poszukiwania legendy. Złote Oko być może nie było tak realne jak mogłoby się wydawać, ale skoro znalazł takie, a nie inne informacje, mogłoby się potwierdzić, że coś jest na rzeczy. Z racji braku czasu, musiał jak najszybciej udać się do doków, by spotkać się z pilotem. W dobie superszybkich podróży skycarami nie było to wcale wielkim wyczynem. Problem polegał na tym, że Dan nie podał mu żadnych danych pilota. Najwyraźnie lubił zabawę w ciuciubabkę. Człowiek z taką paranoją musi kochać takie zabawy, skoro zajął się jedną z największych teorii spiskowych obecnych czasów. Na szczęście, to nie Nexaron musiał szukać swojego celu, lecz...
...Tarrith stojący w pobliżu swojego transportowca. Otrzymana od Dana wiadomość również nie była zbyt szczegółowa. Co prawda, Widmo na emeryturze, z kilkoma tytułami na koncie nie potrzebowało zbyt wielu wskazówek. Wystarczyło bystre oko, którego nawet w swoim salariańskim starczym wieku mu nie brakowało. Wiadomość mówiła wyraźnie. Szukaj wysokiego jak dąb, szerokiego jak szafa typu komandor, białowłosego jegomościa. Zadanie nie mogło być zbyt trudne, bowiem opis wskazywał na jakiegoś ekscentrycznego zabijakę, którego grubość lufy w jego broni odpowiada średnicą jego bicepsowi...Gdyby nie ten potworny tłok. Port Cytadeli był jednym z najbardziej ruchliwych portów w galaktyce. Turiści, dyplomaci, politycy, biznesmeni...Wszyscy garnęli się na tą przeklętą stację, transfer ludzi był przeogromny i znalezienie wskazanej osoby stawało się trudniejsze. Chyba łatwiejszym sposobem na znalezienie swojego pasażera było chyba wykonanie kartonowej tabliczki z opisem jegomościa. Ten pomysł wydawał mu się najprostszy, lecz klient wymagał i płacił za dyskrecję. Obiecał też premię, jeśli plan się uda, zatem wypadało chyba uszanować rękę, która karmi. Można byłoby uważać, że to nie jest robota dla weterana wojennego, dla osoby z takim stażem pracy, z takimi osiągnięciami, ale nawet tak zasłużony oficer musi podjąć się zadania, które narzuci mu dowództwo.
OZS od kilku lat obserwowało poczynania śmiałków w sprawe Złotego Oka. Wrodzona ciekawość salarian kazała im sprawdzić tą sprawę, czy ona faktycznie jest prawdziwa, czy jest też zwyczajnym mitem. Jednak pogłoski jakie krążyły wokół tego przedmiotu, miejsca, czymkolwiek ono było, stały się na tyle poważne, że wywiad po prostu musiał się nią zająć. Najbardziej aktywnym w tej sprawie był Dan Scorletti, dlatego jemu właśnie nadano najwyższy priorytet. Obserwacja celu i śledzenie jego aktywności wskazywały na to, że wie zdecydowanie więcej o Złotym Oku, niż jakakolwiek inna osoba w galaktyce. Do rozwiązania sprawy wystarczyło jedynie podsunąć mu agenta, który zbada, zweryfikuje i potwierdzi, albo zaneguje istnienie mitycznego wręcz przedmiotu. Kiedy Dan zamieścił w "ciemniejszej stronie Extranetu" ogłoszenie o zatrudnieniu pilota, odpowiednie organa OZS podstawiły mu pod nos kapitana Tellusa.
Dlatego też Tarrith znajdował się w tym przeklętym miejscu, w godzinach szczytu, chociaż na Cytadeli każda godzina była szczytowa...Jednak gdzieś w oddali, salarian w końcu dostrzegł swój cel. Zgodny z opisem, wysoki, dobrze zbudowany azjata z białymi włosami. To z pewnością musiał być on. Zgodnie z wymaganiami klienta, jak i wskazówkami dostarczonymi przez OZS, Tarrith musiał szybko przechwycić swój cel. Jego omni-klucz odebrał wiadomość, co zostało obwieszczone przez charakterystyczne "piknięcie".
Kapitanie,
Pańskie zadanie zostało oznaczone priorytetem, jednak z powodu wymaganej dyskrecji nie możemu panu przydzielić jakiegokolwiek wsparcia. Jest pan zdany na siebie, lecz wiemy, że osoba z pańskim doświadczeniem z pewnością da sobie radę. Niemniej jednak, proszę na siebie uważać. Jak to zwykli mawiać ludzie.
Pomyślnych Łowów
Centrum Informacyjne OZS